13 paź 2012

Jak tanio przeżyć w Japonii.

Posty zawierające tylko informacje praktyczne może nie są moimi ulubionymi i nie pojawiają się po każdej podróży, ale zdaję sobie sprawę, że mogą komuś pomóc w planowaniu swojego wyjazdu. A może zmobilizują do podróży tych, którzy od dawna marzą o zobaczeniu Kraju Kwitnącej Wiśni, ale do tej pory postrzegali ją jako kierunek nieosiągalny pod względem finansowym.
Dzisiejszego posta połączyłam z częścią o transporcie sprzed kilku dni, bo wkrótce razem z polecanymi miejscami z Tokio i tak trafi do zakładki z subiektywnymi przewodnikami.

Japonia przedstawiana jako jeden z najdroższych krajów i Tokio regularnie zajmujące wysokie pozycje w rankingach najdroższych miast świata wciąż trochę odstrasza niskobudżetowych turystów.
Ja też byłam nastawiona jak przed wizytą w Norwegii czy Szwajcarii, a chyba mimo wszystko nie było AŻ TAK źle. Ceny porównałabym do tych z zachodniej Europy, jedzenie w restauracjach też.

Miejscowa waluta chyba przyczynia się też do odbierania cen jako wyższe. Większa liczba robi swoje, zwłaszcza, że jesteśmy przyzwyczajeni do banknotów o nominale 10, 20, 50. I tak na przykład 100 jenów to około 4zł. Dużo łatwiej jest wydać 1 euro niż 100 jenów, a 10 funtów wydaje się niewielką sumą przy ¥1300.
Na nas to przynajmniej działało i wielokrotnie łapałyśmy się na sytuacjach, gdzie głęboko zastanawiałyśmy się nad zakupem czegoś, co wydawało się drogie, po czym po przeliczeniu na złotówki/euro/funty okazywało się kosztować tyle samo co u nas.

Noclegi

W poprzednim poście napisałam o drogim transporcie, natomiast jeśli chodzi o noclegi to też nie należą one do najtańszych. Sprawdziłam wszystkie możliwe opcje, łącznie z hotelami kapsułowymi, domami gościnnymi w japońskim stylu, gdzie w wieloosobowym pokoju śpi się na matach tatami, ale hostele okazały się mimo wszystko najtańsze. Ze względu na ceny polecam rezerwowacje z dużym wyprzedeniem. My zatrzymałyśmy się w Tokio najpierw w Asakusa Smile, w pokoju 3osobowym (ok 100zł/os) i byłyśmy bardzo zadowolone. Na ostatnie trzy noce nie miałyśmy już tyle szczęście. Wylądowałyśmy w jednym z niewielu dostępnych wtedy hosteli, Asakusa House (90zł/os). Jeżeli nie chcecie spać w pokoju wielkości 180cm x 60cm, mieć styczność z brudną pościelą i karaluchami, to radzę poszukać czegoś innego. A do tego na pewno przyda się strona hostelbookers.com lub hostelworld.com.

 Bzu w swoim jak to pieszczotliwie określałyśmy- kojcu. Pewien Nowozelandczyk z kolei nazywał swój pokój trumną. Kasia chyba nie najlepiej będzie wspominać swoją ostatnią w Tokio, kiedy drżała przed karaluchami (przed snem mama zabiła jednego u siebie) i znosiła klimatyzację wiejącą jej do rana prosto w twarz;).


Koszt podróży

Pojawiały się pytania ile kosztował nas ten wyjazd. Ja akurat często dzieliłam budżet z mamą, ale z kolei z całej trójki zrobiłam najmniejsze zakupy. Przelot z promocji lini Aeroflot kosztował ponad 1000zł, a 10dni pobytu wraz z noclegami, transportem i jedzeniem myślę, że ok 1500zł.

Doświadczenia kulinarne

Jednym z powodów dla którego najbardziej cieszyłyśmy się z Bzu z wyjazdu do Japonii, była oczywiście strona kulinarna. Wyobrażałam sobie te miski zup wszelakich, cudowne nudle, ilości surowych ryb, kolacje z yakitori czy okonomiyaki, czy nawet te mało japońskie, ale dostępne na półkach supermarketów Kit Katy w kolorach od zieleni przez róż. A jednak nie wróciłyśmy do domu z pełnymi, uśmiechniętymi od piersi do piersi brzuszkami.. I nie chodzi tu bynajmniej o potencjał japońskiej kuchni, bo ten jest ogromny, ale o ogarniczony budżet, czyli najgorszy możliwy powód. Nie lubię w podróży odmawiać sobie jedzenia, albo zamieniać tego, na co mam ochotę, na tańszą opcję. Nie znoszę kiedy jedzenie zamienia się w paliwo potrzebne do życia, ale czasem nie da się inaczej. Jestem pewna, że gdybym znalazła się w Japonii w 'bogatszym' momencie swojego życia, wróciłabym ze znacznie lepszymi odczuciami.
Po kilku dniach każda z nas miała dość słodkiego japońskiego pieczywa, zup, dań instant, a spragnione byłyśmy świeżych owoców i warzyw, zwłaszcza że nasz domowy ogród pełen był wtedy słodziutkich pomidorów i wielu innych wspaniałości. Nie chcę powiedzieć, że nie było przepysznych momentów, bo były takie, w których mruczałyśmy z zachwytu. Jednak pierwszy raz od nie pamiętam kiedy cieszyłam się z końca jedzenia w podróży. Szkoda, bo zazwyczaj mam na odwrót.


