21 lip 2010

Grand Canyon.

Pierwsze minuty nad Wielkim Kanionem spędziłam w ciszy, patrząc przed siebie, nie wierząc własnym oczom i czując wewnętrzne wzruszenie. Piękno i niepowtarzalność tego miejsca jest nie do opisania, trzeba doświadczyć tego na własne oczy...


Wyjechaliśmy z Las Vegas po 8 rano, bo przed nami było 5h drogi.

Nevadę opuściliśmy po 45minutach, a cała reszta drogi to już Arizona.

Po drodze widzieliśmy piaskowe mini-tornada. Mimo że droga wydawała się płaska to jednak ciągle jechaliśmy w górę, a znaki, że jesteśmy na wysokości 2000m.n.p.m bardzo mnie zaskoczyły.

Ktoś namalował trasę swojej wyprawy na tylnej szybie. Wielki Kanion był głównym punktem wycieczki.

Wyłaniający się zza drzew kanion wydawał się być czymś nieprawdziwym, a kiedy już stanęłam na brzegu skał, poczułam się niesamowicie.

Tim.







To chyba moje ulubione zdjęcie stamtąd.

Pod koniec zaczęło padać, nie mieliśmy za wiele czasu, więc zakończyliśmy naszą wyprawę na odwiedzeniu jednego, głównego punktu widokowego, bo następny był oddalony o 35km. Przez zachmurzone niebo widoki i tak byłyby takie sobie.



Droga prowadziła przez Zaprę Hoovera, więc mieliśmy okazję zobaczyć ją po raz kolejny.


Kilka zdjęć z samochodu i  zachód słońca.




Las Vegas i chowające się za górami słońce.

Wróciliśmy na trochę do hotelu, a później pojechaliśmy na kolację do upatrzonego dzień wcześniej miejsca.

W koreańska restauracji. Jak zwykle mnóstwo przystawek, dodatków do dań.

Sałata, smażone tofu i marynowany bakłażan.

Soju, tradycyjny koreański alkohol (przypominającego wódkę, choć zawiera 20%), który Tim dobrze pamięta ze swojej wyprawy do Korei. Soju pije się tam wszędzie, niemal do wszystkiego;).

Dwaeji Bulgogi, grillowana wieprzowina z cebulą i czosnkiem. Lepiej przyrządzonego mięsa nie jadłam od dawna i w ogóle chyba była to najlepsza wieprzowina w moim życiu!

Gotowane mięsne pierożki ...mmm...



Na koniec wieczoru chciałam zobaczyć słynny znak Welcome to Fabulous Las Vegas. Jako że nie lubię używać lampy błyskowej, a dookoła było zupełnie ciemno, to na zdjęciu Tim niemalże niewidzialny haha;).

51 komentarzy:

  1. super wyprawa, zazdroszczę i mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie ten piękny dzień i ja również zwiedzę Kanion

    a z przyciskami do wzywania obsługi spotkałam się na Santorini

    OdpowiedzUsuń
  2. ah, takie przyciski są nawet we Wrocławiu w restauracji Wok ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne zdjęcia i sprawozdanie :-) / Alis

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezła wyżerka, niezłe widoki, viva Las Vegas!!!! ps . A Tim wygląda na fajnego kolegę !!! POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne widoki i cudowna wyprawa :)
    Jedzenie wygląda przepysznie :)

    meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, genialne, niesamowite. Zazdroszczę i podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na przedostatnim zdjęciu, wyglądasz jak nie Ty. :) A na tym, na którym stoisz tyłem obserwując kanion...miałam wrażenie, że to zdjęcie nie z tej ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie Grand, jest niesamowicie imponujący;).
    Czytałam kiedyś o Zaporze i bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć ją na własne oczy - kolejne z drobnych i poplątanych marzeń;).
    Ostatnio zaczynam cierpieć na mięsowstręt:(.

