6 cze 2012

SEA trip resume.

Żartowałam, że relacja z azjatyckiej podróży potrwa do lata, a tu proszę, pierwszy tydzień czerwca minie za chwilę, a ja dzisiaj dodaję ostatniego posta. Zakończenie przyszło w zasadzie w dobrym momencie, bo dzisiaj dotarłam do Namibii i w kolejnym poście zobaczycie już pewnie zdjęcia z Afryki.

Wracamy jednak do Azji. Ta podróż była jedną z najlepszych jakie mam za sobą. Wreszcie udałam się na Wschód i poznałam kawałek kontynentu, którego od dawna byłam ciekawa. Chociaż podróż była dość skomplikowana od strony technicznej, zupełnie nie odczuwałam stresu i przez cały czas byłam do niej pozytywnie nastawiona. A nie powieść mogło się tak naprawdę wiele rzeczy. Do zrealizowania miałam 12 lotów w ciągu 3 tygodni, często połączonych ze sobą, a więc czasem wystarczyłoby opóźnienie lotu czy moje spóźnienie, żeby posypała się reszta. Gdyby mój bagaż został zgubiony, to nawet nie wiem gdzie by mi go dostarczono. Mimo wszystko o nic się nie martwiłam i na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem.

Pora napisać kilka słów o kosztach. Jeśli chodzi o loty, ceny prezentowały się mniej więcej tak:

Manchester- Mediolan (Monarch) - ok 100zł
Mediolan- Singapur- Berlin, z przesiadką w Katarze (Qatar Airways) ok 1500zł
Singapur- Kuala Lumpur, Malezja (Air Asia) - 120zł
Kuala Lumpur- Clark, Filipiny (Air Asia) - 60zł
Clark- Boracay- Clark (Air Asia) - 90zł
Clark- Bangkok (Tiger Airways) - ok 470zł (ten koszt mnie ominął)
Bangkok- Kuala Lumpur (Air Asia) - 280zł

Za wszystkie przeloty zapłaciłam ponad 2100zł, nie wliczając kosztu przelotu do Bangkoku, bo pokrył go Champ. Na miejscu przez trzy tygodnie wydałam jakieś 1000-1500zł. Wliczają się w to wszystkie noclegi, przejazdy i pożywienie, a trzeba przyznać, że jeśli chodzi o jedzenie i napoje nie żałowałam sobie absolutnie niczego. Każdy posiłek jadłam w restauracjach lub na ulicy i próbowałam wszystkiego, na co tylko miałam ochotę. Była to prawie miesięczna, nieprzerwana uczta, jakiej nie doświadczyłam nigdy wcześniej.
Oczywiście mogłabym wydać połowę tego, co wydałam, ale przecież nie o to chodziło. Nie miałam zamiaru jechać na drugi koniec świata z plecakiem wypchanym pasztetem drobiowym i Gorącymi Kubkami, strona kulinarna wyjazdu była tradycyjnie bardzo ważna. Myślę, że 3500zł za podróż do Azji Południowo-Wschodniej, odwiedzenie Filipin, Tajlandii, Malezji i Singapuru, to i tak niewiele. Podobny wyjazd z biurem podróży kosztowałby kilka razy więcej.
Pytaliście też w jaki sposób zebrałam fundusze na tą wycieczkę... Chociaż ten rok był dla mnie wyjątkowo cienki pod względem finansowych, od dawna planowałam tą podróż i była moim priorytetem jeśli chodzi o cel wydawanych pieniędzy. Nie było opcji, żebym nie zdobyła na nią funduszy (tak jak z całą resztę zaplanowanych wyjazdów). Pomogło to, że sprzedałam poprzedni aparat + dwa obiektywy i ta suma wystarczyła już praktycznie do pokrycia kosztów wyjazdu.

Jak wyglądało zaplanowanie podróży?