10 sposobów na zmniejszenie kosztów wyżywienia

Wolałabym, żeby ten fragment zawierał zdjęcia kilkunastu cudownych dań, które zjadłam w Japonii, ale niestety (dla mnie) będzie o wskazówkach jak się żywić, żeby przetrwać, pozwalając sobie najwyżej na pojedyncze momenty uniesienia nad talerzem. O kilku konkretnych miejscach dostarczając takich wrażeń napiszę przy okazji podzielenia się moją mapką z Tokio, ale teraz wróćmy do świata biednego turysty z Polski.
Bary z niedrogim jedzeniem są w Tokio na każdym kroku, ceny zaczynają się średnio od 15zł za danie. Nie jest to jedzenie, które zwala z nóg (no chyba, że ktoś jest wtajemniczony w konkretne, dobre miejscówki), ale mimo wszystko jest w porządku. Jedząc w nich każdy posiłek również możemy zaobserwować szybko topniejący budżet, dlatego poniżej wymieniłam 10 sposobów na to, jak przetrwać w Tokio nie wydając na jedzenie fortuny:

  • Ceny w godzinach lunchu są zazwyczaj niższe niż w porze kolacji, albo dostaje się darmowe dodatki, więc warto pomyśleć nad zjedzeniem głównego posiłku we wczesnych godzinach obiadowych.

  • W supermarketach i mniejszych sklepach znajdziesz gotowe dania (nudle z dodatkami, zestawy z ryżem, sushi, japońskie schabowe itd.). Nie wszystko się sprzedaje, więc wieczorami (godz. 19-21) zostają przecenione.

                          • Nie wybieraj lokali na ślepo. Tanie jedzenie, może być smaczniejsze od droższego, wystarczy tylko mały research, Google jest zawsze skory do pomocy. 

                          • Większe szanse na znalezienie niedrogiego jedzenia są w tańszych dzielnicach, zamieszanych przez pracowników fizycznych, czy studentów (np. Ueno, Yoyogi, Ikebukuro, Senju).


                          • Przekonaj się do onigri, japońskich odpowiedników kanapek. Trójkąty ryż z różnym nadzieniem, owinięte nori- suchymi wodorostami są dobrym źródłem energii i świetnie sprawdzają jako przekąski. Kosztują 4-5zł, a moje ulubiona nadzienia to tuńczyk i wieprzowina.
                             

                          • Japońskie pieczywo nie równa się rzecz jasna europejskiemu, ale wszędzie w sklepach można je znaleźć, podobnie jak słodkie bułki. Nie przypominają naszych drożdzówek, jedne są smacznie, inne mniej, ale mogą być pomysłem na śniadanie. Polecam melonowe, odradzam nadzienia z fasoli.
                             

                          • Woda w kranie jest zdatna do picia, więc noś ze sobą plastikową butelkę.

                            • Napoje najlepiej kupować nie tyle w znajdujących się na każdym kroku automatach, ile w minimarketach (których jest bardzo dużo). Za litrowy karton herbaty Lipton (które w Japonii są dobre, bo małosłodkie) zapłacisz 4-5zł. Smaczna jest też kawa w kartoniku z lodówki, 0,5l w podobnej cenie. W supermarketach jest jeszcze taniej.


                            • Niechętnie polecam tę opcję, bo to wbrew moim kulinarnym zasadom, no ale zawsze jest to jakiś sposób na ograniczenie wydatków. W Japonii jest duży wybór dań instant, dostępne są nie tylko zupki, ale też nudle z dołączanymi do opakowania przyprawami i sosem. Jasne, że dania nie zachwycają, ale czasami można się poświęcić. Ceny wahają się między 3-10zł. W Seven Eleven i innych sklepach typu konbini znajdziemy też czajniki do zagotowania wody, a w mikrofalówce można podgrzać swój lunch.


                            • Warto poświęcić kilka średnich posiłków dla jednego wspaniałego. Według mnie lepiej zaoszczędzić i zjeść danie instant raz, drugi ale za trzecim razem pójść do upatrzonej restauracji, która słynie z dobrego yakitori, ramen czy innego japońskiego dania, bo na końcu pamięta się właśnie te wyjątkowe posiłki. 



                            Wszystko po 4 złote

                            W Anglii dużą popularnością cieszą się sieci sklepów 99p Store czy Poundland, gdzie za funta można kupić wszystko, od żywności, przez kosmetyki, formy do pieczenia ciast, aż po akcesoria ogrodnicze. Na szczęście Japonia też ma swoje odpowiedniki- 100 Yen Shop. Nikt nie powinien wyjeżdżać z Tokio nie odwiedzając wcześniej tego sklepu, a jeżeli wybierzesz się tam na początku pobytu, to prawdopodobnie dużo na tym zaoszczędzisz. Zakres tego, co oferuje 100 Yen Shop jest ogromny i owszem, jest tam mnóstwo dupereli, których nawet nie weźmiesz do ręki, ale możesz też znaleźć przedmioty, które świetnie nadadzą się na pamiątki i będą kosztowały kilka, a czasem kilkunastokrotnie razy mniej. Dział z żywnością to m.in. słodycze, słone przekąski, dania instant, a także herbaty i tradycyjne japońskie składniki. Jeśli nie gumki do mazania w postaci sushi, lunchboxy, marshmallow nadziewane zieloną herbatą, to może skusisz się na sztuczne rzęsy, których w tym sklepie również nie brakuje?;)

                            100 Yen Shops znajdują się na terenie całego kraju. Największy w centralnym Tokio mieści się w okolicy, którą na pewno odwiedzicie z innych powodów- Harajuku. Trzypiętrowego 100 Yen Shop szukajcie na Takeshita Dori, kilka kroków od stacji Harajuku, tuż obok McDonalda.
                            Możecie natrafić na wiele mniejszych odpowiedników, ale największy w całym kraju, liczący 5 pięter stoi przy stacji Machida, 30min jazdy metrem od Shinjuku.

                            Warto zapamiętać też sklep Lawson 100, który jest spożywczym w stylu Family Mart czy Seven Eleven, ale 90% produktów kosztuje tam 100 jenów i ceny są niższe niż w innych tego typu convenience stores.


