W minionym roku wydarzyło się tyle niespodzianek
jeśli chodzi o podróże, że mnie samej ciężko w to uwierzyć. Jak na ironię, w najgorszym finansowym okresie mojego
życia, trafiły mi się najdalsze podróże i odwiedziłam pięć kontynentów. Zupełnie jakby los postanowił sprzyjać mi jeszcze bardziej i podsunął kilka wydarzeń, o których nawet nie marzyłam.
Najpierw była Południowo-Wschodnia Azja, która wydawało mi się, że będzie główną podróżą całego roku, ale potem posypała się reszta. W czerwcu dzięki Skodzie i agencji kalińscy.com wzięłam udział w eskluzywnym wyjeździe do Namibii. Trzy tygodnie później w internetowym konkursie wygrałam voucher na bilety lotnicze o wartości 7tys zł. W lipcu moja nowojorska host rodzina zaprosiła mnie do NYC. Nie tylko była to idealna okazja, żeby ponownie odwiedzić Nowy Jork i spędzić tam część wakacji, ale też przez miesiąc miałam pracę, dzięki której mogłam nacieszyć się znowu miastem, zarobić na wyjazd do Japonii i jeszcze wrócić z czymś do Europy. Po idealnych wakacjach wypadało wrócić na studia. Dwa miesiące nauki i ponurego życia w Birmingham, ale w głowie miałam wizję miesięcznej przerwy na lato w Australii, więc przetrwałam ten okres.
Najpierw była Południowo-Wschodnia Azja, która wydawało mi się, że będzie główną podróżą całego roku, ale potem posypała się reszta. W czerwcu dzięki Skodzie i agencji kalińscy.com wzięłam udział w eskluzywnym wyjeździe do Namibii. Trzy tygodnie później w internetowym konkursie wygrałam voucher na bilety lotnicze o wartości 7tys zł. W lipcu moja nowojorska host rodzina zaprosiła mnie do NYC. Nie tylko była to idealna okazja, żeby ponownie odwiedzić Nowy Jork i spędzić tam część wakacji, ale też przez miesiąc miałam pracę, dzięki której mogłam nacieszyć się znowu miastem, zarobić na wyjazd do Japonii i jeszcze wrócić z czymś do Europy. Po idealnych wakacjach wypadało wrócić na studia. Dwa miesiące nauki i ponurego życia w Birmingham, ale w głowie miałam wizję miesięcznej przerwy na lato w Australii, więc przetrwałam ten okres.
Gdybym w dwóch słowach miała określić jak kończę ten rok, zdaje się, że wyrażenie “goła i wesoła” pasowałoby idealnie. Goła, bo moje długi są tak duże,
że wolę ich nie sumować, a wesoła, bo pieniądze przy tym, co dane mi było
zobaczyć i doświadczyć w ciągu ostatnich tygodniach czy w ogóle całego roku nie mają większego
znaczenia. Wygląda też na to, że pewna brytyjska instytucja zwodząca mnie od października, dokona w najbliższych dniach/tygodniach magicznego przelewu i nastanie koniec tych przeciągających się problemów.
Ciesze się, że miniony rok był następnym dowodem na to, że jestem na dobrej ścieżce i udaje mi się realizować kolejne marzenia. Mam nadzieję, że 2013 będzie jeszcze lepszy pod tym względem.
Ciesze się, że miniony rok był następnym dowodem na to, że jestem na dobrej ścieżce i udaje mi się realizować kolejne marzenia. Mam nadzieję, że 2013 będzie jeszcze lepszy pod tym względem.
Pierwsze miesiące zapowiadają się zresztą całkiem interesująco. Jeszcze w styczniu
odbędę staż w Food and Travel Magazine w Londynie. W lutym czeka mnie specjalny
“urodzinowy” wyjazd, a pod koniec marca, na czas Wielkanocy odbędę kolejną
podróż związaną z wygranym voucherem. Poczekam jeszcze troche zanim napiszę co
to będą za kierunki.
Styczeń
Ostatnie wspólne imprezy ze znajomymi z wymiany i pozytywny
koniec pierwszego semestru studiów. Później miałam trzytygodniowe ferie w domu,
ale niestety trafiłam na temperatury sięgające -20’C. W drodze powrotnej do UK odwiedziłam
Berlin. Spotkałam się z koleżanką z Kalifornii, ale w takim mrozie nie sposób korzystać z uroków miasta.
Luty
Powrót do Birmingham oznaczał nowe otoczenie w akademiku. Żałowałam, że straciłam świetną ekipę, ale byłam też ciekawa nowej. Pod koniec miesiąca zgotowano mi urodzinowe
przyjęcie-niespodziankę, co było baaardzo miłe!
Marzec
Razem z trójką znajomych wybraliśmy się na koncert Florence And The Machine, który był jednym z najlepszych na jakich byłam. Dwa tygodnie później była pierwsza podróż do Azji i wykombinowany lot z setką przesiadek zakończony na Filipinach. Świetnie wspominam ten kraj, najpierw czas spędzony w górach, później nad oceanem z grupą lokalnych surferów, a na koniec wizyta na tropikalnej wyspie.
Razem z trójką znajomych wybraliśmy się na koncert Florence And The Machine, który był jednym z najlepszych na jakich byłam. Dwa tygodnie później była pierwsza podróż do Azji i wykombinowany lot z setką przesiadek zakończony na Filipinach. Świetnie wspominam ten kraj, najpierw czas spędzony w górach, później nad oceanem z grupą lokalnych surferów, a na koniec wizyta na tropikalnej wyspie.
W Bangkoku odwiedziłam bliskiego mi kumpla, Champa, a także Gosię,
która robi najlepsze mango sticky rice pokazała mi kilka fajnych miejsc w Bangkoku i zabrała na świetne jedzenie. Razem z nią i jej chłopakiem odwiedziliśmy później Malezję.
Na koniec azjatyckiej podróży wybrałam się do Singapuru. To była piękna podróż i fantastyczna pod względem jedzenia.
Maj
To był ostatni miesiąc zasuwania na uczelni i nie działo się za wiele. Ekipa Erasmusa z drugiego semestru nie przebiła pierwszej, ale zyskałam za to przyjaciela na długie lata, Marcina.
To był ostatni miesiąc zasuwania na uczelni i nie działo się za wiele. Ekipa Erasmusa z drugiego semestru nie przebiła pierwszej, ale zyskałam za to przyjaciela na długie lata, Marcina.
Czerwiec
Miesiąc rozpoczął się od fantastycznego wyjazdu do Namibii. Po powrocie były skrajne emocje związane z oglądaniem EURO 2012, a dwa tygodnie później wielka radość z powodu wygranego biletu. No i wreszcie przyszedł czas wyprowadzki z akademika i praktyki w Londynie w Woman’s Weekly Magazine.
Miesiąc rozpoczął się od fantastycznego wyjazdu do Namibii. Po powrocie były skrajne emocje związane z oglądaniem EURO 2012, a dwa tygodnie później wielka radość z powodu wygranego biletu. No i wreszcie przyszedł czas wyprowadzki z akademika i praktyki w Londynie w Woman’s Weekly Magazine.
Lipiec
Nowy Jork. Pięknie było znowu być w sercu tego wyjątkowego miasta, odwiedzać ulubione zakątki, jeść w ulubionych lokalach i cieszyć się gorącym nowojorskim latem.
Nowy Jork. Pięknie było znowu być w sercu tego wyjątkowego miasta, odwiedzać ulubione zakątki, jeść w ulubionych lokalach i cieszyć się gorącym nowojorskim latem.
Sierpień
Początek spędzony w Nowym Jorku, a później trzy dni w samolocie, autobusach, pociągach i na lotniskach, żeby dotrzeć do Tokio. Cała podróż do Japonii zaczęła się od spotkania z mama i Bzu w Rzymie. Dalej było już poznawanie specyficznego Tokio, jedzenie cudownego ramen, odwiedzenie innych miasta, nie obyło się też rzecz jasna bez zabawnych przygód.
Początek spędzony w Nowym Jorku, a później trzy dni w samolocie, autobusach, pociągach i na lotniskach, żeby dotrzeć do Tokio. Cała podróż do Japonii zaczęła się od spotkania z mama i Bzu w Rzymie. Dalej było już poznawanie specyficznego Tokio, jedzenie cudownego ramen, odwiedzenie innych miasta, nie obyło się też rzecz jasna bez zabawnych przygód.
Wrzesień
Ostatnie trzy tygodnie wakacji w domu. Cieszyłam się resztką warzyw i owoców z ogrodu, a czas tradycyjnie minął za szybko i z
niechęcią wracałam do UK...
Październik
Przez przypadek zamieszkałam w UK cztery domy dalej od czytelniczki mojego bloga. Mogę wpadać do Sary w piżamie na herbatkę, filmy czy wspólne narzekanie na Birmingham i cieszę się, że mam ją blisko siebie! Jakoś nie miałam okazji jeszcze zrobić jej zdjęcia, ale jest tak ładna, że nie odmówiłam sobie kradzieży foty z jej foto bloga.
Przez przypadek zamieszkałam w UK cztery domy dalej od czytelniczki mojego bloga. Mogę wpadać do Sary w piżamie na herbatkę, filmy czy wspólne narzekanie na Birmingham i cieszę się, że mam ją blisko siebie! Jakoś nie miałam okazji jeszcze zrobić jej zdjęcia, ale jest tak ładna, że nie odmówiłam sobie kradzieży foty z jej foto bloga.
Listopad
Spędziłam 10 dni w Zielonej Górze i w tym czasie odwiedził mnie Marcin oraz Soe, mój kumpel z NYC. Do dzisiaj za każdym razem pisze mi w mailach, że tęskni za moimi rodzicami, domem i psami;).
Spędziłam 10 dni w Zielonej Górze i w tym czasie odwiedził mnie Marcin oraz Soe, mój kumpel z NYC. Do dzisiaj za każdym razem pisze mi w mailach, że tęskni za moimi rodzicami, domem i psami;).
Grudzień
Trzy tygodnie w Australii i tydzień w Nowej Zelandii na idealne zakończenie roku. Niewiele zostało mi już z tej podróży i pewnie powrót złamie mi serce, ale ciągle mam wiele do opowiedzenia na blogu, przez co będę mogła wracać do niektórych momentów i cieszyć się nimi na nowo.
Dzięki, że byliście ze mną kolejny rok i z radością witam tych, którzy dołączyli do grona czytelników niedawno.
Dziękuję też mojej rodzinie, przyjaciołom, a nawet nieznajomym
napotkanym na drodze, którzy przyczynili się do moich podróży i niezwykłości 2012 roku.Trzy tygodnie w Australii i tydzień w Nowej Zelandii na idealne zakończenie roku. Niewiele zostało mi już z tej podróży i pewnie powrót złamie mi serce, ale ciągle mam wiele do opowiedzenia na blogu, przez co będę mogła wracać do niektórych momentów i cieszyć się nimi na nowo.
Niech 2013 przyniesie wszystkim wiele pozytywnych przygód, a ja czuję, że ten rok wcale nie będzie gorszy od poprzedniego!
uuuu... moje podsumowanie wypada jakoś tak..blado;PP Ula.. jeszcze więcej podróży w tym 2013!;)
OdpowiedzUsuńGdybym mogła zwiedzić chodziarz jedno z miejsc w których ty byłaś ...Nowy Jork, o matko aż głupio mi że tak ci zazdroszczę hehe;D
OdpowiedzUsuńKurcze... aż sama nie wierzę, że aż tyle miejsc udało Ci się zobaczyć, tylko ciekawych ludzi poznać i tyle wspaniałych chwil spędzić. Rzecz godna pozazdroszczenia. Życzę dużo pieniędzy, abyś mogła realizować kolejne podróże. POzdrawiam
OdpowiedzUsuńMarta T.
Szał Ula, szał, nie mogę się doczekać kiedy wpadniesz do Londynu!
OdpowiedzUsuńszczęka mi opadła.. niby wszystko czytam na bieżąco, ale dalej nie mogę się nadziwić, że to wszystko w jeden rok ! marzenieee :)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita :) Zazdroszczę i życzę jeszcze więcej niesamowitych przygód i podróży ;)
OdpowiedzUsuńTo my dziękujemy za zarażanie pasją podróżowania i to, że pokazujesz nam tak niesamowite miejsca i jedzenie. Trzymaj się cieplutko i żeby Nowy Rok był dla Ciebie najcudowniejszy :)))
OdpowiedzUsuńhaha pomyśleć że ja z wyjazdów zagranicznych byłam tylko jedno popołudnie w berlinie :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
OdpowiedzUsuńUla, oby tak dalej :) a nawet, żebyś jeszcze więcej zwiedziła:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja też się zastanawiam, jak Ty to zrobiłaś, że równocześnie studiowałaś i zbojowałaś tyle miejsc!
OdpowiedzUsuńNie orientuję się ile ma się wolnego na studiach w Anglii, ale w Kanadzie owszem miałam 4miesiące wolnego w lecie i 2-3tyg w ziemie, ale oprócz tego był taki zapieprz, że nawet jakby mogła to i tak nie dała bym rady bez zawalanie nauki. W każdym bądź razie ogromnie szczęściara z Ciebie i życzę Ci tych 6 kontynentów w 2013!
Ja również zrobiłam małe podsumowanie na swoim blog, nam udało się zakończyć pełne koło dookoła Ameryki Pół. :)
zostań moją siostrą <3
OdpowiedzUsuńPodziwiam. Ja na tych studiach też mam mało czasu, ale w sumie wakacje i ferie to zawsze jakaś okazja. Moją wymówką jest brak pieniędzy, ale sądzę, że i to da się załatwić. Ech trzeba się w końcu wziąć za siebie. Dziękuję Ci za to, że po raz kolejny uświadomiłaś mi że jednak chciałabym zobaczyć NY :D Życzę Ci jeszcze większej ilości podróży w 2013!!! :):) Pozdraaaawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za wspaniały rok pełen inspiracji czerpanych z Twoich postów! Mam nadzieję, że w przyszłym roku również ich nie zabraknie :) dlatego życzę Ci jeszcze więcej takich cudownych podróży oraz spełnienia marzeń, dużo zdrówka, nieskończonego źródła pozytywnej energii i żebyś zawsze była uśmiechnięta! Buziaki, Twoja czytelniczka ;)
OdpowiedzUsuńGenialny rok i zazdroszczę potwornie Nowej Zelandii ale jeszcze bardziej Namibii. Trafiłem dopiero teraz na Twojego bloga, więc myślę, że pozostanę nowym odbiorcą :) Pozdrawiam i powodzenia w 2013 roku!
OdpowiedzUsuńGoła też (prawie) dosłownie, bo kiedy ludzi marzną mniej lub bardziej, Ty w szortach stoisz sobie na plaży w najlepsze. A idź Ty! :-p
OdpowiedzUsuńoch Ula, kolejny rok z Tobą i Twoją inspirującą przestrzenią w sieci, która ładuje mnie energią za każdym razem, gdy tu wchodzę i jedyne, co mogę powiedzieć to: kocham Cię!;))) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę w Nowym Roku dalszego spełniania marzeń i samych cudownych chwil, bo na to zasługujesz!
OdpowiedzUsuńPaulina
No to miałaś intensywny rok :) W końcu udało mi się doczytać archiwum Twojego bloga i....podziwiam Cię! Życzę Ci, aby w Nowym Roku było równie podróżniczo. Pozdrawiam serdecznie! Karolina
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć chociaż ułamek Twojej odwagi i determinacji!!! Podziwiam Cię już od dawna ale tym podsumowaniem dałaś czadu!!! Życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń nie tylko tych podróżniczych ;-)
OdpowiedzUsuńsuper ulka, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńUla, wspaniale! Jestem pewna, że 2013 przyniesie więcej przygód i niespodzianek, a Ty będziesz inspirować nas swoimi postami. Tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuńTakiego posta można jedynie gratulować!
OdpowiedzUsuńNie chciałabym jednak pisać, że zazdroszczę, bo na to nie ma czasu. Trzeba planować, marzyć, działać i mieć przy sobie zawsze odrobinę szaleństwa. Dziękuję za przypominanie tego przez cały 2012. Niech 2013 przyniesie same przygody!
Szkoda, że śledzę Twojego bloga od tak niedawna, bo jesteś naprawdę niesamowita. Pozdrawiam ciepło i podpowiadam, że musisz zaktualizować mapkę 'traveled' po prawej stronie! ;-)
OdpowiedzUsuńUla, dziekuje za wspaniale podsumowanie i za to, ze dostarczasz calej naszej rodzinie tyle niepowtarzalnych chwil! Marze, by nasz syn mial tak otwarte serce i umysl jak Ty.
OdpowiedzUsuńZyczymy niesamowicie pieknych chwil, widokow, ludzi i smacznego jedzenia na Twojej drodze!
Tymczasem
Olesia Marek Miłosz
wspaniały rok miałaś, niesamowity wręcz i bardzo inspirujący :) wszystko brzmi tak fajnie i przyjemnie, ale zapewne sporo stresów i nieprzespanych nocy masz za sobą, prawda? ale co tam zmęczenie, wszystko rekompensują przygody, widoki, nowe smaki i przyjaciele :) ach ile bym dała, by mieć takie życie... :)
OdpowiedzUsuńChciałabym doczekać się tak pięknemu roku, jakim był Twój, pełnego przygód :) zazdroszczę. Życzę Ci, aby 2013 był jeszcze lepszy niż poprzedni rok!
OdpowiedzUsuńNiedawno odkryłam Twój blog i jest niesamowity ! życzę Ci wielu wspaniałych podróży i prowadź swój blog tak ciekawie jak dotychczas !
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Podlasia :)
Ania
A ja odkryłam Twój blog jakieś 2 lata temu, ale przypomniałam sobie o nim siedząc wczoraj w pracy i niemalże płacząc na widok tego, co działo się za oknem... I dzięki Tobie, nie ruszając się zza biurka, zwiedziłam pół świata!!! :) I to w promieniach słońca!!! :) Podsumowanie i kolejne posty czytałam dzisiaj w drodze do pracy (chyba jeszcze nigdy nie dojechałam tak szybko:)) i wpadłam na post o książce "Zawsze o tym marzyłam". Wiedziałam, że gdzieś się już spotkałam z tym tytułem... tak!!!! Prawie biegłam do pracy, żeby sprawdzić, czy na pewno leży tam, gdzie ją ostatnio widziałam: JEST!!! Nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać, zachęciłaś mnie:) Oprócz tego, w co drugim komentarzu czytam, że inspirujesz, i naprawdę to robisz. Przeszukałam już wszystkie możliwe strony w poszukiwaniu tanich biletów lotniczych, a przy okazji postanowiłam, że dokończę moje małe przedsięwzięcie: bloga opisującego moje roczne wojaże na południu Hiszpanii i ciut dalej :) W porównaniu z Twoimi podróżami to dopiero maleńki początek, ale mam nadzieję, że pięknie się to rozwinie w większą przygodę! A póki co pozostaje mi siedzenie za biurkiem, popijanie kawy i "podróżowanie" dzięki Twojemu blogowi :) Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńUla czytam i aż mi dach zapiera :) Niby czyta się bloga na bieżąco ale takie podsumowanie roczne bardziej oddaje to, ile się u Ciebie działo :) Przemyślałam swój 2012 i ze zdziwieniem doszłam do wniosku, że odwiedziłam 6 różnych krajów. Ale do Twoich wojaży mi niestety daleko.
Pogody ducha na cały 2013 życzę!
E.
PS. Fajny ten Marcin ;)
Ula, niech w nowym roku spełnią Twoje wszystkie podróżnicze (i nie tylko) podróże!
OdpowiedzUsuńwow! jestem pod wielkim wrażeniem i życzę aby Nowy Rok przyniósł tyle co stary, a może nawet więcej!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ula, super post! Jesteś zajebista ;) Przecierasz ludziom szlaki i pokazujesz świat. Dzięki wielkie. Twoje posty nie raz mi się przydały w USA. Teraz czas na inne kraje!
OdpowiedzUsuńWiola
Podziwiam i zazdroszczę ! Czytając zastanawiałam się jaki był początek tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuńSama nie mam pomysłu na siebie, więc możliwe, że również postaram się wyjechać :)
Można powiedzieć , że jesteś moją inspiracją na 2013 :)
Życzę wielu wspaniałych podróży !
Pięknie Ula! Życzę ci w '13 jeszcze więcej podróży, które będę dawały ci mnóstwo radości i motywacji :)
OdpowiedzUsuńprzystojny kolega ;)
OdpowiedzUsuńpytanie: jak to jest z blogiem i znajomymi, czy oni wiedzą, że prowadzisz bloga? albo jak zakładałaś to linkowałaś np. na facebooku czy nic z tych rzeczy?
Jeeej, ale ja Ci zazdroszczę takiego życia.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje aukcje (śliczny sweterek nude h&m xs oraz koronkowa bluzka cubus xs):
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=25887543
Pozdrawiam,
nicocolard :)
WTF :|
UsuńWspaniały rok. Mój 2012 też był pełen podróży, ale po Polsce. Teraz w styczniu już za 22 dni spełniam jedno ze swoich marzeń i lecę ze znajomymi do Barcelony. W wakacje może Portugalia?
OdpowiedzUsuńA kiedyś, kiedyś Nowa Zelandia. Oby! Wczoraj byłam na Hobbicie i jak pomyślę, że Ty te wszystkie piękne widoki widziałaś na żywo, to bardzo Ci zazdroszczę.
Życzę Ci, aby 2013 był jeszcze lepszy! No i czekam na wyjawienie kierunków lutowej i marcowej podróży ;)
Dziękuję! Portugalia jest jednym z moich ulubionych europejskich krajów, więc również polecam :)
UsuńUla to mi się w tobie podoba, że nie prowadzisz bloga o kosmetykach i szmatach ale o podróżach i jedzeniu;D idzie się załamać czytając blogi dziewczyn co chwila kupujących nowe szminki;/;/
OdpowiedzUsuńMam pytanie jakiego rodzaju był to konkurs z wygraną vouchera?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marta
aż łezka się kręci w oku od nadmiaru pozytywnych wrażeń. Właśnie jestem na etapie poznawania Twojego bloga od początku i myślę, że pozostanę jego wielkim fanem :)
OdpowiedzUsuńCo do roku 2012 to on chyba ogólnie obfitował w podróże (może wpływ jakiejś gwiazdy albo komety ;) ). My w przeciwieństwie do Ciebie rozpoczęliśmy go podróżą na Antypody, (01.01.2012 :)) myśląc, że to będzie nasz życiowy wypad .... a później posypało się jak z rękawa i przez kolejne miesiące zobaczyliśmy więcej niż przez ostatnie 5 lat życia. Zdjęć się narobiło aż miło popatrzeć i powspominać :P
Ja podobnie jak Ty mam nadzieję, że 2013 przyniesie wiele pozytywnych przygód i że nie będzie gorszy ilościowo i jakościowo od 2012 pod względem podróży :)