Zdecydowanie najwięcej czasu poświęciłam na bilety lotnicze. W końcu pierwszy bilet zakupiłam w lipcu 2011 i nie był to lot z Europy do Azji, a Malezja- Filipiny! Kupiłam go pół żartem pół serio, w końcu nie mogłam być pewna co wydarzy się za 8 miesięcy i czy coś wyniknie z tej podróży. A jednak od początku robiłam wszystko, żeby wyjazd doszedł do skutku. W listopadzie pojawiła się promocja Qatar Airways, gdzie udało mi się kupić bilet z Europy do Singapuru. Kiedy problem dotarcia z Europy do Azji miałam z głowy, dalej przerzuciłam się na azjatyckie tanie linie lotnicze i kombinowałam jak najmniejszym kosztem ułożyć dalszą podróż i połączyć wszystko tak, żeby miało sens. Spędziłam bardzo długie godziny na przeglądaniu każdego możliwego lotu, każdej istniejącej opcji po kilkanaście razy i planowaniu konkretnych dat. Jeśli ma się niewielki budżet, to czasem naprawdę potrzeba dużej cierpliwości. Ostatnie loty kupowałam na kilka tygodni przed wyjazdem. Akurat pojawiła się na przykład promocja linii Air Asia, więc nie wypadało z niej nie skorzystać. Za grosze kupiłam bilet na filipińską wyspę Boracay i wcisnęłam ją w plan podróży.

Reszta organizowania wyjazdu była już naprawdę łatwa. Nie poświęciłam na to dużo czasu, bo stwierdziłam, że wiele rzeczy wyjdzie w drodzę. Przed wyjazdem miałam zarezerwowane tylko dwa noclegi, resztą zajęłam się w trakcie podróży. Nie było sensu planować wszystkiego z góry, bo nie mogłam przewidzieć każdej minuty wyjazdu, a po drodze mogły wydarzyć się różne rzeczy. Południowo-Wschodnia Azja to nie jest Nowy Jork czy Londyn i niedrogie noclegi zawsze się znajdą, a rezerwację z dużym wyprzedzeniem można pominąć.
Moje przygotowania opierały się o to, co wyszukałam w internecie wpisując różne hasła/pytania w Google, odwiedzając kilka blogów, zerkając na Google Maps itp. Nie odwiedzam raczej forum podróżniczych, nie zasypuję innych podróżujących pytaniami, chyba wolę wyszukiwać informacji sama, nie zawracając innym głowy, jeśli nie ma takiej potrzeby.
Z biblioteki wypożyczyłam przewodnik Kuala Lumpur-Penang-Melacca i był to jedyny przewodnik jaki zabrałam ze sobą. W formie PDF miałam na laptopie przewodnik po Malezji i Singapurze, ale ich też nie przeczytałam od deski do deski. W Bangkoku zajęła się mną Gosia i Champ, więc oni byli moimi przewodnikami, a w Melace kumpel z akademika polecił mi kilka restauracji wartych odwiedzenia.

Samotne podróżowanie.

Chociaż nie był to mój pierwszy raz, po tej podróży polubiłam podróżowanie w pojedynkę jeszcze bardziej. Mogłabym nawet powiedzieć, że wolę podróżować sama niż z drugą osobą, chociaż to zależy także od charakteru podróży. Ta wolność, bycie całkowicie niezależnym...piękna sprawa. Mogłam robić co chciałam, nie musiałam się nikomu tłumaczyć ze swoich kroków, wyborów, humorów. Oświadczać, że teraz chcę zrobić zdjęcie, że chce się cofnąć i zrobić jeszcze jedno, że teraz skręcimy w lewo, albo przejdziemy przez ulicę.
Byłam sama ze swoimi myślami i było mi dobrze, a w trakcie podróży i tak zawsze poznaje się innych ludzi, więc absolutnie nie jest się skazanym tylko i wyłącznie na siebie. No chyba, że na cel podróży wybiera się jakieś odludne miejsca;).

Uważam, że Azja Południowo-Wschodnia jest bardzo dobrym miejscem, jeżeli chcecie wyruszyć poza Europę, doświadczyć egzotyki, a jednocześnie nie rzucać się na całkowicie głęboką wodę. W każdym z odwiedzonych krajów (najciężej było w Tajlandii) bez problemu można porozumieć się po angielsku. Ceny są niskie, ludzie z reguły przyjaźni, jedzenie fantastyczne i ogólnie jest bezpiecznie. Przez cały czas trwania podróży czułam się zdecydowanie pewniej, niż gdybym miała przejść się nocą po Zielonej Górze, albo przejechać nocnym pociągiem PKP;).

I chyba tyle odnośnie podsumowania azjatyckiej podróży "od kuchni". W razie czego, możecie zadać mi dodatkowe pytania w komentarzach a ja postaram się na nie odpowiedzieć, chociaż bardzo możliwe, że zrobię to dopiero po powrocie z Afryki.