                            Transport

                            Kolej

                            Japonia słynie z najlepszych połączeń kolejowych na świecie, które jednocześnie nie należąone do najtańszych. Najczęściej mówi się oczywiście o wyjątkowo szybkich pociągach Shinkansen, a turystom poleca wykupienie biletu na nieograniczoną ilość przejazdów na okres 7, 14 lub 21 dni. Cena tygodniowego biletu to ok 1200zł. Jeżeli ktoś ceni sobie wygodę, ma niewiele czasu, zależy mu na szybkim przemieszczaniu się między miastami, a budżet stanowi drugorzędną sprawę, jest to najlepszy sposób na podróżowanie po Japonii. Decyduje się na nią najwięcej turystów.
                            Przez popularność JR Pass, niewiele mówi się o tańszych możliwościach przemieszczania się po kraju.

                            Seishun 18 to zniżkowy bilet, teoretycznie przeznaczony dla uczniów i studentów, choć tak naprawdę może zakupić go każdy. Kosztuje ¥11,500 czyli ok 450zł. Bilet da się wykorzystać na kilka sposóbów, jako pięciodniowy dla jednej osoby albo np. jednodniowy bilet dla pięciu osób, wtedy cena za osobę to ok 90zł . Minusem jest to, że kilka miesięcy w roku wyłączonych jest ze sprzedaży,  ale wciąż obejmuje większość sezonu turystycznego.

                            Wiosna ( 1/03 - 10/04 ) Bilet idą na sprzedaż od: 20/02 - 31/03
                            Lato ( 20/07 - 10/09 )                                         1/07 - 31/08
                            Jesień/Zima ( 10/12 - 10.01 )                                         1/12 - 31/12

                             Za każdym razem przy wejściu na stację dostaje się pieczątkę (jedną lub więcej, jeśli z biletu korzysta więcej osób), która ważna jest na nieograniczoną ilością pociągów, ale tylko liniami lokalnymi i do północy tego samego dnia. Wiąże się to zazwyczaj ze sporą ilością przesiadek (my na 500kilometrowej trasie Kioto-Tokio miałyśmy ich sześć), ale JR to nie PKP i pociągi na jednej trasie nie jeżdżą trzy razy dziennie, tylko co chwilę. Przesiadki nie są zazwyczaj dłuższe niż 10-15min, więc nawet jeśli nie zdąży się na pociąg, na kolejny nie trzeba długo czekać. Informacje o liniach, kierunkach, peronach są jasne również dla przybyszów z zagranicy.


                            My kupiłyśmy jeden bilet na 3 osoby. Trzy pieczątki zużyłyśmy na drogę z Kioto do Tokio, a pozostałe dwie na dojazd na lotnisko + jedna osoba kupiła dodatkowo normalny.
                            Zwykły bilet na tej trasie Tokio-Kioto (niezależnie od rodzaju pociągu) kosztowałby powyżej 300zł.
                            Z drugiej strony Shinkansen przejeżdża tę trasę w 2h 15min, a nasza podróż trwała ok 8h.


                            Autobus

                            Ceny podobne do pociągów, a czas podróży wydłuża się czasem kilkakrotnie, więc raczej nie polecam. Jedyną sensowną opcją może być podróż nocnym autokarem, żeby uniknąć noclegu w ho(s)telu. Trasa Tokio-Kioto kosztuje ok 300zł. Shinkansen z kolei nie kursuje nocą.


                            Autostop

                            Kosztowny transport publiczny, dobrze rozwinięta infrastruktura drogowa i bardzo niska przestępczość sprawia, że Japonia może być dobrym krajem do podróżowania autostopem. Jeżeli nie goni cię czas, może okazać się to świetną przygodą, a przy okazji zaoszczędzisz dużo pieniędzy.


                            Samolot

                            Bilet zarezerwowany dwa dni przed wylotem potrafi kosztować tyle, ile pociąg, więc może to być niezła opcja przy dłuższych trasach (np. AirAsia, Jetstar). Trzeba mieć jednak na uwadze, że loty są często bardzo wcześnie rano, a lotnisko Tokio Narita jest zamykane na noc, choć jeśli dotrzemy tam przed zamknięciem, można zostać wewnątrz do rana. Ostatnie pociągi ze stacji Narita odjeżdżają ok 22 i po tej godzinie z miejscowości Narita można dostać się na lotnisko (10km) już tylko taxi.


                            Metro w Tokio

                            Chyba w żadnym mieście nie spotkałam się z tak "poplątanym" planem metra jak w Tokio. Automaty z biletami są łatwe w obsłudze, można wybrać język angielski, wydają też resztę, jeśli nie mamy drobnych. Wysokość opłaty zależy od odległości miejsca do którego zmierzamy, a dokładną cenę podpowie tablica wisząca nad automatem, na której wypisane są wszystkie stacje.
                            Chociaż Tokio jest ogromnym miastem, warto rozplanować sobie zwiedzanie tak, żeby niektóre dni w miare możliwości opierały się o zwiedzanie pieszo. Innym razem można kupić całodzienny bilet i zaliczyć miejsca daleko od siebie położone, w przypadku których dojazd metrem będzie niezbędny. Jeżeli chcemy jeszcze obniżyć ceny przejazdów, najlepiej tuż przed wyjściem z hotelu skorzystać z Google Maps. Wybrać planowaną trasę, kilknąć na transport publiczny, a wtedy okaże się, że ta sama trasa może mieć kilka różnych cen. Najkrótsze odcinki, a co za tym idzie najtańsze bilety kosztują 6-7zł. Przy wybraniu najtańszej opcji wystarczy zapisać sobie wskazówki i mieć pewność, że zdąży się na wybrany pociąg. Z pozoru może się wydawać, że łatwo jest się pogubić przy planowaniu podróży, albo na stacji metra, ale wystarczy być czujnym, obserwować znaki i kierować się nimi, bo na pewno dobrze nas poprowadzą.





                            Automaty z biletami, mapa metra i tablica ze wszystkimi stacjami i cenami.

                            62 komentarze:

                            1. fajny post! lece do Japonii w styczniu i na pewno przydadza mi sie informacje, dzieki!

                              OdpowiedzUsuń
                            2. Bardzo fajny post. Myślę, że spełni swoją role i ktoś dzięki Tobie kiedyś wybierze się do Japonii spełnić swoje marzenia :) Pozdrawiam.

