7 mar 2014

Doing real stuff sucks in Los Angeles.

Jedne urodziny spędzałam już w Kalifornii- dwudzieste drugie i trochę szkoda, że nadal nie jestem na początku 20tki. Wtedy świętowałam w San Francisco, tym razem padło na Los Angeles.
Idealnie się złożyło, że w LA była akurat Areta, więc spędziłam z nią świetny weekend i gdyby nie zarezerwowany lot do Meksyku, chętnie zostałabym w Kalifornii dłużej i po tygodniu świętowała jeszcze urodziny Arety.

Przez dłuższy czas jedyne co przychodziło mi na myśl o 26- tych urodzinach, to koniec studenckich zniżek w PKP. Największa tragedia ukończenia 26 roku życia. Tak jakbym jeździła pociągiem codziennie.
Za dużo przemyśleń związanych z kolejnym rokiem na karku nie mam... że jestem już za połową moich 20's i bliżej mi do 30stki? No nie powiem, żeby był to powód do radości, ale przecież nie będę się tym przyjmować w momencie, kiedy życie jest takie jak być powinno.

Poniżej relacja z LA i przy okazji ostatni post z Kalifornii!

Untitled Areta przywitała mnie urodzinową niespodzianką! Cupcakes ze świeczkami do zdmuchnięcia, balonem i rzeczami z Local Heroes!
Untitled Untitled Zastanawiałam się co dziwnego mogłybyśmy zrobić w moje urodzny i znalazłam wystawę poświęconą twórcy scjentologii L. Ron Hubbardowi. Byłyśmy tam tylko we dwie, oprowadzane przez panią, która zapewne należy do kościoła. Nie wiedziałam o Hubbardzie nic, a okazało się, że bardzo dużo podróżował w młodości. Untitled Jednak przede wszystkim był autorem powieści science fiction. Nie przynosiły mu co prawda zawrotnych zysków, więc stworzył nową religię. A to, jako wiadomo, najlepszy biznes.Untitled Na urodzinowy lunch Areta zaproponowała wegański lokal Cafe Gratitude.Untitled Zamówiłam "makrobiotyczną miskę morskich warzyw" z jamami, fasola azuki, jarmużem, domowej roboty kimchee, gorgonią, czarnym sezamem, brązowym ryżem, migdałami i sosem tahini.
W sam raz po kilku dniach nadmiernych ilości jedzenia w San Francisco.
Untitled Deser był wybitny, choć niepozorny, bo zamówiłyśmy wegańską wersję Strawberry Meringue Pie. Kruchy spód był chyba najlepszym jaki kiedykolwiek jadłam w cieście.Untitled Untitled Po mieście woziłyśmy się wypożyczonym autem Arety. Untitled Księgarnia w Japantown.Untitled Untitled Jak to jest przeglądać japoński NYLON Magazine i natrafiać w co drugim numerze na wzmiankę o własnej marce ubrań? Zapytajcie Arety. Local Heroes są wszędzie!Untitled Spędziłyśmy w księgarni trochę czasu, przeglądając różne dziwne książki typu "najbardziej bezużyteczne japońskie wynalazki", albo tak ja powyższa, z nieskończoną ilością interesujących faktów. Teraz wiem, że po ścięciu głowy mogę być przytomna jeszcze przez pół minuty.Untitled Untitled Wypatrzyłam w Japantown mochi ice cream i nie było mowy, żeby nie spróbować chociaż jednego. Kilka tygodni wcześniej zapoznałam Aretę z nimi w nowojorskim Trader Joe's. To japońskie słodycze z mąki ryżowej, nadziewane lodami. Obłędne, jeśli lubi się taką miękką, trochę gumową teksturę. Tutaj skusiłyśmy się na smak creme brulee.
Untitled Przepiękny stary Cadillac. Koniecznie chcę się kiedyś takim przejechać.Untitled Na drugi dzień Areta ponownie odebrała mnie z hostelu i tym razem pojechałyśmy do Annaberg Space for Photography na genialną wystawę fotograficzną National Geographic z okazji 125 rocznicy powstania towarzystwa NG.Untitled Dalej obrałyśmy kierunek Westwood, a potem Santa Monica. cookie sandwich Areta szukała parkingu, a ja stanęłam w długiej kolejce po ice cream cookie sandwiches w Diddy Riese Cookie. Wypiekane na miejscu ciastka i wyrabiane lody, poza tym zadziwiająco tanie jak na realia Kalifornii.
Untitled Na zachód słońca pojechałyśmy nad ocean.Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Wiadomo!Untitled Untitled Untitled Santa Monica Pier.Untitled Koniec Route 66. Untitled Słynny park rozrywki na molo w Santa Monica.Untitled Local Heroes do it better. Untitled Untitled Untitled Ustawiłyśmy się w kolejce do rollercoastera.Untitled Miejsca w pierwszym rzędzie warte każdego czekania. Untitled Wegańskie tajskie na mój ostatni posiłek przed odlotem do Meksyku.Untitled Untitled Zielonym curry z tofu żegnam Kalifornię- było najlepiej!


