28 mar 2014

Live int the sunshine, swim the sea, drink the wild air.

Wyjście na spacer w samo południe nie jest tutaj najbardziej racjonalnym pomysłem na spędzenie czasu, ale żeby nie zmarnować połowy dnia na chowanie się przed słońcem, poszłyśmy z Bzu na długi spacer po mojej okolicy, od strony w której wcześniej nie byłam.
Na początku było trochę stękania i sapania z gorąca, ale cztery godziny później wróciłyśmy do hostelu szczęśliwe, a poniższe zdjęcia wytłumaczą dlaczego.

Untitled Krążąc między domami trafiłyśmy na wzniesienie, które stromością dorównywało tym w San Francisco. Bardzo przyjemna wspinaczka w palącym słońcu, żałowałam, że wzgórze nie było kilka razy dluższe. Untitled Kontenerowy dom na kurzej łapce z widokiem na ocean. Untitled Doczołgałyśmy się do pomnika Marii z Jezusem skąd rozpościera się widok na moją uroczą wioskę. Untitled Umierasz z gorąca, a na horyzoncie pojawia się dom z basenem. Moment na przewartościowanie życia i nagle marzeniem numer jeden staje się skok do basenu.Untitled Zobaczyłyśmy z góry linie brzegową i poszłyśmy w stronę oceanu. Wąska ścieżka prowadząca przez trawy i krzaki, ale minęłyśmy też największego kaktusa, jakiego kiedykolwiek widziałam.Untitled Ścieżka doprowadziła nas na wielką, pustą plażę, gdzie poza nami nie było na horyzoncie żadnej żywej duszy. Powietrze dzieliłyśmy z pelikanami, ocean z rybami.Untitled Untitled Obowiązkowa kąpiel.Untitled Idąc dalej natrafiłyśmy na sępy. Jest coś strasznego w tych ptakach, masz wrażenie, że z jedzenia ryby przerzucą się za chwilę na twoją gałkę oczną.Untitled I kilka innych czekających na resztki, zastanawiających się przy okazji czy nie lepiej byłoby zrezygnować z małego posiłku i wziąć się za nas.Untitled Wreszcie doszłyśmy do skał, które widzę z naszej plaży. Musiałyśmy trochę się powspinać, żeby dotrzeć do punktu skąd widać było naszą okolicę.Untitled To miejsce było chyba najlepszym z całego spaceru. Wąskie przejście w skałach i od czasu do czasu przepływająca woda, a za nimi mała, ukryta plaża... Whoaa!Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled
Untitled
Untitled Szukałyśmy skrótów na powrót, bo droga którą przyszłyśmy zajęła sporo czasu. Przejście skałami nie wchodziło w grę, a nad nimi znajduje się ośrodek z domkami do wynajmu. Skradając się, żeby nikt nas nie zauważył, w końcu przeszłyśmy terenem ośrodka. Untitled Bzu pojechała popołudniu na wycieczkę wypuścić małe żółwiki do oceanu, a na kolacje poszłyśmy do tajskiej knajpy w okolicy, która w dzień zupełnie nie zwraca uwagi, a wieczorami zamienia się w klimatyczny, wyluzowany lokal w piasku. Muzykę na żywo zapewnił chłopak o totalnym wyglądzie pirata.Untitled Zamówiłam carpaccio z ryby piły, a Bzu pad thai i do tego pina coladę, o której marzyłyśmy od kilku dni. Było też niestety bardzo ciemno i niewiele dało się wyciągnąć ze zdjęć.Untitled Na deser banany z warstwa skarmelizowanego cukru, przekładane niby ciastem filo, które tak naprawdę przypominało faworkowe, a do tego lody waniliowe. Mnie smakowało wszystko, Bzu trochę kręciła nosem na deserUntitled Ostatni i przy okazji najlepszy dzień z pobytu Bzu!

30 komentarzy:

  1. Jak cudownie bajkowo! Świetne zdjęcia, Ula. Zatrzymałaś się w naprawdę pięknym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zdjęcia. Wszystko wygląda trochę jak jakaś inna planeta w porównaniu do naszego klimatu. A to tak naprawdę przecież globalna wioska. 9,10,11 godzin lotu i jestem w innym świecie :)
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowite zdjęcia! :) ale gadaj skąd masz te krótkie spodenki, bo marzę o takich! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki! Szorty są z lokalnego sklepu hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. obawiałam się takiej odpowiedzi :D no trudno, nie pozostaje mi nic innego jak zazdrościć i spodenek, i meksyku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Basia Andrejczuk28 marca 2014 23:02

    niesamowite, słońce ze zdjęć wypali mi oczy ;)
    a co do sępów- mam podobne przemyślenia (chyba za dużo kreskówek:P)

    OdpowiedzUsuń
  7. O tym samym pomyślałem jakiś czas temu...

    BTW, disqus <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaneta Zuchowska29 marca 2014 08:10

    super! mogłabym nie opuszczać tej plaży....

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie miejsce i bardzo przejmnie przeniosło mi się z Tobą tam podczas czytania. Lubię czytać Twój blog właśnie dlatego :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahaaaaaaaa.... Koniec oglądania bloga. Za około 2 dni powinnam się gdzieś tam napatoczyć na Twojej drodze xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Adrianna Vogel29 marca 2014 10:41

    przepiekne zdjecia ! jak z magazynu !

