Mimo że Jocko mieszka w Los Angeles od niedawna, ma na temat miasta dużą wiedzę. Tym bardziej interesujące było wszystko co mówił, bo ze względu na jego pracę (jest DJ'em) wie jak wygląda "LA od kuchni". Nasłuchałyśmy się historii o imprezach, gwiazdach, paparazzi i poczułyśmy prawdziwą atmosferę Hollywood.
Kwintesencją tego wszystkiego było popołudnie i sobotnia noc, o czym będzie w kolejnym poście.
Salon tatuażu w którym kręcono show "LA Ink".
Wnętrze.
A to już dobrze wszystkim znana Aleja Gwiazd.
Poza teatrem w Kodak Theatre jest też centrum handlowe, a jak się dobrze przyjrzycie, to za choinką wewnątrz zobaczycie też słynny napis "Hollywood".
Po Alei Gwiazd kręci się mnóstwo 'przebierańców'.
A to była gwiazda jednego z moich ulubionych aktorów- Morgana Freemana.
Ach George...
LA to miasto billboardów. Głównie pojawiają się na nich filmy, ale zdarzają się też takie.
Polskie wódki Belvedere i Sobieski są w USA bardzo popularne.
Poszliśmy na długi spacer wzdłuż Sunset Blvd.
To bar, w którym na okrągło przesiadują gwiazdy. Należy on do ekskluzywnego hotelu, który znajduje się tuż obok.
Oto jego adres, hotel Chateau Marmont, otwarty w 1929roku. Tutaj przeczytacie o nim więcej.
Pojechaliśmy windą do kawiarni hotelu.
Rzut okiem na parking hotel...porażający luksus.
Sunset Strip to najpopularniejsza część Sunset Blvd, na której znajduje się wiele klubów (głównie rockowych), restauracji, butików.
Mels, w którym kręcono "American Graffiti". Wylądowaliśmy tam po sobotniej imprezie, przed trzecią w nocy i wierzcie mi lub nie, ale restauracja była wypełniona po brzegi. To miejsce w LA, w którym trzeźwieje się po imprezach wcinając burgera popijanego shake'iem.
Po drodze odwiedziliśmy kilka sklepów w poszukiwaniu marynarki dla Jocko na wieczór.
W końcu dotarliśmy do alternatywnej części Sunset Blvd. Jeden z wielu sklepów muzycznych w tamtej okolicy.
Rock Art Gallery, gdzie zdjęcia artystów, lub same ich działa kosztują po kilkadziesiąt tysięcy dolarów i więcej.
Klub, którego współwłaścicielem jest Johny Depp.
Znany rockowy klub, otwarty w 1964roku. Występowały w nim takie gwiazdy jak the Doors, Janis Joplin, Led Zeppelin i wiele innych.
"Xpress" niczym nasze polskie "Metro" ;).
Zaszliśmy tak daleko, że nie mieliśmy ani siły ani czasu wracać z powrotem na pieszo, więc wzięliśmy taksówkę. Sarah spytała z ciekawości kierowcy, kogo sławnego ostatnio miał okazję przewieźć i okazało się, że Paris Hilton haha.
nawet nie wiesz jak sie ciesze,ze jestes w stanie to wszystko zobaczyc i przezyc...my bedziemy skladac aplikacje do szkol...malezja i kostaryka
OdpowiedzUsuńAaaa normalnie szal. Juz sie nie moge doczekac nastepnych i nastepnych zdjec. Czuje sie jakbym ogladala jakis program w TV albo film :) A Jocko to z mojej alternatywnej branzy widze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Irena
ehhh, jak Ty masz tam dobrze
OdpowiedzUsuńWow, rewelacyjna opowieść, czytałam z zapartym tchem:) Wypas! Czekam na więcej!!!
OdpowiedzUsuńuuu czadowo
OdpowiedzUsuńto musi być dziwne uczucie być w tych wszystkich miejscach... ale z tą paris to pewnie kłamstewko :D
OdpowiedzUsuńcudownie! mogłabym przeglądać takie LAstory w nieskończoność! czekam na kolejne relacje :) m.
OdpowiedzUsuńmogę to skwitować tylko jednym słowem (jak zresztą większość Twoich postów) - ZAZDROSZCZĘ!
OdpowiedzUsuńdziękuję za kolejną porcje ciekawostek ;-))) czekam na więcej ;-)))
OdpowiedzUsuńZ każdym postem jestem coraz bardziej ciekawa kolejnych ""niusów. Świetna relacja!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wow super wycieczka;) Bardzo podoba mi się zdjęcie z ,,przebierańcami'';)
OdpowiedzUsuńAch zazdroszczę ci takiego życia!
OdpowiedzUsuńGeorge C ma ogromniaste stopy! :D
OdpowiedzUsuńI powalił mnie na kolana kryształowy żyrandol na parkingu w hotelu :)
Cóż mogę jeszcze napisać - zazdroszczę Ci jak nie wiem co! I dziękuję za zdjęcia, najbardziej czekam na foto relację z ulic.
