Chociaż moja podróż rozpoczęła się w sobotę, to tak naprawdę dopiero dzisiaj poczułam, że spędziłam więcej czasu na lądzie niż w powietrzu i na lotniskach;). Po wylądowaniu wczoraj na filipińskej wyspie Luzon, od razu wsiadłam w autobus i pojechałam na północ. Cel był odległy o ponad 10 godzin, więc postanowiłam podzielić drogę na pół i zatrzymać się na noc w Baguio City, 300-tysięcznym mieście położonym w górach Kordyrliery Centralnej. Miałam w planie pochodzić po mieście, a później spotkać się z umówioną wcześniej Couchsurferką. Spacerując po centrum, przypadkowo doszłam do tętniącego życiem targu, czyli zazwyczaj mojej ulubionej części odwiedzanych miast. Fotografowanie sprawiało mi początkowo trochę trudności, bo ewidentnie rzucałam się w oczy i przykłuwałam uwagę wszystkich dookoła, co odbierało mi pewność siebie. Niedosyć, że jedna z niewielu białych w mieście, to jeszcze z dużym plecakiem i aparatem. Ludzie nie chowali się przed zdjęciami, byli mili, ale co chwilę ktoś coś do mnie mówił i ciężko było skupić się w tym zmieszaniu. Dzisiaj, po 24h spędzonych w Baguio czuję się już niemalże jak u siebie, ale muszę ruszać dalej w drogę, przede mną cała noc jazdy autobusem po krętych, górskich drogach.
Update: Autobus był zapchany, zostaję więc na noc w tym samym miejscu, zaraz obmyślam plan B i cieszę się, że przynajmniej spędzę noc w łóżku, bo niewiele takich ostatnio;).
W pewnym momencie młoda dziewczyna spytała, czy może pochodzić ze mną po targu. Rozmawiałyśmy, a kiedy usłyszała moje plany na dalszą trasę spytała, czy jadę tam z mamą i tatą;). Potem przyszło zaskoczenie, że jednak nie jestem w jej wieku i nie mam 18 lat, jak myślała.
Balut, czyli kaczy embrion...Jeden z tych obrzydliwych smakołyków kuchni świata, które wielokrotnie oglądałam w podróżniczo-kulinarnych programach TV;). Zawsze sobie obiecywałam, że spróbuję baluta przy okazji wizyty na Filipinach i stało się to dzisiaj! Jednak będę musiała zjeść jeszcze jednego, żeby zrobić zdjęcia wnętrza;).
Wooow. Rewelacja! Aż zakręciła mi się łezka w oku na widok tych zdjęć i myśl, że naprawdę tam jesteś! Powodzenia w dalszej podróży!
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanie, jak sie przygotowujesz do wyjazdow pod wzgledem finansowym? Wymieniasz pieniadze w kantorach na lotniskach, czy zaopatrujesz sie w nie wczesniej? No, bo chyba nie wyciagasz na targu karty kredytowej :D
OdpowiedzUsuńA.
Wymieniłam trochę funtów i euro na dolary jeszcze w UK, bo w końcu w kantorach w Europie nie sprzedają walut Malezji czy Filipin. Później na lotnisku w KL wymieniłam tyle, ile potrzebowałam na nocleg i dojazd z/na lotnisko. Na Filipinach też wymieniłam tylko trochę na lotnisku, bo tam są zazwyczaj są wyższe kursy niż w miastach, ale dzisiaj wymieniałam pieniądze tu na miejscu i okazało się, że po tym samym kursie co na lotnisku;).
UsuńWIĘCEJ ULA WIĘCEJ!!!!:))))
OdpowiedzUsuńKiedy napiszę, że zazdroszczę, na pewno nie będę oryginalna, ale tak jest :) Fantastyczna podróż, cudowne zdjęcia, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńUla, zazdroszcze z całego serca. 3mam kciuki za całą wyprawę :) obyś przywiozła nam mnóstwo zdjęć i historii, którymi się podzielisz.
OdpowiedzUsuńpowodzenia!