33 komentarze:

  1. Świetne podsumowanie. Jak to się mówi? Jak się chce to się potrafi i zrobi coś! GO ULA! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie zazdroszcze planowania na 8 miesiecy naprzod, bo nie umiem robic dalekosieznych planow. Najchetniej podejmowalbym decyzje maks. kilka tygodni przed, a to zazwyczaj kosztuje duzo. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego zazdrościć, to kwestia chęci;). W końcu ja też liczyłam się z tym, że podróż może nie wypalić i bilet kupiłam z nastawieniem, że był tani i jeśli nie będę mogła pojechać, to niewiele stracę.
      Ponadto, jeśli zaplanujesz coś wcześniej, to później wszystkie sprawy musisz ułożyć tak, żeby zrealizować wyjazd. Nie ma rezygnowania i wymówek, po prostu musisz pojechać, jeśli nie chcesz stracić pieniędzy.

      Usuń
  3. Myślałam, że taka podróż była dużo droższa! Nie żeby 3.500 to małe pieniądze - ale 3 tygodnie w Azji... :) I jak Rafał - podziwiam planowania z taaakim wyprzedzeniem! Ja zazwyczaj nie wiem, co będę robić w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że to usprawiedliwianie się. Nikt nie wie, co będzie robić za tydzień/miesiąc. Założę się, że Ula również. Ja również.
      ALE zaplanowanie podróży nie jest problemem. Już nie róbcie z siebie CEO Coca-Coli tylko po prostu kupcie bilet rok wcześniej i zabookujcie sobie urlop i tyle. To bardzo proste.

      Ja zazwyczaj planuję urlop rok wcześniej i nigdy nie miałem z tym problemu. Pracuję dużo, mam swoją firmę (2-osobową) i naprawdę świat się nie zawali, jeśli nie ma mnie 2-3 tygodnie w kraju, raz w roku. Serio.

      Usuń
  4. Kobieto jesteś GENIALNA! Gratuluję spełnienia kolejnego marzenia! :))
    Czekamy na kolejne posty z niecierpliwością! :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  5. fantastycznie! Po prostu niesamowite jak to sobie zorganizowalas. Wyjazd w sumie wyszedl tani tylko nie kazdego w Polsce niestety stac na takie wydatki dla wielu to nieosiagalny cel. Ja mieszkam w belgii i bylismy w kwietniu 4 tygodnie na Bali i wszystko razem kosztowalo nas ok 6000 euro no ale my mielismy samolot i hotel organizowany przez biuro podrozy a juz cale zwiedzaniem sami sie zajelismy. Co do bezpieczenstwa to doslownie mialam takie same odczucia jak Ty, tam sie nie balam przejsc miedzy grupa stojacych chlopakow a zaraz po powrocie na dworcu PKP w Holandii juz mialam stracha przechodzac obok roznych dziwnych ludzi....
    Niesamowitych wrazen w Afryce!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 tygodnie na Bali?! Boże Święty. Jedno z najbardziej przereklamowanych miejsc na Ziemi.
      Gratuluję wytrwałości...

      Usuń
    2. Przecież napisała, że mieli samolot i hotel a CAŁYM ZWIEDZANIEM ZAJĘLI SIĘ SAMI. Chyba była za wczesna godzina na czytanie ze zrozumieniem.. :p

      Usuń
    3. Przereklamowane? Jestem ciekawa czy napisał to ktoś kto tam był ;) Ja uważam, że warto pojechać i się przemieszczać między wyspami.

      Kasia

      Usuń
  6. pozazdroscic organizacji :)
    cena rzeczywiscie zbyt wysoka nie byla :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ula, pięknie to wyszło. 3 tysiące to można i nad polskim możem wydać na flądry i na nocleg w postkomunistycznym ośrodku :) Inspirujące! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no tak, pewnie niektórym udaje się tyle wydać nad polskim morzem;).

      Usuń
  8. fakt, jak się chce to można:) moje znajome w ubiegłym roku odwiedziły: Laos, Tajlandię i Kambodżę.. na cały miesiąc, koszt 5tys. od osoby, ale w tym już kurs nurkowania za tysiąc. więc ich cena też rewelacja:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulix baw sie teraz pysznie w Afryce! ;D lubie sobie poczytac twoje posty i podziwiam za odwage i zorganizowanie! squizam! x

    OdpowiedzUsuń
  10. Ula, jesteś dla mnie wielką inspiracją. Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i wyjechać sobie jak najdalej stąd ale jak to w życiu - zawsze coś musi wyskoczyć. Przeglądam Twojego bloga od ok. 3 miesięcy i dzięki tym wszystkim postom jestem co raz bliżej swojej własnej wielkiej podróży. Życzę Ci jeszcze wielu pięknych podróży :)

    pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że najlepiej zacząć od mniejszych! Ja też nie mam za sobą jeszcze wielkiej podróży;).

