Na pierwsze trzy dni w Melbourne wylądowałam w hostelu w bardzo pozytywnej okolicy. Windsor leży dłuższy kawałek od centrum, ale za to nadrabia klimatem. Niezależne restauracje, sklepy, bary, second handy i dużo młodych ludzi, taka trochę typowa hipsterska dzielnica, z jaką spotykam się często w większych miastach, w różnych częściach świata. Pierwszego dnia wybrałam się na spacer po mojej okolicy, ale też na St. Kilda Beach, najbliżej położoną centrum miasta plażę. I stąd właśnie poniższe zdjęcia oraz z Chapel Street, przy której mieszkałam.
Lubię takie spacery w ciemno, jestem gdzieś po raz pierwszy, wychodzę z hostelu, wiem w którą mniej więcej stronę jest ocean i w tym kierunku zmierzam. Bez patrzenia na mapę czy GPS, po prostu wybieram ścieżki, które zachęcą mnie do podążania nimi, a wracam jeszcze innymi. Tego dnia mocno wiało i zatoka była pełna kitesurferów.
W tej okolicy czułam się jak w Los Angeles.
Stuletni Luna Park. Poszczęściło mi się w hostelu, bo chociaż zarezerwowałam pokój wieloosobowy, dostałam dwójkę, nie musząc nic dopłacać. Luksus niespotykany.
Chapel St., ulica przy której mieszkałam przez pierwsze trzy dni.
Często widywałam w Australii wietnamskie piekarnie. Nie dlatego, że sprzedawane tam pieczywo jest fantastyczne, ale w Australii w ogóle słabo o dobry chleb i nawet Wietnamczycy mają o tym większe pojęcie ze swoimi bagietami z czasów bycia kolonią francuską. W second handach było sporo ubrań w stylu vintage, ale raczej w wyższych cenach, bo te tańsze przypominały już szmaty, które nawet w naszych ciucholandach nie byłyby nic warte. W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego jak pozdrowić szanowną blogerkę, Kasię T. Do lodziarni Ben&Jerry's się nie chodzi, kiedy 0.5l lodów można kupić za tyle samo, ile jedną gałkę w lodziarni. Tylko z tego co pamiętam z jednego z supermarketów, akurat każde lody B&J's były w Australii okrutnie drogie. Na Chapel Street znalazłam sklep z damskim obuwiem w nieprzeciętnie dużych rozmiarach. Weszłam tam myśląc, że to zwykły sklep obuwniczy po czym w środku przywitała mnie prawie dwumetrowa kobieta pytając dla kogo szukam butów i wyjaśniając w czym się specjalizują. Tylu wielkich damskich butów w jednym miejscu jeszcze nie widziałam.
Książka na Dzień Matki.
Na zdjęciu z prawej przypadkowo pojawił się pan spacerujący na bosaka, co jest dobrą okazją, żeby napisać, że jeszcze w żadnym kraju (w którym stać ludzi na buty) nie widziałam tylu osób chodzących boso ile w Australii.
spiac w hostelu nie boisz sie o parat? czytalam i sama znam przypadki, gdzie nawet sejf zostal obrabowany :) ja sie martwie o moj dlatego wybieram hotele
OdpowiedzUsuńTo jest jak np. z tym, że ciągle się słyszy o ogromnej liczbie osób ginących na polskich drogach, a jednak mało kto wybiera pociągi, żeby zmniejszyć ryzyko śmierci;)
UsuńNa hotele czy pokoje 1-2-osobowe mnie nie stać (poza bardzo tanimi krajami), ale nie wybrałabym hotelu z powodu troski o aparat, no chyba, że byłabym w jakimś wyjątkowo niebezpiecznym miejscu. Nawet w pokojach wieloosobowych rzadko zdarza mi się trzymać go pod kłódką. A żeby sejf został obrabowany to już trzeba mieć wielkiego pecha.
myslalam o tym, ze mozna by spac z aparatem, zawiazac go sobie wokol ciala. Gdzie Ty go trzyamsz jesli mozna zapytac?
