25 wrz 2012

Three hours in Warsaw.

 Z głębokim smutkiem wyznaję, że jestem już w Birmingham. Po cichu liczyłam, że ten dzień nie nadejdzie nigdy, ale stało się i mogę co najwyżej stwierdzić, że miasto nic się nie zmieniło, nadal jest szaro, zimno i deszczowo. Zatrzymałam się na dwie noce w hostelu i teraz muszę szukać pokoju do wynajęcia, bo tak naprawdę to jeszcze nie wiem gdzie będę mieszkać.

Lot do UK zarezerwowałam tym razem z Warszawy/Modlina, Ryanair promuje nowe lotnisko przez co ceny biletów bywają kilkakrotnie niższe od pozostałych miast. Niby 500km w kierunku odwrotnym, niż ten w którym zmierzałam, ale jazda pociągiem to dobra okazja do nadrobienia zaległych numerów ulubionych magazynów i czytania książki.
Chwilę po wyjściu z dworca zostałam zapytana w którym kierunku jest hala główna, po czym okazało się, że to czytelniczka mojego bloga. Bardzo miła sytuacja, pozdrawiam Cię, Kaśka!
Kilka godzin w Warszawie wykorzystałam na zaliczenie paru sklepów w Złotych Tarasach, a komentarz Agaty na blogowym FB zainspirował mnie do wyruszenia na obiad w kierunku Chmielnej...


Wybór padł na wietnamski bar Toan Pho (ul. Chmielna 5/7), który w przeszłości był stoiskiem na Stadionie Dziesięciolecia.

Po kanapkach z podróży zjedzonych w pociągu miałam ochotę na coś lżejszego. Zamówiłam sałatkę Bun Bo Nam Bo, częściowo będącą zupą. Większość miski wypełniały kiełki, smażona wołowina, orzeszki i świeże zioła, ale na spodzie był kwaskowaty bulion, w którym pluskał się makaron ryżowy. Bulion był jak dressing i świetnie przełamywał smak świeżych ziół.

Bzu wypytywała czy sałatka nie była tłusta i nie zostawiała osadu na zębach, co się podobno często zdarza w tego typu barach w Wawie, ale nie! Zachęcona moją rekomendacją jeszcze tego dnia wybrała się do Toan Pho i zgodziła się, że była pyszna. Porcja jest duża, może być podzielona na dwie osoby, a cena 16zł bardzo przyzwoita, zwłaszcza jak na tą lokalizację. Pho podobno też mają tu świetne, ale to może do spróbowania następnym razem.

Zobaczyłam cukiernianą dziurę w ścianie na tej Chmielnej i pomyślałam, że musi być dobra, więc kupiłam sobie pączka z budyniem i wiśnią. Zgniótł się trochę w plecaku i zjadłam go dopiero w samolocie, ale był dobry i podejrzewam, że na ciepło byłby jeszcze lepszy.
Swoją drogą wiem, że wielu z Was zna miejsca z tego posta, więc chętnie przeczytam wszelkie opinie.

Ktoś mi mówił jakiś czas temu, że do Bubbleology momentami ustawiają się kolejki, a ludzie robią sobie w lokalu zdjęcia, ale tym razem było pusto, choć nie wiem czy to nie przez porę dnia. Chciałam spróbować tamtejszej bubble tea, żeby porównać do tych, które piłam w Azji czy Stanach. Wybrałam ulubiony smak Taro, poprosiłam o pominięcie cukru i zapłaciłam za 0,5l grubo przesadzone 12,90zł. W Bangkoku kosztowały 3-5zł, w NYC można dostać za 6zł, a warszawska cena jest trochę kosmiczna
 W smaku podobna do wszystkich, bo to w końcu tylko bubble tea, miałam  za to wrażenie, że wyczuwam proszek. Niejednokrotnie zamawiałam herbatę bez cukru, ale tym razem była aż za mało słodka, chociaż tak naprawdę ten wyczuwalny proszek przeszkadzał mi najbardziej.

