Leciałyśmy z różnych miast do Frankfurtu, a tam wsiadłyśmy w jeden samolot do Hamburga. Na lotnisku czekał na nas Jens, nasz opiekun i zdążyliśmy trochę lepiej się poznać, zanim dotarła trójka osób z Austrii.
W hostelu czekała już reszta grupy i dopiero tam poznaliśmy się i dowiedzieliśmy kto jest skąd. Przeważali dziennikarze, choć głównie byli to ludzie pracujący dla portali internetowych. W naszej grupie była Jackie z chińskiego Cosmpolitan, Nikki z chińskiego magazynu Elite Traveler, Leah- fotografka z Melbourne, James (Pedestrian.tv) z Sydney, Daniela i Karoline- dziennikarki z Wiednia, Miro ze Słowacji oraz Ulli z German Tourism Board w Austrii.
====
Hamburg został przedstawiony nam jako muzyczna stolica Niemiec, co było dla mnie zaskoczeniem, bo to raczej Berlin jest pierwszym miastem, które przychodzi na myśl w tym temacie. Europejska stolica techno i najlepsze koncerty muzyki elektronicznej, a jednak korzenie muzyki w Hamburgu sięgają jeszcze głębiej. Przede wszystkim to tutaj karierę rozpoczynali The Beatles. Tuż po utworzeniu zespołu w sierpniu 1960 wyruszyli do Hamburga i przez kilka następnych lat stawali na scenach klubów miasta ponad 300 razy.
No i właśnie głównym punktem wizyty w Hamburgu był Reeperbahn Festival. Przez cztery dni w barach i klubach, występuje ponad 160 artystów z 20 krajów. Są to przede wszystkim niszowe, mało znane zespoły, ale co roku zjawia się też kilka większych gwiazd, w tym roku byli to James Blunt, Kate Nash i Birdy. Festiwal powstał w 2006 i jest w dużym stopniu dofinansowywany przez miasto w ramach podtrzymywania muzycznej tradycji Hamburga. Ceny biletów za jeden dzień zaczynają się od 24€, w weekend jest trochę drożej, a czterodniowy bilet kosztuje 89€.
Trzeba przyznać, że Hamburg kulturą stoi. Pomijając jego muzyczne tradycje, w mieście znajduje się ponad 50 muzeów, kilkaset scen teatralnych i muzycznych, a zaraz po Nowym Jorku i Londynie, jest trzecim co do wielkości musicalowym miastem na świecie.
Z kolei jedna z głównych atrakcji Reeperbahn może kojarzyć się z Amsterdamem, bo od lat znajduje się tu Red Light District. Na słynnej Herbertstrasse prostytutki oczekują klientów w oknach, choć nie przekona się o tym każdy, bo nieletni oraz kobiety nie mają tam wstępu. Nie jest to co prawda oficjalny zakaz, ale prostytutki nie lubią gapiów przeszkadzających im w pracy. W 2002 zawód ten został w Niemczech zalegalizowany i od tego czasu panie lekkich obyczajów mają nawet prawo do zasiłku oraz emerytury.
A teraz urywając temat prostytucji, zapraszam Was na relację z pierwszego dnie w Hamburgu.
Przez opóźnienia w lotach byliśmy trochę w tyle z programem, dlatego rejs po kanałach został przełożony na następny dzień, a my w spokoju mogliśmy zjeść kolację. Precle jakie dostaliśmy do sałatki były najlepszymi jakie jadłam, zazwyczaj mam pecha i trafiam na suche/twarde.
Pomiędzy przystawką a daniem głównym wyszliśmy zrobić kilka zdjęć przed zachodem słońca.
Port.
Jedliśmy w Block Bräu, restauracji z niemiecką kuchnią i własnym piwem. Ulokowana przy porcie, stworzona jest raczej pod turystów.
W domu cierpię na brak świeżych ryb, więc to była idealna okazja, żeby nadrobić zaległości. Kiedy wychodziliśmy, restauracja zapełniona była po brzegi, ale piątkowy wieczór wiele tłumaczy.
Z portu przeszliśmy się do Reeperbahn, centrum nocnej rozrywki miasta.
Odebraliśmy bransoletki i plakietki dla prasy, zostaliśmy zapoznani z faktami na temat festiwalu, historii muzyki miasta i okolicy, a potem ruszyliśmy do klubów.
Bzu i James.