UsuńZawiązać wokół ciała?;) W 95% przypadków w pokoju z Tobą będą ludzie, którzy przyjechali tam z takim samym celem jak Ty, nie, żeby okraść, tylko się przespać. Ja trzymam swój w torbie po prostu, a gdybym uznała, że są ze mną w pokoju podejrzani ludzie, to bym go nie zostawiała samego w pokoju.
Usuńzalozyc jak torbe wzdlzu ciala i isc spac. Wyciagnac z torby w nocy raczej latwo cos mozna szczegolnie podczas gdy ta osoba spi
UsuńSkąd w was takie paranoje? Ludzie, trochę wiary w innych!
Usuńwiary wiary az ktos Cie okradnie to wtedy zaczniessz dbac o swoje rzeczy. wiara traci naiwnoscia czasem '_
Usuń13:37-> Jest różnica między panicznym strachem, a ostrożnością. Można dbać o swoje rzeczy, a zostać okradzionym mimo wszystko. Z nastawieniem, że wszyscy dookoła kradna dla dobra wszystkich lepiej nie ruszaj się z domu.
UsuńUla, cholerka, nie wiem kompletnie, od jakiego czasu już śledzę Twój blog i Twój page na Facebooku, ale w końcu (po tym okrutnie długim czasie, jak mniemam) zdecydowałam, że muszę napisać coś od siebie. Miliard słów w tym momencie ciśnie mi się do głowy, ale wszystkie i tak sprowadzają się do jednego - jesteś niesamowita! Twoja determinacja, to całe podróżowanie, spełnianie marzeń, odhaczanie kolejnych miejsc na Twojej mapie wymarzonych miast, państw, kontynentów. Jestem pełna podziwu! A ja teraz, zamiast uczyć się do sesji, wybieram się z Tobą w kilkuminutową podróż do Melbourne - i okrutnie się cieszę, że odstawiłam książki i przeczytałam ten post. Już same zdjęcia zabrały mnie na chwilkę w inny świat, jakże daleki od miejsca w którym obecnie przebywam. Jestem niezwykle wdzięczna, że dzielisz się z czytelnikami tymi wszystkimi wrażeniami, kurcze, niesamowite jest to napięcie za każdym razem, zanim włączę Twój blog - "co tym razem Ula nam pokaże? Gdzie nas zabierze?". Nigdy mnie jeszcze nie zawiodłaś, Twoje ujęcia są genialne - niezależnie od tego, czy pokazujesz oceany, morza, zatoki, ludzi, jedzenie, sklepowe gadżety. Każdy mały drobiażdżek daje pole popisu dla wyobraźni. A przy okazji poprawia humor.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś nadal podróżowała, próbowała najlepszego jedzenia i cieszyła się każdą chwilą nawet jeśli wszystko inne się Tobie sprzeciwia. Już niejednokrotnie pokazałaś, że, koniec końców, i tak przezwyciężysz wszystkie trudności. I choć początkowo szargasz sobie nerwy to w efekcie i tak trafiasz gdzieś, gdzie dopisuje Ci humor :)
Pozdrawiam Cię ciepło i czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne relacje!
Wielkie dzięki za ten komentarz, komplementy i życzenia, Paulino! Dla mnie robienie tych postów też jest teraz odrywaniem się od rzeczywistości i wracaniem do pozytywnych wspomnień.
UsuńPozdrawiam i życzę powodzenia w sesji!:)
wow, ale cieplusio
OdpowiedzUsuńmazy mi sie Australia, Nowa Zelandia i wszystkie te miejsca w ktorych bylas !!!
Cudowne zdjecia i piekny klimat...
rozmarzylam sie !
cudowne zdjęcia, potrafisz uchwycić na nich piękno Twoich podróżniczych celów, a do tego ciekawie piszesz, prztjemnie się czyta i ogląda ;)
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńUla, czytałam twojego posta o Peru jako ze niedlugo się tam wybieram i potrzebuje porady...zabrałabys swojego Canona do Ameryki Południowej narażając się na kradzież? Bo ja juz sama nie wiem tym bardziej ze po powrocie mam wazne zlecenie fotograficzne...Duzo rzeczy nie zabieram, poza dzieckiem;) ale czytałam o naprawdę bezczelnych sposobach kradzieży.
OdpowiedzUsuńJasne, że bym zabrała. Wiesz, że jedziesz w miejsce, w którym trzeba być szczególnie czujnym, więc po prostu bądź ostrożna i wszystko będzie ok. Ja też nasłuchałam się historii o kradzieżach z pierwszej ręki, ale postępowałam rozsądnie, miałam na uwadzę, że ryzyko jest większa niż w innych miejscach i nic złego się nie stało:).
UsuńŻyczę miłego wyjazdu!
no tak, chociaz w sumie raczej chcialam zadac pytanie czy zabralabys ten najdrozszy aparat, czy tez tanszy, jesli posiadasz + dobre szklo...choc jak sie jedzie w taka podroz to kusi zeby zabrac full frame:)
Usuńbo o sam aparat, to jasne, ja to bym chyba za darmo tam nie pojechala gdybym nie mogla zabrac aparatu:)
Jeżeli poza pełną klatką posiadasz coś z półki niżej (ja nie), to może i wziąc właśnie ten model? A z drugiej strony jest tak jak mówisz, zwłaszcza jeśli jedzie się w dalekie miejsce, do którego nie wróci się za szybko:)
UsuńUla, czy zrobisz wpis z odpowiedziami na pytania, które czytelnicy zadawali Ci przed Twoim wyjazdem do Australii?
OdpowiedzUsuńSylwia
Dwie już się pojawiły, będą kolejne, tylko od czasu podróży nie mam za bardzo jak ich wcisnąć. Podejrzewam, że niedługo, w ramach przerwy w relacji dodam kolejną część odpowiedzi.
UsuńCo za piękna okolica! Naprawdę niesamowita jest ta Twoja australijska relacja. Aż czuję promienie słońca na skórze patrząc na te zdjęcia, ale się rozmarzyłam... niech już będzie maj, bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńchodzenie na bosaka? odnalazłabym się tam! :D
OdpowiedzUsuńi ja, i ja, i ja :)
UsuńUla w jakim programie przerabiasz zdjęcia przed umieszczeniem ich na bloga i jakich narzędzi w nim używasz? Mają niesamowite kolory! Ja do tej pory swoje obrabiałam w standardowych narzędziach Picasy, ale tam nie da się uzyskać takich fajnych odcieni.
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna za odpowiedź :)
W Photoshopie, kombinuję na różne sposoby, ale wolę nie pisać co i jak dokładnie:).
Usuńprogram photoscape i robisz dekoloryzuj - wybierasz jak mocno zdjecie ma stracic kolory i wtedy traci :)
UsuńTylko, że Photoscape to jednak nie ta sama półka co Photoshop, zbyt wiele nie można oczekiwać.
UsuńZdjęcie kitesurfera jak z okładki magazynu. Inspirujesz jak zwykle;-)
OdpowiedzUsuńMelbourne jest bardzo pieknym i zabytkowym miastem w Australii jest to pierwsze miasto w jakim sie moj maz osiedlil przeszlo 30 lat temu mieszkal w nim okolo 4 lat zanim wyprowadzil sie tu do Perth. proponuje udac sie The Great Barrier Reef Off the north-east coast of Queensland.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję za polecenie, ale nie ma mnie już w Australii niestety.
UsuńUla zdjęcia są niesamowite, well done!! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się zdecydować, które wybrać na tapetę na pulpit...
Nie bylam w wielu miastach w Australii ale Melbourne urzeklo mnie niesamowicie, podobalo mi sie tam o wiele bardziej niz Sydney, chcialabym tam jeszcze kiedys wrocic. W Melbourne jadlam tez przepyszna, jesli w ogole nie najlepsze jaka w zyciu jadlam wietnamska zupe PHO.
