Na początku byłam trochę rozczarowana Kioto. Stare miasto okazało się niewielkie w stosunku do reszty niekoniecznie ciekawego centrum. Za to drugiego dnia, po wizycie w lesie bambusowym, kilku świątyniach, okolicach Susukinobabacho i pięknych ogrodach poczułam się w końcu zainspirowana i zachwycona otoczeniem.
Piękne chmury i zbliżająca się burza.
Byłyśmy zmęczone, ale przez urok tej okolicy dostałam zastrzyk energii, bardzo dobrze robiło mi się zdjęcia i koniecznie chciałam więcej. Mama i Bzu usiadły, a ja poszłam z aparatem nad rzekę.
Okazało się tam tak ładnie, że szybko wróciłam po Bzu i mamę, ale nie miałyśmy już czasu na spacer nad rzeką, rozpadało się.
Burza okazała się całkiem długa i chociaż schowałyśmy się pod dachem muzeum, kilka razy wiatr zawiał wystarczająco mocno, żebyśmy zmokły od stóp do głów.
Na koniec pojawiła się tęcza.
Tutaj po raz pierwszy od początku wyjazdu zrobiło nam się chłodno, jakież to było obce uczucie;).
Kiedy nie miałyśmy w planach odwiedzenia znalezionego wcześniej lokalu, wolałyśmy odpuścić sobie pierwsze lepsze niedrogie bary. Jedzenie w takich miejscach było w porządku, ale zgodziłyśmy się, że jeśli coś nie miało nas zachwycić, lepiej było zjeść jedzenie z supermarketu, które było tańsze, a smakowało podobnie.
rzeczywiście niezwykle urokliwe miejsce i te wspaniałe drzewa!
OdpowiedzUsuńAle miałam nosa, żeby zajrzeć do Ciebie przed położeniem się spać - dzięki Tobie wzrosło prawdopodobieństwo, ze przyśni mi się dzisiaj coś miłego, bo będę zasypiała w dobrym humorze. Twoje zdjęcia tak mnie nastroiły - zwłaszcza zdjęcie rzeki z rdzawym drzewem w centrum i łódką pod nim. Dobranoc! ;o)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Dość puste wydaje się to Kioto. Trafiłyście na czas zupełnie nie-turystyczny czy może w nie-turystyczne miejsca?
OdpowiedzUsuńNie było puste, ale turystów też nie było aż tak dużo, a jeśli już, to głównie japońscy.
UsuńTrafiłam na Twój blog z polecenia i muszę powiedzieć, że jestem zachwycona. Piękne zdjęcia + Japonia, o której zawsze marzyłam. W przyszłym roku już koniecznie zawitam do Kraju Wschodzącego Słońca ;)
OdpowiedzUsuńUla moglabys na koniec postow z Japonii dodac mapke trasy jaka przejechalyscie w Japoni, z Google czy z cos w tym rodzaju. Please....
OdpowiedzUsuńOk! Jeszcze pare postów z Japonii będzie, więc pojawi się.
UsuńMam wrażenie, że w Japonii jest coś niezwykle kojącego.
OdpowiedzUsuńUff, po dwóch fascynujących wieczorach nadrobiłam zaległości nieczytania Twojego bloga od kwietnia. I co to były za wieczory! Dziękuję Ci za taką wycieczkę. Nie wiem co bardziej mi się podobało, Azja czy Afryka? Marzą mi się teraz dalekie podróże, ale pozostanę sobie w szarej Łodzi i zadowolę się Twoimi fotorelacjami :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie, że upgradeowałaś sprzęt. Jakość zdjęć jest momentami powalająca. Niektóre portrety są po prostu świetne, a na widok samego jedzenia zaczęłam się slinić ;)
PS.
zajrzałam na blog tego jakiegoś Kominka i szczerze mówiąc, nie wiem co w nim jest? Mnie do blogów przyciąga często część fotograficzna, a potem zgłębiam się w tekst - u Ciebie jest to bardzo dobrze zrównoważone i moim zdaniem to Ty wygrywasz po stokroć :) (stąd też na pewno ta wygrana Afryka co nie :)
PS2
Trzymam kciuki za wyprawę do Australii!
Dzięki za miłe słowa i że chciało Ci się nadrobić archiwum:).
Usuńz więlką przyjemnością nadrabiałam :) Już kiedyś przeczytałam dwa Twoje lata w USA (zwłaszcza, że sama pojechałam tam na 9 miesięcy - o wiele wiele nudniejsze od Twoich). Życzę Ci jeszcze więcej podróży i niesamowitych wrażeń wzrokowo kulinarnych. Pozdrawiam :)
Usuńzdjęcia są cudne, jakoś tak błogo się robi jak się to ogląda:)
OdpowiedzUsuńhttp://mamasaidbecool.blogspot.com/
Ula, robisz zdjecia w RAWach i je wywołujesz, czy w jpg.?
OdpowiedzUsuńW JPG zawsze, RAW nie pomieściłyby mi się nawet na karcie:)
UsuńRajuśku, tylu obserwujących, a ja dopiero do Ciebie trafiłam i to dzięki Fotograsi ;), mam co nadrabiać ;)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!:)
Usuń