Jeżeli już samo goszczenie obcych ludzi wydaje Wam się dziwne, wyobraźcie sobie, że Shoji udostępnia dla nich cały dom. Z żoną i córkami mieszka w innym miejscu, a zamiast wynajmować drugi dom i mieć z niego dochód, zamienił go na nocleg dla podróżujących i dokłada do interesu z własnej kieszeni. Kiedy zgodził się nas ugościć, w jednej z kolejnych wiadomości dostałam wskazówki jak dostać się do CS House, z informacją, że klucz będzie przyklejony taśmą do spodu skryznki na listy. W każdej chwilii mogą przyjechać inni Couchsurferzy, dlatego klucz pozostaje zawsze w tym samym miejscu.
Był to tradycyjny japoński dom, z przesuwanymi drzwiami, matami tatami na podłogach, meblami, materacami i łazienką w japońskim stylu. Buty zostawia się tuż przy wejściu i chodzi boso. Tylko ściany nie wyglądały zwyczajnie, bo pokryte były podpisami, rysunkami i podziękowaniami zostawionymi przez ludzi z całego świata. Ciągle zawieszałyśmy na nich wzrok i ciągle odkrywałyśmy jakieś nowe. To było chyba w tym domu najbardziej niesamowite.
Shoji twierdzi, że od początku od kiedy gości Couchsurferów (2008 rok jeśli się nie mylę), zatrzymało się u niego ok. 1500 osób. Ma założony kalendarz, w którym zapisuje terminy i odmawia, jeśli danego dnia zatrzymuje się za dużo podróżujących. Zagląda do CS House wieczorami w dni, kiedy pojawia się ktoś nowy. Ma bardzo zabawny sposób bycia, mówi w śmieszny sposób i chyba nie zapomnimy z Bzu jego min, angielskiego brzmiącego jak japoński i reakcji w różnych sytuacjach.
Kiedy pierwszej nocy szłyśmy spać, w domu byłyśmy same, ale z rana okazało się, że późnym wieczorem dotarła jeszcze para z Kalifornii. Przegadałyśmy z nimi większość czasu spędzonego w domu, a w ostatni wieczór dołączyły do nas jeszcze dwie Niemki. Shoji wspominał, że największa liczba osób, jaka zatrzymała się w CS House, to kilkanaście osób. Nie wiem gdzie się pomieścili, chyba jedna osoba spała na drugiej, ale pewne jest, że nikt nie zapomni domu z Kioto, który znakomicie oddaje ideę Couchsurfingu.
Moja mama miała już okazję sprawdzić się jako goszcząca Couchsurferka,
ale to był dla niej debiut jeśli chodzi o spanie u kogoś. Domem Shojiego
była zachwycona tak jak każdy z nas.
Shoji dostał od nas Żołądkową Gorzką, a przez innych gości z Polski w przeszłości znana była mu już Żubrówka.Bzu zadbała, żebyśmy po sobie ślad.
W kolejnych postach zobaczycie więcej zdjęć z Kioto.
Te ściany są genialne! Od razu widać, że właściciele muszą być bardzo pozytywnymi ludźmi
OdpowiedzUsuńWOW, niesamowity człowiek (i dom)! Jestem pod wielkim wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńech cudownie! chciałabym zobaczyć w życiu choć połowę tego co Ty :) mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa w życiu :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tego w takim razie! Jestem szczęśliwa, choć nie wiem czy to samo powiem za miesiąc;).
UsuńDzięki takim ludziom jak Shoji świat staje się lepszy i piękniejszy ;)
OdpowiedzUsuńJej, genialny pomysł z tymi podpisami couchsurferów na ścianach! :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym - dziś ktoś wszedł na mojego bloga wyszukując w google "adamant wanderer gdańsk" (bo mam cię na liście czytanych blogów). Może powinnaś uznać to za sugestię, korzystając z tego, ze jesteś w Polsce. ;)
Uwielbiam CS! Zawsze jest mega pozytywnie, zaskakująco, przygodowo pełną parą i tworzą się znajomości na lata : )
OdpowiedzUsuńmuminek
Dobrze, że są tacy ludzie na świecie :)
OdpowiedzUsuńświetne te ściany do pisania :)
OdpowiedzUsuń[a bzu w superowej sukience!]
Sukienka była moja, ha! Oddałam ją Bzu, kiedy odwiedziła mnie w NYC, bo taka ze mnie wspaniała psiapsiółeczka;).
UsuńUwielbiam ludzi z pasją, serca przepełnione dobrocią i życzliwością! Mogę/możemy uczyć się tego od pana Shoji :). Niezwykłe szczęście znaleźć couch w takim miejscu.
OdpowiedzUsuń(Bzu wygląda jak córka Twojej mistrzowskiej mamy;p)
A czy wygląda przy okazji jak moja siostra? Hehe;)
UsuńWOW. Coś cudownego. Cieszę się bardzo, że dzielisz z nami te chwile. Nie mogę się doczekać następnych postów!
OdpowiedzUsuńDzięki! To ja się cieszę, że chce Ci tu zaglądać:)
UsuńOczywiście wódka żołądkowa gorzka jako prezent ;) Pozdrawiam ! :)
OdpowiedzUsuńo mój boże, jaki on ma przyjazny uśmiech! u takiego couchsurfera nie bałabym się zamieszkać :)
OdpowiedzUsuńto jest właśnie najlepsze, że czasem to nie cuda natury, super zabytki, a zwykli ludzie robiący niezwykłe i wspaniałe rzeczy w odległym miejscu na ziemi wyryją się w pamięć na zawsze :) to musi być mega pozytywny gościu! ;)
OdpowiedzUsuńSuper trafilyscie!Zastanawiam sie nad ta opcja,bo wybieram sie do Londynu gdzie noclegi są drogie.Chyba,ze coś polecacie?
OdpowiedzUsuńTo się rzadko zdarza u Japończyków. Wspaniały człowiek. większość społeczeństwa nie wzięłaby na siebie takiej odpowiedzialności. Pozdrowienia dla pana Shoji :) Ech chciałabym odwiedzić Kyoto.
OdpowiedzUsuńo mamo ! Coś niesamowitego. Są ludzie na świecie którzy nie potrzebują wiele słów aby porozumieć się z innymi a także ich rozbawiać. On jest chyba takim człowiekiem.
OdpowiedzUsuńWoooow! Jeśli kiedyś uda mi się pojechać do Japonii, to na pewno się tam zatrzymam!!
OdpowiedzUsuńPS. Ula, czy mogłabyś mi powiedzieć jakiej wielkości (długości?) jest Twój longboard?