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedyś tam pojechać ... dla samego znaku WELCOME TO LAS VEGAS! heh ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz świetną sukienkę na tym przedostatnim zdjęciu:)
    Pozdrawiam. Jagoda (http://w-niebie-chyba-sztuki-nie-ma.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak piękne zdjęcia, że aż wydają się być nieprawdziwe :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Skąd masz sukienkę z ostatniego zdjęcia? Niech zgadnę... UO? :P

    A na zdjęciach z nad Kanionu, wydajecie się być do siebie bardzo podobni. Fajna z Was para :)

    OdpowiedzUsuń
  13. W telewizji, czy na zdjęciach zawsze zachwycała mnie barwa wielkiego kanionu. Naprawdę jest ceglasto-pomarańczowy? Wrażenie musi być piorunujące.

    OdpowiedzUsuń
  14. piękne zdjęcia,piękne widoki i miejsca :) ślicznie Ci w tej sukience :))

    OdpowiedzUsuń
  15. świetna wycieczka, przepiękne zdjęcia, zazdroszczę! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniałe zdjęcia.... wow!
    Jedzenie wygląda bardzo apetycznie. Zwłaszcza pierogi :)

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam koreanskie jedzenie. Szczegolnie zima- wtedy odwiedzam moja ulubiona koreanska restauracje raz w tygodniu!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ajjj, to miesjce wygląda bajecznie! I ten Twój Tim też całkiem całkiem fajny się wydaje :) Ciekawi mnie jak to jest mieć chłopaka na odległość? Czy jak się wreszcie spotykacie to nie czujecie takiego braku, że nie widujecie się częściej?

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam dreszcze oglądając twoje zdjęcia:) A co do Tima to współczuje,sama nie widziałam się z moim chłopakiem 10 miesięcy i wiem jak jest ciężko,da rade wytrzymac ale ogromnym kosztem..

    OdpowiedzUsuń
  20. Niesamowite jest zdjęcie 10 :) Tim wygląda na nim niezwykle hmm.. zmysłowo? chyba tak, bo zdjęcie to wywołuje potrzebę dotyku i patrzenia. Non stop. Gratuluję zdolności fotograficznych! Widać, że sprawia Ci to ogromną radość. Myślę, że połączenie Twojej pasji do robienia zdjęć oraz umiejętności przekazania emocji za pomocą słów może sprawić, że zostaniesz znaną reportażystką :) ja będę pierwszą, która kupi album z Twoich wojaży po Ameryce. Pozdrawiam! Gosia

    OdpowiedzUsuń
  21. kamila i venila-> Jak nawet Wrocław je ma to pozbędę się tego zdania;)))).

    Magdalena-> Nie, kupiłam ją w sklepie 'no name' w San Francisco:).

    OdpowiedzUsuń
  22. bajeczne widoczki,swietne foty!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. droga urszulo
    czy moglabys zdradzic ta tejmnica i powiedziec jakim aparatem wykonujesz te wspaniale zdjecia?
    pozdrawiam, amelka ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. cudne zdjęcia, widoki jak z 'Thelma i Louise'
    am dżelys!

    OdpowiedzUsuń
  25. Ula! Obcięłaś kołtunki? :)
    Pozdrawiam,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  26. mój wujek z rodzinką był przed dwoma laty nad Wielkim Kanionem. Zdjęcia równie były cudowne! Chciałabym kiedyś oglądać swoje..:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham Twój blog...nigdy nie interesowałam się podróżami, a przynajmniej nie w jakimś wielkim stopniu, a jeśli o jedzenie, to nienawidziłam gotować. U Ciebie to wszystko jest takie zachęcające, że się przełamałam i staram się codziennie ugotować coś nowego ;D
    ps. Przepraszam za wścibstwo, ale coraz więcej Tima w Twoich postach ;D ^^ Ewe

    OdpowiedzUsuń
  28. Ula, a poznałaś rodzinę Tima? I czy on pozna twoją mamę, jak przyleci w odwiedziny? :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Timothy jest dobrze zbudowany:D a ty masz świetny biust!