P.S. Zainstalowałam wczoraj Disqus, daje więcej możliwości w komentowaniu, a o ewentualnych odpowiedziach na pytania czy komentarze będziecie informowani mailowo.

22 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego Ula! Spełnienia dalszych podróżniczych i nie tylko marzeń. :) Świetne zdjęcia, uwielbiam oglądać, dzięki Tobie popodróżuję wirtualnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. T&M podróżniczo7 marca 2014 22:11

    Jakie babeczki ;) . Chciałbym obchodzić swoje... któreś urodziny w Los Angeles. Tak, perspektywa utracenia zniżek również mi przyświeca, ale mam jeszcze do tego czasu kilka lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego Najlepszego w takim razie:)
    Chciałabym pojechać kiedyś do LA.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostałaś genialne urodzinowe babeczki! Sama chciałabym nauczyć się takie robić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na jakich parametrach robisz zdjęcia w nocy/wieczorem? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Paulina Szczepańska7 marca 2014 22:37

    Mam nadzieje, ze zdajesz sobie sprawe z tego jak wielu z nas inspiruje Twoje dazenie do spelniania marzen! Wiem, brzmi cliche, ale to co pieknie teraz wyglada na zdjeciach, musialo Byc okupione ciezka praca I poswiecenirm. Podziwiam! I dziekuje Za kontynuacje utwierdzania mnie w przekonaniu, ze jesli sie chce, to wszystko mozna!
    Take care

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow magicznie ! :) Wszystkiego najlepszego raz jeszcze. Może kiedyś w Las Vegas? :P

    OdpowiedzUsuń
  8. To wszystko zależy od światła jakie jest dostępne, ale powiedzmy, że ISO 1200 i w górę + niska przesłona

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję, to super miłe! Tylko z drugiej strony nie czuję, żebym cokolwiek osiągnęła i robię bardzo mało, żeby do czegokolwiek dojść, więc ta ciężka praca i zwycięstwa to chyba jednak nie ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Paulina Szczepańska8 marca 2014 02:31

    No ale jak to! Sama powsciagliwosc w wydawaniu pieniedzy na pierdoly to wedlug mnie juz jakas praca a zwyciestwa/ rezultaty widzimy na zdjeciach. Ja sama nie wyobrazam sobie lepszego rozwiazania Niz dobre jedzenie I ekscytujace podroze, Wiec keep it up!
    P.s. Wiem, ze brzmie jak jakis stalker, ale czytam Twojego bloga juz od kilku lat I dzieki temu, ze sie kiedys przypadkiem na Ciebie natknelam, sama obecnie przebywam w Stanach. Wiec tak jak juz wczesniej wspomnialam, dziekuje Za inspiracje!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. A no ok, skupmy się w takim razie na drobiazgach;)
    Dzięki raz jeszcze i życzę udanego pobytu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle relacja pierwsza klasa, moje 26 urodziny w tym roku - może też uda mi się je spędzić w tak fajnym miejscu i w tak wyjątkowych okolicznościach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. wow, wow, wow, tylko pozazdrościć! świetnie tam, zdjęcia niesamowicie klimatyczne i tyle atrakcji - jak się chce, to można znaleźć zawsze coś ciekawego. Tak właściwie to spóźnione życzenia urodzinowe - jeszcze więcej podróży i co tam sobie Twoja głowa wymyśli :D
    Areta i jej Local Heroes niezłą furorę zrobili, tylko pogratulować i czerpać z tego inspirację.
    Same wegańskie knajpy - jak żałuję, że u nas w Polsce nie ma takiego wyboru w tej kwestii! Areta jest weganką, czy po prostu miałyście taką zachciankę na wegańskie żarcie? :D

