Znalazłam się na pięciu kontyntentach, choć na początku roku postawiłam sobie za cel odwiedzenie sześciu. 2013 przywitałam w Australii, byłam dwa razy w Ameryce Płn, dwa razy w Ameryce Płd, zwiedzałam Europę i na koniec zawitałam do Afryki.
Zastanowiłam się ile krajów odwiedziłam w tym roku i było ich 16, w tym 8 nowych.
Z ciekawości podliczyłam też kilometry przebyte w powietrzu i okazało się, że spokojnie okrążyłabym Ziemie dwukrotnie, bo nazbierało się ich ponad 80tys! Zresztą w tym roku po raz pierwszy nazbierałam też wystarczającą ilość mil w programie milowym Delty, żeby załapać się na wyższy status i mieć dodatkowe korzyści. Najśmieszniejsze, że wymagane mile zebrałam za lot do/z Nowego Jorku (170zł) i z wygranego biletu do Brazylii.
Drugi rok studiów przeminął oczywiście bez sukcesów, o ile nie zaliczyć do tego faktu, że mam go po prostu z głowy. Jak do tej pory ani trochę nie żałuję decyzji o gap year, chociaż chyba nikt się nie spodziewał, że będę. Pierwsze miesiące przerwy były naprawdę udane, a teraz nadchodzi jeszcze bardziej niezwykłe pół roku, o czym napiszę już niebawem.
Styczeń
1 stycznia obudziłam się w namocie na Tasmanii. Po trzech dniach festiwalu muzycznego Falls trzeba było zwijać się do domu, póki nie zabrali się za to wszyscy uczestnicy festiwalu. Ekipa, którą poznałam zaledwie kilka dni wcześniej, była nagle jak grupa starych znajomych i szkoda było mi tak szybko się z nimi pożegnać. Później spędziłam jeszcze dwa dni w środku tasmańskiego buszu, a ostatnim przystankiem było Sydney.
Jedzenie truskawek, malin i borówek amerykańskich z krzaków w ogrodku znajomych było najpiękniejszym momentem pierwszego dnia 2013.
Ostatni tydzień spędziłam w niezwykłym Sydney, zatrzymując się u Magdy. Wyjeżdżałam stamtąd z myślą, że przydałoby się wrócić i zostać tu na dłużej.
Luty
Po powrocie z Australii czekało mnie pare dni zajęć, kilka semestralnych prac do oddania, a dwa tygodnie później byłam już w Londynie na 3-tygodniowym stażu w magazynie Food & Travel. Od pierwszego dnia zostałam rzucona na głęboką wodę, ale poradziłam sobie i byłam z siebie całkiem zadowolona po tych kilku tygodniach. Ciekawe doświadczenie, choć nie powiem, żebym marzyła po nim o pracy w redakcji.
Na tym etapie musiałam już okłamać opiekunkę roku na uczelni, że nie będzie mnie parę dni na zajęciach, bo jestem chora. Dostałaby zawału, gdybym powiedziała, że tuż po praktykach jadę do Paryża. Na miejscu spotkałam się z Marcinem i jego przyjółmi, których część miałam już okazję poznać w Birmingham. Wynajęliśmy przytulne mieszanko w starej kamienicy w centrum i spędziliśmy kilka fajnych, choć zimnych dni w stolicy Francji. Uzupełniłam niedobór cudownych bagietek i ciasta francuskiego.
Marzec
Po Paryżu wróciłam na 2-3 tygodnie do Birmingham, ale nie zdążyłam się nawet zmęczyć szkołą, bo z ostatnim dniem lutego poleciałam na kilka dni do Nowego Jorku. Jesienią udało mi się kupić bilet za 170zł, więc zafundowałam sobie pourodzinowy długi weekend za oceanem;).
No i znowu powrót do Anglii nie był straszny, bo po dwóch tygodniach zaczynała się przerwa wielkanocna, a ja postanowiłam, że drugi wygrany bilet wykorzystam na podróż do Brazylii. Nie miałam wielkich oczekiwań, ale poznałam kilka świetnych osób, stworzyliśmy fajną ekipę i była to jedna z najlepszych podróży w moim życiu, a Rio stało się jednym z moich ulubionych miast.
Kwiecień
Wielkanoc spędziłam w Sao Paulo, świętując pierwszy dzień świąt na festiwalu muzycznym Lollapalooza i koncertach m.in. Foals, Kaiser Chiefs, The Hives, Pearl Jam. Zatrzymałam się w tym czasie u znajomych i poznawałam Sao Paulo, betonową dżunglę, która przy bliższym poznaniu okazała się bardzo w porządku.
