Dwa gofry, a pomiędzy nimi krem budyniowy o smaku ananasowym. Aż chciało się spróbować całej reszty smaków.
Tsukiji Market, największy na świecie hurtowy targ rybny. Dziennie znika stąd ok. 2tys ton ryb, a roczne obroty targu to ponad 5mld dolarów. O 5 rano odbywają się tu się słynne aukcje tuńczyków, gdzie sprzedawane są ryby ważące nawet kilkaset kilogramów. Brak możliwości dotarcia na miejsce o tej porze transportem publicznyym zniechęcił nas do zobaczenia aukcji. Zamiast tego wybrałyśmy się przedpołudniem, ale targ zawiódł moje oczekiwania.
Suszony tuńczyk w postaci płatków, wiórów, którego ciężko porównać do czegokolwiek. Bardzo nam zasmakował i przywiozłyśmy jedną paczkę do domu.
Z czasem rozpadało się, na szczęście nie na długo.
Na Tsukiji Market można dostać świetne sushi. Większość miejsc należy raczej do przeciętnych, ale da się wyszukać coś wyjątkowego. Swoją drogą byłam zaskoczona, że sushi w Japonii należy raczej do droższych przyjemności, to najlepsze zwłaszcza, przez co nie wybrałyśmy się ani razu.
Spacerując po części targu, gdzie znajdowały się głównie bary trafiłyśmy na stoisko, które przykuło naszą uwagę kolejką. Zobaczyłam człowieka, który od kilkudziesięciu lat powtarza te same ruchy przygotowując tą samą zupę i musi być w tym mistrzem. Było jasne, że musimy jej spróbować. Po chwili zauważyłyśmy też na ścianie artykuł z NY Times, więc jak zwykle kolejka się nie myliła.
Zachwycałyśmy się zupą i poczułyśmy ulgę, że w końcu zjadłyśmy coś, w czego ugotowanie włożone zostało serce. Do tej pory żywiłyśmy się najwyżej w przeciętnych barach i chociaż jedzenie było smaczne, to nie to samo...
Z targu doszłyśmy do Ginzy, dzielnicy luksusowych zakupów.
Wizyta w księgarni.
Nigdy nie widziałam tyle rodzajów sztucznych rzęs ile w Tokio.
Sony Center, gdzie można przetestować nowy sprzęt Sony, ale jakoś miejsce nie zachęciło nas do wdrapywania się na wyższe piętra.
Do dzielnicy Ueno pojechałyśmy ze względu na tamtejszy park.
Wreszcie przez chwilę można było poczuć się jak w tradycyjnej Japonii.
To miejsce musi przepięknie wyglądać wiosną, bo wszystkie drzewa zamieniają się w kwitnące wiśnie.
Bzu
Z parku przeszłyśmy do dzielnicy, w której znajduje się wiele starych domów i rzeczywiście, po jakimś czasie zmienił się klimat otoczenia.
Wracając przeszłyśmy przez inną część parku.
Kolacja w postaci unagi, grillowanego węgorza morskiego z ryżem.
Tsukiji Market, największy na świecie hurtowy targ rybny. Dziennie znika stąd ok. 2tys ton ryb, a roczne obroty targu to ponad 5mld dolarów. O 5 rano odbywają się tu się słynne aukcje tuńczyków, gdzie sprzedawane są ryby ważące nawet kilkaset kilogramów. Brak możliwości dotarcia na miejsce o tej porze transportem publicznyym zniechęcił nas do zobaczenia aukcji. Zamiast tego wybrałyśmy się przedpołudniem, ale targ zawiódł moje oczekiwania.
Suszony tuńczyk w postaci płatków, wiórów, którego ciężko porównać do czegokolwiek. Bardzo nam zasmakował i przywiozłyśmy jedną paczkę do domu.
Z czasem rozpadało się, na szczęście nie na długo.
