Droga do Parku Narodowego Góry Cooka była jedną z piękniejszych, jaką przejechałam. Zrobiłyśmy po drodze kilka przerw na zdjęcia, więc przejażdżka trochę się przedłużyła, ale przed zachodem słońca dotarłyśmy na miejsce. Zanim zameldowałyśmy się w hostelu, podjechałyśmy bliżej gór, żeby zrobić sobie krótki spacer jedną ze ścieżek. Aoraki schowana była w większości za inną górą, ale jej ośnieżony szczyt pięknie wyglądał w świetle zachodzącego słońca.
Zatrzymałyśmy się w Mt. Cook Village, wiosce będącej zapleczem turystycznym dla wyruszających w okoliczne góry. Hostel YHA nie różnił się za bardzo od innych tej sieci, ale każde wyjrzenie przez okno przypominało mi, w jakim niezwykłym miejscu jestem.
Jeden z popularniejszych pocztówkowych widoków Nowej Zelandii.
Płaski teren z którego nagle po dwóch stronach drogi wyrastają góry, pięknie!
Góra Cooka w całej okazałości.
W pobliżu parkingu znajdowało się pole kempingowe. Beatrice powiedziała, że trafiłam na dobry moment z wizytą w Nowej Zelandii, bo kilka dni później parking byłby zapełniony samochodami campingowymi i wszędzie byłoby znacznie więcej turystów- Kiwi z reguły biorą urlopy w okresie 21.12- 6.01. Podobno posiadanie samochodu campingowego leży w obowiązku każdego mieszkańca NZ , tylko zazwyczaj stoją one przez cały rok w wynajętych garażach i średnio raz w roku wyjeżdżają nimi na drogi, żeby skorzystać z uroku kraju.
Kilkunastominutowy spacer zakończył się wejściem na wzgórze, skąd rozchodził się widok na okolicę i szczyt Góry Cooka. Na końcu ścieżki znajdowało się coś w rodzaju pomnika poświęconego ofiarom okolicznych gór z tabliczkami upamiętniającymi.
Budynki widoczne w oddali to Mt. Cook Village, w której nocowałyśmy.
Zazwyczaj to jedzenie wywołuje we mnie większą ekscytację niż otoczenie w jakim je spożywam, ale tutaj było mi wszystko jedno. Śniadanie w postaci płatków z mlekiem z widokiem na ośnieżone szczyty były pełnią szczęścia! Przy okazji nie mogłam uwierzyć, że przy takim otoczeniu i pogodzie wszyscy jedzą wewnątrz, no ale przynajmniej miałam więcej miejsca i spokoju dla siebie;).
Płaski teren z którego nagle po dwóch stronach drogi wyrastają góry, pięknie!
Góra Cooka w całej okazałości.
W pobliżu parkingu znajdowało się pole kempingowe. Beatrice powiedziała, że trafiłam na dobry moment z wizytą w Nowej Zelandii, bo kilka dni później parking byłby zapełniony samochodami campingowymi i wszędzie byłoby znacznie więcej turystów- Kiwi z reguły biorą urlopy w okresie 21.12- 6.01. Podobno posiadanie samochodu campingowego leży w obowiązku każdego mieszkańca NZ , tylko zazwyczaj stoją one przez cały rok w wynajętych garażach i średnio raz w roku wyjeżdżają nimi na drogi, żeby skorzystać z uroku kraju.
Kilkunastominutowy spacer zakończył się wejściem na wzgórze, skąd rozchodził się widok na okolicę i szczyt Góry Cooka. Na końcu ścieżki znajdowało się coś w rodzaju pomnika poświęconego ofiarom okolicznych gór z tabliczkami upamiętniającymi.
Budynki widoczne w oddali to Mt. Cook Village, w której nocowałyśmy.
Zazwyczaj to jedzenie wywołuje we mnie większą ekscytację niż otoczenie w jakim je spożywam, ale tutaj było mi wszystko jedno. Śniadanie w postaci płatków z mlekiem z widokiem na ośnieżone szczyty były pełnią szczęścia! Przy okazji nie mogłam uwierzyć, że przy takim otoczeniu i pogodzie wszyscy jedzą wewnątrz, no ale przynajmniej miałam więcej miejsca i spokoju dla siebie;).
ale pięknie!