 Istnieje kilka opcji dojazdu na lotnisko w Modlinie. Ja wybrałam pociąg do stacji Modlin, a następnie autobus, który jedzie 10-15min, a kursy dopasowane są do przyjazdów pociągów. Nieźle przemyślane poza jednym- podstawiane autobusy są małe i przy większej grupie nie wszyscy się mieszczą, także warto wziąć pod uwagę, bo może się okazać, że na stacji w Modlinie spędzicie 30min. Bilet na autobus kosztuje 3zł, ale przy takim tłumie jaki był wczoraj nie ma nawet opcji kupienia go. Samo lotnisko jest małe, umiejscowienie bramek może nie najlepiej rozwiązane, ale duży plus za darmowy WiFi.

 Nie mogłam tym razem zatrzymać się u brata w Londynie, ale z pomocą przyszła Asia, którą większość z Was pewnie kojarzy jako Styledigger. Założyłyśmy bloga w tym samym roku i teoretycznie znamy się już trochę, ale wczoraj spotkałyśmy się po raz pierwszy. Poszłyśmy wieczorem na długi spacer i około północy wylądowałyśmy na pustym i wietrznym polu (przy Blackheath), które wyglądało jak obrzeża miasta. O dziwo rozpoznałam miejsce, bo często przejeżdżałam tamtędy 6 lat temu podczas kursu językowego. Dwa autobusy później byłyśmy z powrotem w akademiku.

Obowiązkowa wspólna fota.

Asia przyjechała do Londynu w sobotę i w przyszłym tygodniu zaczyna roczne studia magisterskie na uniwersytecie Goldsmiths. Przed południem przeszłyśmy się na campus jej uczelni.
 Niewykluczone, że w nadchodzącym roku któryś z wolnych weekendów przeznaczymy na wspólne zwiedzanie Anglii, o ile przydarzą się jakieś słoneczne dni;).
 Krótka wizyta w Tesco w Birmingham i półka ze świątecznymi słodyczami...Ajjj chyba nie tylko pogoda mnie tu irytuje;).
Follow my blog with Bloglovin

66 komentarzy:

  1. Na zdjęciach ze Styledigger wyglądacie jak wieloletnie przyjaciółki! Zazdroszczę chwil spędzonych w stolicy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula skąd są czapki?
    -K.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Warszawie byłam tylko raz i pączki na Chmielnej jadłam, dokładnie te same, o których piszesz. Były przepyszne! I w sumie to najmilszy akcent jaki mnie spotkał na tle całej Warszawy :P
    Ubranko Twojego iPhone'a idealnie do Ciebie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te pączki są obrzydliwe i tylko przyjezdni się na nie łapią...

      Usuń
  4. przesłodko wyglądacie w tych czapkach!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe to nieźle, możliwe że byłam w Złotych Tarasach o tej samej porze, bo ja z kolei siedziałam tego dnia przez kilka godzin na zajęciach na Chmielnej i wyskoczyłam tam na chwilę ;) W każdym razie nie wiem czemu, ale strasznie się ucieszyłam gdy zobaczyłam Ciebie i Asię razem na zdjęciu!

    OdpowiedzUsuń
  6. te pączki są uznawane za najlepsze w Warszawie dziewczyny :)
    ale chmielna to akurat słabe i przereklamowane miejsce w stolicy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, ale z walizka i 1,5h czasu do pociągu ciężko byłoby się bardziej zagłębić w miasto:).

      Usuń
  7. Te pączki na świeżo są genialne! Jak pączki są moją zmorą i mam problem, żeby ugryźć choć kęsa tak te są po prostu przepyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jakbym slyszala siebie! przylecialam do b'ham w niedziele, padalo i bylo szaro i brzydko jak zawsze, na dodatek dzis zaczelam semestr i jestem bezrobotna, zyc nie umierac ;)
    jakbys potrzebowala jeszcze noclegow to sluze pomoca ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Ula:)
    Już z milion razy zbieram się, żeby napisać do Ciebie wiadomość, ale chcę w niej zbyt dużo napisać, dlatego zazwyczaj się poddaję:P Mam jednak nadzieję, że niedługo odniosę sukces:P
    Też aktualnie mieszkam w Birmingham i niestety muszę stwierdzić, że tutejsze sklepy, zresztą jak w całym Królestwie już od jakiegoś czasu zapełniają swoje półki mikołajami, bałwankami, gwiazdkami. Dosyć pesymistyczne, nie to, że mam coś przeciwko świętom BN, ale im bliżej grudnia, tym zimniej i bardziej szaro.
    Faktycznie, miasto miłą aurą Cię nie powitało, bo dzień był raczej deszczowy.
    Głowa do góry uwaga na chmury.
    I mam nadzieję, że szybko znajdziesz swój kąt.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, pisz jeśli tylko będziesz miała ochotę:).