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Najlepiej na rowerku przejechać się do Władywostoku, potem nielegalnie portem przekroczyć granicę, następnie szukać gdzieś w pobliżu tokio(jakieś małe mieściny albo wsie) gdzie można by było znaleźć hotelik z gorącymi źródłami, na początku zjeść i cieszyć się tym dniem a potem powiedzieć że nie ma się z czego zapłacić i w ten oto sposób powiedzą albo policja albo zapracować trzeba, oczywiście pracę się wybierze, jak elegancko wypadniemy to może na stałe nas przyjmą do pracy i tak oto jesteśmy w Japonii już do końca życia XD. Co do obywatelstwa to olać to w razie czego powiadomić znajomych jakby pytali to że nie żyje się, zostało się spalonym na popiół i gdzieś w morzu rozrzucone :).

                                Usuń
                            3. ...gdzie za funta można kupić od żywności, przez kosmetyki, formy do pieczenia ciast, aż po akcesoria ogrodnicze...

                              Cytat dosłowny! Pytanie bardzo poważne: czy ten tekst był pisany po angielsku i tłumaczony następnie przez translator?

                              złośliwy anonim

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Penwie Cię zaskoczę, ale nie był tłumaczony z Google Translate;). Na serio tekst jest aż tak źle napisany?

                                Usuń
                              2. Tekst jest dobrze napisany, mi się czytało go z przyjemnością :)

                                Usuń
                              3. Ktoś przesadza. Jestem polonistką i jestem zdania, że tekst nie jest zły. ;)

                                + za rzetelny, dobry przewodnik.

                                Usuń
                              4. Uff, dziękuję w takim razie.

                                Usuń
                              5. chodzi o to, że zabrakło słowa 'wszystko'. ale nie sądzę, żeby to był na tyle poważny błąd, często 'zjada' się wyrazy podczas pisania, albo wstawia się je dwukrotnie

                                Usuń
                              6. Dzięki za zwrócenie uwagi, bo ja czytając tamto zdanie mimo wszystko wstawiałam "wszystko", a przecież go tam nie ma!;)

                                Usuń
                            4. a jednak da się po taniemu :D jestem zachwycona postem, myślałam, że z budżetem niższym niż 6000PLN nie da rady.
                              zazdroszczę podróży ^^

                              OdpowiedzUsuń
                            5. Świetny, przydatny, rzetelny post ;) Uwielbiam Cię czytać i bardzo zachęcasz do podróży ;) Weź mnie kiedyś ze sobą :P

                              OdpowiedzUsuń
                            6. My mamy japonskie sklepy z badziewiem ale u nas sa po 60 lub 80 bathow;-)Bulki z fasola- koszmar. My ostatnio czesciej chodzimy na japonskie 'domowe' jedzenie niz na sushi!

                              OdpowiedzUsuń
                            7. Hej Ula :)
                              Wybacz za offtop ale nie chcę Cię męczyć mailami więc postanowiłam zapytać tutaj.Wiem że studiujesz w UK (sama planuję za rok rozpocząć studia w Birmingham) ale zastanawia mnie jak dajesz sobie radę finansowo? Czy ciężko znaleźć i utrzymać pracę podczas studiów full time? Czy praca którą można dostać wystarcza na akademik,jedzenie i podstawowe potrzeby?
                              Dziękuje bardzo za jakiekolwiek wskazówki i pozdrawiam :)
                              M.

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Nie jest ciężko znaleźć pracę, pod warunkiem, że jesteś otwarta na wszelkie opcje i ubiegasz się o pracę zaraz na początku semestru, a nie w środku, kiedy studenci zajmują już wszystkie stanowiska;). Zajęć na uczelni jest niewiele, więc jest też czas na pracę part time i można z tego wyżyć. 15h pracy tygodniowo daje Ci miesięcznie ok 360 funtów (tzn chyba jeszcze minus podatek). Akademiki nie są tanie, więc jeśli bardzo zależy Ci na niskich kosztach, to polecam wynając pokój. Ja w zeszłym roku żyłam ubogo, z pieniędzy jakie mi pozostały z życia przed studiami, sprzedaży własnych rzeczy, dochodu z reklam i innych, za to mama płaciła mi za akademik. Miesięcznie wydawałam na życie 30-40 funtów. Osobiście wolałam nic sobie nie kupować niż np. pracować jako kelnerka czy barmanka (czym chwilowo się zajmowałam). W tym roku zdaje się, że będę mieć łatwiej, bo w najbliższych tygodniach powinnam dostać ponad 3tys funtów od szkoły, które zapłaciłam jej za studia w zeszłym roku, chociaż niedawno się okazało, że nie musiałam.

                                Usuń
                              2. Kamień z serca! :* :) You made my day Kochana :) Już się zaczęłam martwić,bo naczytałam się smętnych i załamujących postów forumowych osób które studiować chcą ale według nich to NIEMOŻLIWE.Planuję wyjechać typowo do pracy kilka miesięcy przez rozpoczęciem roku akademickiego i z większym wyprzedzeniem szukać pracy.Ale do tej pory byłam zdecydowana na akademik,bo myślałam że jest tańszy i bardziej korzystny dla mnie i mojego życia studenckiego.Ale skoro piszesz ,że taniej pokój to tak też zrobię :)
                                Jeszcze raz dziękuje i życzę wszystkiego dobrego! I niech te 3 tysiaki szybko do Ciebie trafią :)

                                Usuń
                              3. Jeżeli chcesz wyjechać wcześniej i popracować, to tym lepiej, przynajmniej zaoszczędzisz troche na resztę roku. Akademik na pewno bardziej korzystnie wpływa na życie studenckie, ale po prostu pomyśl co jest dla Ciebie ważniejsze. Zresztą nie zawsze trafisz na fajnych ludzi. Wszyscy moi znajomi z akademika byli studentami na wymianie, więc teraz znowu nikogo tu nie mam, bo wszyscy wrócili do domu. Mi to jednak zbytnio nie przeszkadza.
                                Jeśli chodzi konkretnie o ceny, to mój akademik kosztował 345funtów miesięcznie, a był tym tańszym, bo 80% mojej grupy na studiach mieszkało w większym i droższym ok 400f miesięcznie. Teraz płacę za wynajęty pokój 250. Niby do tego dochodzi bilet miesięczny 50funtow, ale przynajmniej mogę się poruszać po całym mieście, a kiedy będę mieć wolne od szkoły i stąd wyjeżdżać to ten koszt odpada. Za akademik trzeba też najczęściej płacić od września do czerwca, a tutaj mogę płacić od października do maja.