    No i sławetna Route 66 - chciałabym się kiedyś przejechać tą drogą, taka mała-długa wycieczka od początku do końca jakimś fajny samochodem :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Basia Andrejczuk8 marca 2014 09:55

    cudowna wyprawa!!!! to niesamowite ilu ciekawych i miłych ludzi spotykasz na swojej podróżniczej drodze, czytam Twojego bloga od kilku lat, ale ten wpis szczególnie mnie inspiruje- właśnie pomyślałam, że taka wycieczka, podróż jest w zasięgu moich możliwości :) dziękuję za inspiracje! miłej podróży! buźki! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. justynaenbarcelona8 marca 2014 11:27

    ale swietnie spedzony dzien :) zazdroszcze tak fajnie spedzonego dnia i mam nadzieje, ze i ja kiedys znajde sie w tych miejscach, w ktorych ty juz bylas !!!
    pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Siema mam totalny zawal. Wlasnie odmowila nam kolezanka z Ny z mieszkaniem wylatujemy 12macie moze jakies dobre pomysly i taniw na hostel. Lub kogos. Potrzebujemy dla dwoch osob;)??

    OdpowiedzUsuń
  17. Agnieszka jaśkiewicz8 marca 2014 15:45

    Ula, wróciłam w zeszłym tygodniu z NYC, chodziliśmy po mieście z Twoim przewodnikiem :) Jedzeniowo chcę bardzo podziękować zwłaszcza za Totto Ramen i polecenie loda Salted Pimp oraz sernika z Soho! Wyjazd nieco psuła pogoda (-5 C stopni to był standard, podobnie jak powiedzenie "Mogliśmy być teraz w Gwatemali... ;)" - jakoś dwa miesiące po kupieniu biletów do NYC za 150eur pojawiła się Ameryka Środkowa, z której to promocji z tego co się orientuję skorzystała Bzu;)
    W każdym razie - wielkie dzięki za inspiracje i podpowiedzi. Teraz z przyjemnością zabieram się za przeglądanie Twoich starych postów z NYC. Czytam Cię już hohoho i jeszcze dawniej - jeszcze sprzed pierwszego wyjazdu do Stanów - zaczęłam w liceum a teraz kończę studia:) Wciąż Twój blog obok Kasi Bzu, Asi ze Styledigger i jeszcze kilku nielicznych pozostaje w ścisłej czołówce moich ukochanych miejsc w sieci!

    OdpowiedzUsuń
  18. Suuper, bardzo się cieszę, że przewodnik spełnił swoją rolę! No i dziękuję za resztę miłych słów!
    Loty promocyjne do Ameryki Środkowej były za 250e i zniknęły w kilka godzin, ale tak czy inaczej- cena świetna.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jest wegetarianką, ale stara się też jeść wegańsko, a ja nie mam z tą dietą też żadnych problemów, więc obie knajpy, które zaliczyłyśmy były wege;)
    Dzięki za życzenia!

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetne zdjęcia. Areta wygląda na mega pozytywną osobę:)

    OdpowiedzUsuń
  21. 26 także u mnie w tym roku będzie na liczniku :) niech kolejny rok będzie lepszy od poprzedniego!

    OdpowiedzUsuń
  22. Niesamowity blog ! Trafiłam tu wczoraj, jestem naprawdę zachwycona :-) Jesteś tak inspirująca, że sama postanowiłam zorganizować sobie jakieś ciekawe wakacje w tym roku... I w związku z tym mam pytanie jak wyszukujesz sobie tanie przeloty. Możliwe, że pisałaś już o tym w którymś poście, ale tak jak wspominałam pojawiłam się u Ciebie wczoraj, nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, więc byłabym Ci naprawdę bardzo wdzięczna gdybyś skierowała mnie do odpowiedniego postu lub w skrócie napisała jak szukasz najtańszych lotów :) Z góry dziękuję, pozdrawiam i życzę powodzenia w realizacji kolejnych podróży :)

    OdpowiedzUsuń