Jutro zaczyna się Lollapalooza i będzie to dla mnie dzień najciekawszych koncertów, zakończony występem Coldplay...achhh!
Tuż przy włoskiej dzielnicy North End, przebiegała kiedyś autostrada. Na szczęście kilkanaście lat temu została rozebrana i przeniosna pod ziemię.
Najsłynniejsza bostońska piekarnia Mike's Pastry.
Ogon homara, popularny wypiek północnej części Wschodniego Wybrzeża. Chrupiące ciasto nadziewane kremem (jak powyżej) lub serem. Nie próbowałam tego ze zdjęcia, ale na drugi dzień zjadłam mini wersję z serowym nadzieniem w Portland i był rewelacyjny.
Piekarnia z słynie z włoskich cannoli.
Kupiłyśmy cannoli z kawałkami czekolady i boston cream puff, ptysiowe ciastko z nadzieniem custard, czyli czymś w rodzaju kremu budyniowego.
Ciastko było wzorowane na boston cream pie, tradycyjnym dla Massachusetts deserze. Zarówno cannoli jak i cream puff były pyszne.
Dalszy spacer przebiegał nad rzeką.
W tym budynku panowie zastanawiali się co by tu zrobić, żeby oddzielić się od Wielkiej Brytanii, czyli przebłyski rewolucji amerykańskiej..
W dzielnicy Charlestown.
Bunker Hill Monument. Beth wpadła na pomysł, żebyśmy wspięły się po 300stu schodach na szczyt wieży.
W sumie to widok nie zrekompensował bólu, gorąca i rozlanego potu;).
Po zejściu na dół wyglądałyśmy właśnie tak.
A tak wyglądało niebo.
Później zaczęto do nas strzelać i musiałyśmy uciekać.
Statek, który pamięta rewolucję amerykańską.
Do włoskiej dzielnicy wróciłyśmy na jedzenie. Dwa z początku wybrane miejsca były w niedzielę zamknięte, więc poszłyśmy gdzie indziej. Kanapka może nie prezentuje się świetnie, ale jej zaletą były bardzo świeże składniki. Mozzarella, prosciutto, pomidory, bazylia, oliwa z oliwek i ocet balsamiczny. Dobrze, że mogłam podzielić się nią z Beth, bo była ogromna.
Dom w którym urodził się John F. Kennedy.
Teraz mieście się w środku muzeum, ale dotarłyśmy tam kilka minut po zamnkięciu.
W grodzie pana prezydenta dokończyłyśmy deser z Mike's Pastry.
Ulica na której mieszkał Kennedy bardzo mi się spodobała. Miała klimat lat 50-60tych, trochę filmowy, przez domy wybudowane właśnie w tamtych latach.
Blisko znajdowała się żydowska dzielnica. Nie tak autentyczna jak np. Borough Park w NYC, ciężko dojrzeć tam ortodyksyjnego Żyda, ale można znaleźć tam żydowskie restauracje/sklepy/piekarnie.
Zanim pojechałyśmy do domu, spróbowałam w Dorado Tacos & Cemitas- baja style taco, kalifornijskie tacos z grillowaną rybą, kapustą i w tym wypadku sosem czosnkowym. Może nie był tak dobry jak te, które pamiętam z San Francisco, ale ryba była bardzo świeża i całość też była smaczna.
To jeszcze nie koniec postów z Bostonu.
kurczę!nie lubię 'zazdrościć' ,to takie nie-na-poziomie - ale jak przejrzałam lineup Lollapaooza'y to mnie szlag jasny trafia!;-)
OdpowiedzUsuń1/4 bym wysłuchała jak nic...wybaw się proszę za wszystkich czytelników tego bloga!Nie mogę się doczekać kolejnej notki ;>
ale super ! Jak Ci zazdroszczę ;))kiedy wracasz do Polski >?
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńM. Maliciosa-> Tak zrobię;>. Zdecydowanie dawka dobrej muzyki!:)
klodi-> Chyba 9 września.
dawno nie pisalam, ale nadal czytam!
OdpowiedzUsuńej, Ula lubię Cię haha :D wybacz, musiałam to napisać ;p
OdpowiedzUsuńWchodząc po schodach musiało być jeszcze strasznie duszno, nie? Bo to wygląda na strasznie wąskie :D
ale pomyśl, ile kalorii spaliłaś hahah :D zawsze coś :D i jedzenie wygląda przepysznie, szczególnie ta kanapka, uwielbiam takie. A ulica naprawdę filmowa, kojarzy mi się trochę z filmem "Dziewczyna i chłopak, wszystko na opak". Kocham taki klimat, jaki został przedstawiony w tym filmie:)
piękna pogoda, piękne zdjęcia i pyszne jedzenie, czyli w zasadzie nic nowego :D uwielbiam Twoje posty, na wszystko patrzysz inaczej niż przeciętny turysta i dzięki Twoim opisom każde miejsce wydaje się cudne i pełne zalet (oczywiście nie zawsze) :)
OdpowiedzUsuńAch te wszystkie słodkości, nie powinnam ich oglądać z rana bo najchętniej nic innego bym dziś nie zjadła ;)
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy na festiwalu!:D Byłoby pięknie zobaczyć jeszcze raz Coldplay i Muse...
uch, uch, chmura w kształcie pac-mana!!!