Justyna
wspaniale zdjecia!! marzy mi sie odwiedzic taki targ i skosztowac wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńjedyne co mogę powiedzieć to... zazdroszczę, nie lubię Cię za te fajne zdjęcia :P i życzę Ci jeszcze ciekawszych wrażeń z podróży :) 3maj się Ula!
OdpowiedzUsuńmartijaaa
świetne zdjęcia i relacja jako całość. Oby więcej ! :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim wielki podziw za odwagę w realizowaniu marzeń i to tak dalekosiężnych :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na więcej! :)
OdpowiedzUsuńAaaach, nie mogłam się już doczekać tego posta! Myślałam, że będziesz jechać tam z kimś, a nie całkiem sama. Tym bardziej podziwiam ;).
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że jajo z rozwiniętym płodem ma w ogóle jakąś polską nazwę. W Wietnamie też jest to bardzo popularne, tak czy inaczej za bardzo mnie odrzuca ;).
A te krótkie banany, o ile to są te co myślę, są najlepsze na świecie! <3
Ta podróż musi być świetna! Ula, jak ja Ci zazdroszczę! ;))
OdpowiedzUsuńDolary łatwiej wymienić na lokalną walutę niż euro?
OdpowiedzUsuńTak jest z reguły na świecie, ale ja też pomyślałam konkretnie o Filipinach, które ze Stanami mają dużo wspólnego.
Usuńza miesiąc matura, chcialabym miec tyle odwagi co ty i ruszyć później w świat.
OdpowiedzUsuńRzuć się na głęboką wodę, a odwaga przyjdzie sama!:)
UsuńOjej, jestem pod wielkim wrażeniem, bardzo miło się patrzy na te wszystkie zdjęcia... cudownie musi być tak podróżować :) sama chętnie bym spróbowała ale chyba bym się bała, chyba na prawdę trzeba się przygotować na taką wyprawę... (?) Skąd bierzesz informacje na temat noclegów i miasteczek? Jakieś strony internetowe? Na prawdę cudowne jest to wszystko co tu opisujesz i pokazujesz :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja się nie czułam się jakoś szczególnie przygotowana do podróży, w połowie to spontaniczny wyjazd i np. w dzień wyjazdu miałam zarezerwowane tylko dwa noclegi;). Informacji szukam w necie, przez Google, a do noclegów z reguły najlepsze są strony Hostelbookers i Hostelworld.
Usuńojoj dzięki za stronki :) mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odbyć taką podróż :) a Tobie życzę dalszych udanych po tym świecie :)
UsuńZjadłaś Baluta? Jesteś moim bohaterem. Czekam na recenzję kulinarną i zdjęcia!
OdpowiedzUsuńświetna historia z tą dziewczyną, którą napisalo samo zycie:)tez nie wiedzialam ze kacze embriony maja nazwe..ja bym sie nie odwazyla..to jedna z nielicznych rzeczy, która mnie kulinarnie totalnie odstrecza z punktu widzenia moralno-etycznego..a jak to smakuje?bo o tym nie wspomnialas ani slowem...
OdpowiedzUsuńczekamy na kolejne historie i zdjecia miejsc
Dodałam na Facebooka blogowego filmik z degustacji, możesz zobaczyć moje wrażenia;).
Usuńdzięki za info...jestem jednak niefacebookowa dziewczyna, ale może u kogoś ze znajomych wlącze..
UsuńJaki te zdjęcia mają klimat! Genialny. Patrząc na nie czuję się,jakbym była w tym miasteczku. I też kocham takie klimaty jak ten miejscowy targ. Właściwie to mi trochę słów brakuje po zobaczeniu zdjęć. W każdym razie ciekawej i bezpiecznej dalszej podróży. I czekam na relacje z kolejnych miejsc
OdpowiedzUsuńi dobrze że zostałaś bo będzie więcej zdjęć. są piękne.
OdpowiedzUsuńGenialność, czekam na dalsze relacje i zdjęcia - chociaz przez chwile można sie poczuc jak by sie tam było :) Pozdrawiam , Klaudia.