                                Usuń
                            8. 1000zł za przelot? W jedną stronę?

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. W dwie oczywiście, zresztą to właśnie cena biletu była powodem tej podróży.

                                Usuń
                              2. Ja w październiku 2012 poleciałem z kolegami za 1100zł rzym->tokio->paryż. Jeśli chodzi o mieszkanie tam na miejscu to wynajęliśmy 3*** hotel villa fontaine przy stacji nihombashi kayabaho, bardzo dobry punkt... Tam z resztą każde miejsce jest dobre, bo wszędzie jest metro...

                                Hmmm jeśli chodzi o jedzenie, to faktycznie na każdym kroku są minimarkety, o których wspomniałaś, ale jeśli chodzi o typowo miejscowe jedzenie, to można się posilić w barach/minirestauracjach za około 500 yenów (ok 20 zł). Dla niewybrednych jest też sporo mc donaldsów i innych świństw... Poza tym NAJWAŻNIEJSZYMI i NAJCIEKAWSZYMI miejscami, które w tym tekście zostały pominięte są świetne bary typu wszystko po 170 yenów. Po tyle można tam kupić piwo, niewielką pizzę i mnóstwo, naprawdę mnóstwo regionalnych przysmaków. Dowiedzieliśmy się o tych miejscach od zanajomych, którzy tam pracują na co dzień :) Jeśli chodzi o metro, to wcale nie jest droższe niż w UK czy Paryżu. Byliśmy niezwykle pozytywnie zaskoczeni tym, że na wiele nast tam stać, a jesteśmy zwykłymi studentami, którzy pojechali tam bez żadnej pomocy rodziców za zaoszczędzone pieniądze. Pracujemy w PL w hotelach i innych tego typu miejscach. Wspólnie zwiedzamy świat, więc tym bardziej cieszę się, że prowadzisz ten blog, bo może to otworzy polaczkom oczy na świat. Damy się dzięki temu poznać jako cywilizowany naród, który był i widział.

                                Swoją drogą muszę przyznać, że podążamy bardzo podbnymi szlakami i nawet sposoby podróżowania są podobne (japonia też tanim aeroflotem) :) USA też przez podobny program (z tym, że jestem facetem) i wiele innych. Nasze odwiedzone miejsca pokrywają się w około 70%. Good luck Girl!!! :)

                                Usuń
                            9. Witaj,

                              Mam pytanie gdzie udało ci się upolować takie tanie bilety?
                              Promocja jakś ja probóje już od jakiegoś czasu znaleść coś ale bezskutecznie....

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Aeroflot przez pewien czas miał bilety do Japonii w bardzo dobrych cenach, 1000zł za bilet przy wylocie z Rzymu i powrocie do Londynu, a resztę można zawsze dograc tanimi liniami.

                                Usuń
                              2. Znalazłaś tę promocję na samym Aeroflot'ie czy jakaś stronka wyszukująca tanie loty?

                                Usuń
                            10. Ula Ula! Ale się nie mogę doczekać Twojej podróży do Australii! ;)

                              OdpowiedzUsuń
                            11. Dołączam się do pytań o bilet. Za mniej niż 2000 to jeszcze nigdy nie leciałem...

                              Ja zatrzymuję się zawsze w hostelu Khaosan, to też jest w Asakusie. Polecam ich wygodne, przestronne kapsuły za 2500 JPY. I jest położony dosłownie minutę od 100-yen Lawson - chyba najtańsze jedzenie jakie widziałem w Japonii.

                              Jako posiłki polecam bento - za 300-500 yenów można mieć porządny posiłek, żaden instant. Gustuję zwłaszcza w tych sprzedawanych w Lawsonach, za tymi z 7-eleven raczej nie przepadam.

                              Dodam jeszcze, żeby raczej nie kupować w sklepach typu konbini (wymienione już Lawson, 7-eleven, Seicomart, FamilyMart i inne). Jedzenie jest tam zazwyczaj dużo droższe. Może się zdarzyć co prawda, że będzie dokładnie odwrotnie (jakieś promocje itp.) ale jak się nie zna typowych japońskich cen to lepiej nie ryzykować. Dobrym pomysłem jest zlokalizowanie jakiegoś supermarketu najlepiej z sieci AEON. Niestety nie wiem czy takowe są w Tokyo - wpspomniany wyżej 100-yen Lawson w 100% zaspokaja moje potrzeby, więc marketów nie szukałem.

                              Pisałaś o przecenach - są nie tylko w marketach, w konbini też. Czasem przeceny zaczynają się o 19, czasem koło północy. Jak się przyjdzie za wcześnie - przeceny nie ma, za poźno - towaru już nie będzie. Potrzeba niestety paru dni, żeby zobaczyć jakie zwyczaje panują w danym sklepie. Ale można w ten sposób kupić onigiri na śniadanie po 20 yenów. ^^

                              I jeszcze taka porada: jak nie wiecie ile zapłacić za bilet w metrze albo JR - kupcie najtańszy. Po dojechaniu do stacji docelowej bez problemu uregulujecie różnicę.