    OdpowiedzUsuń
  30. Na przedostatnim zdjęciu wyglądasz przeuroczo ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Amelka-> Canonem 550d z obiektywami Tamron 17-50mm f 2.8 i Canon 50mm f 1.8.

    Ewa-> Nie. Tak w ogóle to moje włosy strasznie wolno rosną i ich długość się praktycznie nie zmienia;).

    EwelinaKrahel-> Bardzo się cieszę!:) A z Timem widzę się niestety średnio raz na dwa miesiące...

    Anonimowy z 21:08-> Nie poznałam i pewnie nigdy nie poznam. Jego tata mieszka w Luizjanie, a mama nie żyje od kilku lat.
    Spotkanie mojej mamy z Timem w USA jest z kolei technicznie niemożliwe. Tak w ogóle to Tim nie poznał jeszcze natomiast absolutnie nikogo z mojego otoczenia, ani moich host rodziców, ani żadnych znajomych;). Może zmieni się to w Nowym Jorku, ale mojej prawdziwej rodziny też za szybko nie pozna, bo musiałby odwiedzić Polskę. Pewnie kiedyś się tam wybierze, ale nie wiem czy wtedy nadal będziemy parą i czy w ogóle będziemy w kontakcie.

    Anonimowy z 21:11 i thescientist-> Dzięki;).

    OdpowiedzUsuń
  32. Masz na sobie wspaniałą sukienkę w róże :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie jest Ci smutno, kiedy myślisz, że za rok wyjeżdżasz i może już nie będziesz z Timem i może więcej już go nie zobaczysz? Nie myślisz, żeby wziąć sprawy w swoje ręce i to odmienić - zostać w stanach, iść na studia i tam pracować? (wiem, wiem... studia tam są niebotycznie drogie)

    Życzę Ci szczęścia, Ulu :)

    OdpowiedzUsuń
  34. PS. szczęścia nie w rozumieniu "lucky" ale "hapyness" :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Twój blog jest dla mnie maleńką inspiracją do spełniania marzeń (jeszcze go całego nie przejrzałam). Podziwiam Cię za siłę, otwartość i odwagę. Ludziom trzeba przypominać, że można mieć naprawdę fajne życie, hihi ^^ Powodzenia, trzymam kciuki za Twoje cele, buzi ;*

    Dee Dee

    PS Tim jest takim hot american boy! ^^ Jak go poznałaś?
    PPS Cudna sukienka i cudnie w niej wyglądasz!

    OdpowiedzUsuń
  36. Hej Ula. Znasz taki zespół jak Bon Iver?

    OdpowiedzUsuń
  37. Hej! mam takie pytanie: ciągnie Cie jeszcze do PL? czy już się 'zadomowiłaś' w US, życie tam jest lepsze i nie specjalnie chcesz wracać?

    OdpowiedzUsuń
  38. Ula, mam pytanie co to tego koledżu w Stanach, na jakie kursy chodziłaś ? I czy te 500USD wystarcza na opłacenie czegoś sensownego ?

    OdpowiedzUsuń
  39. super relacja! w jakim hotelu byliście w LV? :)
    ania

    OdpowiedzUsuń
  40. Prześwietne sa zdjęcia Tima 'w połowie' i w lusterku ! :) Chciałabym zobaczyć taki zachód słońca. I te jedzenie na moim talerzu..najlepiej juz:D

    OdpowiedzUsuń
  41. wielki kanion już na zdjęciach wygląda imponująco. i wiesz co, Tim wygląda trochę jak Tripp van der Bilt z Plotkary, nie wiem czy oglądasz ;D

    OdpowiedzUsuń
  42. Anonimowy z 9:28-> Pewnie, że mi smutno, najgorsze tylko, że nasze drogi z Timem się po prostu nie łączą. On nie może w najbliższym czasie zamieszkać w NYC, bo nie ma tam małych lotnisk, gdzie mógłby pracować jako instruktor, zanim zacznie latać dla linii lotniczych. Dodatkowo życie w NYC jest bardzo drogie. Jeśli ja zostanę w Stanach i uda mi się pójść na studia, to znaczy, że np. moja host rodzina zgodzi się je sponsorować i będzie to zapewne NYC, a Tim może wtedy być w Kalifornii czy jeszcze gdzie indziej:/. Na razie to wszystko wydaje się jednak tak odległe i tak niepewne, że nie ma mowy o żadnych konkretach i głębszych planach.