OdpowiedzUsuńcześć Ula, powtarzam się i nie wiem, czy już o tym pisałaś, czy nie, ale... gdybyś znalazła taką chwilkę, by odpisać mi wyczerpująco, baaardzo byłabym wdzięczna. będę się przypominąć, bo wiem, że jesteś teraz rozbiegana w Azji! :P jakkolwiek, gryzie mnie to wszystko dlatego nie chcę czekać aż do Twojego powrotu...
OdpowiedzUsuńmogłabyś mi napisać,
-do kiedy musiałaś składać papiery na studia?
-ile kosztuje semestr?
-czy dostaniesz kredyt?
-ile kosztuje akademik i czy z dodatkowej pracy podczas studiów można się tam utrzymać?
-czy można pracować i ile godzin tygodniowo?
-czy każdy może się ubiegać o kredyt?
-ile kosztuje życie w Anglii - akademik, jedzenie, ubezpieczenie itd.
-czy można dostać jakieś dodatkowe dofinansowanie od rządu albo od uniwersytetu?
-jakie musiałaś mieć wyniki z matury, żeby dostać się na Twój kierunek?
-czy słyszałaś o jakichś zmianach w systemie/kredytach?
Byłabym baaaardzo wdzięczna!
Twoja Fanka!
- do 15 stycznia
Usuń- w tym roku po raz ostatni ROK kosztuje 3375 funtów, od przyszłego roku ceny idą w górę i rok będzie kosztował ok 7tys dla nowych studentów.
- w tym roku nie dostałam, bo studiowałam wcześniej w PL i powiedziano mi, że nie mogę dostać, ale możliwe, że dostanę jednorazową bezzwrotną pomoc, max. 700 funtow
- 344, tak z dodatkowej pracy można się utrzymać, ale ciężko znaleźć pracę na full time, więc 20h pracy też nie przynosi kokosów
- nie ma ograniczenia, ale po prostu mało kto zatrudnia na full time
- teoretycznie każdy, ale jak pisałam wyżej, ja go w tym roku nie dostałam, tzn nawet się nie ubiegałam, bo powiedzieli mi, że raczej nie mam po co.
- ja żyję za ok40funtów miesięcznie, ale nie spotkałam drugiej takiej osoby, chociaż jak widać- można. Ubezpieczenia chyba nie mam, najwyżej jakieś z karty ISICS, czyli za ok 60zł.
- można dostać jednorazową sumę, o której napisałam wyżej
- Nie musiałam mieć żadnych określonych, ludzie z całego świata ubiegają się o studia w UK, więc nie mogliby ustalać poprzeczki dla każdego kraju;). Ja miałam przeciętne, ale wyniki z matury, to nie wszystko, list motywacyjny czy doświadczenie w danym temacie też się liczy.
- nie słyszałam
Ula! dziękuję Ci bardzo!
Usuńmam jeszcze jedno, dłuższe pytanie...
jeżeli żyjesz za 40 funtów, mieszkanie kosztuje 344, a rok kosztuje ponad 3tys. i dostaniesz tylko 700 to...
może to zbyt prywatne pytanie, ale potrzebne mi to do tego, by stwierdzić, czy ja też dałabym radę
z czego się utrzymujesz? bo pisałaś chyba kiedyś, że nie pracujesz tam ( chyba, że coś przeoczyłam), a z Ameryki przywiozłaś tylko paręset dolarów...
musiałaś już zapłacić za rok i płacisz regularnie za akademik?
będę baaardzo wdzięczna
acha. jakbyś znała jakieś strony prywatnych osób, które piszą o studiowaniu w Anglii to chętnie bym poczytała
dziękuję Ci strasznie!
Ja studiuje w UK i z mojej perspektywy odpowiedz na Twoje pytania zalezy od tego na jaki uniwersytet chcialabys aplikowac i o jakim kierunku myslisz. Te 700 funtow, o ktorych Ula wspomniala to jednorazowa pomoc i ja na Twoim miejscu nie zakladalabym, ze nawet ja na pewno dostaniesz.