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Aeroflot przez pewien czas miał w systemie dostępną opcję biletu za 1000zł przy wylocie z Rzymu i powrocie do Londynu. Do Rzymu doleciałam bardzo tanio Ryanairem, a Londyn w powrotną stronę i tak był mi po drodze.
                                Pamiętam hostel Khaosan, a w 100-yen Lawson o którym mówisz robiłyśmy zawsze zakupy w drodzę do hostelu;). I masz rację, że 7/11 czy Family Mart nie są najtańszymi możliwymi sklepami, choć ceny podstawowych produktów nie różniły się wiele od 100 yen Lawson. Tak czy inaczej, zmodyfikuję trochę to powyższe info, dzięki. Co do AEON to zaraz sprawdzę i może też się przydać.
                                Co do posiłków, to jasne, że nie trzeba żywić się instant, skoro nawet za mniej niż 300 yenów można zjeść coś w tanim barze o czym również napisałam. Instant to tylko inny pomysł.
                                I wiem o możliwości dopłaty za bilety na metro, ale chyba jednak łatwiej sprawdzić najpierw cenę na tablicy niż dwukrotnie wyciągać portfel;).

                                Usuń
                            12. Świetny post! Przeczytałam dwa razy, tak na wszelki wypadek... Może kiedyś uda mi się zwiedzić Japonię ;)

                              OdpowiedzUsuń
                            13. Hej Uleńko :)
                              Ja mam takie pytanie nie związane z Japonią.
                              Czy w tak dużych miastach jak Nowy Jork czy Londyn, ludzie naprawde ani troche nie zwracają uwage na to jak ktoś wygląda mijając go na ulicy?. Ktos mógłby wyjść w najdziwaczniejszym stroju i kompletnie nie budzić zainteresowania. Czy ludzie w takich miastach są tak samo zawistni, wyśmiewają innych czy obgadują jak w PL?.
                              Dziękuje i pozdrawiam ciepło! :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Zdarzało mi się wielkrotnie w tych miastach zwracać uwagę na reakcję ludzi dookoła, kiedy widziałam kogoś bardzo dziwnie ubranego, bo sama byłam ciekawa i różnica między reakcjami w PL (czy w ogóle w Europie Wschodniej) jest naprawdę duża. Nie chodzi tak bardzo o to, że ludzie w ogóle nie zwracają uwagi, tylko jak reagują. A reagują zazwyczaj obojętnością. Oczywiście zdarzają się jakieś rozchichotane głupawe nastolatki, albo bandy "młodocianych łobuzów", ale to nie to samo. Zawiść, wyśmiewanie i obgadywanie za wygląd jest rzadszym zjawiskiem. Za to za naszą wschodnią granicą jest pewnie jeszcze gorzej niż u nas, o ile to jakiekolwiek pocieszenie.

                                Usuń
                            14. Witam.
                              Chciałbym się zapytać o sprawy fotograficzne :P
                              Kupiłabyś NIkona D90 z podstawowym obiektywem czy Canona 550 z dowolnie wybranym obiektywem?.
                              Zdjęcia chciałbym poświęcić na fotografowanie miast, jedzenia, ludzi.., Nikon jest stosunkowo droższy lecz wszyscy twierdzą, że "lepszy". MI się wydaje ze zdjecia zaleza głownie od obiektywu i puszka odgrywa mniejszą role.. Mogłabys mi poradzić coś z własnego doświadczenia ? :D
                              pozdr :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Szczerze mówiąc nigdy nie korzystałam z Nikona i nie znam się na ich modelach, ale ja bym wybrała drugą opcję z tego powodu, o którym sam napisałeś. Jeżeli są to modele z jednej półki, to body nie ma takiego znaczenia jak sam obiektyw. Z kitowym niewiele zdziałasz, jest paskudny.
                                Wiem, że w Polsce panuje przeświadczenie, że Nikon jest lepszy, ale wszyscy zachodni fotografowie których cenię używają Canonów, więc to spieranie się o wyższość Nikona nad Canonem jest chyba trochę przesadzone.

                                Usuń
                            15. Cześć. Przepraszam, za offtop, ale zaraz zdaje maturę i zastanawiam się nad różnymi opcjami ;) Co musiałaś zdawać, żeby dostać się na studnia do Birmingham? Była to zwykła matura albo jakaś międzynarodowa? Jeśli tak, to jak bardzo wysokie wyniki trzeba z niej mieć? Zdawałaś jakieś egzaminy wstępne? i jeszcze jedno, z usług jakiej agencji korzystałaś jak byłaś au pair? Czym kierowałaś się przy wyborze agencji? Pozdrawiam :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Nie wiem czy wymagali konkretnych przedmiotów, tutaj raczej tak się nie robi, chyba że zdajesz na jakiś poważniejszy kierunek typu medycyjna. Zdając maturę w życiu bym nie przypusczała, że będę studiować w UK, ale zdawałam P polski, R biologię, R niemiecki, R angielski. Polska matura w UK spokojnie wystarcza i w ogóle warto dodać, że tu system rekrutacji nie funkcjonuje jak u nas. Czasem większy wpływ na to czy się dostaniesz może mieć Twój list motywacyjny, albo inne rzeczy w które angażowałaś się poza szkołą. Nie zdawałam żadnych egzaminów wstępnych, nie ma tu raczej czegoś takiego, ale na niektórych uczelniach zapraszają na rozmowę.
                                Byłam au pair z Cultural Care. Od początku wiedziałam, że będą to oni, bo kilka lat wcześniej byłam z firmą EF (do której należy Cultural Care) na obozie językowym i wiedziałam, że mają globalny zasięg i są profesjonalni.

                                Usuń
                              2. bardzo dziękuję za odpowiedź :) powinnaś zrobić jakieś FAQ, bo zamęczymy Cię tymi pytaniami.

                                Usuń
                            16. https://www.facebook.com/events/420365278025104/?fref=ts

                              OdpowiedzUsuń
                            17. Mnie zastanawia jedno, w sumie pierdoła... W tych klitkach, gdzie nocowałyście drzwi były zamykane na klucz. A przecież bardzo łatwo można przejść z jednej na drugą stronę górą przez ściankę. Czy to tylko moje wrażenie? Zostawiałyście tam bagaż, jest bezpiecznie?