Na Tsukiji Market można dostać świetne sushi. Większość miejsc należy raczej do przeciętnych, ale da się wyszukać coś wyjątkowego. Swoją drogą byłam zaskoczona, że sushi w Japonii należy raczej do droższych przyjemności, to najlepsze zwłaszcza, przez co nie wybrałyśmy się ani razu.
Spacerując po części targu, gdzie znajdowały się głównie bary trafiłyśmy na stoisko, które przykuło naszą uwagę kolejką. Zobaczyłam człowieka, który od kilkudziesięciu lat powtarza te same ruchy przygotowując tą samą zupę i musi być w tym mistrzem. Było jasne, że musimy jej spróbować. Po chwili zauważyłyśmy też na ścianie artykuł z NY Times, więc jak zwykle kolejka się nie myliła.
Zachwycałyśmy się zupą i poczułyśmy ulgę, że w końcu zjadłyśmy coś, w czego ugotowanie włożone zostało serce. Do tej pory żywiłyśmy się najwyżej w przeciętnych barach i chociaż jedzenie było smaczne, to nie to samo...
Z targu doszłyśmy do Ginzy, dzielnicy luksusowych zakupów.
Wizyta w księgarni.
Nigdy nie widziałam tyle rodzajów sztucznych rzęs ile w Tokio.
Sony Center, gdzie można przetestować nowy sprzęt Sony, ale jakoś miejsce nie zachęciło nas do wdrapywania się na wyższe piętra.
Do dzielnicy Ueno pojechałyśmy ze względu na tamtejszy park.
Wreszcie przez chwilę można było poczuć się jak w tradycyjnej Japonii.
To miejsce musi przepięknie wyglądać wiosną, bo wszystkie drzewa zamieniają się w kwitnące wiśnie.
Bzu
Z parku przeszłyśmy do dzielnicy, w której znajduje się wiele starych domów i rzeczywiście, po jakimś czasie zmienił się klimat otoczenia.
Wracając przeszłyśmy przez inną część parku.
Kolacja w postaci unagi, grillowanego węgorza morskiego z ryżem.
Twój blog jest jednym z wielu, które czytam ale chyba jedynym, którego by mi brakowało jakby nagle zniknął. Jest jedyny w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuńChyba pod każdym blogiem w komentarzach można przeczytać, że jest świetny, jedyny w swoim rodzaju, a autor najlepszy, ale dzięki za miłe słowa;).
Usuńfaktycznie, pod wieloma blogami zostawia się takie komentarze - głównie żeby "podlizać" się blogerowi/blogerce.
UsuńWg. mnie jeśli chodzi o Twojego bloga - są to mega szczere słowa! przeglądam wiele stron itd ale tylko do Twojego wracam z ogromna radością, ciekawością oraz mega zazdrością (ofc w pozytywnym słowa znaczeniu). Więc "zakazuje" Ci go kasować - bo dzięki Tobie mogę zobaczyć tyle pięknych miejsc, których na pewno nie zobaczę na żywo w najbliższym czasie.
pozdrawiam ;)
Halo, Ula! Pobudka! Nawet mój chłopak, Francuz z Francji czyta Twojego bloga.
UsuńAnonimowy 20:06-> Dziękuję!
UsuńAnonimowy z 20:21-> Jeszcze powiedz, że tłumaczy go z Google translate na francuski, to w ogóle będzie wesoło;).
Ula ! Zerknij na te komenatarze pod ostatnim wpisem na fb. To nie tylko zwykłe: "ładnie", "ślicznie" i "skąd te buty?", ale długie wypowiedzi osób, które naprawde lubią Twojego bloga, kochają Twoje zdjęcia i dla których jesteś mega inspiracją ( jak np. dla mnie). Wiem, że gdybym miała choć trochę więcej odwagi, rzuciłabym wiele rzeczy, by tylko podróżować, ale że tej odwagi nie mam - podglądam Twojego bloga i zazdroszczę. Absolutnie nie kasuj bloga !! Będzie smutno wielu osob, że tak wartościowego bloga utracili.