UsuńOd teego roku (tj. akademickiego 2012/2013) czesne na wiekszosci brytyjskich uniwersytetow beda wynosily ponad 9tys funtow, choc niektore wymagaja mniej, z tego co Ula napisala u niej wynosza 7tys. Jako rezydent Unii Europejskiej mozesz ubiegac sie o kredyt na czesne i w zasadzie masz pewnosc, ze go dostaniesz. Pokrywa on tylko czesne (nawet jesli szkola bieze 5tys to mozesz dostac max 5tys, nie przysluguje Ci wtedy wiecej). Zaczynasz go splacac kiedy przekroczysz dany prog zarobkowy, ktory zalezy od panstwa, w ktorym po studiach pracujesz. Ogolnie warunki splaty sa bardzo dobre, mozesz sobie w Internecie poczytac.
Jesli chodzi o koszty zycia, to Brytyjczykom przysluguje Maintenance Grant jesli udowodnia, ze dochody ich rodzicow sa ponizej jakiegos progu. Z tego co mi wiadomo, ten grant nie przysluguje ludziom spoza UK.
Niektore Uniwersytety wspomagaja studentow finansowo, ale to baaaardzo zalezy od szkoly. Poza tym niektore uniwersytety (Cambridge, Oxford) zabraniaja pracy podczas studiow. Musisz podpisac klauzule, w ktorej zobowiazujesz sie, ze w czasie semestrow pracowac nie bedziesz i pozostaje Ci tylko praca w wakacje.
No i kwestia kierunku. Jesli chcesz studiowac np. medycyne/inzynierie to sceptycznie podchodzilabym do kwestii pracy w trakcie roku akademickiego. Moze jakies dorywcze godziny, ale 20h tygodniowo wydaje mi sie niewykonalne przy nakladzie pracy. Nie chcialabym podchodzic stereotypowo, ale z mojego doswiadczenia, kierunku humanistyczne daja Ci wiecej elastycznosci i wiecej wolnego czasu chociaz oczywscie generalizuje.
Ule przepraszam za spamowanie posta, ale sama pamietam jakie mialam problemy zeby jakos finansowo zorganizowac studiowanie w UK wiec zawsze staram sie doradzic jak mam okazje :-)
Buka
Dziękuję Buka za ten długi komentarz, na pewno się przyda Sophie.
UsuńA co do pytania jak się utrzymuję, to rodzice pomagają mi z akademikiem, a na życie miałam do tej pory pieniądze ze sprzedaży różnych rzeczy, reklam, oszczędności itp. Musiałam już zapłacić za cały rok studiów i w 70% były to całe moje życiowe oszczędności, a z resztą pomogła mi rodzina.
bardzo Ci dziękuję Buka, no i Uli też!
UsuńRaczej nie myślę o studiowaniu medycyny ani kierunków ścisłych. Szukałam kierunków i spodobał mi się bardzo kierunek np: German and Management albo coś w kierunku niemieckiego albo zarządzania, raz też widziałam kierunek human resources.
I poza tym nie zamierzam aplikować na rok 2012/2013, bo po pierwsze do 15 stycznia mam czas, a poza tym mam plan zarobić trochę na te studia przez ten rok, więc myślę o roku 2013/2014
Jeżeli mogę się zapytać, jak Ty, Buka poradziłaś sobie finansowo? pracujesz podczas studiowania, ktoś Ci pomaga? ile można zarobić pracując 20 godzin tygodniowo?
acha... Ula, a te 344 funty na akademik to opłata miesięczna?