      Usuń
  11. Śledzę Twojego bloga od prawie 3 lat, ale pierwszy raz coś piszę. Nie wiem nawet jak to wyrazić słowami, ale jesteś ogromną inspiracją! Chociaż ja niestety nie mam tyle odwagi co Ty jeśli chodzi o podróżowanie :/ A jeszcze jak się dowiedziałam, że jesteś z ZG (sama mieszkam niedaleko), to już całkiem mam sentyment do Ciebie :)
    Życzę Ci samych owocnych podróży i oczywiście udanego pobytu w Namibii. I oczywiście jak najwięcej postów :)
    Pozdrawiam Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że zdecydowałaś się w końcu skomentować posta, no i miło, że jesteśmy z tych samych stron!:)

      Usuń
  12. Wow. Tyle powiem. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ula, zazdroszczę takiej umiejętności planowania, ale przede wszystkim wyszukiwania tych wszystkich informacji i promocji. Mój brat też potrafi super oferty znaleźć, a ja szukam i szukam i nic.
    Chce Ci jeszcze powiedzieć, że zmobilizowałam mojego chłopaka, żeby też na Ciebie głosował :D

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja ulegam pokusom łatwo, ale w tym przypadku nawet cenom nie ulegnę. Świadomość utraty zacnych widoków zza szyby samochodu są bardziej obiecujące (choć przy obecnych cenach paliwa, podróż do tanich już nie należy). Świat stanął na głowie - dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
  15. a dlaczego na ten post nie można głosować ?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystąpił jakiś błąd w kodzie html i nie wyświetlił się link, ale już poprawiłam;).

      Usuń
  16. Jestem pod wrażeniem! To świetny pierwszy mały krok, kupić bilet, ale bilet na tyle tani, żeby nie było powodu do płaczu, jeśli jednak nie uda się polecieć. Ja jednak sądzę, że jak już się zrobi ten pierwszy krok, to jednak wizja dalekiej podróży - i to za małe pieniądze - tak wpływa i motywuje, że człowiek tak sobie organizuje sprawy, żeby polecieć!

    Pozdrawiam
    Margot

    OdpowiedzUsuń
  17. Jesteś moja podróżową inspiracją!

    OdpowiedzUsuń
  18. cześć Ula:) w związku z tym, że śmiało mogę nazwać Cię doświadczoną podróżniczką, mam do Ciebie pytanie.
    W połowie lipca wyjeżdżam jako au-pair do USA, będę mieszkać w okolicach Nowego Jorku, a miesiąc po przyjeździe już mam wolne - 18-25 sierpnia (nie wlicza się to do moich 2tyg wakacji, ale rodzice muszą wyjechać i nie mają możliwości zabrania mnie ze sobą).
    Myślałam o tym gdzie w tym czasie pojechać, bo nie chcę zostać na miejscu, i czy masz może jakieś sugestie biorąc pod uwagę fakt że do tego czasu nie zdąże zaoszczędzić zbyt wielu pieniędzy?
    Myślałam o odwiedzeniu koleżanki w meksyku jednak lot trwa długo i jest drogi. Teraz zastanawiam się nad jakąś lokalizacją w Stanach.
    Z góry dziękuje za odpowiedź, może zainspirujesz mnie jakimś pomysłem;)

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Ula :)
    Jak diabli Ci zazdroszczę tego wyjazdu :D Po relacjach i booskich zdjęciach musiało być świetnie :)

    Ja również planuję wyjechać, obecnie mieszkam w Polsce, a chcę wyjechać do Londynu na tydzień, do koleżanki (także nocleg miałabym darmowy). Zastanawiam się ile musiałabym wziąć ze sobą pieniędzy na taką podróż i gdzie najlepiej kupić bilet lotniczy :)Z góry dziękuję za prawdopodobnie świetną odpowiedź bo wiem, że ty znasz się najlepiej na podróżowaniu :)

    Pozdrawiam, Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  20. najbardziej mnie urzekło, że w jednym zdaniu jesteś w azji a zaraz w kolejnym w afryce :D cudownie, wspaniale, pięknie..ech...zazdrość :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak to wyglądało z noclegami w Azji? Gdzie spałaś?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spałam w hostelach, hotelach i u znajomych w Bangkoku.

      Usuń
  22. trochę ogarnięcia, troche szczęścia, taka wycieczka brzmi jak coś z czym sama powinnam popróbować coś!;D

    OdpowiedzUsuń