                              Dzięki za super przewodnik. Marzę o wyprawie do Japonii i gdy będę się przygotowywać do podróży (być może po przyszłych wakacjach - najpierw trzeba zorganizować odpowiednie fundusze ;p) na 100% z niego skorzystam - zwłaszcza sposób żywienia się jest pomocny :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Tak, teoretycznie można było, tylko śpiąc w hostelu w pokoju wieloosobowym też często zostawia się rzeczy 'bez opieki' i jest jeszcze niebezpieczniej, bo nawet nie trzeba skakać;). Najlepiej wyjść z założenia, że nic się nie stanie, albo cenniejsze rzeczy nosić ze sobą. Tam w Tokio chyba dwa razy wzięłam ze sobą laptopa, ale gdyby był cięższy, to chyba bym odpuściła.

                                Usuń
                            18. Przyjemnie się czytało. Dziękuję za wiele użytecznych informacji :)

                              Pozdrawiam!

                              OdpowiedzUsuń
                            19. Sądzisz iż Bzu napisze jeszcze kiedyś na blogu?
                              czytelniczka ;)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Też nad tym ubolewam, ale coś nie ma ochoty nic dodawać i chyba wychodzi z założenia, że jak jej się zachce, to doda.

                                Usuń
                            20. A jak wygląda sprawa żywienia dla osób, które są uczulone na gluten, mleko, wszystko co słodkie i ogólnie muszą żyć zdrowo, a nie Macami?

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Komentarz brzmi tak jakbyś sugerował/a, że ci, co jedzą gluten, piją mleko czy jedzą słodycze nie mogli odżywiać się zdrowo i od razu wrzucasz ich do szufladki z McDonaldem. Bez przesady.
                                W Japonii odżywianie się z pominięciem wymienionych produktów byłoby łatwiejsze niż u nas. Azjaci na Dalekim Wschodzie nie tolerują z reguły laktozy, a więc nie piją mleka, ani nie jedzą serów, zastępuje się to najwyżej tofu albo mlekiem sojowym. Czekolada jest importowana z Zachodu, ale też nie jest wyjątkowo popularna. Je się dużo mięsa i ryb, a makaron jajeczny nie jest wcale bardziej popularny od ryżowego czy soby, z mąki gryczanej.

                                Usuń
                              2. Inaczej: nie mogę sobie pozwolić na przyjemności 'niezdrowe' bądź zdrowe, ale 'niestety te produkty odpadają'. Nie wrzucam do szufladki, podkreślam tylko temat: 'jak przetrwać jeśli nie można jeść rzeczy, które są szybciej osiągalne od innych'. Japonia = inna kultura, a jak człowiek naogląda się tych produktów robionych nie wiadomo z czego to ma ochotę spróbować, ale nie może bo żołądek wysiada, a przeżyć podróż jakoś trzeba ;) Stąd pytanie.

                                Usuń
                            21. czy znasz jakieś blogi lub ciekawe pojedyncze posty o Paryżu lub nawet ogolnie o Francji? bardzo chcialbym poczytac o tym miescie i czekam tez az taka relacja pojawi się u ciebie :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. http://paryzzlotuptaka.wordpress.com/ :)

                                Usuń
                              2. Właśnie chciałam polecić ten sam co Roz, na który trafiłam niedawno u Styledigger;)

                                Usuń
                            22. Ula, wiem ze juz pare osob o to pytalo ale mozesz troche wiecej napisac jak szukasz biletow lotniczych? Jak duzo czasu na to poswiecasz? Masz jakies strony ulubione czy fora? Czy kiedys uzywalas jakies triki przy kupowaniu biletow?(podobno teraz jest popularny ten gdzie oszczedza sie na paliwie, chyba wiesz o co chodzi...)

                              OdpowiedzUsuń
                            23. Zawsze mnie to zastanawialo czemu Japonia uchodzi za tak drogi kraj. Najtańszy nocleg kosztował mnie 30$, śniadanie ok 5$ etc. Oczywiście to było kilka lat temu... Nie mniej jednak Japonia jest Niesamowita - bardzo chciałabym tam wrócić.
                              Pozdrawiam

                              OdpowiedzUsuń
                            24. Zawsze mnie to zastanawialo czemu Japonia uchodzi za tak drogi kraj. Najtańszy nocleg kosztował mnie 30$, śniadanie ok 5$ etc. Oczywiście to było kilka lat temu... Nie mniej jednak Japonia jest Niesamowita - bardzo chciałabym tam wrócić.
                              Pozdrawiam

                              OdpowiedzUsuń
                            25. Ula, polecam Ci lekturę artykułu o Japonii autorstwa Pauliny Wilk w pierwszym numerze "Kontynentów". Trochę szkoda, że nie pokusiłaś się o podobną analizę. Ale może w przyszłości? Pozdrawiam!

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Czytałam, artykuł był świetny. Przypominałam sobie go zwiedzając Japonię i dużo było w nim prawdy. Problem jednak w tym, że nie mam tego numeru nigdzie przy sobie, nikt już go nie zdobędzie, więc nawet nie mam jak przytoczyć fragmentów- a taki miałam plan na któregoś z postów jeszcze przed wyjazdem do Japonii.
                                Pamiętajmy też, że nie mam wiedzy ani talentu literackiego Pauliny Wilk, więc nawet w przyszłości będę mogła sobie co najwyżej pomarzyć o spisaniu podobnych refleksji.