UsuńMonika
Re: Anonimowy z 20:21
UsuńNie, czyta ze mną :-)
lubie kiedy wybierasz sie w podroze z kims bo wtedy mozna liczyc tez na portrety (bardzo ladne! :))
OdpowiedzUsuńjedzenie wyglada bardziej niz yumm!
szkoda, ze rozczarowal Was targ rybny - moze w trakcie aukcji byloby inaczej?
puss och kram z Goteborga! :)
Byłam w Japonii a dokładniej w Nagoyi 20 lat temu- patrząc na Twoje zdjęcia-szczególnie te klimatyczne uliczki w starszej dzielnicy- mam wrażenie jakbym znowu tam była....marzenie...
OdpowiedzUsuńZdjęcie, które masz z Mamą jest cudowne :) Zdjęcia jak zwykle piękne! a jeśli chodzi o notkę, to tak po prostu czasem jest. ja czekam z niecierpliwością na notkę ogólną o Japonii i Twoich odczuć.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Ula, jesteś najlepsza :-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga i te wszystkie zdjecia z całego świata!
OdpowiedzUsuńa jak jedzenia smakowało ? ;)
Swietny blog Ula. Jeśli nie masz weny, to nic na siłę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Z tą weną jest niestety tak, że przychodzi wyjątkowo rzadko, a widać ją wtedy, kiedy tekst posta wyróżnia się na tle innych.
UsuńZazdroszczę podróży ! Świetne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńps.Bardzo fajny blog, na pewno będę odwiedzać go częściej :)
pozdrawiam serdecznie i obserwuję i liczę na rewanż, :)
hypnotizingfashion.blogspot.com
Mój kolega był na tych aukcjach tuńczyka! jakoś dojechał tam komunikacją miejską. Nagrał film z tego miejsca i zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Nawet miałam do Ciebie pisać czy znasz to miejsce!
OdpowiedzUsuńMetro nocą nie kursuje, może taxi dojechał? Gdybym była sama, to pewnie bardziej bym się postarała, żeby się tam wybrać. Fajnie, że kolega skorzystał, może jeszcze kiedyś będę mieć okazję, o ile nie wyginą tuńczyki;).
UsuńNIGDY GO NIE KASUJ ! Bo Cię znajdę i.... ! :D Nie zawsze człowiek wie co napisać, każdy ma gorszy dzień, więc się nie przejmuj :)
OdpowiedzUsuńdżizas ula, zajebisty post! :))
OdpowiedzUsuńdodam JAK ZAWSZE, ale nie żebym się podlizywała, bo to BARDZO nie w moim stylu ;)
OdpowiedzUsuńRaz jest lepiej, a raz gorzej, nie ma co działać impulsywnie, nikt nie będzie miał do Ciebie pretensji ,jeśli przez kilka dni nic nie dodasz. Keep calm. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patrycja.
Zazdroszczę Ci tak "open-minded" mamy. Moja mama mdleje jak nie widzi dłużej komina naszego domu :) Lubi spędzać czas we własnym domu i mówi, że nie potrzebuje do szczęścia oglądania reszty świata.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te twoje wstawiane w tekście pod zdjęciami ciekawostki na temat opisywanej rzeczy/miejsca. Krótkie, konkrety, ale budzą we mnie takie zaciekawienie, a jednocześnie nie muszę pędzić od razu na wikipedię, żeby się dowiedzieć, co dokładniej zwiedzałaś. Każda Twoja notatka jest warta przeczytania.
Klaudia
tak dokładnie te ciekawostki są najlepsze!
OdpowiedzUsuńskoro tak Ci się nie chce prowadzić tego bloga, to go skasuj.
OdpowiedzUsuńzaryzykuj, ale wiedz, że zostawisz po sobie tysiące zapłakanych fanów, którzy już nie będą mieli z czego czerpać inspiracji.
I nie mów, że Twój blog jest jak każdy inny bo tak nie jest! Nawiasem mówiąc, jest to jedyny blog, w którym komentuję posty, jest mega! Mimo, że czasami tego nie widzisz i czuć w Twoich postach rezygnację, ale... nie rób tego!
Łyżka osobistego dziegdziu: zabytki tak, miasta jak najbardziej, ludzie tak, sklepy tak. Jedzenie - nie. Spróbowałbym.
OdpowiedzUsuńczemu chcesz skasować bloga?
OdpowiedzUsuńKilka godzin edytowania zdjęć, zastanawianie się nad tematem, kilka godzin próby napisania czegoś i to wszystko na jednego posta... A jak nie wychodzi, to szlag trafia, ma się ochotę wywalić bloga do śmieci i jeszcze przydeptać;).
Usuńhola, hola. za krótko się Twoim blogiem nacieszyłam, żebyś go kasowała;) chciałam nadmienić, że jestem w trakcie nauki do egzaminów poprawkowych, a wczoraj mimo wszystko znalazłam czas, żeby poszukać o Tobie dodatkowych informacji w Internecie (znalazłam parę wywiadów).. i zastanawiam się nad dodaniem " 'Ula Fiedorowicz' do osoby, którymi się inspiruję" na Facebooku;)
OdpowiedzUsuńa co do posta.. to właśnie dla parków i takiej tradycyjnej Japonii chciałabym ją odwiedzić.. :-)
Trzymaj się ciepło.:)
Haha to miłe, dzięki:).
UsuńHej, mam do Ciebie pytanko. Czytam Twojego bloga od dluzszego czasu i natknelam sie na Twoj rejs po wyspach Dziewiczych itp. Aktualnie mieszkam w NY i chcialabym w przyszlym roku w sierpniu wybrac sie na takowy rejs. Moglabys mi pogadac strone lub nazwe przewoznika, ktorym sie wybralas tam? Wiem,ze trzeba doleciec z NY do Puerto Rico. Jakimi liniami lecialas? Lub jakie polecasz? Jak z lotniska dotrzec do portu? Jest to duzy dystans? Mozna dotrzec tam busem? Stawiam,ze przelot do Puerto Rico jest tansza opcja niz sam rejs z NY. Sa takie? Czy moze sa po prostu dluzsze?
OdpowiedzUsuńCarnival Cruise, chociaż rejs rezerwowałam na expedia.com. Wyjeżdzałam w lutym, a pod koniec listopada trafiłam na dobrą promocję. Czasami ceny potrafią być zadziwiająco niskie.
UsuńRejs nie musi rozpoczynać się w San Juan, chociaż to popularna lokalizacja. Nie opłaca się zaczynać go w NYC, bo o ile będzie obejmował podobne wyspy, to potrwa co najmniej dwa tygodnie, a nie wiem czy masz tyle czasu. Na miejsce doleciałyśmy Deltą, mieli akurat najniższe ceny, ale to nie jest żadna zasada. Najlepiej jak porównasz ceny lotów na tym odcinku na konkretną datę na skyscanner.net czy nawet expedia.com.
Z lotniska można dotrzeć do centrum autobusem (i dalej przejść na piechotę), to jest ta dłuższa i tańsza opcja, albo taxi do samego portu, my z mamą wybrałyśmy drugą bo najwyraźniej nie była za droga.
Bez stresu Ula, jakby blog mial zniknąć to by już dawno zniknął, niech wisi w sieci i cieszy oczy : )
OdpowiedzUsuńBzu wygląda prześlicznie, a Twoja koszulka to Ed Hardy?
Pzdr,
Szf
też czytam i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy,a trafiłam przez przypadek, zostałam i wszystko przeczytałam.nie poddawaj się:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog !! jedyny podróżniczy jaki odwiedzam, bo do innych zdążyłam się już zniechęcić, a na Twoim zawsze mnie coś mile zaskoczy :) aż mi ślinka pociekła na sam widok tej zupy, a do tego jeszcze twój zachwalający komentarz... żałuję że mnie nie stać na taki wyjazd :p Podoba mi się plecak Bzu :D
OdpowiedzUsuńciekawa fotorelacja. inspirująca Japonia.
OdpowiedzUsuńhttp://a-cup-of-ideas.blogspot.com/
Absolutnie nie kasuj bloga! Nie zawieszaj, ani nic! Zabraniam!! Jak nie masz weny to nic nie szkodzi,każdemu jej czasem brakuje, zdjęcia i podpisy wystarczą!!!
OdpowiedzUsuńP.S Bzu cudowny plecak! Można wiedzieć gdzie kupiony? :D
A.
Ok;). W Tokio kupiłyśmy sobie z Bzu plecaki, ale dwa różne.
UsuńJa tez jestem zdania, że jeśli brak Ci weny, chętnie zadowolimy się podpisami pod zdjęciami (swoją drogą - świetnymi zdjęciami). Ja lubie czytać nawet podpisy, serio :-)))
UsuńRozczarowałaś się Japonią czy może wrecz przeciwnie?
OdpowiedzUsuńBo na razie można wywnioskować że nie specjanie ci się spodobała... albo mam mylne odczucia
Podobała mi się, ale dobre masz odczucia, bo mimo wszystko trochę mnie rozczarowała.
UsuńPiszę pierwszy raz - nie miałam śmiałości.Bardzo lubię Czytać Twojego bloga od kiedy istnieje. Z niecierpliwością czekam na wieści co wieczór. Piszesz fajnie, z polotem,nawet jak to jest kilka słów, zdjęcia piękne. Wszystko takie budujące. Super , że Ci się chce. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiłośniczka podróży prywatnie, a belferka matematyki od kilkunastu lat służbowo. Trzymaj się dzielnie.
Ula nie kasuj bloga! Dzięki Twoim wpisom zwiedziłam trochę świata ;))
OdpowiedzUsuńPiękny kraj, piękni ludzie, piękne zdjęcia, piękne piękne to wszystko, ale jakże drogie.
OdpowiedzUsuńdlaczego piszesz, że blog prosi się o skasowanie? robisz przykrość wielu stałym czytelnikom, którzy śledzą Twoje poczynania od daaawna :P
OdpowiedzUsuństarając się być obiektywna myślę, że dla wielu jesteś inspiracją do podążania za swoimi własnymi marzeniami; blog jest również odskocznią od codzienności dla tych, którzy w danej chwili nie mają możliwości podróżowania fizycznie-jest to takie podróżowanie przez monitor komputera
jeśli cierpisz obecnie na blogowstręt albo brak weny to może nie pisz na siłę i wróć jak będziesz miała taką potrzebę, może być nawet po sylwestrze, ale nie kasuj! :) ja czasami wracam do jakichś postów, bo przypomnę sobie, że o czymś konkretnym pisałaś albo było jakieś ciekawe zdjęcie i wertuję tą blogową przestrzeń
także tego, nie rób jaj, bloga nie kasuj i trzymaj się :D
Jedyne co przychodzi mi do glowy po oberzeniu tych (i tych z poprzedniego posta) zdjęć to: japonia jest krajem dorosłych, którzy lubią to co dzieci ;) wszelkie różowe rzeczy, kolorowe sklepy itd. wygląda to wręcz surrealistycznie.
OdpowiedzUsuńmoże nie tych, bo tutaj raczej wszystko wygląda normalnie, ale w tych poprzednich i na zdjęciach z twittera twojego i bzu, człowiek może odnieść takie wrażenie:)
UsuńTrochę tak właśnie jest :)
UsuńUla... właściwie to dlaczego prowadzisz tego bloga? Mam wrażenie, że więcej myślisz o czytelnikach niż o sobie, pisanie bloga powinno przede wszystkim cieszyć ciebie samą. Jeśli nie masz weny nie musisz się tłumaczyć nikomu, bez spiny :) Twoi wierni fani i tak zawsze będą cię czytać :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę możliwości spróbowania taiyaki...
OdpowiedzUsuńo jaka ładna nazwa rybek:)
Usuńano tak ^^ dopiero w z twojego bloga dowiedziałam się, że istnieje inne ich nadzienie niż tradycyjne - z fasoli :D
UsuńUla czy nie myślałaś, żeby pisać posty też po angielsku?
OdpowiedzUsuńBlog jest ciekawy i świetnie prowadzony, na pewno zainteresowałby wiele osób z zagranicy.
pozdrawiam,
K
ps. odnoszę takie samo wrażenie, że Japonia poza tym, że na pewno robi wrażenie, to trochę też Cię rozczarowała.
Myślałam, próbowałam, nie potrafię i irytuje mnie to bardzo. Jeśli nie umiem po polsku sklejać zdań, to po angielsku w ogóle wyszłaby żenada.
UsuńNa Tsukiji Market jadlam najlepsze sushi na swiecie.
OdpowiedzUsuńOd tego czasu sushi stracilo swoj smak...baw sie wybornie, Ula!
Odnośnie Waszych komentarzy to mam jeszcze pytanie dlaczego ludzie mieliby chcieć podlizywać się blogrowi i pisać pochlebnie komentarze jeśli mieliby inne zdanie?
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, że jak komentuje czyjeś posty i wpisuję adres swojego bloga to jest szansa, że ktoś z Was go odwiedzi, ale jakbym uważała to co robi Ula za stratę czasu, to mogłabym tak napisać.
Zgadzam się. Jeśli ktoś anonimowy piszę komentarze pełne zachwytu pod innymi blogami i nie ma w tym interesu zapraszania na swojego bloga (najlepiej jeszcze z linkiem zachęcającym w samym komentarzu), to nie widzę dlaczego miałby ściemniać.
UsuńDlaczego targ rybny zawidol twoje oczekiwania ?
OdpowiedzUsuńPo zapowiedziach, że to ogromny targ rybny, gdzie znaleźć można wszystkie rodzaje ryb, spodziewałam się, że opadnie mi szczęka, a zobaczyłam targ gorszy od kilku innych, które miałam okazję odwiedzić.
UsuńUla, ale jaka zenada i kasowanie ?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, bez stresu, sa zdjecia, sa krotkie opisy, ktore czasem wnosza wiecej niz dlugasne opowiesci. Ja i tak Ciebie podziwiam, ze tak pieknie potrafisz swoje podroze i przezycia opisywac :-) A tak na marginesie to super wygladalyscie w trojke :-)
czy to przypadkiem nie ta słynna zupa z Miłości o Smaku Orientu?:)
OdpowiedzUsuńNo no, tylko bez takich gróźb Ula;-) Same zdjecia też są ok, ja i tak chyle czoła przed Tobą że znajdujesz na to czas i ochotę. Ostatnie zdjęcie-unagi- przypomniał mi się jeden odcinek "Przyjaciół", nie wiem czy kojarzysz- Ross udowadniał Rachel i Phoebe że unagi to 'stan umysłu' wyrażający stałą gotowośc do walki czy samoobrony czy coś takiego;-)
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twojego bloga z rok temu i przeczytałam całego w ciągu kilku bezsennych nocy. Największą jednak przyjemność mam odkąd mogę na bieżąco śledzić Twoje życie, to jak wyjechałaś w końcu na studia, piszesz o powrocie na chwilę do domu, opisujesz swoje zajęcia na uczelni. Wydajesz mi się niesamowicie silną osobą, sympatyczną, odważną. Jesteś dla mnie inspiracją, jakby to głupio nie brzmiało.
OdpowiedzUsuńBardzo miły komentarz, dziękuję!
