29 cze 2014

Volcano boarding.

Cerro Negro, najmłodszy aktywny wulkan Nicaragui, ostatnia erupcja nastąpiła tutaj w 1999 roku.
Kilka lat temu pewien Amerykanin postanowił zjechać z niego na rowerze górskim, ale w połowie drogi rower nie wytrzymał prędkości, rozpadł się, a on poważnie się połamał. Rok później powtórzył próbę, która zakończyła się sukcesem i tym razem ustanowił rekord prędkości na ok 170 km/h. 
Nie wiem kto wpadł na pomysł volcano boardingu, ale dzisiaj jest to jedna z największych atrakcji północnej Nicaragui z notowanymi rekordami prędkości, który obecnie wynosi niewiele poniżej 100km/h.
Zarówno Martin jak i Benjamin jeżdżą na snowboardzie i szczególnie zależało im, żeby zjechać z wulkanu na stojąco. Wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać po obu opcjach i osobiście nie miałam dużych oczekiwań. Cztery lata temu w Peru spróbowałam sandboardingu zjeżdżając na desce z pustynnej wydmy. Pierwsze próby pokonania trasy na stojąco skończyły się upadkiem już na samym początku, po nim przyszło kilka kolejnych i kiedy już miałam wystarczająco dużo piasku w ustach poddałam się i w  końcu zjechałam siedząc. W przypadku Cerro Negro również zdecydowana większość osób zjeżdża w pozycji siedzącej. Osiąga się wtedy znacznie większą prędkość, ale zjazd trwa poniżej minuty.
Spośród agencji organizujących wycieczki na wulkan, tylko jedna oferuje deski z wiązaniami. Snowboardowe przypominają tylko kształtem, waga już niekoniecznie, a wiązania polegają na obowiązaniu własnych butów paskiem, co tym bardziej utrudnia jazdę. To samo było na pustyni, tylko tam sprzęt był jeszcze gorszej jakości.
Zaczęliśmy od 45min wejścia na wulkan z plecakami wypełnionymi kombinezonami i deską zawieszoną na plecach. Gorące podłoże przypomniało, że wulkan jest wciąż aktywny. Na samej górze założyliśmy kombinezony, a potem po kolei zjeżdżaliśmy w dół. Pył wulkaniczny to zdecydowanie nie śnieg i oczywiście nie da się zjechać z wulkanu tak, jak z ośnieżonego stoku. Do pewnego stopnia działała zmiana krawędzi z tylniej na przednią, ale w drugą stronę było już dużo ciężej. Upadałam przy większości prób skrętu, ale mimo wszystko było znacznie fajniej niż się spodziewałam!

Untitled Cerro Negro znajduje się ok 30-40min jazdy z Leon. Untitled Untitled
Żaden t-shirt nie sprawdziłby się lepiej tego dnia.Untitled Untitled Stojąc na górze zbocze wyglądało naprawdę stromo, nachylenie wynosiło ok 45'.Untitled Untitled Benjamin.Untitled Untitled

15 komentarzy:

  1. Natalia Wisniewska29 czerwca 2014 21:33

    Super, gratuluję! Ile wysokości ma wulkan? Pewnie było gorąco, szczególnie w tym kombinezonie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! W piątek siedziałam z koleżankami na warszawskiej plaży i przy piwie rozmawiałyśmy o sportach ekstrenalnych, wśród których pojawiła się też rekreacyjna jazda na rolkach, haha :D Wymieniłam m.in. Ciebie, Twój zjazd po wydmie i wulkanie, więc wyobraź sobie mój uśmiech po zobaczeniu tego posta :D link rozesłany do koleżanek, już możemy zacząć poużalać się nad naszym nudnym życiem... Dobrze, że jesteś Ula!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fotka z nachyleniem wygląda groźnie! Też bym chciała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Therese Helene29 czerwca 2014 22:10

    Nigdy tego nie robiłam (co chyba nie jest jakoś specjalnie dziwne...), ale od kiedy dowiedziałam się, ze coś takiego istnieje - mam straszną ochotę na ten zjazd. Kiedyś z pewnością :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny pomysł! Sama bym tak chciała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow. No nieżle. Taki zjazd to pewnie niezła dawka adrenaliny :) Gratuluję !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mariposa Hermosa30 czerwca 2014 17:19

    widzę jeden plus tego sportu - nie ma kolejek do wyciągu oraz tłumu na stoku :)
    Jestem zachwycona Twoim nowym kolorem włosów! Jeszcze kilka dni na słońcu, a wrócisz do Europy jako blondynka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Justyna z justynaenbarcena30 czerwca 2014 23:36

    wow! niesamowite miejsce i niesamowity zjazd!!
    z checia bym czegos takiego wyprobowala!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ula, czy Ty podczas zjazdu z wulkanu na snowboardzie robiłaś zdjęcia lustranką? i JAK Ty to zrobiłaś??
    Nie mogłam się powstrzymać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki! Mi też bardzo podobają sie te rozjaśnione słońcem włosy, mogłyby tak wyglądać zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hehe nie, zostawiłam lustrzankę w hostelu, a te zdjęcia są z aparatu Benjamina. Kilka ostatnich zrobił przewodnik, nie miałabym gdzie schować aparatu :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha dziękuję bardzo :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Natalia Wisniewska6 lipca 2014 23:06

    mini;)

    OdpowiedzUsuń