Najwięcej czasu spędzałyśmy z Australijczykami, z Leah i Jamesem od początku dobrze się zrozumieliśmy. Molotowa to słynny klub istniejący od 1990. Niestety latem 2014 ma zostać zamknięty, stąd napis pod szyldem "Molotow muss bleiben!"- Molotow musi zostać. Bez wątpienia, bo ma świetny klimat. Krótko po tym jak przyszliśmy, na scenie zjawiła się holenderska kapela rockowa.
Molotow był jednym z fajniejszych klubów w jakich kiedykolwiek byłam. Zagrali tutaj m.in The Killers, The Black Keys, Vampire Weekend, The Kills, Two Door Cinema Club. Większa część klubu znajduje się podziemiu, na parterze jest jeszcze jedna sala. To zdjęcie zrobiłam już z zewnątrz. Prawie wszystkie koncerty odbywają się w klubach, ale na głównym placu Reeperbahn też było kilka mniejszych scen, do tego stoiska z jedzeniem, alkoholem, ekrany do podglądania koncertów.
Szkolny autobus ze zdjęcia wymiatał, scena na dachu oraz...
...dwie imprezy wewnątrz autobusu. Imprezy bez wurstów w Niemczech nie istnieją. Po odwiedzeniu kilku klubów, razem z Jensem i Australijczykami poszliśmy zobaczyć co dzieje się w ulicach odchodzących od głównej. Na ulicy zagadał do nas obcy chłopak, Soren. Okazało się, że szedł do baru którego szukaliśmy, więc poszliśmy razem. Pooka Bar z dobrym klimatem. I wizyty w kolejnych miejscach. Grosse Freiheit to imprezowa ulica, która zapisała się w historii dzięki The Beatles. Pod numerem 64 znajduje się klub Indra, w którym zespół wystąpił po raz pierwszy. Dla nas ostatnim przystankiem tej nocy był Grosse Freiheit 36. Mieliśmy trochę czasu do kolejnego artysty, więc usiedliśmy pod sceną z Jamesem, Leah i Jensem, na tym etapie zwanym już chyba wujkiem Jensem. Pomimo średniego wieku, zdecydowanie ze wszystkim nadążał. Na scenie pojawił się austriacki raper Left Boy, w Niemczech chyba bardzo popularny, choć żadne z nas nie słyszało o nim wcześniej. Były tańce hulańce, a przed drugą zwinęliśmy się do hostelu.
Dobry dzień i jeszcze lepsza noc!
Najwięcej czasu spędzałyśmy z Australijczykami, z Leah i Jamesem od początku dobrze się zrozumieliśmy. Molotowa to słynny klub istniejący od 1990. Niestety latem 2014 ma zostać zamknięty, stąd napis pod szyldem "Molotow muss bleiben!"- Molotow musi zostać. Bez wątpienia, bo ma świetny klimat. Krótko po tym jak przyszliśmy, na scenie zjawiła się holenderska kapela rockowa.
Molotow był jednym z fajniejszych klubów w jakich kiedykolwiek byłam. Zagrali tutaj m.in The Killers, The Black Keys, Vampire Weekend, The Kills, Two Door Cinema Club. Większa część klubu znajduje się podziemiu, na parterze jest jeszcze jedna sala. To zdjęcie zrobiłam już z zewnątrz. Prawie wszystkie koncerty odbywają się w klubach, ale na głównym placu Reeperbahn też było kilka mniejszych scen, do tego stoiska z jedzeniem, alkoholem, ekrany do podglądania koncertów.
Szkolny autobus ze zdjęcia wymiatał, scena na dachu oraz...
...dwie imprezy wewnątrz autobusu. Imprezy bez wurstów w Niemczech nie istnieją. Po odwiedzeniu kilku klubów, razem z Jensem i Australijczykami poszliśmy zobaczyć co dzieje się w ulicach odchodzących od głównej. Na ulicy zagadał do nas obcy chłopak, Soren. Okazało się, że szedł do baru którego szukaliśmy, więc poszliśmy razem. Pooka Bar z dobrym klimatem. I wizyty w kolejnych miejscach. Grosse Freiheit to imprezowa ulica, która zapisała się w historii dzięki The Beatles. Pod numerem 64 znajduje się klub Indra, w którym zespół wystąpił po raz pierwszy. Dla nas ostatnim przystankiem tej nocy był Grosse Freiheit 36. Mieliśmy trochę czasu do kolejnego artysty, więc usiedliśmy pod sceną z Jamesem, Leah i Jensem, na tym etapie zwanym już chyba wujkiem Jensem. Pomimo średniego wieku, zdecydowanie ze wszystkim nadążał. Na scenie pojawił się austriacki raper Left Boy, w Niemczech chyba bardzo popularny, choć żadne z nas nie słyszało o nim wcześniej. Były tańce hulańce, a przed drugą zwinęliśmy się do hostelu.