OdpowiedzUsuńUla strasznie inspirujesz do działania!! :)
jaka jest teraz temperatura w dzień w NZ ? jak musiałas sie ubierać ?
OdpowiedzUsuńTo zależy gdzie i o jakiej porze. Tam w górach było gorąco w dzień (ok 25'C), chodziłam w krótkich spodenkach, t-shircie, ale noce były chłodniejsze (10-15'C).
Usuńale piękne <3
OdpowiedzUsuńjeju :D
niesamowite miejsca!! jak to zrobiłaś że miałaś tyle czasu na wyjazd? tyle wolnego na uczelni czy jakiś inny sprytny sposób?;)
OdpowiedzUsuńMam trzytygodniowe przerwy świąteczne na Boże Narodzenie i Wielkanoc, a dodatkowo wyjechałam tydzień przed jej rozpoczęciem ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhm, pierwsze zdjęcie odrobinę przypomina krajobraz alpejskich jezior. Piękne widoki. A sernik z nutellą wywołał we mnie taki ślinotok, że od razu pobiegłam do sklepu po składniki.;)
OdpowiedzUsuńzdjęcia pierwsze i czwarte są po prostu prześliczne.
OdpowiedzUsuńCiągle słyszę, że w Australii są obrzydliwe robaki i ogromne pająki, a do tego węże. Napotkałaś jakieś? Dla mnie to największa zmora wszelkich wyjazdów i jak patrzę na te wszystkie Twoje zdjęcia to zastanawiam się, jak wytrwam wśród tych potworów kiedy już odwiedzę to miejsce :D
pozdrowienia!
Brzmisz jakbyś naoglądała się za dużo filmów;)))
UsuńPająki, węże, owszem są, ale nie rzucają się na ludzi przy pierwszej okazji. Węże w ogóle ich unikają, a pająki też niełatwo spotkać, nawet ludziom, którzy mieszkają w buszu nieczęsto się to zdarza, więc nawet jeśli wybierzesz się w zwykłą podróż to i tak ich nie spotkasz.
Jak nazywają się te czcionki na jednym ze zdjęć??? :)
OdpowiedzUsuńW takich górach chyba umarłabym ze szczęścia, przepiękne widoki!
OdpowiedzUsuńpiękne widoki..tylko Wy i góry :) booosko!!
OdpowiedzUsuńjejku!! jak ci straszliwie zazdroszcze Nowa Zelandia to moje marzenie !!!
OdpowiedzUsuńPrzedostatnie lubię, tylko ten znak trochę nie szpeci, ale co tam, aż tak na pierwszy rzut oka się nie rzuca.
OdpowiedzUsuńA płatki z zimnym mlekiem to był dla mnie zawsze fenomen, jak mleko to tylko ciepłe.
o panie co za miejsca
OdpowiedzUsuńBardzo piękne miejsca :) Samo zdjęcie cieszy niesamowicie, a co dopiero zobaczenie takiego widoku na żywo. Ulu dziękuję Ci bardzo za to, że pokazujesz mi takie piękne zakątki:)
OdpowiedzUsuńmam pytanie: jaką czcionką pisałaś mt. Cook? :) Widziałam ją już w paru miejscach i bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńEnglish essay
Usuńdziękuje bardzo :)
Usuńa NEW ZEALAND???
UsuńOstrich sans
UsuńOddałabym wszystko za śniadanie w tak cudownym miejscu! Kto wie, może kiedyś i mnie tam poniesie...
OdpowiedzUsuńo matko! jak cudownie!
OdpowiedzUsuńhttp://mamasaidbecool.blogspot.com/
Na tegorocznym festiwalu podróżników w Łodzi na którym udało mi się być, był uczestnik jednej z wypraw rowerowych m.in. po Nowej Zelandii. Mój zapał i zafascynowanie tym krajem zostały przez niego doszczętnie zgaszone. Nie przytoczę wszystkiego co powiedział o tym kraju, ale podsumował swoją wypowiedź tak: "Pragnęliśmy jak najszybciej uciekać z NZ!". Jak widać, nawet uczestnicy takich "wielkich" wypraw też mogą nie potrafić podróżować i dostrzegać otaczającego ich piękna. A ty Ula, prezentujesz prawdziwą NZ, która jest magiczna i majestatyczna. Super! ;)
OdpowiedzUsuńByłam na Travenaliach w Krakowie i chyba słuchałyśmy tej samej osoby. Mnie także odechciało się podróży do Nowej Zelandii, po tym co usłyszałam, ale podobnie, jak w Twoim przypadku, Ula odbudowuje we mnie chęć odwiedzenia tego kraju :)
UsuńPoza tym ten chłopak jeździł po tych dżunglach i lasach, po kamienistych górskich ścieżkach rowerem - chyba dlatego chciał uciekać. Ula zwiedziła NZ w inny sposób, przez co wydaje się ona sympatyczniejsza niż w oczach tamtego podróżnika.
Marta, Twoje zafascynowanie nie powinno zostać zgaszone, bo chłopak oddał się jeździe na rowerze w ekstremalnych warunkach, to zupełnie co innego i nic dziwnego, że na końcu miał dość;)
UsuńJestem ciekawa jak duże koszty pochłonęła podróż i wydatki do teraz do Australii? Możeszmi to zdradzić? :)
OdpowiedzUsuńWiem, że w Nowej Zelandii przez tydzień wydałam jakieś 600zł, ale co do Australii to nie wiem, wydaje mi się, że przez te 3 tyg poszło z 2,5tys zł.
UsuńPiękne widoki to kłamstwo. Cudowne też. Poprostu chyba nie ma takiego słowa, żeby wyrazić zachwyt nad nimi! :D a znajdzie się jakiś post ze wzmiankami kulinarnymi z zakątku Australia/NZ? Chyba, że coś przeoczyłam... :(
OdpowiedzUsuńNowa Zelandia praktycznie nie ma wlasnej kuchni, ale w całej podróży znajdzie się jakiś kulinarny wątek z Australii, choć niestety to nie była podróż kulinarna ze względu na ceny tutejszego jedzenia i mój skromny budżet ;)
UsuńTo nie prawda Ula. NZ ma najlepszą baranine na świecie. Tak dobrej nie można nawet na wyspach dostać. W końcu to ich baranina jest eksportowana po calym świecie. Ale też mają jedzenie ludzi Maori i tak jak wszystkie kolonie Brytyjskie fuzje smaków lokalnych używając składników których nie znajdziesz w Europie czy Ameryce.
UsuńJasne, że mają świetnej jakości baraninę i wołowinę zresztą też, ale czy przyrządzają z nich unikalne dania? Nie. Podobnie jak w Australii typowe jest grillowanie, czy pieczenie/smażenie mięs, ale więcej od wpływów Pacyfiku widać tam po prostu kuchni brytyjskiej. W tradycjnej kuchni Maori na pewno znalazłyby się wyjątkowe dania, ale mimo wszystko Nowa Zelandia nie jest krajem z kulinarnymi tradycjami, widać to na każdym kroku, no i nikt nie jedzie tam, żeby odbyć podróż opierającą się o doznania kulinarne.
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńTak sobie dziś marzyłam o kąpieli w oceanie, dobrze, że są tacy ludzie jak Ty, którzy nie tylko marzą!
OdpowiedzUsuńPięknie !!!!!!!!!!!;)))
OdpowiedzUsuńHej Ula, napisałam do Ciebie wiadomość ale może przeoczyłaś, a bardzo bym chciała żebyś mi pomogła.