      Usuń
  10. bubbleology jest paskudne i dużo osób chodzi tam bo jest nowe albo bo jest modne. Tak serio to moim zdaniem paskudztwo. Z pączkami się zgadzam - dobrze, że powstały te dwa okienka, bo te kupione w podziemiach są mało bezpieczne :P. Toan Pho bardzo lubię i często wpadam.
    Birmingham jakie by nie było, deszczowe, zabłocone - i tak zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia robiła już magisterkę w Polsce, czy znalazła jakiś sposób, by obejść ten wymóg? :)

      Usuń
    2. ale wymóg odnośnie czego? wybieram się na magisterkę do amsterdamu i żeby moc podejść do rekrutacji wystarczy licencjat, tak jak na każdej polskiej uczelni, a w anglii miałoby być inaczej?

      Paula

      Usuń
    3. K-> Bubble tea się lubi lub nie, więc pewnie należysz do drugiej grupy:). A Birmingham naprawdę nie ma powodu zazdrościć;).

      M.-> Paula ma racje, kończysz licencjat i możesz składać papiery na magisterkę w Europie gdzie chcesz.

      Usuń
  11. Bun Bo Nam Bo...Uwielbiam! Wyobraz sobie,ze w BKK powstalo jeszcze wiecej stoisk z bubbletea wiec i rozklad cenowy sie zmienil. Baw sie dobrze, moze nawet neidlugio Cie odwiedze w B.

    OdpowiedzUsuń
  12. To jedzonko.. nie zakładałbym z góry, że to wołowina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawszesię zastanawiam czemu ludzie sadzą takie teksty w przypadku wietnamskich czy chińskich barów, a nie polskich na przykład, znając kreatywność naszych rodaków to prędzej w nich można znaleźć jedzenie niewiadomego pochodzenia :P

      Usuń
    2. uwierz, że jest to wołowina i to całkiem dobrej jakości. jadam w toan pho bardzo często, stoliki sa tam zawsze zajęte, o tym miejscu pisza nawet lokalni krytycy kulinarni i właśnie akurat ono szczyci się świezymi warzywami, mięsem, ziołami. bez obaw, jest smacznie i pewnie.

      Petro

      Usuń
    3. Poprzednicy już chyba powiedzieli wystarczająco dużo. Nie wiem skąd ta podejrzliwość, większe niebezpieczeństwa czekają na Ciebie w supermarketach, a ładnie pachnąca szyneczka którą kładziesz na kanapkę może mieć w sobie więcej solanki niż mięsa;).

      Usuń
  13. Hahaha, w Berlinie też już sprzedają czekoladowe mikołaje. Ale ceny nie są takie kosmiczne... ludzie naprawdę dają 2,30 funta za mikołaja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy najwyraźniej lubią przepłacać;)

      Usuń
  14. Toan Pho i cukiernia sa mi znakomicie znane ;) jak mam zajecia to nie ma zmiłuj, trzeba wpasc po ciepłą bułkę z kruszonką i budyniem (oh!) co do Bubbleology to jestem sceptyczna, jeszcze tam nie byłam, mimo, ze sporo zachęt słyszałam. pewnie dopiero w trkacie azjatyckiego "tripu" spróbuję ;d powodzenia w szukaniu mieszkania i daj znac czy juz planujesz (i gdzie) kolejna wyprawę ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Najlepsze są u nich pączki z czekoladą i wiśnią, jeszcze gorące. Daaawna nie jadłam!
    Bubbleology było oblegane jakies 2tyg od otwarcia, teraz są raczej luzy.
    W Polsce są w ogóle zastraszające ceny sieciówek kawowych i kubkowych ogólnie, ceny są bardzo zachodnio-europejskie (12-16zł) a pensje niestety nijak się do tego nie mają.
    Zresztą w Warszawie wypić małą kawę z mlekiem za mniej niż 7zł (nie liczę McDonalds'a) graniczy z cudem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, kawa za 12-16zł...śmiech na sali;).