Dobry dzień i jeszcze lepsza noc!
Fajnie Bzu wygląda na 4. zdjęciu (po prawej), tak śmiesznie i uroczo :)
OdpowiedzUsuńlooks like a lot of fun! I love Reeperbahn festival!
OdpowiedzUsuńKochana jesteś, że o mnie pamiętałaś we wpisie ;) Cieszę się, że się fajnie bawiłyście (ale precla zazdroszczę jak diabli!) !!!
OdpowiedzUsuńWow, jako miłośniczka nocnego życia muszę Ci powiedzieć, że zachęciłaś mnie do odwiedzenia Hamburga! Nie zdawałam sobie sprawy, że tam jest tak fajnie
OdpowiedzUsuńjakim aparatem robiłaś te zdjęcia ? czy przerabiałaś je jakoś ? bardzo ładnie wyszły i fajne efekty
OdpowiedzUsuńDzięki! Tradycyjnie Canonem 5d Mark II, tutaj z obiektywem Canon 24mm 2.8. Zawsze edytuje zdjęcia przed wrzuceniem na bloga.
UsuńNo to fakt, że zdjęcia są super! Edytujesz jakimś specjalnym filtrem? Bo wyglądają trochę jak z analoga, nie są w super intensywnych kolorach jaskrawych, tylko takie bardzo stonowane... Cikewaka jestem jak uzyskujesz taki efekt...
UsuńWłaśnie wycieczka śladami The Beatles po Hamburgu chodzi mi po głowie.
OdpowiedzUsuńHamburg to wspaniale miasto...
OdpowiedzUsuńUla, te zdjecia sa robione bez lampy?
Jak to mozliwe, ze jzeli bez lampy, to wychodza takie ostre i stabilne w ciemnych miejscach ?
Bo jak zwykle sa wspaniale !
Tak, bez lampy. Wychodzą nieźle, dzięki jasnemu obiektywowi i ustawieniom w aparacie z wysokim ISO ;)
UsuńDziękuję!
Swietne sa, obiektyw pewnie tez ma stabilizacje obrazu ?
UsuńEh Ula, moj aparta lezy w kacie i sie kurzy, a ja nie mam odwagi chyba nic z tym robic, bo za kazdym razem jestem tak niezadowolona ze swoich zdjec, ze ostatnio robie tylko telefonem, zeby sie jeszcze bardziej nie dolowac. Mam nadzieje, ze kiedys wyjada mi choc w maciupkiej sczesci tak swietne zdjecia jak Twoje :-)
Stabilizacji obrazu już nie ma. A co do reszty, to mi też z reguły nie podobają się moje zdjęcia i dołowało mnie to nie raz ;)
UsuńAle mi zrobiłyście smaka na takiego precla. P.S. Świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńHej Ula. Za wszystkie rzeczy na tym blogu. Dzięki. Nadrabiam systematycznie, powoli od kilku tygodni.
OdpowiedzUsuńNajbardziej intrygują mnie twoje... szkła. A konkretnie filtry. Jakie to filtry, bo zdjęcia. Chocby te i te berlińskie są mega
Ula spędziłaś wieczór żywcem wyjęty z moich marzeń: clubbing po alternatywnych klubach, mnóstwo koncertów nieznanych nikomu muzyków z całego świata, najlepiej z nowo poznanymi towarzyszami oraz z kolejnymi osobami poznanymi pomiędzy jednym klubem a drugim... Ech szkoda, że tak mało jest miejsc, czy wręcz ulic w takich klimatach w Polsce.
OdpowiedzUsuńKocham Twojego Bloga! Nic tak nie pomaga po poniedziałeczku w pracy oderwać się od codzienności ;)
a z tych "mało znanych" Efterklang i nasza rodzima Rebeka, która mogłaby zostać naszym towarem eksportowym :)
OdpowiedzUsuńCi mało znani to 80% wszystkich i zgadzam się co do Rebeki, wiele razy przesłuchałam jej kawałki zanim dowiedziałam się, że jest Polką. Na festiwalu jej niestety nie widziałam, bo chyba występowała w czwartek.
UsuńNareszcie dotarlas do Hamburga, w ktorym mam szczescie pomieszkiwac tymczasowo, to wspaniale miasto, zarowno na weekendowy wypad, jak i do mieszkania :) Pozdrawiam! Beata
UsuńWspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSuper wygląda!
Zapraszam na bloga:
http://newlookstyleblog.blogspot.com/
FACEBOOK:
https://www.facebook.com/pages/New-Look-Style/581255195269125