OdpowiedzUsuńJestem teraz w 3 klasie liceum, przede mną matura, a co dalej? Nie wiem. Moją wielką pasją są podróże, chciałabym w przyszłości, podróżować, gotować, pisać, poznawać nowych ludzi a najchętniej połączyć to w jedno. Mam kilka planów na życie, myślałam o au pair na rok lub dwa (waham się między londynem a ny, w usa jednak obawiam się braku życia towarzyskiego przez to że nie mam 21 lat, a nie ukrywam że chciałabym ten wyjazd wykorzystać na 200%), myślałam o studiach w uk, (usa odpada ze wzgl na wizy, ogromne koszty i słabe dofinansowania) najlepiej na kierunku związanym z dietetyką lub czymś podobnym, mój trzeci plan (najbardziej odpowiadający rodzinie) siedzieć na tyłku i nie wydziwiać zostać w Polsce, tu iść na studia, znaleźć prace, rodzine (uhh już wieje nudą).
No dobra więc pytanie mam następujące, jak to jest z tymi studiami za granicą, łatwo się dostać? Duże są koszty? Dałabym radę jednocześnie studiować i sama na siebie zarobić/ utrzymać się? I czy myślisz że najlepiej iść na studia od razu po lo, czy zrobić sobie ten gap year na podróże, poznawanie świata, jeszcze jedno, mój angielski jest na średnim poziomie, potrafię się dogadać ale boję się że jest to zbyt niski poziom na studia, więc czy nie lepszym pomysłem będzie pojechanie na rok jako au pair do usa lub uk, podszkolenie języka, zarobienie trochę, wrócenie, napisanie toefl (pewnie by były lepsze rezultaty) i dopiero wtedy na studia? nie wiem, co o tym sądzisz? głównie chodzi mi o Twoje zdanie na temat gap year i jak to jest w usa poniżej 21, no i studiów za granica.
Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź i wszelkie Twoje doświadczenia na ten temat. Ściskam Cię ciepło i mam nadzieje do zobaczenia kiedyś w trakcie jakiejś z podróży!
Nie przeoczyłam, ale jestem w podróży, więc tak jak Ty oczekujesz odpowiedzi, ja liczę na trochę cierpliwości;>.
UsuńNa studia zagraniczne czasem łatwiej dostać się niż polskie, ale wiele zależy od kierunku i uczelni. Koszty wzrosły od tego roku, ja załapałam się na kwotę 3tys funtów za rok, ale teraz kosztują już 7tys. W każdym razie nie płacę, bo dostałam kredyt i mnóstwo ludzi z UE robi podobnie. Jeżeli nie czujesz się pewnie z angielskim, to gap year jest bardzo dobrym pomysłem. Ponadto termin składania papierów na studia do UK mija jakoś za 10dni.
Bycie w USA poniżej 21 roku życia jest minusem, jeżeli lubi się imprezować, w przeciwnym razie nie jest to wielkim problemem. A studia zagraniczne polecam jak najbardziej, ale pomyśl też nad Szkocją, gdzie studia chyba nadal są darmowe, bo te 21tys funtów z trzech lat do spłacenia to trochę dużo, nawet jeśli będzie Cię na to stać.
wlasnie rozmawialam wczoraj z kolezanka, ktora zarabia jakies £1.800 miesiecznie, ze jej niecale £80 sciagaja za ten student loan. nie wydaje mi sie zeby to byla bardzo odczuwalna kwota, wiec o splate kredytu bym sie nie martwila. mnie jeszcze nie scigaja :]
UsuńPrzy czytaniu Twojego bloga odpoczywam!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PIĘKNIE!
OdpowiedzUsuńMam pytanie: czy mogłabym zrobić reportaż o Tobie na j. polski? Cała twoja historia jest wg mnie niesamowita i bardzo mnie zainspirowała :)
OdpowiedzUsuńHaha jasne, bardzo mi miło;)
Usuńjeżdziłaś na kałcza do kogos? znajomi? hotel? :)
OdpowiedzUsuńmega inspirujące !
odwiedz blagam mojego blozka :)
W Nowej Zelandii? Spałam w hostelach, ale w podróżach korzystam też z Couchsurfingu.