OdpowiedzUsuńi fakt, że z Washington Memorial w DC widok fajniejszy, ale przynajmniej wiesz już na pewno, bo sama weszłaś i porównałaś ;)
jeżeli wracasz 9 września to super, bo ja do 11.09 mam drobny hardcore, a później już relatywny luz, więc na pewno Ci nie odpuszczę jakiegoś zielonogórskiego/wrocławskiego nawiedzenia! :D
Cześć Ula! Nazywam się Dominika. Już od dłuższego czasu śledzę Twoje posty na blogu i mam w związku z tym kilka pytanek:
OdpowiedzUsuń1. Czy masz zamiar w przyszłości wrócić do USA i tam mieszkać/żyć?
2. Jakie wgl plany na przyszłość?
3. Jakie masz porady dla tych, którzy chcą się efektownie nauczyć języka angielskiego?
Z góry dziękuję! :) i pozdrawiam !
Ta porcja zdjęć, zdecydowanie bardziej mnie urzekła :) Ładne miasto :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog bo zawsze można tu zasmakować potraw
OdpowiedzUsuńwww.nomen--nescio.blogspot.com
Piękne zdjęcia i piękne miejsca. O jedzeniu nie wspomnę, jestem przed śniadaniem i ślinka mi cieknie ;)
OdpowiedzUsuńOglądając Ally McBeal Boston wydawał mi się mniej nowoczesny i bardziej klimatyczny! Mimo wszystko wciąż zazdroszczę Ci Stanów i skrycie za to nienawidzę :/ ;p
OdpowiedzUsuńPoozdrawiam ;)
haha Ula aż muszę Ci skomentować, właśnie siedzę przed komputerem i czytam Twoją nową notkę, a tu patrzę masz identyczną bluzkę na zdjęciu, którą mam na sobie w tej chwili - nie mogłam się powstrzymać żeby o tym nie napisać :)
OdpowiedzUsuńPoza tym zazdroszczę Ci Coldplay... byłam w tym roku na Openerze i miałam przyjemność być na ich koncercie - coś niesamowitego :) U mnie koncert skończył się łzami szczęścia :)
Najbardziej w świecie to zazdroszczę błękitnego nieba i ładnej pogody :) Włoska dzienica czaaad.
OdpowiedzUsuńDroga Ulu, ja natomiast nie mogę się doczekać postu odnośnie Portland... jeżeli mogę, to proszę o szczegółową relację ubarwioną dużą ilością zdjęć i opisów:)
OdpowiedzUsuńAleż Ty masz tam super! Ja kocham wszystko co amerykańskie więc czekam na każdy Twój post z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKićka-> To samo pomyślałam o chmurce, tylko zapomnialam podpisać, że wygląda pac-man ;D
OdpowiedzUsuńDominika-> 1. Na pewno wrócę w przyszłości do Stanów, ale nie jestem w stanie przewidzieć czy będzie to tylko wizyta turystyczna, praca czy ponownego zamieszkania tam na jakiś czas. Na razie pierwsze w kolejności są inne miejsca, w których chcialabym pomieszkać.
2. To zależy od tego, jak pójdą mi studia. Wersja optymistyczna wygląda tak, że jak skończę kierunek, który wybrałam, to będę pracować w branży związanej z jedzeniem i pewnie chciałabym to połączyć z fotografią i podróżowaniem.
3. Im więcej otaczasz się angielskim tym lepiej. Oglądaj filmy z ang. napisami, czytaj książki, gazety, ucz się gramatyki, pisz. Dobrze byłoby też, gdybyś miała okazje prowadzić z kimś konwersacje po angielsku, bo niepewność i wstyd przed używaniem języka to najgorsze co może być.
Ula, chciałam Cię zapytać w jakim programie "posklejałaś" filmik z parku wodnego w New Jersey.?
OdpowiedzUsuńhmm jestem ciekawa co takiego cechuje zydowskie dzielnice, że ta tutaj nie oddaje takiego klimatu jak ta w NY?
OdpowiedzUsuń-- sylwia
PZDR!!
Natknelam sie na koncert Coldplay kilka dni temu w Los Angeles, sa absolutnie niesamowici!!!
OdpowiedzUsuńUla!
OdpowiedzUsuńAle fajnie...:) Bardzo mi się podobają te domki z lat 50,60 :)) Śliczne, w takim bym mogła mieszkać! ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie, a ja właśnie za kilka godzin wybywam nad Morze Bałtyckie na 2 tyg;) Oby pogoda dopisała!
Miłego zwiedzania!!!
Karola :)
O losie!
OdpowiedzUsuńWiesz, dlaczego jesteś taka rewelacyjna? Bo masz odwagę na to wszystko,my dzieci-dzieci prl-u jesteśmy w lwiej części strasznie jak to rzekłaby babcia(czyjaś)zahukani,a nawet bardziej-zahukane. Ty pokazujesz,że można podróżować,od tak, w sposób spotykany w książkach,być wagabundą,chodzić i patrzeć bez dużych nakładów gotówki i wiecznego prze-strachu nie wiadomo przed czym.