OdpowiedzUsuńDziekuje Ula za piekne zdjecia z australijskiej wyprawy:):)
Lia!:)))
UsuńMelbourne to moje ulubione miasto ze wszystkich jakie zwiedziłam, a trochę ich było na te moje 20 lat, pewnie dlatego ze jest takie europejskie.
OdpowiedzUsuńTeż mieszkałam na Chapel Street! W jakim hostelu mieszkałaś?
Fajnie, że tak Ci się spodobało:). A mieszkałam w Back of Chapel Backpackers.
Usuńspotkalas kasie tusk?
OdpowiedzUsuńNieee ;)
UsuńDrugie zdjęcie jest przepiękne. A jeśli chodzi o chodzenie boso to pamiętam jaki przeżyłam szok kilka lat temu na Mazurach w jednej małej miejscowości.. kiedy zaczęło padać wszyscy mieszkańcy wyszli z domów i postanowili pospacerować boso w ulewie, taki o zwyczaj, to był naprawdę spory szok. A prawda to, ze Australia jest droga? Jakiś czas temu oglądałam program, w którym ktoś był w Sydney i właśnie żalił się, że dojazd z centrum na jakąś plażę (cały czas w Sydney) komunikacją miejską to koszt rzędu 50 dolarów.. aż mi się niemożliwe wydało, no ale nie miałam okazji sama sprawdzić
OdpowiedzUsuńDojazd na plażę za 50$ to chyba może kosztować tylko taksówką;). Przejazd autobusem kosztuje 3.50$, a nawet jeżeli jedzie się z najdalszego zakątka miasta to nie chce mi się wierzyć, że cena mogłaby wzrosnąć aż tak. Australia jest droga, ale przede wszystkich dla tych, którzy nie zarabiają w AUD. Ubrania są droższe niż w Europie czy Stanach, podobnie z jedzeniem w restauracjach. Koszt wynajęcia taniego pokoju w Sydney jest podobny do Manhattanu.
UsuńZdjęcia świetne, Melbourne rzeczywiście przypomina San Francisco. Jednak plaże Sydney, przynajmniej w Twojej relacji, wygrywają :)
OdpowiedzUsuńBen&Jerry's są przepyszne. Gdy jestem u cioci w Belgii, to próbuję nowych smaków. I bardzo ubolewam nad tym, że nie ma ich w Polsce :(
Ula czy byłaś w Barcelonie i mogłabyś polecić jakieś miejsca z dobrym i w miarę niedrogim jedzeniem? Wybieram się tam za tydzień i dobrze by było znać kilka poleconych lokali.
Byłam w Barcelonie, ale niestety nie znam miejsc godnych polecenia.
UsuńNo to trzeba będzie poszukać w internecie. Dzięki za odpowiedź!
Usuńmmm, czuje że byłoby mi tam dobrze! mega fajny klima :)
OdpowiedzUsuń*klimat, wiadomo o co cho!
UsuńZazdroszczę Ci tych pięknych podróży! :)
OdpowiedzUsuńZ każdym Twoim zdjęciem upewniam się,że Australia to moje miejsce na ziemi :)Chociaż bardziej ciągnie mnie na zachód Australii...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, plo :)
Ula nie masz wśród znajomych kogoś kto chcę sprzedać Canona 550d ? Jakoś boję kupować się na eBayu chociaż ceny są tam najbardziej kozystne..
OdpowiedzUsuńHmmm, niestety nie. Nie bój się eBaya, ja kupiłam tam większość swojej elektroniki ;)
UsuńAle pewności nigdy nie ma i dwa tysiące złotych może szlag trafić ;((
UsuńA może post związany z lataniem samolotem? Był już taki o pakowaniu to co powiesz na ten? Sądzę, że bardzo przydatny a ty masz za sobą sporo lotów więc może nam podpowiesz?