Maj
Maj był ostatnim miesiącem zajęć i pierwszym od października w całości spędzonym na uczelni! Poza tym, że musiałam napisać prace końcowe z kilku przedmiotów, których nie znosiłam, pamiętam tylko tyle, że dużo biegałam. Odkryłam blisko domu staw i biegałam kilka razy w tygodniu po 5-10km. Spędzałam też dużo czasu u moich najlepszych sąsiadów (Sara <3).
Zdarza się, że zdjęcia kłamią. Moja okolica w Birmingham nie była aż tak malownicza, ale kwitnące krzaczory i łódeczka zrobiły swoje.
Jednym z zaliczeń na drugim roku była demonstracja kulinarna. Kiedy jedna grupa prezentowała, inni pomagali w zmywaniu, albo obsługiwali kamery. Dostałam nagranie ze swojej demonstracji, którym zresztą chciałam się z wami podzielić, ale do dzisiaj nie udało mi się jej zgrać z płyty na kompa.
W ostatni dzień drugiego roku, po egzaminie, zaliczyłam swoje pierwsze w historii wyjście na piwo z grupą ze studiów.
Czerwiec
Wyniosłam się z Birmingham dzień po egzaminie i dzień dziecka spędzałam już w Polsce. Kilka dni odpoczynku w domu i za chwilę ruszałam w małą podróż po Europie. Zaczęło się od Finlandii, dalej pojechałam do Tallinu i Rygi. Stamtąd, z krótką przerwą w Brukseli, poleciałam do Portugalii. Kilka dni road tripu po Algarve, południowym wybrzeżu, a później tydzień mieszkania pod Lizboną ze znajomymi z Erasmusa.
Pierwsza noc w Finlandii była jedną z najlepszych tego roku. Daria i Jukka zabrali mnie do położonego nad jeziorem drewnianego domu w środku lasu. Wieczór spędziliśmy w saunie, pływając w jeziorze i siedząc na tarasie, a ciemno zrobiło się dopiero po 1am.
1 stycznia obudziłam się w namocie na Tasmanii. Po trzech dniach festiwalu muzycznego Falls trzeba było zwijać się do domu, póki nie zabrali się za to wszyscy uczestnicy festiwalu. Ekipa, którą poznałam zaledwie kilka dni wcześniej, była nagle jak grupa starych znajomych i szkoda było mi tak szybko się z nimi pożegnać. Później spędziłam jeszcze dwa dni w środku tasmańskiego buszu, a ostatnim przystankiem było Sydney.
Jedzenie truskawek, malin i borówek amerykańskich z krzaków w ogrodku znajomych było najpiękniejszym momentem pierwszego dnia 2013.
Luty
Po powrocie z Australii czekało mnie pare dni zajęć, kilka semestralnych prac do oddania, a dwa tygodnie później byłam już w Londynie na 3-tygodniowym stażu w magazynie Food & Travel. Od pierwszego dnia zostałam rzucona na głęboką wodę, ale poradziłam sobie i byłam z siebie całkiem zadowolona po tych kilku tygodniach. Ciekawe doświadczenie, choć nie powiem, żebym marzyła po nim o pracy w redakcji.
Marzec
Po Paryżu wróciłam na 2-3 tygodnie do Birmingham, ale nie zdążyłam się nawet zmęczyć szkołą, bo z ostatnim dniem lutego poleciałam na kilka dni do Nowego Jorku. Jesienią udało mi się kupić bilet za 170zł, więc zafundowałam sobie pourodzinowy długi weekend za oceanem;).
Z tej okazji do NYC przyjechała też moja koleżanka z Bostonu, Beth i razem zabrałyśmy się za kulinarne zwiedzanie miasta.
Tradycyjnie spotkałam się też Soe i odwiedziłam moją host rodzinę.No i znowu powrót do Anglii nie był straszny, bo po dwóch tygodniach zaczynała się przerwa wielkanocna, a ja postanowiłam, że drugi wygrany bilet wykorzystam na podróż do Brazylii. Nie miałam wielkich oczekiwań, ale poznałam kilka świetnych osób, stworzyliśmy fajną ekipę i była to jedna z najlepszych podróży w moim życiu, a Rio stało się jednym z moich ulubionych miast.
Kwiecień
Wielkanoc spędziłam w Sao Paulo, świętując pierwszy dzień świąt na festiwalu muzycznym Lollapalooza i koncertach m.in. Foals, Kaiser Chiefs, The Hives, Pearl Jam. Zatrzymałam się w tym czasie u znajomych i poznawałam Sao Paulo, betonową dżunglę, która przy bliższym poznaniu okazała się bardzo w porządku.
Maj
Maj był ostatnim miesiącem zajęć i pierwszym od października w całości spędzonym na uczelni! Poza tym, że musiałam napisać prace końcowe z kilku przedmiotów, których nie znosiłam, pamiętam tylko tyle, że dużo biegałam. Odkryłam blisko domu staw i biegałam kilka razy w tygodniu po 5-10km. Spędzałam też dużo czasu u moich najlepszych sąsiadów (Sara <3).
Zdarza się, że zdjęcia kłamią. Moja okolica w Birmingham nie była aż tak malownicza, ale kwitnące krzaczory i łódeczka zrobiły swoje.
Jednym z zaliczeń na drugim roku była demonstracja kulinarna. Kiedy jedna grupa prezentowała, inni pomagali w zmywaniu, albo obsługiwali kamery. Dostałam nagranie ze swojej demonstracji, którym zresztą chciałam się z wami podzielić, ale do dzisiaj nie udało mi się jej zgrać z płyty na kompa.
W ostatni dzień drugiego roku, po egzaminie, zaliczyłam swoje pierwsze w historii wyjście na piwo z grupą ze studiów.
Czerwiec
Wyniosłam się z Birmingham dzień po egzaminie i dzień dziecka spędzałam już w Polsce. Kilka dni odpoczynku w domu i za chwilę ruszałam w małą podróż po Europie. Zaczęło się od Finlandii, dalej pojechałam do Tallinu i Rygi. Stamtąd, z krótką przerwą w Brukseli, poleciałam do Portugalii. Kilka dni road tripu po Algarve, południowym wybrzeżu, a później tydzień mieszkania pod Lizboną ze znajomymi z Erasmusa.
Tallin.
W Rydze najbardziej spodobał mi się targ miejski ulokowany pawilonach, w których kiedyś przechowywane były niemieckie zeppeliny. Wiadra twarogu, śmietany i prawdziwy wschodnio-europejski klimat.
Koleżanka udostępniła nam swoje mieszkanie w Cascais i na tydzień zamieszkaliśmy tam razem z Filipem, Kasią i Rasmusem, robiąc codziennie coś innego i zwiedzając okolicę.
Lipiec
Lipiec należał do Warszawy. I też był cudowny. Odbywałam staż w National Geographic / Travelerze, mieszkając w tym czasie u Bzu. Codziennie padały między nami pytania "To z kim się dzisiaj spotykamy? Jakie plany? Gdzie jemy?" Prawdziwe wakacje. Przy tym wszystkim pogoda była idealna i chociaż zawsze lubiłam Warszawę, moja sympatia do tego miasta wzrosła jeszcze bardziej.
Zjadłam w Wawie kilka naprawdę dobrych posiłków, najwięcej kulinarnych wrażeń dostarczyło mi słynne raviolo z Mąki i Wody, które umieściłam też na liście najsmaczniejszych dań 2013.
Staż zakończył się publikacją moich dwóch tekstów we wrześniowym numerze National Geographic, miła pamiątka.
W jeden weekend znajomi jadący na Łotwę zabrali nas do Wilna, a tam zaopiekowały się nami moje koleżanki z Erasmusa- kolejna zaleta studiowania za granicą, albo brania udziału w wymianach studenckich!
Sierpień
Ten miesiąc był wreszcie czasem odpoczynku w domu. Nie wypaliły plany wyjazdu do Norwegii, ale dzięki temu mogłam pierwszy raz od kilku lat prawdziwie nacieszyć się cudownymi letnimi warzywami i owocami z naszego ogrodu. Spędziłam z mamą piękny tydzień w domu na wsi. Śniadania na werandzie, zwiedzanie okolicznych wiosek na rowerach, opiekowanie się porzuconymi kaczątkami. A pod koniec miesiąca przeniosłam się na trzy tygodnie do Berlina.
W Berlinie była też Bzu, a przez kilka dni Wojtek, więc co innego mogliśmy robić jak nie jeść?
Wrzesień
W połowie spędzony w Berlinie, a pod koniec miesiąca Niemiecka Centrala Turystyki zaprosiła mnie na wyjazd promujący turystykę młodzieżową do Hamburga, Hannoveru i Berlina.
Zaliczyliśmy festiwal muzyczny Reeperbahn, z którego kilka koncertów odbyło się w hitlerowskim bunkrze.
Wyjazd obejmował też kilka naprawdę dobrych posiłków. W Hannoverze zjadłam przystawkę roku w postaci carpaccio z łososia z ośmiornicą i orzeszkami piniowymi.
Ostatnim przystankiem był ponownie Berlin.
Październik
Podobnie jak poprzedni miesiąc, październik prawie w całości spędziłam w domu. Pod koniec miesiąca odleciałam w kierunku Miami.
Poranek po nocy halloweenowej przywitałam na plaży w Miami Beach, patrząc jak słońce wychodzi zza oceanu.
Po kilku latach spotkałam się znowu z Timem, byłym chłopakiem i kumplem, z którym do dzisiaj mam dobry kontakt.
Listopad
Mój najbardziej nielubiany miesiąc był najfajniejszym listopadem jaki kiedykolwiek przeżyłam. Zaczęło się trochę pechowo, ale z czasem było coraz lepiej. Buenos Aires momentami przytłaczało, ale wybrałam hostel, w którym poznałam fajnych ludzi i to oni byli najmocniejszą stroną mojego pobytu w Argentynie. Z BA wybrałam się też do Urugwaju, co było dobrą przerwą od stolicy Argentyny. W drodze do domu, zahaczyłam też o Nowy Jork.
Bena poznałam w hostelu, ale od początku tak się zgraliśmy, że wszyscy myśleli, że znamy się z Anglii. I pewnie właśnie tam zobaczymy się następnym razem.
Colonia del Sacramento, Urugwaj
Końcówka listopada, Nowy Jork i dni spędzone z moim drogim przyjacielem, Marcinem.
Grudzień
Na początku grudnia zorientowałam się, że w ciągu trochę ponad dwóch tygodni byłam na czterech kontynentach. Zaraz po powrocie z Argentyny i Stanów poleciałam z Wojtkiem i Tomaszem do Rzymu, a stamtąd w 10dniową podróż po północnym Maroku. Wreszcie po 5 latach spędziłam też Boże Narodzenie w domu, a Sylwestra świętowałam w Warszawie.
W Rydze najbardziej spodobał mi się targ miejski ulokowany pawilonach, w których kiedyś przechowywane były niemieckie zeppeliny. Wiadra twarogu, śmietany i prawdziwy wschodnio-europejski klimat.
Algarve roadtrip!
Jeden dzień udało się nam też przeznaczyć na surfing.Koleżanka udostępniła nam swoje mieszkanie w Cascais i na tydzień zamieszkaliśmy tam razem z Filipem, Kasią i Rasmusem, robiąc codziennie coś innego i zwiedzając okolicę.
Lipiec
Lipiec należał do Warszawy. I też był cudowny. Odbywałam staż w National Geographic / Travelerze, mieszkając w tym czasie u Bzu. Codziennie padały między nami pytania "To z kim się dzisiaj spotykamy? Jakie plany? Gdzie jemy?" Prawdziwe wakacje. Przy tym wszystkim pogoda była idealna i chociaż zawsze lubiłam Warszawę, moja sympatia do tego miasta wzrosła jeszcze bardziej.
Zjadłam w Wawie kilka naprawdę dobrych posiłków, najwięcej kulinarnych wrażeń dostarczyło mi słynne raviolo z Mąki i Wody, które umieściłam też na liście najsmaczniejszych dań 2013.
Staż zakończył się publikacją moich dwóch tekstów we wrześniowym numerze National Geographic, miła pamiątka.
W jeden weekend znajomi jadący na Łotwę zabrali nas do Wilna, a tam zaopiekowały się nami moje koleżanki z Erasmusa- kolejna zaleta studiowania za granicą, albo brania udziału w wymianach studenckich!
Sierpień
Ten miesiąc był wreszcie czasem odpoczynku w domu. Nie wypaliły plany wyjazdu do Norwegii, ale dzięki temu mogłam pierwszy raz od kilku lat prawdziwie nacieszyć się cudownymi letnimi warzywami i owocami z naszego ogrodu. Spędziłam z mamą piękny tydzień w domu na wsi. Śniadania na werandzie, zwiedzanie okolicznych wiosek na rowerach, opiekowanie się porzuconymi kaczątkami. A pod koniec miesiąca przeniosłam się na trzy tygodnie do Berlina.
W Berlinie była też Bzu, a przez kilka dni Wojtek, więc co innego mogliśmy robić jak nie jeść?
Wrzesień
W połowie spędzony w Berlinie, a pod koniec miesiąca Niemiecka Centrala Turystyki zaprosiła mnie na wyjazd promujący turystykę młodzieżową do Hamburga, Hannoveru i Berlina.
Zaliczyliśmy festiwal muzyczny Reeperbahn, z którego kilka koncertów odbyło się w hitlerowskim bunkrze.
Wyjazd obejmował też kilka naprawdę dobrych posiłków. W Hannoverze zjadłam przystawkę roku w postaci carpaccio z łososia z ośmiornicą i orzeszkami piniowymi.