UsuńJestem pewna, ze te 344 funty to oplata miesieczna :-) Ja dostaje duze stypendia od mojego uniwersytetu, na czesne mam kredyt i duzo pracuje w wakacje, poza tym udalo mi sie zalapac na sponsorhip z dwoch firm jednoczesnie wiec finansowo naprawde nie narzekam pomimo tego, ze w zasadzie utrzymuje sie sama. Poza powrotami do PL, wtedy mieszkam u rodzicow i od nich biore pieniadze, ale jakbym sie uparla to i bez tego daloby rade :-)
UsuńAle zaznaczylabym, ze mam mnostwo znajomych, ktorzy studiuja w UK i nie znam nikogo innego, kto mialby tego typu stypendia, czy sponsorhip wiec to w duzej mierze kwestia szczescia i ciezkiej pracy. Mysle, ze pracujac okolo 20h tygodniowo zarobisz okolo 100 funtow na reke co pozwoliloby Ci opacic akademik i powiedzmy jedzenie jesli bardzo bedziesz oszczedzac (Ula pod tym wzgledem wykonuje mistrzostwo swiata :-D Ja sama zylam na 10funtach tygodniowo przez pierwszy semestr studiow i do teraz nie wiem jak tego dokonalam :-P, potem na szczescie kwestia finansowa mi sie poprawila). Polaczone z praca w wakacje mysle, ze dasz rade na siebie zarobic :-)
Pozdrawiam
Buka
dzięki Buka!
Usuńco to jest ten sponsorhip?
a poza tym te 100 funtów za 20 godzin pracy to wypłata tygodniowa, nie?
aaach
a tak w ogóle, Buka, to gdzie studiujesz i co? od jak dawna?
Mialo byc sponsorship :-) Niektore firmy, za to, ze dla nich pracujesz w wakacje daja Ci jednorazowy zastrzyk gotowki, okolo 1-2 tys na rok, czasem nawet wiecej. Aczkolwiek mysle, ze przy kierunkach humanistycznych jest prawie niemozliwe na cos takiego sie zalapac..
UsuńJa studiuje inzynierie wiec wspieranie studentow przez przemysl podczas gdy odbywasz z dana firma staz, jest calkiem popularne. I studiuje na Cambridge na trzecim roku, to tez pewnie dosyc zacheca firmy zeby nas wspomagac.
100 funtow tygodniowo mysle jest dosyc realne. No ale i 20h tygodniowo to znowu nie tak malo bo albo cale weekendy (piatek-niedziela), albo po 4h dziennie w tygodniu.. Ale jestem pewna, ze da sie rade :-)
Buka
dzięki Buka!
Usuńjak na razie mam dużo energii i działam powoli!
dzięki ;)
znowu pytanie do Uli.
UsuńNapisałaś, że ważniejsze jest podanie od wyników matury, ale przecież każdy uniwersytet ma wymagania, co do wyników matury, np. 3 rozszerzone powyżej 80%.
Na Twój kierunek nie mieli takich wymagań?
Ulaaaaaa suuper, bardzo się cieszę, że pojechałaś, domyślam się jaką musi Ci to sprawiać przyjmeność:))
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj, obserwuj, rób mnóstwo zdjęć i melduj nam tu, jak jest:))
pozdrawiam,
keit
Ula! uwielbiam Cię za to, jak inspirujesz i tak Ci zazdroszczę, że zaraz wyjdę z siebie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
marta
Czytam twojego bloga od bardzo dawna i gratuluję Ci spełniania marzeń!
OdpowiedzUsuńJa we wrześniu wyjeżdżam na rok na Tajwan, jeśli tylko będziesz się tam wybierać w tym okresie to zapraszam do siebie ;)
Ada
Tajwan...cudownie! Słyszałam, że mają tam świetny street food, więc już zazdroszczę i będę o Tobie pamiętać, jeżeli akurat uda mi się wybrać;).
UsuńUla, te zdjęcia są genialne! Świetne kadry i mnóstwo szczegółów. Ale najbardziej rzuca mi się w oczy tło, te szare, obskurne budynki i masa kolorowych ludzi. Mistrzostwo. Filipiny zastanawiały mnie już od dawna. Do tej pory widziałam głównie przepiękne zdjęcia tropikalnych plaż, biały piasek palmy i inne cuda i raptem kilka pokazujących coś innego. Jak to na prawdę tam jest?
OdpowiedzUsuńFilipiny są bardzo różnorodne! Położone są na kilku tysiącach wysp, więc przeważają plaże i tropikalny klimat, ale ja np. jestem teraz w górach, gdzie krajobraz całkiem inny i nawet nie jest gorąco, tylko ok 20 stopni;).
UsuńBardzo podobaja mi sie tez zdjecia. Wiecej!
OdpowiedzUsuńmialo byc te...jak widac nawet polski mi dzis nie wychodzi.
Usuń:) a co to za czerwone jajka koło balutów?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem, wyglądają jak pisanki gotowane w łupinkach cebuli hehe. Muszę spytać Couchsurferki czym są czerwone jajka;).
Usuńa gdzie Bzu?
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej pare osób myślało, że jadę razem z Bzu, bo nie jesteś pierwszą, która pyta, ale tutaj podróżuję sama, a z Bzu wybieram się do Japonii w sierpniu!:)
UsuńJa z moim reise fieber dostałam dreszczy już po samym opisie planowanej podróży ale z drugiej strony strasznie Ci zazdroszczę- ja sie nie nadaje do samotnych podroży a kompletowanie towarzystwa to juz pewien problem, a świat jest taki rożnorodny ze az głupio sie latami nie ruszać z miejsca. Kacze embriony nie brzmią dobrze- moja koleżanka nabawiła sie kiedyś wstrętu do jaj kurzych po tym jak znalazła w jakimś taki niedorozwinięty płód, nie pomyślałabym ze mozna to jadać celowo;-)
OdpowiedzUsuńpowodzenia podrozniczko!!! ;D
OdpowiedzUsuńx
Nie mogę się doczekać następnego posta! Ula jesteś najwieksza inspiracja na świecie!!!:)
OdpowiedzUsuńfajnie, że ta dziewczyna podeszła, takie miłe mi się to wydało, aż się sama do siebie uśmiechnęłam :)
OdpowiedzUsuńUla mam pytanie, wspominałaś, że pojechałaś tam z plecakiem-ile litrów i ile dni trwa podróż? Jakie były na Twojej trasie ograniczenia kg w różnych liniach lotniczych? Od dłuższego czasu chodzi za mną jakaś wyprawa z plecakiem w świat ale nigdy do tego mojego plecaka nie mogę się spakować bo jestem jedną z tych osób, które zawsze biorą za dużo niepotrzebnych rzeczy 'na wszelki wypadek' ;p dlatego liczę na jakieś praktyczne wskazówki ;) czy np. bawisz się w takie rzeczy jak szybkoschnące ręczniki(wg. mnie to porażka)?
OdpowiedzUsuńJoanna - odpowiem za Ulę,jeśli się nie obrazi. Rejsowe loty to zazwyczaj bagaż do 20 kg. Pamiętaj jednak, że miejscowe tanie linie zazwyczaj mają ograniczenia, lub duże dopłaty za bagaż(np Air Asia). Generalnie jadąc do Azji nie ma sensu pakować za dużo. W razie czego ubrania są tanie, hostele i jedzenie też. Pranie można zamówić też prawie w kazdym hostelu. Co do mnie, to szybkoschnących ręczników nie mam. Biorę tzw gamszę, czyli cienki, duży kawałek bawełny. Schnie bardzo szybko i można go używać na wiele sposobów. Tradycyjne ręczniki przy częstym przemieszczaniu się i wilgoci mogą po prostu zgnić. Pamiętaj też o tym jak chcesz podróżować. Targanie 20-kilowego plecaka nie należy do najprzyjemniejszych wspomnień :) Moja rada - spakuj się i jedź :). Praktyka przychodzi z czasem :)
UsuńDzięki agnitz, ja od siebie dodam, że opłaty za bagaż u tanich linii w Azji są tańsze niż w Europie, ale najlepiej zrobić to od razu online przy zakupie biletu, bo wychodzi taniej. Ja na wszystkie loty tanimi liniami wewnątrz Azji kupiłam bagaż do 15kg, kosztował ok 10 dolarów. Zazwyczaj zabieram ze sobą jeden ręcznik, niewielkiego rozmiaru, a jak się udaje, to korzystam z hostelowych. Nie miałam nigdy problemu z pakowaniem i nigdy nie biorę niepotrzebnych rzeczy, bo wiem, że mogę spokojnie przetrwać z garścią ubrań, kompem, aparatem i kilkoma kosmetykami. Mój bagaż do Azji razem z podręcznym (cieńką torbą na ramię) waży 12kg, ale dużo z tego to sam laptop i aparat. Często zamiast plecaka można zabrać walizkę, ale wszystko zależy od tego, w jaki sposób będziesz podróżować i gdzie.