Ale palnęłam mini-blogową mowę, no cóż
Ukłony!
ale Ci zazdroszcze lollapaloozy. kuurde Coldplay... niestety nie mogłam ich zobaczyć w tym roku, bo siedziałam w lesie pod Łodzią. ech!!
OdpowiedzUsuńwięc już jesteś po koncercie i opowiedz jak się podobało. jak chris i chłopaki się spisali?
pzdr
asia
Zazdroszczę! Ja nie mam szans na wyjazd gdziekolwiek, co dopiero za granicę!
OdpowiedzUsuńHa ha, ładnie tak wykorzystywać ogródek prezydenta? Szczyt wszystkiego!
Świetne zdjęcia:)
bellatoris.blog.onet.pl
Piękne zdjęcia i jak zawsze smakowite jedzenie!
OdpowiedzUsuńDoma-> W iMovie dołączonym do Maca.
OdpowiedzUsuńSylwia-> Różni się mieszkańcami, bo tej dzielnicy nie zamieszkują ortodoksyjni Żydzi, prędzej młodzi ludzie, studenci, więc nie jest aż tak autentyczna.
asia-> Byli cudowni! Chcę powtórkę!:P
Cóż,moim też nie,ale w Mediolanie akurat temperatura sprzyjała zdjęć robieniu,bo potem doszła do 40 i ja jeśli chodzi o tzw.fotografowanie kolokwialnie mówiąc odpadłam.
OdpowiedzUsuńI nie wspomniałam wcześniej,że strasznie podoba mi się,że pobyt w US&A do cna wyciskasz,a nie zadowalasz się Nowym Jorkiem i Disneylandem powiedzmy.
Pozdrawiam!
Cześć Ula ! : )
OdpowiedzUsuńObejrzałam przed chwilą filmik dziewczyny która wróciła z USA i wypowiadała się na temat zakupów. Mówiła coś o cenie ogólniej i dodawaniu do niej podatku. W każdym stanie jest ponoć inny np. na Florydzie wynosi 7 %.
Nie do końca zrozumiałam o co chodzi , więc pomyślałam że Ty , jako osoba mieszkająca w Stanach wyjaśnisz mi to jaśniej :P
Z góry dzięki !
Julita
Hej! Tu znowu Dominika,
OdpowiedzUsuńdziękuję za wyczerpująca odpowiedź.
Tak na marginesie: to gdzie będziesz studiować?
I czy ewentualnie istniała by możliwość porozmawiania z Tobą np. na skype? ;)
P.S. Szczerze: jesteś inspiracją dla wielu ludzi, którzy tak jak TY, chcą wyjechać do USA lub gdziekolwiek za granicę. Osobiście oglądałam wiele blogów dotyczących życia w USA ale ten jest zdecydowanie najlepszy i dzięki temu można się na Tobie wzorować! ;]
Hej!
OdpowiedzUsuńKilka postów wcześniej pisałaś o pchlim targu w Berlinie, który Tobie się podobał. Możesz dać namiary na niego, dzielnicę etc.
ściski
P.S
Mimo, że preferuję własnoręczne przygotowywanie słodkości-pyszności to Twój blog jest jakoby inspiracją do mych poczynań kulinarnych (patrz muffiny:)
the food looks so good!:)
OdpowiedzUsuńczerwcowy koncert coldplay na openerze był REWELACYJNY, więc z pewnością Twój także:)
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie pytanie. Widzę, że robisz śliczne zdjęcia, widać, że się na tym znasz i chciałam się zapytać jaki Zenit byś mi poleciła. Chciałabym sobie kupić jakąś lustrzankę analogową, mało się na tym znam, jestem z czystej krwi amatorką, a na Allegro takich aparatów jest wiele i może pomogłabyś mi w wyborze. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna
Również pytanie fotograficzne - jak wywołujesz filmy z analogów, to, że tak to ujmę, w formie materialnej i później skanujesz, czy od razu na płycie? Jak to się kształtuje cenowo w Stanach? W Polsce jak poszłam do pierwszego fotografa, żeby wywołać film, to rzucił cenę 20 zł za sam zapis na płycie.
OdpowiedzUsuńJustyna-> Niestety nie znam się na Zenitach. Szukałam o nich informacji kiedy planowałam kupić analogową lustrzankę, ale ostatnie wybrałam Pentaxa K1000, z którego też jestem bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńW razie czego poczytaj o różnych modelach na forach internetowych itp.
AEQUIVOCATIO-> Wywołuję film w laboratorium, a w domu mam skaner do filmu. Jeśli chodzę do bardzo taniego miejsca na Greenpoincie, to kosztuje mnie to z 2$ za rolkę, więc bardzo tanio. Niestety wraz z opuszczeniem Stanów myślę, że będzie mi ciężej.
bardzo Ci dziękuję za zdjęcia, chociaż tak można sobie pozwiedzać ;)
OdpowiedzUsuńzawsze jak odwiedzam Twojego bloga robię się głodna;)
zapraszam serdecznie na
www.fashiongates.blogspot.com