No więc radość byłaby duża już z samego faktu, że po dłuższej przerwie zerknę chociażby na Chrysler Building, ale cieszyłam się podwójnie, bo czekało mnie spotkanie z moim kochanym przyjacielem, Marcinem.
Poznaliśmy się na pierwszym roku studiów w Birmingham, kiedy Marcin był studentem na Erasmusie w mojej szkole. Mieliśmy dużo czasu, żeby przegadać całe życie i pewnie też dlatego nie chce mi się wierzyć, że znamy się niecałe dwa lata. Rzadko pojawia się na blogu, bo mieszkamy daleko od siebie i spotykamy nie tak często jak byśmy chcieli, ale na dobrą sprawę nie ma dnia, żebyśmy nie byli w kontakcie.
Jeszcze w Birmingham, moje opowieści ze Stanów zainspirowały Marcina do wyjazdu jako au pair. Rok później skończył licencjat i zaczęliśmy poszukiwania host rodziny. Przeglądałam profile pojawiających się na koncie rodzin i czułam, jakbym cofnęła się do wakacji 2009 i sama przygotowywała się do wyjazdu. We wrześniu Marcin poleciał w końcu do Stanów i mieszka teraz pod Nowym Jorkiem. Zajmuje się dwoma chłopcami, ma świetny kontakt z host rodzicami i ogólnie wszyscy go uwielbiają, bo z Marcinem nie da się inaczej.
W każdy piątek w Nowym Jorku można wybrać się do kilka muzeów za darmo. Zaczęłam od International Centre of Photography dawkując sobie bardzo inspirujące foto-wystawy. A potem przebiłam się przez piątkowy tłum 42nd St i na samym środku Grand Central wyściskałam Marcina. Poszliśmy w strone MoMa, a uśmiech nie schodził nam z twarzy z przez tą całą sytuację i miejsce spotkania.
Przebrnęliśmy przez wszystkie piętra MoMa, niektóre galerie znam już na pamięć, ale każda wizyta w tym miejscu jest inspirująca.Zmieniliśmy dzielnicę, bo na zaspokojenie głodu wybrałam lokal This Little Piggy Had Roast Beef w East Village.
Wygląd tej kanapki połowa osób uzna pewnie za obrzydliwy, a druga za apetyczny. Nie musi być piękna, kiedy jest taaak dobra. Pieczeń wołowa, mozzarella, domowe frytki w bagietce na zakwasie, która po czasie przesiąka sosem z pieczeni. Zjedzenie tej kanapki wymaga stosu serwetek tuż obok, ale nawet Marcin potrafił się zachwycić, chociaż jest raczej ignorantem jedzeniowy (tak, nawet on posiada kilka wad).
Przecznicę dalej czekał już na nas w barze Soe, kolejna z najbliższych mi osób w NYC. Był z nim Hein oraz jego współlokator, ale szybko zmył się do domu i zostaliśmy w czwórkę nad dzbanem piwa. Różnie bywało w Tompkins Square Park przez ostatnie 20lat, ale nie zmieniło się chyba tylko to, że jeżeli coś szeleszczy w trawie, to prawie zawsze są to ganiające się szczury. Tak czy inaczej, latem jest to jeden z moich ulubionych miejskich parków. Soe mieszkał kiedyś w lokalizacji marzeń, w sercu NYC, ale później rzucił pracę, wyjechał w kilkumiesięczną podróż i dopiero niedawno wrócił do Nowego Jorku na trochę dłużej. Tym razem zależało mu na tańszym pokoju i przeprowadził się na Harlem. Mieszkanie miało niewiarygodnie długi, wąski korytarz i mogłoby spokojnie pojawić się w filmie American Gangster, gdzie przewijają się obrazy naćpanego Harlemu sprzed kilkudziesięciu lat.
Spaliśmy z Marcinem w pokoju gościnnym, gdzie zapach uruchomionego nad ranem, świeżo pomalowanego grzejnika, wykasował nam w mózgach część szarych komórek. Pożegnaliśmy się z Soe i zaliczyliśmy spacerek po mroźnym Harlemie, idąc w stronę Central Parku. Król wszystkich parków miejskich, nie trzeba nikomu przedstawiać. Jackie Kennedy Reservoir chyba już zawsze będzie przypominał mi bieganie dookoła zbiornika w upalne nowojorskie lato. Upper West Side. Południe zbliżało się wielkimi krokami, a my nadal mieliśmy puste żołądki. Na śniadanie wybrałam Mila Cafe na Columbus, między 93th a 94th St. Whoaa, toż to jedno z lepszych śniadaniowych miejsc w NYC w jakich byłam! Nothing fancy nor hipster, klimat i wystrój też nie wykracza poza zwykłość, ale może dzięki temu ceny są niskie, menu bardzo w porządku i po naszej kanapce (pastrami, colesławem i szwajcarskim serem) stwierdzam, że jedzenie świetne. Odkąd wróciłam, myślałam o tej kanapce już nie raz, a to coś znaczy!