Bez dwóch zdań jeden z najciekawszych blogów! Aż dziw bierze, że nie figurujesz jeszcze w jakimś zestawieniu typu "10 najlepszych blogów ever" :))Świetny klimat, wspaniała jakość i dobór zdjęć i ten osobisty komentarz - dla mnie full wypas! ;)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem Ula powinna publikować po jednym poście dziennie! ktoś za? ;D
OdpowiedzUsuńLA Ink!!! Whisky a Go Go!!! Zabierz mnie do siebie :D
OdpowiedzUsuńzazdrość to zła cecha, wiem:D
OdpowiedzUsuńO jaaaa LA Ink ;D Powiedz ze zrobilas sobie tatuaz!!! jesli nie, to jedynym twoim wytlumaczeniem jest to, ze jeszcze odwiedzisz Miami Ink i tam sobie zrobisz ;P Ja jesli bym sie decydowac na tatuaz to tylko u nich...a troche mam daleko;)
OdpowiedzUsuńNo i knajpa Johnnego Deppa, mam nadzieje ze na jednego drinka tam zaszlas?
I skoncz dodawac takie relazje z zajebistych miejsc bo monitor pogryze z zazdrosci!;)
Irenka-> O co chodzi z tą samą alternatywną branżą?
OdpowiedzUsuńelizove-> Nie kłamał, ale już wytłumaczyłam Ci to na Twoim blogu;).
mad-> Nie jestem wielką zwolenniczką tatuaży, choć akurat w tych dwóch miejscach mogłabym jakiś zrobić;).
wiele bym dała by znaleźć się w tych miejscach w LA :) szczególnie knajpa gdzie bywała Janis Joplin !!!! pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńjestem oczarowana, i zazdrosna strasznie! :D ten klub Johnny'ego Deppa, matko. i Whiskey Go Go. umarłabym tam *__*
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać kolejnego posta!
Świetne, świetne, świetne.
OdpowiedzUsuńjak chcę do Hollywood! :<
Pozazdrościć fantastycznego weekendu. Do lokalu Johnnego Deppa weszłaś? Bo ja bym nie omieszkała ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga (;
OdpowiedzUsuńrobisz cudowne zdjęcia i zadajesz sobie trud umieszczenia ich tu, by podzielić się nimi z innymi, i to jest strasznie fajne ;)
Zazdroszczę Ci tego całego USA : >
miałam na myśli, że kłamstewko z jego strony, a nie że ty kłamiesz. :) pomyślałam sobie, że tak chciał zaszpanować hehe, ale w sumie to możliwe, że ją wiózł, więc kto wie. a co będzie w następnej notce? masz zdjęcie z paris? :D
OdpowiedzUsuńtak w ogóle świetna marynara !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńkocham ulka twoje relacje, kooocham!
OdpowiedzUsuńyoasia
Twój blog jest najlepszy jakikolwiek czytałam, bo u Ciebie jest wszystko co kocham: podróże, moda i jedzenie ;)
OdpowiedzUsuńLA Ink, Aleja Gwiazd, te wszystkie kluby no poprostu bomba!! nie mogę doczekać się już następnych postów.
mucha
o jaaa,wszystkie Twoje zdjecia,a raczej miejsca w ktorych bylas to dla mnie marzenie :) nawet nie wiesz (chyba ze wiesz ;p) jaka szczesciara jestes. Ile ja bym dala zeby zobaczyc,zwiedzic,zjesc podobne rzeczy w takich pieknych miejscach. Jezeli moge zapytac , studiujesz tam czy zajmujesz sie czyms innym?
OdpowiedzUsuńNo coz,moge zapewnic Cie tylko ze bede czesto wchodzila na Twojego bloga :)
jesli chcesz odpisac to : asiulka157@poczta.onet.pl
jezu, Urszulino, pragnę umrzeć i reinkarnować się w twoją osobę. niedługo chyba zjemy cię z zachwytu. zdjęcia są cudowne. jesteś the best :D
OdpowiedzUsuń"Po godzinach" organizuje masowe imprezy klubowe - Sensation White, Godskitchen, Global Gathering, Creamfields, Trance X-plosion, I love New Year itp. Glownie w Poznaniu i we Wroclawiu :) Takie na 2-10 tys. osob
OdpowiedzUsuńoch LA Ink! ciekawi mnie tylko, dlaczego z zwenątrz ten lokal wygląda inaczej niż w tv? w tv jest podświetlany napis i wejście jest we wnęce? takie ich oszustwo? ;)
OdpowiedzUsuńTeż byłam pod 'whisky a go go', ale mając 14 lat nie miałam pojęcia cóż to... Ale zdjęcie mam, bo wyglądało intrygująco :P
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak tu wchodzę mam niedopartą chęć pojechania do stanów ;)
Wartym odwiedzenia miejscem jest Key West, gorąco(bardzo) polecam :D
jak widać zabytków żadnych to tam nie mają... zdecydowanie wolę inne części świata niż usa.
OdpowiedzUsuń