      Usuń
    2. ale w mcd kawa nie jest zła :P

      Usuń
    3. Nikt nie mówi, że jest zła. Chodzi raczej o to, że ceny kawy w innych zejściówkach powinny być bliższe 7zl a nie 20!

      Usuń
  16. niedaleko Toan Pho, na Brackiej, jest Wietnamska baro-restauracja, gdzie pho jest jeszcze lepsze! dodatkowo samo miejsce jest o wiele przyjemniejsze, a ceny te same. Więc na następny ekspresowy pobyt w Warszawie zdecydowanie polecam. a co do bubble tea, to lokale w warszawie mnożą się jak grzyby po deszczu, ceny są zawrotne a sama herbata szału nie robi zupełnie. to po prostu jakaś nowa moda, bo starbucksów juz jest za duzo, więc dla odmiany stawiaja na kazdym rogu lokale z bubble tea.

    Pozdrawiam serdecznie + ślicznie wyglądasz w tej czapce - super kolor.

    Twoja stała czytelniczka, Paulina

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam Toan Pho! wlasnie sie zastanawiam jak przy najblizszej wizycie, niestety tylko 2 godzinnej w Warszawie wygospodarowac czas na obiad wlasnie tam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. no to koniec wrzesnia przeciez to już święta zaraz :D Anglicy mają dobre poczucie czasu! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. super że się poznałyście z Asią - lubię Wasze blogi od dawna ! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasem jest bardzo ciężko zdobyć miejsce w Toan Pho - jest to na pewno najlepszy punkt na (trochę smutnej) Chmielnej. Dobrze, że nie padła nazwa Duża Misha (ul. Widok, równoległa do Chmielnej). Tanio, ale strasznie niesmacznie.
    A Pawłowicz to najlepsze pączki w Warszawie! :)
    Warto też odiwiedzić Cevap (chociaż nie powala), ale na pewno nie polecam włoskiej Mela Verde. Lepiej wybrać się na Aleje Jana Pawła 44 do Włochów i tam spróbować pizzy.
    Następnym razem jeżeli będziesz w Warszawie i bedziesz chciała zjeść, ale akurat coś indyjskiego, polecam Namaste India na Nowogrodzkiej.

    OdpowiedzUsuń
  21. pączki z chmielnej są ponoć najlepsze w warszawie :)
    a co do bubbleogy.. to raz zamówiłam matchę - też bez cukru - i nie dałam rady wypić. strasznie gorzkie i czuć było ten "piasek", proszek, o którym piszesz. za to owocowe dają radę. chociaż siła tkwi w cukrze, to trochę słabo.

    OdpowiedzUsuń
  22. mnie też to irytuje... po powrocie z wakacji zobaczyłam półki wypełnione 'Halloween'owymi' rzeczami, a do tego doszły świąteczne! stanowczo za wcześnie - pół roku świąt to przesada
    gdzie czekanie z utęsknieniem na ten wyjątkowy świąteczny czas pytam się?

    OdpowiedzUsuń
  23. No tak - w sklepach zaczyna się już akcja "coraz bliżej święta" - nie ważne, ze to dopiero wrzesień.

