Przez lato biegałam od czasu do czasu w Central Parku, zazwyczaj po 5-10km jednorazowo, chociaż ostatni raz biegałam miesiąc temu. Parę razy myślałam nad tym, żeby przed wyjazdem przebiec tu 20km, ale tak naprawdę to nie spodziewałam się, że się tego podejmę.
Dzisiaj rano pobiegłam do Central Parku, nastawiałam się na niedługą trasę, ale po 2 km stwierdziłam, że mam ochotę przebiec 10 razy więcej.
Zamiast truchtania jak zazwyczaj dookoła Jacqueline Kennedy Onassis Reservoir (popularnej trasy biegających nowojorczyków), z parku pobiegłam nad rzekę Hudsona. Z 96 ulicy dotarłam na południowy koniec Manhattanu, ale do 20 km dobiłam dopiero przed Williamsburg Birdge, czyli kierując się z powrotem na północ, po wschodniej stronie Manhattanu.
Pierwsze 10 km minęły bez większego problemu, ale później oczywiście zaczęły się schody. Kiedy wydawało mi się, że to już 15sty kilometr, aplikacja informowała mnie o 13stym. Największy kryzys przyszedł między 16 a 18km. Znacznie obniżyłam tempo i już umierałam, przed oczami robiło mi się czarno, ale nie mogłam przerwać będąc tak blisko celu. Kiedy dotarłam do "mety", przez chwilę miałam łzy w oczach i byłam wykończona.
Cieszę się, że przed wyjazdem z NYC udało mi się zrealizować coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
A najprzyjemniejsze z tego wszystkiego jest to, że spaliłam ponad 1700 kalorii, więc dzisiaj mam z głowy martwienie się o to, czy czasem nie zjadłam w ciągu dnia za dużo;).
Aplikacja Run Keeper na iPhona znacznie ułatwiała mi bieganie. Co kilometr informuje o pokonanej trasie, zaznacza ją na mapie, mierzy średnie tempo na kilometr, spalone kalorie itp. itd, a wszystko mogę później sprawdzić też w necie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz