Dni spędzone w Melbourne były jakby przerwą w całej tej podróży.
Miałam dość dużo czasu na zwiedzanie miasta, nie musiałam się spieszyć,
znalazłam czas na nadrobienie zaległości na blogu, a nawet trochę się
rozleniwiłam i momentami zmuszałam do robienia zdjęć, bo zwyczajnie mi się nie chciało. Przed przyjazdem liczyłam, że zatrzymam się na czas pobytu w Melbourne u jakiegoś Couchsurfera, ale nie udało mi się nikogo
znaleźć, ani nawet spotkać z kimś, kogo bardzo chcialam poznać. Ze
wszystkich miejsc, które odwiedziłam w tej podróży, akurat w Melbourne
brakowało mi momentami towarzystwa. Nie miałam tam przygód jak wcześniej w Nowej
Zelandii czy później na Tasmanii, więc chyba nie opowiem Wam żadnej interesującej historii.
Żałuję też, że nie mogłam na dobrą sprawę poznać Melbourne
od strony kulinarnej. Odwiedziłam Queen Victoria Market, wybrałam się raz na kolacje do malezyjskiej restauracji i chociaż jedzenie było świetne, to nie powiem, żeby zaspokoiło mój apetyt. Przypominałam sobie zeszłoroczną
podróż po Azji Pd.Wsch., kiedy wliczone w cenę pokoju śniadanie w
hostelu było tylko nudną alternatywą do tego co czekało na mnie na ulicy
i z przyjemnością je pomijałam. Tutaj było na odwrót. Liczenie każdego
grosza wiązało się z tym, że na śniadanie w hostelu starałam się najeść
na pół dnia. Tosty PB&J, micha płatków z mlekiem, a na zewnątrz
czekało tyle dobrego...Złamane serce i żołądek, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Wrażenia z Melbourne mimo wszystko mam bardzo pozytywne, a dzisiaj dodaje zdjęcia z Brunswick Street, kolejnej klimatycznej okolicy miasta.
jeju, jaki piękny Ogórek!
OdpowiedzUsuńUla, a czy zahaczyłaś podczas tej podróży o Brisbane?
OdpowiedzUsuńMelbourne zachwyca...no właśnie czym? Ze zdjęć chyba najciekawsza jest zabudowa miasta, ta nuta tajemniczości.
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia. Zazdroszczę wszystkich podróży!
OdpowiedzUsuńno i wlasnie o to mi chodzilo!
UsuńPiekne, kolorowe, wyrazne, ostre zdjecia! Teraz widac w pelni wklad Twoj i aparatu w zdjecia. Nie potrzebne sa udziwnienia w stylu zabierania kolorow ze zdjecia!
No spoko, tylko że takich zdjęć jest na tym blogu pełno i jak już mówiłam, tamtego filtru użyłam dwa czy trzy razy w postach...
Usuńa ja napsialam ze nie potrzebnie zabierac zdjecia ich mocn :)
Usuńno i po cos uzyla? jak i bez tego jest git
UsuńGdybym się tak nie bała to zdecydowanie chciałabym się wybrać do Melbourne. Te domy są cudowne, jak z jakiejś ekscentrycznej baśni.
OdpowiedzUsuńDodawanie postów w niedzielny wieczór jest super! :)
OdpowiedzUsuńAleż się zaskoczyłam, kiedy przeczytałam w zakładce, że pochodzisz z Zielonej Góry! Sama jestem Zielonogórzanką z urodzenia, chociaż aktualnie studiuję i mieszkam w Krakowie, a Twój blog bardzo przypadł mi do gustu. Trafiłam na niego dzięki fotce udostępnionej na FB Riennahery i cieszy mnie to niesamowicie. Mój entuzjazm może, co prawda, wydać się dziecinny, ale na pewno będę zaglądać tutaj częściej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paula
Cieszę sie, ze tu trafilas i fajnie, ze tez jesteś z ZG, pozdrowienia! :)
Usuńehhh.... tak wspaniałe zdjęcia aż się proszą o layout pozwalający wyświetlać je na całej szerokości ekranu :)
OdpowiedzUsuńUla, napisalabym w mailu ale nie odpiszesz mi pewnie jak zwykle, wiec powzole sobie zapytac tutaj.
OdpowiedzUsuńNapisalas kiedys, ze Twoi oboje rodzice zachorowali w przeszlosci na raka. Jak wiemy, na Tobie przez to rowniez ciazy wielka genetyczna mozliwosc na zapadniecie na taka chorobe. Czy sposob w jaki zyjesz jest w pewnim sensie wynikiem tego? Chodzi mi o to, czy takie zycie pelnia zycia jest podytkowane wlasnie swiadomoscia tego, ze zycie jest kruche? oczywiscie, kazdy i bez genetycznego balastru to moze wiedziec, ale pytam szczerze o to czy ma to jakis zwiazek?
Bardzo prosze o odpowiedz
P.S. Mam nadzieje, ze badasz sie regularnie
yyyy... Serio?!
UsuńTen komentarz dodalas juz w poscie z pytaniami...
UsuńPo pierwsze trochę dziwna wypowiedz, po drugie nie przesadzaj z ta wielka genetyczną możliwością, bo takiej nie ma i po trzecie , sprawa nie ma związku z tym jak żyje.