Ostatnim przystankiem był ponownie Berlin.
Październik
Podobnie jak poprzedni miesiąc, październik prawie w całości spędziłam w domu. Pod koniec miesiąca odleciałam w kierunku Miami.
Poranek po nocy halloweenowej przywitałam na plaży w Miami Beach, patrząc jak słońce wychodzi zza oceanu.
Po kilku latach spotkałam się znowu z Timem, byłym chłopakiem i kumplem, z którym do dzisiaj mam dobry kontakt.
Listopad
Mój najbardziej nielubiany miesiąc był najfajniejszym listopadem jaki kiedykolwiek przeżyłam. Zaczęło się trochę pechowo, ale z czasem było coraz lepiej. Buenos Aires momentami przytłaczało, ale wybrałam hostel, w którym poznałam fajnych ludzi i to oni byli najmocniejszą stroną mojego pobytu w Argentynie. Z BA wybrałam się też do Urugwaju, co było dobrą przerwą od stolicy Argentyny. W drodze do domu, zahaczyłam też o Nowy Jork.
Końcówka listopada, Nowy Jork i dni spędzone z moim drogim przyjacielem, Marcinem.
Grudzień
Na początku grudnia zorientowałam się, że w ciągu trochę ponad dwóch tygodni byłam na czterech kontynentach. Zaraz po powrocie z Argentyny i Stanów poleciałam z Wojtkiem i Tomaszem do Rzymu, a stamtąd w 10dniową podróż po północnym Maroku. Wreszcie po 5 latach spędziłam też Boże Narodzenie w domu, a Sylwestra świętowałam w Warszawie.
Relacja z Maroka dopiero pojawi się na blogu.
I na koniec rodzinna fota wigilijna.
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali kolejny rok w czytaniu The Adamant Wanderer i witam wszystkich, dla których jest to pierwsze podsumowanie roku na tym blogu!
Co roku czytam twoje podsumowanie i co roku motywujesz mnie bardziej i bardziej! Jestes niesamowita !
OdpowiedzUsuńJejku, naprawdę wygląda to imponująco, szczególnie w takim zestawieniu-wymienianiu. Oby w przyszłym roku było jeszcze więcej zwiedzonych krajów, haha :)
OdpowiedzUsuńJuż jestem ciekawa co szykujesz na te pół roku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdobra przyznaje pozazdrościłam :)
OdpowiedzUsuńcały rok z Tobą Ula! Dziękuję! I w nowym roju życzę więcej podróży niż w 2013 i abys na swojej drodze spotykała samych wspaniałych ludzi! :)
OdpowiedzUsuńUla pozdrawiam Cię serdecznie ! Dzięki Tobie odkryłam podróżowanie na nowo :) Jesteś wspaniała, dajesz mi tyle nadziei na nowe znajomości, wspaniałe przygody i nieziemsko spędzony czas. Muszę się tylko nauczyć jak korzystać i wyszukiwać promocje na tanie loty lotnicze.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci niesamowitych doznań w nowym roku.
Dziękuje za to, że jesteś !
Dziękuję pięknie za miłe słowa i życzenia! :*
UsuńObserwuję bloga dopiero od kwietnia, ale tak mnie wciągnęło, że przeczytałam wszystkie posty od końca do początku. Zostaję wierną czytelniczką.
OdpowiedzUsuńŻyczę 7 kontynentów w 2014!
Haha, miałam zamiar napisać coś bardzo podobnego ;p Ja trafiłam tu w czerwcu, od razu stwierdziłam, że będzie ciekawie, więc przeczytałam wszystko od początku do końca. Jak dobrą książkę ;) Również zostaję wierną czytelniczką :) Zestawienie tych 12 miesięcy robi tak niesamowite wrażenie, że aż skłoniło mnie do skomentowania. Ula, gratuluję odwagi do, no cóż, życia ;) Myślę, że nie muszę życzyć Ci kolejnych podróży, ale życzę, żeby nadal sprawiały Ci tyle radości :) Pozdrowienia!
UsuńNatalka
Dzięki dziewczyny, cieszę się, że dołączyłyście do czytelników w minionym roku!
UsuńUla, oby ten rok był tak samo udany jak poprzedni, a nawet lepszy od tego 2013! Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńUla jestem z Tobą od września, tego września gdy zaczęłaś swoją przygodę z Ameryką. I jestem do dziś. Miło patrzeć jak twoje życie się zmienia, tak jak i zmieniają się miejsca Twojego pobytu. Zobaczyłaś tak wiele, przeżyłaś nie mało i jestem Ci wdzięczna, że się z nami, ze mną tym dzielisz. Fajne jest zobaczyć kogoś, kto żyje jak chce, robi co chce i jest nadzieją dla każdego, że MOŻNA.
