Pod koniec 2008 roku byłam przekonana, że w 2009 nie uda mi się podróżować więcej, niż podróżowałam rok wcześniej...
I jak tu nie lubić takich pomyłek?;)
Patrząc na oba poniższe wpisy, nie chcę mi się wierzyć, że to wszystko wydarzyło się w moim życiu w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy...
Mogę chyba śmiało powiedzieć, że był to najlepszy rok w moim życiu i życzę sobie, żebym w przyszłym roku mogła powiedzieć to samo, podsumowując 2010r...

Szwajcaria.

W Szwajcarii zwiedzałam urokliwe miasteczka i wioski...

...chodziłam po górach...

...odwiedziłam Zurych...

...mieszkałam u chyba najfajniejszej rodzinej jaką kiedykolwiek poznałam. Co najlepsze, z mojego couchsurfingowego doświadczenia zrodziła się przyjaźń między Susan (na zdj.) i jej mężem a moimi rodzicami:).
Mulhouse.

Do granicy francuskiej było tak blisko, że na kilka godzin przed lotem powrotnym pojechałam ze Szwajcarii do Francji. Spacerowałam po starym mieście Mulhouse...

...i kupiłam pudełko macaroons.

W sierpniu gościłam również swoich pierwszych couchsurferów i to nie byle jakich bo parę Portugalczyków, którzy postanowili przejechać Europę na rowerach. Do dzisiaj nie dotarli z powrotem do Portugalii, ale są już niedaleko bo w hiszpańskiej Valencji!:)
Praga.

W Pradze znalazłam się z okazji wyprawy na Bałkany, stąd wylatywałam do Salonik.


Kasia i Marcin między 6 a 7 rano, po naszej nocy spędzonej z bezdomnym psem na trawniku w centrum Salonik.

A to już pełna wygoda na tarasie naszego couchsurfera.


Lokalny targ i wybieranie produktów na kolację.

Upieczona przeze mnie ryba, feta w pomidorach i chleb skonsumowane na tarasie w ciepłą grecką noc.
Chalkidiki.

Dwa dni w raju.

Słońce, ciepłe morze i dobre jedzenie. To miało trwać wiecznie...:)

Macedonia.

Po wydłużonej podróży pociągiem z Grecji ledwo doczołgaliśmy się do hostelu w ten upalny dzień. Na szczęście sam hostel okazał się być dla nasz szczęśliwy.

Bazar, częściowo ukazujący dawne Skopje.

Dobry i mega tani obiad poprawił nam humory.
Kosowo.


Pełne kontrastów Kosowo.


Bułgaria.

Na myśl o Bułgarii ciągle przechodzą mnie ciarki, ale przypominając sobie wszystkie przygody z Sofii, już zawsze będzie mi się chciało śmiać:).

Buły, buły, wszędzie buły, do tego chaos, brzydkie miasto oraz wybitnie niemili i niezorientowani w niczym ludzie;).

Upijałam się macedońskim mlecznym szejkiem Dr. Oetkera, na najkoszmarniejszym dworcu autobusowym świata;).
Lazurowe Wybrzeże.

Przyszła host rodzina (a teraz już 'była') zaprosiła mnie do swojego apartamentu w Cannes.

Plaża w Antibes.


Tydzień jedzenia w restauracjach;).

Nicea nocą.
Mediolan.

Dzień w Mediolanie. Stąd leciałam do Polski po pobycie we Francji.

Risotto z owocami morza na pożegnanie z Włochami.


Nowy Jork.

Spełniło się jedno z moich marzeń. Na początku września znalazłam się na Manhattanie.

Płynąc promem na Staten Island.

San Francisco.

Pierwszy przejazd przez Golden Gate. Niewiele widziałam bo miasto była pokryte mgłą.

Zamieszkałam w Redwood Shores, a moim widokiem z okna była Zatoka SF.

Moje pierwsze samotne "szwędanie" się po San Francisco i przypadkowe znalezienie się na słynnym Alamo Square...


Znad Zatoki SF przeniosłam się do nowej host rodziny i zamieszkałam nad Oceanem.


Jedną z październikowych niedzieli poświęciłam na spacer po parku sekwoi.

Wycinanie dyń i moje pierwsze prawdziwe Halloween.



Podziwianie panoramy San Francisco w dzień...

...i w nocy.

Po raz pierwszy obchodziłam Święto Dziękczynienia.

Los Angeles.

Najfajniejszym wydarzeniem grudnia był wyjazd do Los Angeles.


Boże Narodzenie.

Świąteczne zakupy.

Wigilia.

Pierwszy Dzień Świąt i moje pierwsze ranne rozpakowywanie prezentów;).
x x x
Dziękuję wszystkim odwiedzającym tego bloga za towarzyszenie mi w 2009 roku!

This is what my year looked like, from July to December.