Aha, no i dzieki, ale troska o moje regularne badania tez byla zbędna.
Ostatnie zdjęcie jest magiczne :) Ula na jakiś czas zapomniałam o Twoim blogu (między innym wynikało to z braku czasu), ale pomału wracam do śledzenia na bieżąco Twoich podróży i jak zwykle jestem pełna zachwytu! Życzę Ci wszystkiego dobrego i jeszcze więcej okazji do zwiedzania świata!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina
Ula post jak zwykle świetny, czasami nie potrafie słowami opisać jak Twój blog mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńAle z innej beczki, widziałem ostatnio chyba na twoim fanpage, że mieszkałaś w hostelu w London, wybieram się tam na wakacje, i szukam dobrego hostelu, dość taniego, wiem, że może powinienem poszukać najpierw sam, ale od razu pomyślałem o Tobie, przepraszam, że pisze tutaj a nie na @ :)
Pozdrawiam, J.
Gdybyś napisał na maila to trochę byś pewnie poczekał na odpowiedź, nie polecam tej formy kontaktowania się ze mną;).
UsuńTeraz też jestem w tym hostelu, ale nie wiem czy mam Ci go polecać, bo po przeczytaniu recenzji różnych innych możesz trafić na lepszy, albo w okolicy, którą uznasz za lepszą. Nie wiem też jakie mają tu ceny latem. No i wczoraj napisałabym o tym miejscu co innego niż dzisiaj, bo sprzątaczki zabrały mi piżame i nie wiem czy ją odzyskam, a recepcja ma to gdzieś.
I leniwe dni masz niezwykle płodne (artystycznie rzecz jasna!), piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia! Jak zwykle... ostatnie jak dla mnie przepiękne =)
OdpowiedzUsuńUla, czytam Twojego bloga w każdej wolnej chwili. Skaczę po Twoim blogu od najnowszych postów, do najstarszych :) Aktualnie wędruję razem z Tobą po Ameryce Południowej, co z racji kierunku, który studiuję, bardzo mnie zaciekawiło :) Czytając posty z kwietnia 2010 wpadłam na komentarze, a wśród lawiny oskarżeń o brak Twojej reakcji, znalazłam informację o Timie! Wiem, że pytanie może być nie na miejscu, ale tak bardzo wkręciłam się w Twoje podróże i życie, że jestem niezmiernie ciekawa, czy nadal jesteście razem?:)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest rewelacyjny, tak bardzo mi się podoba, że zaczynam się zastanawiać nad opublikowaniem mojego, którego piszę/pisałam dla siebie i traktowałam jak pamiętnik... Może w końcu się odważę?:)
Pozdrawiam,
Magda
Bez ładu i składu: oskarżeń o brak Twojej reakcji w związku z katastrofą smoleńską.
UsuńHeh, wczoraj akurat gadałyśmy o tym poście ze Styledigger;). Nie jesteśmy parą od sierpnia 2010, ale jesteśmy w kontakcie.
UsuńDziękuję za odpowiedź :) Tim wygląda na naprawdę super chłopaka!
UsuńJakie jest podobieństwo między USA, a Australią?
OdpowiedzUsuńDuże, w Australii czułam się jak w Kalifornii ;)
Usuńjak przerabiasz fotki? bo domyslam sie ze w PS'ie :)
OdpowiedzUsuńWolę się nie dzielić sposobami :)
Usuńswietne zdjecia- podoba mi sie zwlaszcza budynek z osami :D
OdpowiedzUsuńRobisz cudowne zdjęcia, w porównaniu z poprzednimi z bloga miło widzieć, że się rozwijasz :)
OdpowiedzUsuńbyłaś w Perth? to podobno najpiekniejsze miasto Australii, ciekawe ile w tym prawdy..
OdpowiedzUsuńNie, ale pierwszy raz spotykam się z opinią, żeby było najładniejszym miastem Australii i bardzo wątpię, żeby było przed Sydney ;)
UsuńThe best way to create own radio streaming and add the radio
OdpowiedzUsuńinto my blogspot? are you able to produce step-by-step?
my weblog http://www.ourweekly.com/
Feel free to surf my homepage ; Paxil Lawyers
ostatnie zdjęcie - przepiękne ! : D
OdpowiedzUsuńUla, powiedz nam proszę jak ominąć Opłate za przelew oraz opłate transakcyjną ? Trafiła nam się promocja za 23 zł w obie strony na esky z wizz ale z dodatkowymi wychodzi 155 zł ! :((
OdpowiedzUsuńAnna.
A na Ryanair?? Ja w ogóle mam problem z tymi tanimi liotami u nich.. jakoś dziwnie to wszystko, że nie wiadomo o co chodzi.
Usuńna ryanair ciagle sie zmienia nie wiem jak teraz jest ale przez dłuższy czas mastercard prepaid nie był obciazony opłatami. ale jak ostatnio (pod koniec grudnia) moj chłopak kupował lot to opłata transakcyjna za zwykłą visę była gdzies 3zł z groszami w jedną stronę, to nie taka tragedia.
Usuńhttp://bezuzyteczna.pl/spektakularny-widok-na-droge-22209 to tam byłas, prawda? :)
OdpowiedzUsuń