Central Park najładniej wyglada w październiku, ale załapałam się jeszcze na resztkę kolorowych liści. Tak się składa, że ten chłopiec ma dzisiaj urodziny, więc w tym miejscu po raz ostatni przesyłam mu najserdeczniejsze życzenia! Pokazałam Marcinowi Dakota Building i miejsce, gdzie zamordowano Johna Lennona.
Z 72nd St pojechaliśmy downtown. Chinatown.
Niska temperatura = apetyt na gorącą azjatycką zupę. Jeszcze lepiej, kiedy można połączyć zupę z pierogami, niekoniecznie pływającymi w bulionie, a zupie ukrytej w pierożkach. W Europie prędzej zjem dobrą pho czy wonton soup, niż znajdę soup dumplings, także wybór był oczywisty. Jeden z moich ulubionych zimowych posiłków!
Nudle Lo mein to był drugi strzał w dziesiątkę. Kiedyś strzeliłyśmy z Bzu focha na Shanghai Cafe, ale po takim posiłku o wszystkim zapomniałam. Little Italy jest coraz mniejsze, na dobrą sprawę poza ostatnimi, tradycyjnymi, delikatesami, niewiele tam pozostało. Po przejściu kilku kilometrów zrobiliśmy w East Village jeden z ostatnich jedzeniowych przystanków, tacos. Jadałam lepsze, więc jeszcze nie wiem czy trafią do subiektywnego przewodnika.
Pierwszy śnieg w tym roku zaskoczył mnie w Nowym Jorku, w drodze po lody zresztą, bo przecież niska temperatura nie jest wystarczającą wymówką, żeby nie odwiedzić Big Gay Ice Cream Shop!
Jego Wysokość, Salty Pimp. Po najlepsze lody włoskie na świecie przychodzi się tutaj.
MOMA i ta pierwsza kanapka i to są moje powody do odwiedzenia NY ;)
OdpowiedzUsuńJedzenie jedzeniem, parki parkami, ale do muzeum to bym tam poszła... :)
OdpowiedzUsuńUla! A ja właśnie dziś odebrałam mój paszport z wizą i w marcu lecę do NY :) również dzięki Tobie, bo gdyby nie Twój bog to nie wiem czy kiedykolwiek zdecydowałabym się na samotną podróż do Stanów :) więc dzięki! :)
OdpowiedzUsuńściskam mocno i pozdrawiam!!! :)
PS. Myślę, że najwyższa pora zrobić sobie jedzeniowy plan wg Twojego przewodnika :D
Super, cieszę się bardzo!
UsuńNiesamowite jest to, że potrafisz utrzymywać przyjaźnie na taką odległość. Zazdroszczę Ci tego.
OdpowiedzUsuńaz zrobilam sie glodna...czekam na nastepna czesc ;) pozdrowienia z Peru!
OdpowiedzUsuńJaki ten Marcin fajny! :D A mnie jak zwykle zaskakują Twoje apetyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńna jakiej stronie można przeglądać rodziny które poszukują au pair? Ula pewnie odpowiedziała już na to pytanie milion razy , więc może ktoś z czytelników bloga mi podpowie? :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz wyjechać do USA, to musisz to załatwiać przez agencję. Natomiast jeśli chodzi o Europę i znalezienie rodzinki na własną rękę, to polecam stronę http://www.aupair-world.net/ Sama znalazłam tam swoje dwie rodzinki.
UsuńTak jak pisze Klaudia, chociaż widzę, że macie tak samo na imię:). W każdym razie rodziny przeglądałam na koncie Marcina. Cultural Care stworzyło mu takie na proces poszukiwania rodziny i od czasu do czasu pojawiała się na nim nowa host rodzina.
UsuńOMG Marcin jest mega przystojny!!! Ma może dziewczynę? :P
OdpowiedzUsuńW sumie to nie i przydałaby mu się jakaś fajna dziewczyna, także wszelkie kandydatury można przesyłać na marcin.wawrzen@wp.pl :D
UsuńUla, WYGLĄDASZ PRZEPIĘKNIE! Nie wiem kompletnie co ma na to wpływ, ale bierz to dalej! :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHaha dzięki, to chyba kwestia mniej ilości tłuszczu na twarzy i ciele;)
Usuńjesteś najlepsza!!!
OdpowiedzUsuńsiedzę sobie u siebie na wsi z 2 autobusami na godzinę i kogutem za płotem i mnie aż skręca z zazdrości!
keep on going!
Wieś też jest spoko! :*
UsuńPiekne zdjecia, Ty promieniejesz i wygladasz na naprawde szczesliwa!
OdpowiedzUsuńCudnie.