    Dee Dee-> Dzięki:). Tima poznałam przez couchsurfing, zatrzymałam się u niego, kiedy byłam na Florydzie i tak to się zaczęło;).

    Ola-> Niestety nie znam.

    Anonimowy z 13:43-> Nie ciągnie mnie do PL, od dawna zadomowiłam się w USA. Mogłabym mieszkać też w kilku innych krajach, bo świat mnie strasznie ciekawi, a życie w PL nie pozwala mi szczególnie na jego eksplorowanie. Gdybym miała pomysł na życie w PL, czyli dobrą pracę i pieniądze, które wystarczałyby mi na przyjemności, to również nie miałabym nic przeciwko mieszkaniu w PL. Zobaczymy gdzie skończę;).

    J.-> Trochę olałam sprawę szkoły, za długo zwlekałam z rozpoczęciem kursów i ostatecznie wybrałam angielski, który kosztował mnie 60$;). 500$ zdecydowanie nie wystarcza na opłacenie czegoś sensownego.

    Ania-> W bardzo tanim hotelu blisko The Strip. Standard jak na cenę był jednak ekstra i pod tym względem był to najlepszy hotel w jakim w życiu byłam;).

    agata-> Już ktoś mi to na blogu kiedyś napisał i masz rację, ja też widzę podobieństwo;))).

    OdpowiedzUsuń
  43. heh pomyślałam, że ich muzyka pewnie by Ci się spodobała. Polecam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Hej, bardzo się ciesze, że odwiedziłaś Las Vegas przede mną, bo ja wkrótce sie wybieram;D Czy mogłabyspodac nazwę hotelu w którym się zatrzymaliscie? No i ta restauracja, pamietasz nazwę i jakie są mniej wiecej ceny? Przepraszam za tak dociekliwe pytania ale prbóbuje wszytsko zaplanowac;D Beata

    OdpowiedzUsuń
  45. Bardzo Cię podziwiam, że masz na to odwagę, na to aby Twoje życie wyglądało tak jak wygląda teraz!
    Życzę dalszych wspaniałych podróży, i żeby wasze drogi z Timem bardziej się złączyły!

    Stała czytelniczka:*

    OdpowiedzUsuń
  46. Ula, proszę - nie podejmuj nigdy decyzji o zawieszeniu, skasowaniu czy zamknięciu bloga. czytanie go to dla mnie jedna z niewielu ogromnych przyjemności. jesteś fantastyczną i inspirującą dziewczyną i całym sercem jestem z tobą i życzę ci, żeby wszystko ci się dobrze ułożyło w życiu i żebyś nie musiała z niczego rezygnować, również z miłości z Timem :)

    OdpowiedzUsuń
  47. www.buziaczek.ula.paczuszek.pl23 lipca 2010 06:59

    Ula Pączuszku,

    Pozdrawiam!

    jaga!

    OdpowiedzUsuń
  48. Beata-> Zatrzymaliśmy się w tym hotelu http://www.wwwesthotelcasino.com/, zabukowałam przez hostelworld.com. W ciągu tygodnia pokój dwuosobowy jest od 8$, w weekend cena się podwaja no i jeszcze dochodzi kilka małych opłat i podatki. Tak czy inaczej, naprawdę tanio.
    Restauracja nazywa się Kimchi Korean BBQ, nie wygląda ciekawie, jest droga (za naszą kolację zapłaciliśmy prawie 60$), ale jedzenie było pyszne.

    Anonimowy z 22:07 i 22:17-> Ogromnie dziękuję!:)

    jaga-> Tak, wiem, jestem gruba.

    OdpowiedzUsuń
  49. Jeeeej jak ja marze o takiej kresce między piersiami!

    OdpowiedzUsuń