OdpowiedzUsuńTwoja czytelniczka i rówieśniczka,
Patrycja
A już myślałam, że w tym roku zapomniałaś o podsumowaniu :> Miła niespodzianka, jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńNie będę chyba zbyt oryginalna, ale mam nadzieję, że w 2014 uda Ci się podróżować równie często jak w poprzednich latach, a blog pozostanie tak samo fantastyczny.
I czekam z niecierpliwością, aż zdradzisz co takiego Cię czeka w tym roku. Cokolwiek to jest, trzymam kciuki żeby się udało! :)
Ula, ale trzeba napisać, że piękniejesz z miesiąca na miesiąć, naprawdę! Zdjęcia w czerwonej czapce to po prostu szczęka opada - śliczna z Ciebie dziewczyna! Masz szczęście - jesteś jak wino :) Tyle, że coraz piękniejsza (lepsza też na pewno:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w nowym roku!
Dzięki Olga, ale to raczej nie to, że staje się coraz piękniejsza (wigilijna fota jest dobrym dowodem), a kwestia wyjątkowo udanego zdjęcia;)
UsuńNajlepsze życzenia dla Ciebie również!
och, zazdro max :D ale zwiedzaj, podróżuj i inspiruj dalej :)
OdpowiedzUsuńIle bym dała, żeby moje życie choć w 1/1000 było takie jak Twoje! A filmik z Brazylii mogę oglądać na okrągło i za każdym razem wywołuje u mnie uśmiech od ucha do ucha :)
OdpowiedzUsuńKatsue.
jej, super;D
OdpowiedzUsuńJak zwykle czuje się przez Ciebie nieziemsko zainspirowana do zmieniania własnego życia. Uwielbiam czytać Twoje posty, niesamowicie mnie to odpręża, odkrywam te miejsca w wyobraźni wraz z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńkolejnych, wymarzonych przygód w tym roku!
Mogę się tylko cieszyć, że tak się właśnie poczułaś:)
UsuńTwój styl życia może być wielką inspiracją dla innych. I w sumie tak jest. :)
OdpowiedzUsuńOsobiście polecam Majorkę, bo widze, że tam jeszcze nie byłaś. U mnie dużo zdjęć, zapraszam. ;)
Dzięki Tobie odkryłam, że podróżowanie może stać się stylem życia i można, i warto wyjeżdżać kilka razy w roku! W zeszłym roku udało mi się odwiedzić 6 państw, a w tym roku planuję nawet więcej wyjazdów. Pozdrawiam i życzę kolejnych przygód oraz inspirujących postów :)
OdpowiedzUsuńTwoja czytelniczka - Magda
jesteś inspiracją, jak ty to wszystko robisz?
OdpowiedzUsuńTo mnie nakręca do życia, więc tak je prowadzę, żeby te wszystkie podróże były możliwe;).
UsuńCzekaj.. czekaj... zbieram szczękę z podłogi, widać ze nie próżnowałaś w zeszłym roku i dajesz nadzieję, ze można jakoś żyć w tym wielkim świecie ;-)
OdpowiedzUsuńTo był piękny rok!
OdpowiedzUsuńO matko, czytając to i porównując z moim podsumowaniem 2013 czuję się lekko zażenowana... Ale nic to, 2014 zapowiada się lepiej i marzę o tym, żeby kiedyś móc odwiedzić te wszystkie miejsca, o których czytałam na tym blogu !!!
OdpowiedzUsuńCzytałam też już milion razy w Twoich komentarzach, że jesteś dla nas inspiracją, ale tak, ja też to napiszę: Ula, jesteś moją inspiracją !!!
Aj piękny rok za Tobą i kolejnych takich pięknych Ci życzę ;) i tak się zastanawiam czego najbardziej zazdroszczę (oprócz poznania cudnego Bena oczywiście :D ) i dochodze do wniosku że tych wszystkich pysznych rzeczy których mogłaś spróbować... odkąd Cię czytam przestałam być niejadkiem ;) i tego słońca które łapałaś bywając tu i tam i tych widoków, i tak dalej i tak dalej ;) oczywiście to zazdrość jak najbardziej w pozytywnym wydaniu !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
i jest ta fajna cioteczka z Berlina!
OdpowiedzUsuńzawsze mnie ciekawi jak to jest z wyjazdem do USA- bo generalnie trzeba mieć wizę - czy jako była au-pair wiza pozostała takim przywilejem? czy jak to jest?