                                Usuń
                            26. Po prostu niesamowite :) Zaczęło się od wyszukiwarki googla i wyszukiwania zdjęć(?) z budowy Mostu Brooklyn'skiego (i jakoś 'wskoczyłem' na Twojego Bloga...)a skończyło na artykule o Japonii, o której ostatnio myślałem (na ogół słysząc, że jest bardzo droga - ale to były po prostu czyjeś 'tanie opinie'). Japonia - to się chyba zaczęło od filmu "Między słowami" (Lost in Translation). No i myślenie o podróżach w ogóle. Powiem szczerze - zaczytałem się. Zaczytałem się i nie mogę się otrząsnąć :) w sensie pozytywnym oczywiście. Za bardzo przysiadłem na czterech literach i za szybko życie mi ucieka. A jest tyle ciekawych miejsc do zobaczenia. W ogóle cała Ziemia jest ciekawa. Jak ktoś to kiedyś nazwał "SPACESHIP PLANET EARTH". Bla bla bla. Nieważne. Generalnie to gratuluję Tobie - fajnego stylu wypowiedzi i tej Twojej "sarkazmo-zaciętości", jest super ;) ponadto gratuluję - ilości i różnorodności odwiedzanych miejsc, tego impulsu - żeby ruszyć się z miejsca i tam pojechać.
                              (I jak się okazuje, to wcale nie musi być drogie). No a zdjęcia przekąsek (na przykład tych z Nowego Orleanu) są tak fajne, że aż zrobiłem się głodny ;)
                              Pozdrawiam, życząc kolejnych, i kolejnych, i kolejnych pięknych i smacznych podróży.
                              A hasło "EAT WELL, TRAVELL OFTEN" po prostu jest chyba tym, czego pragnie moja dusza.
                              Straszny ze mnie marzyciel. Ale na tym się kończy. Choć... mimo pewnej niemożności udało mi się w tym roku zrealizować jedno moje marzenie, które chodziło mi po głowie od kilku lat. W porównaniu do skali Twoich podróży, moja to nie było nawet wyjście z domu ;) Przejazd rowerem po "drodze pienińskiej" po Słowackiej stronie. Było super i zrobiłem to wbrew wszelkim licznym przeciwnością. I jak o tym pomyślę (że tam było tak fajnie), to uśmiech automatycznie pojawia się na mojej twarzy ;)
                              Pozdrawiam Michał
                              PS. Będzie z Ciebie świetna 'podróżnik dziennikarz'. To widać, słychać i czuć. Byle byś nie przestawała marzyć. Nawet o niemożliwym :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Michał, dziękuję za ten przemiły komentarz! Wywołał na mojej twarzy duży uśmiech:).
                                Skoro jesteś marzycielem, to już coś! Od tego wszystko się zaczyna, a z czasem podróż rowerowa po Słowacji może zamienić się na podróż rowerową po Ameryce Pd!;))
                                Pozdrawiam Cię serdecznie!

                                Usuń
                            27. Ula, Tokyo metro obsluguje tylko jedna firma - Tokyo metro. To o czym piszesz to siec kolei, ktore metrem nie sa. Te rzeczywiscie obslugiwane sa przez wiele firm.

                              Prosze, zrob swoim czytelnikom przysluge i nie powtarzaj bardzo niepraktycznych porad odnosnie kupowania posilkow w konbini. W byle supermarkecie wyjdzie taniej. Tak samo odnosnie 100 yen sklepow - te same slodycze kosztuja mniej w normalnych supermarketach. Kosmetyki z 100 yen to raczej tylko dla odwaznych, bo kosmetykami sa tylko z nazwy. Ogolnie nie polecam zakupow w 100 yen, bo jakosc zerowa i mozna znalezc taniej gdzie indziej. Chyba ze nie masz nic przeciwko artykulom jednorazowego uzytku.

                              Jest wiele tras gdzie pociagi jezdza tylko trzy razy dziennie, ty akurat piszesz o standartowym szlaku turystycznym, niemniej twoje stwierdzenie wprowadza ludzi w blad.

                              Odnosnie jedzenia w resturacjach, nie wiem czy skorzystalas z opcji "tabehoudai" czyli jedz ile chcesz. Wiele knajp dziala wlasnie w takim systemie, czasem maja ograniczenie czasowe (np 90 minut), ale w tym czasie mozesz jesc ile tylko chcesz.

                              Pieczywo w stylu europejskim jest do nabycia w kazdej piekarni - w Tokio jest ich pelno, w prawie kazdej wiekszej stacji widuje przynajmniej jedna. Warzywa i owoce sa dostepne po przystepnych cenach w malych warzywniakach typu dziura w scianie. W Kioto w bocznych ulicach sa niemal na kazdym kroku.

                              Kolezanka wlasnie przeprowadzila sie z Japonii do Czech i napisala mi, ze ceny w Czechach sa porownywalne do tych w JP. Osobiscie uwazam Szwecje za duzo drozsza niz Japonie.

                              Pozdrawiam goraco z lodowatego Tochigi!
                              A.

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Dzięki Ania, wybacz błędy, zdaje sobie sprawę, że jako sobę mieszkającą w Japonii irytują Cię takie rzeczy. Wiem, że supermarkety są tańsze do konbini, ale tych z kolei nie ma na każdym kroku i tak naprawdę na dużo niższe ceny niż w konbini trafiłam tylko w supermarkecie w Narze, w Tokio nie zauważyłam większej różnicy, no chyba, że tak jest w dzielnica bardziej oddalonych od centrum.
                                Co do sklepów 100 yen to myślę, że dla kogoś kto wpada do Japonii na krótko jest to łatwe miejsce do znalezienia rzeczy, które mogą posłużyć jako pamiątki, kiczowate prezenty. Skoro ja przeszukując sieć nie znalazłam tańszych sklepów, to najwyraźniej osoba niewtajemniczona nie znajdzie ich z łatwością.

                                Usuń

                            28. WE WSZYSTKO UWIERZE, ALE NIE W TO, ZE LOTNISKO W TOKIO JEST ZAMYKANE NA NOC :)

                              POZDRAWIAM AUTORKE TYCH BZDUR :)

                              OdpowiedzUsuń
                              Odpowiedzi
                              1. Nudzę się, więc zmyślam: http://adamantwanderer.blogspot.com/2012/09/chuka-soba-suzaran.html
                                Nie pozdrawiam.

                                Usuń
                            29. Kurczę fajne rady,dzięki!znalazłem przez przypadek:)

                              OdpowiedzUsuń