UsuńZ takim bagażem wcale nie musiałaś wykupować bagażu! :) Kiedy miałam plecak 10 kg (laptopa nie używam, a aparat mam kompaktowy::) brałam po prostu plecak w rękę i taktowałam jako bagaż podręczny. Nie było z tym jakichkolwiek kłopotów, bo i plecak nieraz był mniejszy niż torby współpodróżnych :)
UsuńCzekam na posty i zdjęcia, chociaż wiem, że fajniej jest coś po prostu przeżywać, niż o tym pisać :)
dzieki dziewczyny za odpowiedzi, co do zabrania plecaka jako podręczny to się zgodzę, dwa lata temu jechałam na coucha do UK z plecakiem 65+10l, oczywiście był zapełniony tylko na tyle ile trzeba i ile można było czyli 15kg (leciałam do Edynburga i później stopniowo na południe przemieszczałam się stopem albo autobusem do Londynu) i właśnie plecak wzięłam jako podręczny(zamysł całej eskapady był oczywiście low-budget), sprawę podstawowych potrzebnych kosmetyków załatwiłam tymi małymi, dopuszczalnymi w samolotach opakowaniami; wtedy też miałam okazję wypróbować 'szybkoschnący' ręcznik, który odradzam ale to może kwestia marki/producenta, mój był z Decathlonu, miałam wrażenie, że wcale nie chciał schnąć, przez co później śmierdział a i też miałam wrażenie, że nie 'wycierał' mokrego.
UsuńO wyprawie z plecakiem myślałam raczej do Ameryki Południowej. O Azji tak na prawdę nic nie wiem i nigdy się tym nie interesowałam, bo jest w tym coś czego się boję(nie mam pojęcia czego, jakichś chorób? no idea...) ale wiem, że kiedyś tam zawitam zaspokajając moją ciekawość innych kultur i szerokości geograficznych :D
Przychodzą Wam do głowy jeszcze jakieś rady dla osoby wybierającej się z plecakiem poza Europę?
Poza Europą byłam jedynie w Azji, więc pomysłu na AP nie mam. Jedynie, co mi przychodzi do głowy, to szczepienia przeciwko żółtaczce i tężcowi. Przydają się nie tylko w dalekiej podroży.
Usuńagnitz-> Musiałam. W końcu nie chodzi tylko o wagę, ale też o rozmiar, a mój plecak nie mieści się w rozmiarze bagażu podręcznego.
UsuńJaka szkoda, że Azja mnie nudzi i odpycha... nie ma tu dziś żadnego zdjęcia, na którym mogłabym zawiesić oko :( Ale poczekam :) Może jeszcze kiedyś wybierzesz się do Gruzji, Kazachstanu lub na moje ukochane Bałkany....
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje upodobania podróżnicze i mnie np. Bałkany nie fascynują, mniej więcej wiem czego spodziewać się po Gruzji i nie ciągnie mnie tam, ale Kazachstanu jestem ciekawa:).
UsuńMam pytanie, na które super jakby s odpowiedziała. Edit do tej notki? Wiem, że nie masz zbytnio czasu, odpowiadać na ciekawość ludzką
OdpowiedzUsuńAle co to są te białe i czerwone kuleczki, wyglądające niczym kurze jaja?
To są właśnie jajka:). Balut to gotowane jajko z kaczym embrionem, a czerwone to solone.
Usuń