    OdpowiedzUsuń
  24. jestem majorem tej knajpy wietnamskiej na chmielnej w ktorej bylas. daja mega duzo kolendry do zup i to jets zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
  25. Pączki z Chmielnej sa najlepsze na świecie, zdarzylo mi w przerwie między lotami wyjechac na miasto tylko po to, by zjesc trzy na raz z róża i migdalami ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Te pączki są bardzo smaczne. Zwłaszcza te z czekoladą :)
    A Buble Tea piłam tam tylko owocową i była całkiem dobra.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dwie moje ulubione blogerki na jednym zdjęciu - BAAAARDZO to lubię!
    Buziaki dla Ciebie i Asi :)
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Od dawna śledzę Twojego bloga. W końcu nadszedł ten dzień, w którym odważyłam się coś tutaj napisać (bo ja trochę nieśmiała jestem :)). W październiku wybieram się do Warszawy na kilka dni i już wiem, że na pewno zaopatrzę się w pączki z Chmielnej!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. jak wymawia się nazwę zupy pho? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalna wymowa nie jest taka łatwa, ale reszta świata wymawia "fo" ;).

      Usuń
  30. Jak miło jest zobaczyć na ostatnim zdjęciu czekoladki produkowane w Polsce, w fabryce, w której pracuję :) Zaskoczenie oceniam na 10! Pozdrawiam Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  31. Moje dwie ulubione blogerki razem!!! Pełnia szczęścia;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Wczoraj w radio usłyszałam o stronce poświęconej różnym ulicom. Chłopaki organizują też spacery i opowiadają o różnych miejscach. W tą sobotę o 11.00 spotykają się na Brudnie w Warszawie. Nie wiem ciekawego można w tej dzielnicy Warszawy znaleźć, tym bardziej tego spaceru jestem ciekawa.

    http://utm.info.pl/

    OdpowiedzUsuń
  33. bubble tea w niemczech (dusseldorf) potafi kosztować 4 euro, ale nie ma co narzekać, takie ceny to tam norma a w smaku jest naprawdę dobra. Wybieram się w takim razie do tego warszawskiego baru jutro bo na chwilę opuszczam zieloną.

    Marie :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ula! PO-RA-TUJ! Czytam Twojego bloga od niepamiętnych czasów, a teraz nie potrafię wpaść na to: jak wynajdujesz miejsca, w których warto zjeść, gdy podróżujesz? Polecenia znajomych, Anthony Bourdain i...? Klops. Nie wiem. Będę bardzo wdzięczna jeśli podzielisz się tym z jakich wskazówe korzystasz! :)

    Pozdrowienia,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam jednego sposobu, a w przypadku niektórych krajów/miast nawet nie da się za bardzo szukać i dopiero na miejscu stwierdzam co nadaje się do wypróbowania. Korzystam z przeróżnych stron, w Stanach yelp.com, a w przypadku reszty części świata tych, które podsunie mi Google. Widzę zdjęcia, przeglądam menu, czytam opinię i decyduję czy warto się tam wybrać:).

      Usuń
    2. Dzięki Ula! :)

      M.

      Usuń
  35. Czesc Ula! Na początku chcialabym napisac, ze prowadzisz swietny blog i ciezko nie przeczytac przynajmnije jednego posta dziennie. Przyznam, że czytam go od niedawna i "odkrylam" go dzieki forum au pair (ktoras z dziewczyn go polecala). Jestes dla mnie olbrzymia inspiracja i strasznie motywujesz do tego aby cos zmienic w soim zyciu. Podziwiam Cie za odwage i niezaleznosc. Jestes naprawde niesamowita!Ja również tak jak Ty kiedys wybieram się do USA jako au pair (jestem akurat przed interview w agencji) jednak zanim to nastapi chcialabym wyjechac na jakis czas do Anglii. Rok temu bylam tam przez 2 miesiace ale mieszkalam u znajomych. Teraz chcialabym wyjechac na wlasna reke jednak nie wiem jak dokladnie jest tam z wyjmowaniem mieszkan. Wiem, że sama ostatnio szukalas dla siebie mieszkania i w zwiazku z tym mam do Ciebie pytanie. Czy szukalas mieszkanie przez agencje czy na wlasna reke? Slyszlam ze wynajmujac przez agencje trzeba miec referencje i jakis czas pracowac. Wiec pozostaje mi zapewne szukanie bez agencji. Mozesz polecic jakies stronki gdzie moglabym znalezc mieszkanie bedac jeszcze w Polsce lub ewentualnie na miejscu? I jak to jest z oplatami? Placi sie z gory za miesiac? Bede bardzo wdzieczna jezeli udzielisz mi kilku wskazowek. Dodam ze planuje wyjechac do Londynu.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że tak odbierasz moją osobę i tego bloga:).
      Mieszkania szukam na własną rękę i raczej wszyscy których znam też tak robią. Najlepiej do tego nadaje się chyba strona gumtree.com, znajduje się tam dużo ogłoszeń. Możesz zacząć się rozglądać w Polsce, ale i tak powinnaś je zobaczyć na żywo, więc wstępnie możesz się umówić przez maila telefon, ale dać sobie też kilka dni na znalezienie czegoś na miejscu. Zazwyczaj na początku płaci się depozyt o wartości miesięcznego czynszu, a później niektórzy przyjmują tygodniowe opłaty, inni miesięczne. Oglądając ogłoszenia zwracaj uwagę, czy w podaną cenę wliczone są też rachunki.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedz:) Tak więc zacznę szukac czegos jeszcze będąc w Polsce. Wiem ze na poczatku moze byc ciezko ze wszystkim ale Ty dajesz mi wiare ze wszystko jest mozliwe:)

      Usuń
    3. Dziewczyny,

      Poza gumtree.com polecam flatshare.com

      Pozdrawiam,
      M

      Usuń
  36. Źle zrobiłaś idąc do bubbleology, na Chmielnej jest lokal "Pij Herbatę", w której można wypić bubble tea dokładnie takie jak na Tajwanie. Miejsce prowadzone przez dwie cudowne dziewczyny, które podchodzą do tego z pasją i naprawdę wiedzą co sprzedają. Ceny podobne jak w Bubbleolody, a jakość stokrotnie wyższa. Poza tym robią bubble tea z herbaty, a nie z wody tak jak w Bubbleology.
    Wypróbowane i serdecznie polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za wskazówkę, nie słyszałam o tym miejscu wcześniej.

      Usuń
  37. Haha. Czapki i miny są przednie. Dziewczyny, wyjdźcie za mnie :)))

    A wietnamska kuchnia - oni mają fajne owoce. Pierwszy raz mając do czynienia z jednym takim we Francji nie bardzo wiedziałem, jak się do tego zabrać. Czy obrać, czy jeść od razu, czy co. Się okazało, że ani jedno ani drugie, broń boże. Się kroiło na pół i wcinało zawartość, ale też nie wszytko.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wracałem ostatnio z Hiszpanii przez Modlin - lotnisko baaardzo małe i niestety nadal w budowie, więc w zasadzie zero infrastruktury dla podróżnych. Poza tym zasuwanie przez płytę lotniska w deszczu, to żadna przyjemność - już by naprawdę sobie kupili ten lotniskowy busik.
    Najlepszym rozwiązaniem na dojazd z lotniska do Wawy to rzeczywiście pociąg - nowoczesny, szybki. Ale te shuttle busy między stacją kolejową, a lotniskiem to przegięcie. Autobus na 40 osób, do którego próbuje wejść prawie 200 osób z bagażami, bo następny pociąg jest za godzinę.
    Aha! Bilet na całą trasę Modlin-Wawa kosztuje 12zł i jeśli masz bilet na pociąg, to autobusem można jechać na ten sam bilet - nie trzeba kupować dodatkowo biletu za 4zł, bo on jest tylko na sam autobus.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ulka, wiele osob, ktore czyta twojego bloga jest z UK, czesto z West Midlands. Moze pomysl nad tym, zeby kiedys sie 'zebrac' i isc razem cos zjesc, albo cos zrobic.
    Deszcz nie dobija tylko Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Drożdżówki z kruszonką z tego okienka są kultowe :)
    Swego czasu jadłam je w każdy weekend, bo chodziłam na angielski niedaleko.
    Co do Bubble Tea - sam pomysł bardzo mi się podobał, ale nigdy nie mogłam do nich dotrzeć. Później naczytałam się nt. tego, co mają w składzie i nie tknę nigdy [ftalany, barwniki, które wywołują u dzieci nadpobudliwość ruchową i ataki astmy - dziękuję, to nie dla mnie].

    OdpowiedzUsuń