Wizę trzeba mieć zawsze, w zależności od celu wyjazdu dostaje się różne rodzaje. Moja wiza J1 na wyjazd au pair była ważna dwa lata, a po roku ubiegałam się o turystyczną, którą dostaje się zazwyczaj na 10lat.
UsuńTo musiało być bardzo przyjemne.. zbieranie zdjęć i wracanie do pięknych chwil...!
OdpowiedzUsuńUlcia a nie 5 kontynentów odwiedziłaś?
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że tak! Nawet do sześciu nie umiem policzyć... i wyszło olewanie szkoły;)
UsuńTo moje pierwsze podsumowanie z Tobą i również mój pierwszy komentarz, chciałam tylko powiedzieć, że moją szczękę zbieram z podłogi już od zdjęć z Australii. Przeogromnie Ci zazdroszczę tych podróży (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu), tych widoków, przeżyć i poznanych ludzi. Mam nadzieję, że i ja w końcu odważę się na taki krok w moim życiu, bo po cichu na razie tylko sobie marzę. Czy przed pobytem w danym kraju poznajesz w jakiś sposób tych ludzi, z którymi mieszkasz? Nie chodzi mi o tych poznanych na miejscu i tych z Erasmusa, bo chyba moją największą obawą jest to, że wyjadę sama i na miejscu nie poznam nikogo i to zepsuje mi cały wyjazd. Mogłabyś coś doradzić w tej kwestii? Ja niestety jestem zielona w tym temacie :) I zapomniałabym o najważniejszym: Ula, życzę Ci jeszcze więcej podróży, jak największych sukcesów, spełnienia wszystkich marzeń w nadchodzącym roku oraz tego, żebyś pozostała inspiracją dla innych, a także by blog pozostał tak świetny, jak jest teraz. Planuję wycieczkę do Rzymu i na pewno skorzystam z Twoich porad! Dziękuje Ci bardzo, pozdrawiam serdecznie, Karolina.
OdpowiedzUsuńDzięki Karolina! Nie jestem pewna czego tyczy się pierwsze pytanie, ale jeśli masz na myśli Couchsurfing i obcych u których śpię to nie, znajduję ich w sieci. Czasami jednak śpię po prostu u znajomych, ktorzy mieszkaja w różnych częściach świata.
UsuńNie obawiaj się samotnego wyjazdu, w podróży- w odróżnieniu od codziennego życia- ciągle się kogoś poznaje! Wystarczy, że zatrzymasz się w jakimś hostelu, a tam zawsze znajdą się młodzi ludzi z różnych krajów otwarci na nowe znajomości.
Meeeeeeeeeeega Ula! I jak dla mnie jestes wzorem "jak studiowac, zeby sie nie nastudiowac" hahahah ;)) Trzymam kciuki, zeby w 2014 roku bylo siedem kontynentow, no i jak najszybszy powrot do AU ;) keep calm and stay awesome;)
OdpowiedzUsuńcudownie Ula!
OdpowiedzUsuńjakie to wszystko piękne. Motywujesz, bardzo :)
OdpowiedzUsuńTak jak irytuja mnie wszedzie debilne nic nie wnoszace podsumowania roku (przewaznie), tak u Ciebie moglabym te podsumowania czytac non stop! Cos wspanialego Ula!! Mam nadzieje, ze 2014 bedzie dla Ciebie tak samo ekscytujacy i pelen niezapomnianych przezyc, czego Ci bardzo zycze !
OdpowiedzUsuńPS. To ja jestem instagramowym stalkerem o nicku haribo-bride ;-))
A ja wspominałam Bzu ostatnio jaki z Ciebie miły komentator! Ale nie wiedzialam z kolei, ze na Insta masz ten nick :)
UsuńSuper. Jesteś niesamowita i musisz kręcić filmy. Aż ciary przechodzą i ta super dobrana muzyka. Chcę więcej. Film z Brazylii powala. Jest tak pozytywny że motywuję mnie do zrobienia czegoś fajnego w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w nowym roku :)
Dzięki wielkie! Postaram się kręcić więcej.
UsuńInspirujesz :) uwielbiam Cie! ;)
OdpowiedzUsuńPrzecudownie! Zanim przeczytałam Twoje zestawienie, byłam dumna ze swoich 18k km, haha :)
OdpowiedzUsuńCzy możesz powiedzieć coś więcej o tym programie milowym?
M.
