Miesiąc temu, kilka dni po moim przyjeździe do Anglii wybrałam się z Eweliną do Manchesteru. Tanie bilety autobusowe, poza nami wybierało się pare innych osób i tak jakoś wybór padł na to miejsce.
Niezłe miasto, chociaż jakoś za bardzo zapadło mi w pamięć ogromne centrum handlowe na starówce. Nie żebym narzekała na wysokie stężenie fajnych ciuchów na km2, ale pomysł centrum miasta opierający się na zamkniętej przestrzeni do robienia zakupów średnio mi się podoba.
W ogóle jak obserwuję tutaj ludzi, to mam wrażenie, że Anglicy są jeszcze bardziej konsumpcyjnym narodem od Amerykanów, albo przynajmniej są z nimi na równi;).
Miło spacerowało się po Manchesterze, chociaż architektura jak na Anglię nie robiła ogromnego wrażenia i nawet hipsterska dzielnica Northern Quarter, była dość skromna. Byłam zaskoczona, kiedy wyczytałam że została wybrana Brytyjską Dzielnicą Roku.
Może miałam zbyt duże wymagania, może to wina popularności Manchesteru jako jednego z największych angielskich miast albo drużyny piłkarskiej, bo przecież nikt mnie nigdy nie zapewniał o jego atrakcjach i wyjątkowości.
Pewnie prawdą jest, że rządzi Londyn, a za nim długo nie ma nic, ale ja i tak chyba najbardziej cieszę się na zwiedzanie małych miasteczek i poznawanie walorów naturalnych tego kraju;).
P.S. Pozdrowienia dla czytelników z UK, wiem że jest Was trochę!
Jednym z pierwszych odwiedzonych miejsc była Manchester Art Gallery. Może nie była to MoMa czy The Met, ale zawsze to jakaś dawka sztuki na dobry początek dnia;).
Patrząc na te buty nie chce się wierzyć, że kobiety miały kiedyś tak małe stopy.
Ratusz.
To był jednych z tych gorących dni, których Brytyjczykom brakuje, więc pomimo środka tygodnia i wczesnej godziny, bary i restauracje z siedzeniami na zewnątrz były zapełnione.
Katedra.
Po obejściu ścisłego centrum poszłyśmy w stronę Northern Quarter. Po drodze natrafiłyśmy na sklep z pięknymi analogowymi aparatami.
Restauracje Dough poleciła mi koleżanka z Manchesteru, jako miejsce ze świetną pizzą. Nie miałam okazji wypróbować, zjadłyśmy gdzie indziej.
Jednym z najfajniejszych miejsc na jakie trafiłyśmy był ten vintage store, nie tylko z ciuchami, ale też dodatkami do domu.
Restauracje Dough poleciła mi koleżanka z Manchesteru, jako miejsce ze świetną pizzą. Nie miałam okazji wypróbować, zjadłyśmy gdzie indziej.
Jednym z najfajniejszych miejsc na jakie trafiłyśmy był ten vintage store, nie tylko z ciuchami, ale też dodatkami do domu.
Świetne zdjęcia. :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń