28 kwi 2012

First evening in Bangkok.

Przez długi czas plan mojej podróży nie obejmował Tajlandii, bilety kupiłam dopiero na początku marca. Jednak mając dwójkę bliskich znajomych w Bangkoku, nie mogłam pominąć okazji, żeby ich nie odwiedzić będąc w tej części świata. Przez pewien czas myślałam, że spotkam się z Champem na Filipinach i pojeździmy razem po kraju, ale ze względu na zeszłoroczne powodzie, w tajskich szkołach przesunęły się wakacje i nie miał wolnego wtedy, kiedy ja. Nie pozostawało mi nic innego, jak wybrać się samej do Bangkoku.
Pierwsze dwie noce spędziłam u Gosi, z którą ostatni raz widziałam się w Krakowie, prawie 3 lata temu, przed moim wyjazdem do Stanów. Razem ze swoim chłopakiem, Alastairem, mieszka w Bangkoku, gdzie oboje uczą angielskiego. Wcześniej spędzili pół roku w Wietnamie, ale Bangkok przypadł im bardziej do gustu od Hanoi i zmienili lokalizację. Nie zobaczycie ich dzisiaj na zdjęciach, ale pojawią się w późniejszej relacji.


Lotnisko Bangkok Suvarnabhumi skojarzyło mi się trochę z San Francisco.
W drodze do miasta. Kilkupasmowa autostrada zaraz po opuszczeniu lotniska też bardziej przypominała mi Kalifornię niż Południowo Wschodnią Azję;).
Cennik w taxi. Fajnie znaleźć się w miejscu, w którym stać Cię na taksówkę z lotniska do miasta;). Za 50km trasę zapłaciłam ok. 25zł.
 Pozbyłam się filipińskich pesos i przyszedł czas płacenia batami, które wygodnie przelicza się na złotówki, bo wystarczy odjąć jedno zero (np. 100 batów to średnio 10zł). Na bankonatch nie spodziewałam się zobaczyć nikogo innego, jak króla Bhumibola, którego Tajowie kochają. Jego wizerunek można znaleźć wszędzie. Jest już stary i schorowany, ale niech ciekawostką będzie, że jest najbogatszym monarchą świata.
 Bez problemu znalazłam blok Gosi i z radością uściskałam ją na drugim końcu świata. Poczęstowała mnie orzeźwiającym sokiem z kokosa, a później w trójkę z Alastairem wyszliśmy na ulicę coś zjeść.
 Cieszyłam się na swoją pierwszą zupę tom yum kung zjedzoną w Tajlandii, bo chciałam porównać ją do tej, którą w akademiku robił Champ i którą gotuję sama. Była bardzo podobna, tylko trochę za słodka, bo podobno Tajowie lubią nadużywać cukier i to tam, gdzie możnaby go praktycznie pominąć.
 Do tego zamówiliśmy smażony ryż i warzywa.
Wiem, że zdjęcia z iPhona to nie to samo co Canon, ale czasami już po prostu nie miałam siły ciągać ze sobą aparatu.

Sprzęt do kruszenia lodu.
Po kolacji przeszliśmy się po okolicy i wróciliśmy do domu. Byłam wykończona, bo tego dnia wstawałam o 4 i kiedy położyłam się do łóżka, to zasnęłam chyba w minutę.

18 komentarzy:

  1. Uzależniasz! Mam uśmiech za każdym razem kiedy dowiaduję się o nowym wpisie ;) Takie wieczorne małe podróże po świecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne zdjęcia! I muszę przyznać, że bardzo mnie nimi motywujesz ;) Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie;). Tylko jak to są cudowne zdjęcia, to przestaję wierzyć w jakiekolwiek komplementy dotyczące tych naprawdę niezłych;))

      Usuń
  3. Myślę, że nie zawsze liczy się jakość zdjęć, a ich treść i te tu są właśnie cudowne pod tym względem :] W sensie, że cudowne, bo ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ula :) Dlaczego nie dodałaś tego postu kilka miesięcy temu? :D Na olimpiadzie geograficznej padło pytanie o króla Bhumibola i nie miałam pojęcia skąd on pochodzi ... przynajmniej teraz bym dobrze odpowiedziała ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio?:D W zasadzie to trudne pytanie, o ile ktoś nie był w Tajlandii.

      Usuń
  5. serce mi pęka, gdy na to patrzę. wszystko amazing ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula napisz jak i gdzie dzukac biletow lotniczych... jak, np trafilas na taka super oferte do Japoni... bede bardzo wdzieczny!
    Uwielbiam twojego bloga i Ciebie... gdybym mieszkal blizej zaprosilbym cie na "randke" :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki;). Jak szukam lotów po Europie to sprawdzam tanie linie, porównuje ceny na skyscanner.net lub zaglądam na Fly4Free na FB.

      Usuń
  7. Hej,
    pisałaś, że robisz zdjęcia 50mm 1.4
    Czy 50mm 1.8 też nada się do takich "podróżowych zdjęć"? Jestem amatorką, która lubi chwytać chwilę za pomocą aparatu, ale zależy mi także na efekcie. Podoba mi się rozłożenie ostrości jakie można uzyskać. :)

    Ada

    (piszę jeszcze raz, bo nie wiem czy zaglądasz pod poprzednie posty :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz Ada, że nie odpowiedziałam wcześniej;). 50mm 1.8 nie różni się wiele od 1.4, tylko minusem 50tki jest jej kąt i nie sprawdzi się więc przy fotografowaniu krajobrazów czy budynków, bo niewiele obejmiesz.

      Usuń
    2. A jaki byś poleciła? W takim średnim przedziale cenowym.

      Usuń
    3. 50tka, to taki obiektyw, który dobrze jest mieć i polecam go. Chodzi mi tylko o to, że niekoniecznie sprawdzi się całkowicie w podróży, zwłaszcza jeśli nie masz aparatu pełnoklatkowego (jak np. mój). Z szerokokątnych i niedrogich polecam Tamrona 17-50mm 2.8, kosztuje ok tysiąca zł.

      Usuń
    4. Dziękuję za pomoc. :)

      Usuń
  8. Śledzę z zapartym tchem Twoją relację... Mam wrażenie, po Filipinach że jestes coraz lepsza w fotografii, nazwałabym ją "reportażowej". Jakbyś organizowała warsztaty... to daj znać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ale to raczej błędne wrażenie, bo właśnie do tych 'reportaży' w większości przypadków używałam iPhone, a najczęściej nic, bo po prostu nie chciało mi się robić zdjęć i mam wrażenie, że pogorszyłam się pod tym względem porównując do postów z przeszłości;).

      Usuń
    2. Błędne wrażenie to Twoje wrażenie ;) iPhone czy super aparat jak się nie ma oka i talentu to i tak nic z tego nie wyjdzie :) A Tobie wychodzi i tak!

      Usuń
  9. mam przez ciebie teraz ochotę spakować się w plecak i wyruszyć przed siebie ;)

    OdpowiedzUsuń