Uśmiech można przykleić na twarz i odkleić go w sekundę po zrobieniu zdjęcia, szczęście jest długotrwałe. Ale jasne, byłam w bardzo dobrym nastroju :)
UsuńJejku, cudowny post! Czuć radość, energię, moc po prostu. Bardzo mnie zainspirował do kombinowania, szukania możliwości żeby chociaż kilka miesięcy spędzić w tym mieście! Dziękuję. :))
OdpowiedzUsuńTego lata, kiedy przygotowywałam się z moim chłopakiem do Nowego Jorku, korzystaliśmy głównie z Twojego subiektywnego przewodnika. Jednak mimo planów i notatek, po prostu daliśmy się ponieść temu miastu. Xi'an Famous Foods było na naszej liście, ale trafiliśmy tam przypadkowo, tak samo z This Little Piggy Had Roast Beef. Obie świetne. Generalnie East Village zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńSto lat, Marcinie! :)
jak zawsze świetne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te posty z NY, zdjęcia są teraz pierwsza klasa!!!! Poproszę o więcej wskazówek, gdzie jeśc i co zobaczyć, czego nie ma w przewodnikach...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja też przez Ciebie (dzięki Tobie) zaczynam coraz częściej myśleć o wizie o stanów, zwłaszcza ostatnio po biletach za 8-9 stówek.
OdpowiedzUsuńale czekam na maroko, kiedy będzie noo?
Wizę dostaje się na 10lat, więc mimo wszystko "opłaca się", zwłaszcza kiedy można kupić bilet za 800zł w dwie strony;)
UsuńMaroko- nie wiem dokładnie, ale niedługo. Chociaż czuję, że zdjęcia i relacja będą raczej średnie
Ula, masz zawsze takich przystojnych kolegów! Jak Ty to robisz? :)
OdpowiedzUsuńA i zapomniałam dodać , że do tego inteligentnych, co już bywa naprawdę rzadkością :)
UsuńHaha, może nie zawsze, ale kilku na pewno;). Pozatym miło, że zakładasz, że są inteligentni :D
UsuńMoże namówisz Marcina na prowadzenie bloga?
OdpowiedzUsuńW sumie to już prowadzi, ale tylko dla rodziny i znajomych ;)
UsuńZawsze przyjemnie popatrzeć na powracającego cyklicznie Sue ;) Ile on ma lat tak a propos?
OdpowiedzUsuńRocznik 88, tak jak ja :)
UsuńMam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić te wszystkie miejsca, o których piszesz. Patrząc na Twoje zdjęcia od razu czuję się jakbym była w NY, nigdy tam nie byłam ale totalnie kojarzy mi się z takim klimatem, który bije od Ciebie ze zdjęć (:
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńNiedawno trafiłem na Twojego bloga i oczywiście dodałem Cię do subskrypcji w kategorii podróże. Zdjęcia, które robisz są naprawdę wspaniałe, miło widzieć, że potrafisz realizować swoje pasje!
Osobiście zakochałem się w Nowym Jorku, więc zdecydowanie podzielam Twoje zdanie o tym mieście. Spędziłem tam zaledwie dwa tygodnie i cały czas zastanawiam się, jak wrócić do tego miasta na dłużej.
Myślałem o au pair i dlatego chętnie dowiedziałbym się jak wygląda sytuacja ze znalezieniem takiej pracy dla chłopaka i to w okolicy lub w Nowym Jorku. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź!
Na razie nie spieszy mi się z wyjazdem na au pair, chciałbym skończyć studia i wyjechać dopiero w 2015 roku. Do tego czasu planuję jeszcze jeden wyjazd do USA na work&travel i do Wielkiej Brytanii. Wolałbym jednak wiedzieć jakie są możliwości wyjazdu na au pair do konkretnego miasta, więc jeśli znajdziesz czas na odpowiedź to będę Ci niezmiernie wdzięczny!!
Hej,
UsuńDzięki, że wpadłeś i zostajesz :)
Minusem w szukaniu host rodziny jest to, że na dobrą sprawę nie możesz wybrać sobie lokalizacji. Możesz czekać i liczyć, że któraś rodzina w końcu trafi się z okolic, w które chcesz pojechać, ale agencje nie za bardzo tolerują odrzucanie rodzin ze względu na lokalizacje (choć można ściemniać, że chodiz o coś innego). Ogólnie w okolicach NY dużo jest host rodzin, ale wiele z nich mieszka daleko od miasta, a to już nie jest to samo...
Jaki cudowny post, taki pozytywny i wesoły! Widać że kochasz NY
OdpowiedzUsuńŚmiesznie! Okazuje się, że też byłem w Nowym Jorku w grudniu! :-) http://marcinkaczor.net/blog/tag/new-york-city/
OdpowiedzUsuń