UsuńSama zjadła bym śniadanie w tak pięknym otoczeniu !!
OdpowiedzUsuńUla,
OdpowiedzUsuńja wiem, ze nie lubisz slodzenia, ale po prostu musze!
Jestes wspaniala :-)
Przepiekne zdjecia, relacje, spostrzezenia...
Kobieto swiat nalezy do Ciebie :-)
PS.
czy te zdjecia sa robione 50 mm, 1,8 ?
Ula, wiem że nie chcesz już słuchać ględzenia o programie au pair ,ale ile rodzin odrzuciłaś zanim trafiłaś na rodzinę z Californi? Bo ja już tracę nadzieję....:-/
OdpowiedzUsuńHmmm miałam na koncie chyba z 4 rodziny zanim pojawiła się ta kalifornijska.
UsuńRobisz piękne zdjęcia, chciałabym tam teraz być. Jak ja Ci zazdroszczę tych wszystkich podróży.
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia, super podróże i miejsca, do których też chciałabym pojechać! Dzięki za te wszystkie fotorelacje, dowiedziałam się tu wielu ciekawych rzeczy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do odwiedzania bloga o wnętrzach:
http://houseofkazura.blogspot.com/
Ula, kiedy bylas w UK pisalas ze pojechalas do Kornwali. Moglabys polecic jakies miejsce i hostel? Pojechalas wtedy sama? ja sie wybieram pierwszy raz sama i troche sie boje. Za pierwszym razem tez tak mialas?
OdpowiedzUsuńmieszkam w UK, mam 19 lat i jestem tutah au pair a kornwalia jest jakies 8 h drogi pociagiem
UsuńPoleciałam tam z rana i wróciłam wieczorem, więc nie spałam nigdzie (ale widziałam ze dwa hostele na hostelbookers.com), a czas spędziłam w Newquay i okolicach. Przeprowadziłam się wtedy sama do Londynu, więc tym bardziej nie bałam się jednodniowego samotnego wyjazdu;)
UsuńTwoi rodzice nie uwazaja ze to nie rozsadne jezdzic samemu i spac u obcych ludzi ( coutch surfing). Nie boja sie o Ciebie? Wiesz, moga sie rozne rzeczy zdazyc w podrozy szczegolnie samemu, jelsi cos Ci sie stanie nie ma nikogo kto moglby Ci pomoc nie mowiac juz o coutchsufringu gdzie mzoesz spotkac gwalciciela i zabojce ( nie wiesz kto to a referencje moga byc podrabiane).
UsuńNie atakuje pytam z ciekawosci.
Kiedy poza przeprowadzka do londynu odwazylas sie na pierwszy samodzielny wyjazd z noclegiem gdzies?
Co jesli zawali cos, hotelu nie ma, przegapisz samolot/autobus - wtedy nie ma nikogo kto Ci pomoze. Nie mowiac juz o tak odllegles australi!
Bogu dzięki- nie uważają, inaczej moje życie nie było nawet w połowie tak fajne, albo po prostu mielibyśmy konflikt. Każdy rodzic boi się o swoje dziecko, ale są pewne granice, można zabraniać mu wszystkiego, ograniczać i psuć relacje, a można pozwalać realizować mu jego pasję i cieszyć się jego szczęściem.
UsuńZabić mogliby mnie przed domem, gdybym przechodziła przez ulicę i śmiertelie potrąciłby mnie samochód to też nikt by mi nie pomógł.
A couchsurfing...Dlaczeg w ogóle zakładasz, że w każdym miejscu czai się zło? Ile morderstw wydarza się każdego dnia na tak ogromną populację? Niewiele. Ponadto nie wiem czy wiesz, ale większość morderców zabija ludzi, których zna;). To telewizja przede wszystkim tworzy taki obraz świata, w którym dzieją się same negatywne rzeczy.
Jeszcze nie było nikogo, kto podrobiłby referencje, żeby zabić Couchsurfera, nie wymyślajmy scenariuszy sci-fi;). Jeżdżę do ludzi, którzy po opisie profilu wydają się być osobami, które polubie i to się sprawdza na miejscu.