UsuńUla,
OdpowiedzUsuńjak zawsze świetne zdjęcia. Ale Ty to potrafisz obserwować ludzi i miejsca!
Gofry w kształcie rybnym genialne, choć trochę kontrowersyjne... Za to z pewnością pyszne były :)
Pozdrawiam serdecznie,
Edith
Rybki są boskie ;] A dotarłyście może do Hitachi Seaside Park? ;) Jedno z wielu moich marzeń od kiedy zobaczyłam te foty http://www.meteoprog.pl/pl/news/31213/ ;)
OdpowiedzUsuńNie dotarłyśmy, ale na zdjęciach wygląda pięknie, więc nie dziwie się, że chcesz zobaczyć to miejsce.
UsuńSpośród gąszczu blogów Twój znajduje się w czołówce..fajne zdjęcia, wyczerpujących opisów osobiście nie potrzebuję, sporo dystansu, pasji(JEDZENIEE! :))..no i tak sobie marzę i myślę, czemu moje życie CZASAMI nie wygląda jak Twoje? :)
OdpowiedzUsuńPozdrowieniaaa
Dziękuję i również pozdrawiam!
UsuńWiele osob nie wie ze w Japonii sushi jest bardziej przysmakiem niz regularnie jedzonym daniem. Chyba dlatego ze sushi jest tak popularne na calym swiecie, jak ludzie mysla o Japonskim jedzeniu przewaznie mysla o sushi. Na dodatek wiekszosc wyglada tak jak sushi w Jiro Dreams of Sushi a nie jakies california roll. Tak samo jak pierowgi w Ameryce, sa przewaznie z zoltym serem, bleh...
OdpowiedzUsuń-MD
Słuszna uwaga. Pewnie 95% ludzi na świecie na myśl o kuchni japońskiej ma w głowie od razu sushi. W sumie nie wiem czy dobrze, że stało się tak popularne w każdym zakątku Zimi, dla ryb na pewno nie.
UsuńUla! Ale zeszczuplałaś! Szok :) Bardzo ładnie wyglądacie. Wszystkie 3! :)
OdpowiedzUsuńwow zdjęcia rewelacja! sama chcialabym mieć takie w swoim albumie:)
OdpowiedzUsuńhttp://majka-foto.blogspot.com/
“Cheap food is an illusion. There is no such thing. The real cost of the food is paid somewhere. If it’s not charged at the cash register, it’s charged to the environment, it’s charged to the people in the form of subsidies, or it’s charged to your health. In the end you get what you pay for.”
OdpowiedzUsuńdobry cytat, pewnie nie bardzo pasuje do tego posta, ale chciałam sie podzielić ;)
Klaudia
Bardzo fajny i zgadzam się z nim jak najbardziej. Zresztą często mam to na uwadze kupując droższe jedzenie.
UsuńA ja tak mysle, i czekam az ktos mnie opieprzy dla zasady,ze skoro Twoje foty same sie bronia bo sa zaiste doskonale.... to moze czas sobie odpuscic dluzsze elboraty?Jezeli jest to dla ciebie taka kara...Ula,nie musisz byc omnibusem,skoro najlepiej wychodza ci zdjecia to daruj sobie teksty na sile :) wnikliwy czytelnik zauwazy ten 'przymus',a Twoje foty nie potrzebuja dodatkowej oprawy,naprawde.pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń*elaboraty
Usuńpytanie z innej beczki, czy ktoś był w Nepalu?
OdpowiedzUsuńOla
Nie,ale chętnie się wybiorę :)
UsuńUla - to dokładnie ten człowiek ramen o którym pisałam Ci na fejsie :) Super, że do niego trafiłaś. Teraz jak tam będę, to mam w planach pojechać specjalnie do niego, do mojego człowieka od zupy udon oraz do tego baru na shibuya o którym pisałaś! ;)
OdpowiedzUsuń