Każde linie należą do jakiegoś programu milowego. W skrócie to zapisujesz się i za każdy lot naliczane są mile. Większość z nich oferuje tez karty kredytowe, wiec punkty mozna zdobywac na różne inne sposoby (wynajem aut, hotele, zakupy). Później mile można wymieniać na m.in na bilety. A ponadto jeżeli w ciągu roku uzbiera sie określoną ilość mil, otrzymuje się status, który np. umożliwia darmowy upgrade, bezplatny bagaż, priority boarding itp ;)
UsuńWow, wspaniale! :) Oby 2014 był równie ciekawy! Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńTak sobie Ciebie czytam i z radością stwiedziłam, że mamy wiele wspólnego. Mam 18 lat i też jeżdżę po świecie, tyle że w moim przypadku ośrodkiem podróży jest przygoda i stypendia naukowe. Również o tym bloguję (american-swiss.blogspot.com). Jesteś wspaniała i niesamowicie odważna. Życzę Ci powodzenia z całego serca!!
OdpowiedzUsuńNo i tak trzymaj, super!
UsuńUla, czytać Twojego bloga to czysta przyjemność :)
OdpowiedzUsuń<3
Usuńjedno wielkie WoW! zobaczyłaś tyle wpsaniałych miejsc w ciagu roku, fanastyczna pamiątka na całe życie!
OdpowiedzUsuńFantastyczne podsumowanie! Bardzo mocno podnosi z kanapy! :)
OdpowiedzUsuńchciałabym zwiedzić chociaż tyle krajów w ciągu iluś następnych lat co Ty w tym roku :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe podsumowanie, tyle wrażeń i miejsc na jeden rok! Twoje życie (wg tego bloga) jest jak z bajki :) Kolejnych wymarzonych podróży w następnym, życzę :) !
OdpowiedzUsuńGdzie ty kupujesz te bilety lotnicze!? podziel sie prosze ta madroscia. Uwielbiam czytac twojego bloga i nie zdziwie sie jak juz gdzie to bylo napisane, mimo to ja jeszcze o tym nie przeczytalam! Pozdrawiam z Berlina!
OdpowiedzUsuńBilety kupuję bezpośrednio u linii, ale często trafiam na te różne okazje na Facebooku na profilach typu Fly4free, Loter.pl, Mleczne Podróże.
Usuńwywołujesz w ludziach tony pozytywnych emocji.
OdpowiedzUsuńUla inspirujesz mnie już od dwóch lat. Dzięki Tobie mogę poznać życie, o którym zawsze marzyłam i na pewno będę do niego dążyć. Dajesz takiego kopa energii...Zazdroszczę Ci wszystkich poznanych ludzi i otwartości na świat.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu z drogim przyjacielem Marcinem wyglądasz jak zakochana kobieta.
OdpowiedzUsuńMoże i tak, ale na pewno nie w Marcinie.
Usuńwow! dużo się działo u ciebie w tym roku :) / kingahuczko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńbardzo inspirujący blog :)))
OdpowiedzUsuńSwoją drogą tworząc takie posty, dobrze jest powspominać swoje podróże, dzisiaj zabrałam się za post z Edynburga i tak jakoś wszystkie wspomnienia ożyły:D
OdpowiedzUsuńcalkiem udany i podrozniczy ten rok !! noono :)
OdpowiedzUsuńi w jakiej milej kompanii sie zakonczyl !!
no coz, pomarze o takich podrozach- moze kiedys sie udam ! :))
i ratuluje tekstu w NG ! to prawdziwy sukces !
Ula jak załatwiłaś sobie staż w National Geographic?
OdpowiedzUsuńRok wcześniej poznałam redaktor prowadzącą Travelera, wiec napisałam do niej.
UsuńCiągle maja tam stażystów, ale też dużo CV otrzymują, także pewnie niełatwo się dostać.
Ula jak można znależć bilet do NY za 160 zł z jakiej stronki była ta promocja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie blog super!!
Hehe gdyby tak można było regularnie kupować takie bilety...to był jednorazowy błąd systemu Alitalii ;).
UsuńDzięki!
właśnie! jak to zrobiłaś że kupiłaś bilet za taką cenę! ; ooo
Usuńilości podróży oczywiście zazdroszczę cholernie, ale muszę powiedzieć że ostatnia fota (ta z wigilii) poruszyła mnie najmocniej! wszyscy musieli być bardzo szczęśliwa mając Cię w tym roku tak blisko w święta :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rok! Gratuluję. Trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuńUlek! ale niesamowity rok! dobrze ze robisz podsumowania bo już byśmy się pogubili! :) aż strach pomyśleć, że 2014 będzie jeszczeeeeeeeee lepszy i co za tym idzie, kolejne niesamowite kraje.
OdpowiedzUsuńI will call you tomorrow!:*