Często miejsca do których podróżuje wiążą się z jakąś postacią. Ze znajomymi u których się zatrzymuję, napotkaną ciekawą osobowością czy nowo poznaną osobą. Z Salwadorem kojarzyć mi się będzie Sebastian z Niemiec. W drodze z Gwatemali do Salwadoru, na granicy ucięłam pogawędkę z chłopakiem, który z wyglądu przypominał mi Phelpsa. Tak jakoś wyszło, że od tamtego momentu aż do tej pory trzymamy się razem. Kiedy kilka dni temu nie czułam się najlepiej, opiekował się mną donosząc wodę, więc zaczęłam go nazywać starszym bratem. Nasza relacja w ogóle przypomina siostrzano-braterską. Jesteśmy dla siebie częściej wredni niż mili, ale w przypływie sympatii niemiecki kolega potrafi rzucić kilka przyjaznych słów.
El Tunco było trochę pechowe ze względu na pogodę. Kiedy przyjechaliśmy warunki surferskie zaczęły się pogarszać, więc na dobrą sprawę tylko pierwszego wieczoru dobrze mi się pływało. W kolejnych dniach zaczął padać deszcz w ilościach nie do zniesienia, aż czwartego dnia spakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy dalej na południe.
El Tunco było też miejscem przypadkowych spotkań ze znajomymi. Kiedy otworzono przede mną drzwi do jednego z pokoi hostelu, wewnątrz zastałam znajomych z Niemiec poznanych w Puerto Escondido. Kolejnego dnia spotkałam zaprzyjaźnioną parę z Nowej Zelandii, którzy mieszkali w moim hostelu w Meksyku i z którymi planowaliśmy się spotkać w Nicaragui. To zresztą oni powiedzieli mi o miejscu, które było moim następnym celem podróży. Udaliśmy się tam całą czwórką, a zdjęcia zobaczycie w kolejnym poście.
Sebastian i miejsce w którym się zatrzymaliśmy.
Znowu miałam szczęście do noclegu i całkiem przypadkowo. Trafił mi się prywatny pokój z WiFi i dostępem do kuchni za 10$, kiedy wszyscy inni płacili tyle za kilkuosobowe pokoje w hostelach.
El Tunco to mała
surferska wioska, ale nie do końca odopowiadała mi klimatem. Brakowało jej też dostępu do świeżych warzyw i owoców, bo jedyną tanią opcją jedzenia były papusas (nadziewane tortille podawane z kapustą), a ceny barach dorównywały czasem amerykańskim. Walutą Salwadoru jest USD, a to nie mogło sprzyjać niskim cenom.
Tuż przy plaży znajdowało się obleśne bajoro pełne śmieci, które można było znieść dopóki nie wsadziło się w nie stopy. Problem zrodził się po intensywnych opadach deszczu w jedną z nocy. Bajoro zamieniło się w rzękę, która znalazła ujście w oceanie, zamieniając przy okazji wodę w czekoladową...
Po tamtej nocy plaża wyglądała jakby przeszedł przez nią huragan i na dobrą sprawę jedyną sensowną opcją wydawała się ewakuacja z El Tunco.
Po tamtej nocy plaża wyglądała jakby przeszedł przez nią huragan i na dobrą sprawę jedyną sensowną opcją wydawała się ewakuacja z El Tunco.
Czy konie tam chodzą sobie tak luzem po ulicy? :)
OdpowiedzUsuńAboslutnie genialne zdjęcia...marzę, aby kiedyś tam pojechać.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ci strasznie tej latwosci w nawiązywaniu kontaktow! Kurcze, ja to bym tak nie umiala podejsc i zagadać, tym bardziej, ze mój angielski jest na poziomie raczej średnio zaawansowanym ;D Miasteczko wygląda na przyjemne, chociaz te środkowo amerykanskie klimaty nie do końca mi odpowiadaja. Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńteż się zawsze zastanawiam, o czym ta Ula z tymi wszystkimi ludźmi nowo poznanymi na początku rozmawia. wiadomo, że można powiedzieć coś o sobie, dowiedzieć się czegoś o tym kimś, ale co potem? ja tak nie umiem i żałuję, bo przez to tracę możliwość poznania wielu ciekawych ludzi.
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia i miejsca!!
OdpowiedzUsuńmam pytanie jednak niezwiązane z tematem - kiedyś można było u Ciebie znaleźć przepis na ciasto z płatków owsianych z białą czekoladą i owocami (maliny/truskawki), czy jest ono gdzieś wciąż dostępne? szukam i szukam i nie widzę, a pamiętam, że było pyszne :)
będę wdzięczna za pomoc!
Hostele w takich miejscach to czysta magia. Dla samego takiego niezwykłego noclegu aż chce się jechać!
OdpowiedzUsuńŁał wspaniałe widoki
OdpowiedzUsuńTo wszystko kwestia obycia, ja też nie byłam kiedyś płynna w angielskim i nawiązywanie kontaktów przychodziło mi z większym trudem.
OdpowiedzUsuńOla-> Rozmawiam o wszystkim, prawie tak, jak rozmawiałabym z dobrymi znajomymi :)
Dwa razy mnie to spotkało więc może i tak ;)
OdpowiedzUsuń