A jeśli coś się zawali, przegapię samolot/autobus (mam niejedno takie wydarzenie za sobą)- to mam problem do rozwiązania, tak jak każdego normalnego dnia. Znasz powiedzenie "Umiesz liczyć? Licz na siebie" ? (Podobnie z "Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa".)
Dużo większym problemem jest dla mnie napisanie pracy na uczelnię i nawet gdyby dookoła mnie stała rodzina i przyjeciele to i tak musiałabym to zrobić sama.
Przeprowadzając się w wieku 20lat do Londynu po raz pierwszy zatrzymałam się sama na CS, bo pierwsze noce po przyjeździe spędziłam właśnie u Couchsurfera. Dwa miesiące później powtórzyłam to w Portugalii.
Współczuję takiego podejścia do ludzi/świata, ale mam nadzieję, że otworzysz się z czasem i je zmienisz, bo będą z tego same korzyści :)
moze zapyttac dosweiadzona podrozniczle. co sie dzieje jak nie zdazrysz na autobus/samolot? nie mozna kupic nowego od razu przeciez
UsuńMożna, choć w przypadku samolotu jest to bardzo drogie. Póki co, spóźniłam się na samolot do Norwegii, który kosztował mnie 2 grosze, więc po prostu nie poleciałam. Innym razem spóźniłam się z oddaniem bagażu na lot z Miami do Atlanty, ale American Airlines przeniosły mnie na kolejny lot.
UsuńWiem, że aktualnie jesteś myślami w innej części globu, ale ten filmik wywoła u Ciebie na pewno również miłe wspomnienia: http://vimeo.com/groups/canon550d/videos/56383167 :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMogłabyś zdradzić model swojego plecaka?;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.google.co.uk/products/catalog?oe=utf-8&rls=org.mozilla:en-US:official&client=firefox-a&q=berghaus+womens+backpack&um=1&ie=UTF-8&cid=13757616173332980678&sa=X&ei=8jPvUO27L9Kz0QW0zYDoCQ&ved=0CHIQ8wIwAg
Usuń:)
tak patrzę na jego wymiary i chyba nie da się go zaklasyfikować jako bagaż podręczny?;)
UsuńNie da, trochę za duży jest.
UsuńUla prosze prosze napisz jakie mialas wyniki z matury? Wiem ze na studia sa potrzebne 75 % z 3 rozszerzonych matur - mialas tyle?
OdpowiedzUsuńJa mam mature podtsawowa i licencjat ukonczony w polsce, myslisz, ze licencjat zakatwi sprawe wynikow matur?
Na jakie studia? W UK? Słyszałam o 75%, ale że z 3 matur to chyba przesada.
UsuńJa miałam tyle z dwóch: z angielskiego i niemieckiego, ale z biologii już znacznie mniej.
Czy licencjat załatwi sprawę...hmmm ciężko powiedzieć, bardzo możliwe, jeśli kierunek byłby związany z nowymi studiami.
wydaje m isie bze FCE zalatwia sprawe angielskeigo rozszerzonego a licencjat z politologi zalatwia sprawe matury z wosu bo jakby nie patrzec, to chyba studia wyzsze sie bardziej licza niz matura
UsuńPytalam w szkocji, facet pisal ze ciekzo mu pwoiedziec bo oni nie patrza tak bardzo na stopnie i egzaminy ale jednak na osobowosc i dlaczego akurat ten kierunek
Są tam takie tereny że foty same wychodzą :) Gratuluje pomysłu
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! I cudowne krajobrazy! Nowa Zelandia to moje kolejne marzenie do zrealizowania. W zeszłym roku byłam na Islandii i postanowiłam, że od tej pory będę zwiedzać kraje z wulkanami i gorącymi źródłami. W tym roku Japonia - bilet już zakupiony i na bieżąco odkładam na pobyt na miejscu. Potem marzy mi się właśnie Nowa Zelandia ;) Gratuluję wyprawy i życzę samych sukcesów!
OdpowiedzUsuń