    OdpowiedzUsuń
  12. a gdzie Bzu na zdjęciach?!
    Mam nadzieję, że nie zraziłyście się tym głupim komentarzem z kilku notek wstecz i jeszcze nie raz zobaczymy śliczną Bzu :*

    ps: jak tam pięknie. przygarnij mnie, wpadne na jakiś weekendzik.
    ps2: jak Twoja sprawa z wolontariatem, Uleczko?

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak się zastanawiam.... Rodzice Ci nie trują głowy, że masz wreszcie skończyć studia i zacząć "prawdziwe życie"? Co mówią na temat Twojego podróżowania? Od początku byli na anty czy po prostu przyjęli to do wiadomości?

    H2cus :*

    OdpowiedzUsuń
  14. JAK TAM PIĘKNIE
    co to za czcionka ze zdjęcia? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Maria Kamińska29 marca 2014 19:17

    ale się ulu wylaszczyłaś :D PIĘKNIE WAM

    OdpowiedzUsuń
  16. Zawsze jak odwiedzam Twojego bloga to uśmiecham się od ucha do ucha :) Piękna plaża!

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba pierwszy raz we wspólnym poście jest więcej moich fot niż Bzu, ale nie, nie zraziłyśmy się, tak po prostu wyszło;).
    Poprzedni wolontariat nie wypalił, ale dzisiaj byłam na próbie w innym miejscu i chyba przenoszę się tam w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czemu założyłaś, że od początku byli na anty?;) Nigdy nie byli, ale zgadza się, dostałam za zadanie skończyć studia, choć nie w żadnym określonym terminie.
    No a teraz wzięłam rok przerwy, więc nawet gdyby truli, że mam skończyć studia, to przecież nie wrócę na nie za tydzień;). W każdym razie nie, nie słyszę od nich, że mam zacząć prawdziwe życie. Prędzej ktoś z mojej dalszej rodziny jest w stanie coś takiego powiedzieć. Moi rodzice cieszą się z tego podróżowania, lubią słyszeć, że robię coś co lubię, słuchać o moich przygodach, a moja mama sama dołączyłaby chętnie do tych wszystkich podróży.

    OdpowiedzUsuń
  19. Fantastyczne zdjęcia! Inny świat:) Pozdrowienia ze słonecznego Krakowa. P.s. jaki jest Twój poziom hiszpańskiego?

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak patrzę na te zdjęcia, to aż czuje to ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzięki!
    Podstawowy i jak przystało na nieuka, niewiele robię, żeby to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  22. Bo większość rodziców jest nastawiona na to by ich dziecko robiło "kasę". I tak zamiast robić to co naprawdę lubimy, siedzimy w korporacjach itd. Chcesz iść na ASP to słyszysz, że to są głupoty i masz zająć się czymś "pożytecznym". Eh :/

    OdpowiedzUsuń
  23. To prawda, ale z drugiej strony nie zawsze da się żyć z tego, co się lubi robić. Byłoby pięknie, gdyby było inaczej, ale życie jest dość brutalne. Czy ja będę mogła żyć z tego co lubię robić? Nie zapowiada się jak narazie....

    Częściowo rozumiem rodziców, którzy zachęcają dzieci do "bardziej przydatnych" studiów niż to, co 19letniemu człowiekowi wydaje się fajne w momencie zdawania matury. Możesz przeżyć 5lat studiów, a po nich lądujesz w ciemnej dziurze bez możliwości znalezienia pracy. Tylko czasami zdarza się, że praca jest pasją, większości przypadków to zdobywanie środków do życia i na realizowanie zainteresowań kosztem robienia czegoś, co nie ekscetycuje cię szczególnie.

    Ciężko znaleźć w tym temacie idealne rozwiązanie...

    OdpowiedzUsuń
  24. Absolutnie się z Tobą zgadzam. Tylko co zrobić gdy masz do wyboru pracę trudną, mniej płatną, ale z której możesz normalnie żyć i którą lubisz, a rodzice cię namawiają do pracy lepiej płatnej, której nie lubisz i trują o tym cały czas? Wtedy jest dramat i rzucanie talerzami :D

    Co do Ciebie to chyba jesteś za młoda by myśleć o "normalnym życiu". Do 60 daleko xD

    OdpowiedzUsuń
  25. No, to nie brzmi dobrze. Obsesja na punkcie kasy jest najgorsza. Jeżeli to Twoja sytuacja, to współczuję i mam nadzieję, że rodzice w końcu zrozumieją, że nie to jest najważniejsze i nie pieniądze motywują Cię do pracy.
    Hehe, normalne życie... no właśnie ciekawe kiedy wpadnę w jego sidła i czy w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja bym chciała, aby moje dziecko żyło jak Ula, miało odwagę, pomysły i tyle radości w sobie, energii. To "prawdziwe życie" to nuda, kołowrotek, rutyna nie dająca nic człowiekowi, oprócz obrzydzenia każdego dnia i życie od wypłaty (często marnej) do wypłaty.
    pozdrawiam słonecznie z ZG :)

    OdpowiedzUsuń
  27. I very much enjoy your flipflops... and your food photos! This place looks gorgeous too... wish I could understand your commentary!

    belle + compass

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj tak! To zdjęcie jest takie mega :)!

    OdpowiedzUsuń
  29. Thank you so much for another lovely comment! :)

    OdpowiedzUsuń
  30. http://intopassion.pl/moje-wlasne-kameralne-mexico-city/ Cudowny, kolorowy, hipnotyzujący Meksyk

    OdpowiedzUsuń