OdpowiedzUsuńA jaki konkretnie temat związany z lataniem? Post o pakowaniu nie miał być żadnym poradnikiem, tak jakoś powstał, z braku innych tematów;)
UsuńMam na myśli wszystko- dosłownie :D Od podręcznego przez bramki, trudności z trafieniem do właściwej, turbulencje do końca. Ale pewnie Ci nie pomogłam tą odpowiedzią? :)
UsuńPS wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin!
Urodziny mam za miesiąc, ale dziękuję;)
UsuńJak trafić do bramki - no kurczeee, to tak jakbym miała pisać poradnik o tym jak chodzić;)
haha! wbił mi się do głowy ten 22, a, że ostatnio przeglądałam Twoje pierwsze posty to ooo ;)
UsuńZ tą bramką to tak ciut ironicznie było :) Sądzę, że taki post ze szczegółami naprawdę się przyda :)
Nie mam zielonego pojęcia jak na tanich lotach (esky) rezerwujesz tak tanie loty.. Możesz mi to wytłumaczyć? Najtańszy lot do Amsterdamu w obie strony kosztowałby mnie ponad tysiąc zł, a sprawdzałam loty na lipiec ;< Czy Ty masz tyle szczęścia?
OdpowiedzUsuńPropo latania :D Wykupujesz ubezpieczenie podróżne przy rezerwowaniu biletów?
UsuńWiedziałam ze to nie jest takie cudowne jak się wydaje!! Co z tego ze bilet w dwie strony mozna kupic za kilka złotych skoro za to ze płaci się za bilet wyłudzają 70 zł!!! + Opłata transakcyjna i duuużo innych na które naciągają. Ulka pisząc o tych tanich lotach mogłaś napisać o tym wszystkim bo to jest wprowadzanie ludzi w duzy błąd!
UsuńKasia.
Nie esky tylko ryanair. Ale tak czy siak Ula mogłabyś podzielić się ze swoimi czytelnikami JAK REZERWUJESZ te TANIE LOTY za grosze? Prooooszę.
UsuńAnonimowy z 23:09-> Nigdy nie rezerwuje biletów na esky. Tanich biletów po Europie nie szuka się u standardowych linii, tylko tanich typu Ryanair czy Wizzair. Dodaj do obserwowanych na FB profil Fly4Free, to dostaniesz wszystko na tacy.
UsuńAnonimowy z 23:19-> Nigdy.
Kasia -> Zamiast robić awanturę i zarzucać mi kłamstwo posiedź dłużej nad tematem i poczytaj o co w tym wszystkim chodzi. Bilety za kilka zł nie leżą na ulicy, trzeba się trochę wysilić, żeby je znaleźć, albo być gotowym na lot z bagażem podręcznym itp. Każdą z wymienionych opłat można pominąć, nie zawsze nie u każdych linii, ale da się.
może napisz to raz w POŚCIE, a nie będziesz się już tak 'męczyć' ze wszystkimi....
UsuńAnonimowy z 00:05-> Tylko czemu nikt nie wpada na to, żeby zapytać Google?
Usuńhttps://www.google.co.uk/search?q=jak+szuka%C4%87+tanich+lot%C3%B3w&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:en-US:official&client=firefox-a
Nie chce mi sie robić posta na temat na który odpowiadałam tysiąc razy i na który odpowiedzi bez problemu, po polsku można znaleźć w necie. Skoro ja nikogo nie pytałam jak szukać tanich lotów i wszystkiego nauczyłam się sama, w czasach, kiedy nie było żadnych poradników, to tym bardziej inni mogą teraz.
Już nawet książki powstały w Polsce na ten temat!
UsuńBardzo klimatycznie. Nie ma to jak zaatakować czytelników zdjęciami lata w środku zimy. Podziwiam Cię i po raz kolejny zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPS coraz bardziej przekonuje mnie podróżowanie w pojedynkę. między innymi dzięki Tobie. chyba w końcu wypróbuję ;)
A zawsze latasz z ryanair??
OdpowiedzUsuńPo Europie praktycznie tak
Usuń