19 sty 2013

G'day, Melbourne!

Pierwsze chwile w Melbourne, szybkie rozejrzenie się dookoła i już wiedziałam, że polubimy się z tym miastem. Europejski charakter był bardzo mile widziany, a z drugiej strony Melbourne przypominało w mielu miejscach San Francisco! I jeszcze fakt, że uważane jest za kulinarną stolicę Australii, czy potrzeba mi czegoś więcej? Nie. A może...? Skoro pod ręką jest ocean to tak, pięknych plaż. Melbourne leży w zatoce, więc na chodzących po mieście surferów bez koszulki nie liczyłam, ale otwarty ocean nie jest warunkiem uroku, plaża może nadrobić na inne sposoby. Tu mogę jednak powiedzieć, że na plażowanie do tego miasta lepiej nie przyjeżdżać. Pod tym względem Melbourne porównane do Sydney wypada bardzo blado. Można się pofatygować, wyjechać za miasto i wtedy oczekiwania nie zostaną zawiedzione, ale do tego potrzeba już samochodu i najlepiej wyprawy na cały dzień.
Na pierwsze trzy dni w Melbourne wylądowałam w hostelu w bardzo pozytywnej okolicy. Windsor leży dłuższy kawałek od centrum, ale za to nadrabia klimatem. Niezależne restauracje, sklepy, bary, second handy i dużo młodych ludzi, taka trochę typowa hipsterska dzielnica, z jaką spotykam się często w większych miastach, w różnych częściach świata. Pierwszego dnia wybrałam się na spacer po mojej okolicy, ale też na St. Kilda Beach, najbliżej położoną centrum miasta plażę. I stąd właśnie poniższe zdjęcia oraz z Chapel Street, przy której mieszkałam.

Untitled Untitled
Lubię takie spacery w ciemno, jestem gdzieś po raz pierwszy, wychodzę z hostelu, wiem w którą mniej więcej stronę jest ocean i w tym kierunku zmierzam. Bez patrzenia na mapę czy GPS, po prostu wybieram ścieżki, które zachęcą mnie do podążania nimi, a wracam jeszcze innymi.Untitled Untitled Tego dnia mocno wiało i zatoka była pełna kitesurferów.Untitled
Untitled
W tej okolicy czułam się jak w Los Angeles.
Untitled Stuletni Luna Park.Untitled Untitled Untitled Poszczęściło mi się w hostelu, bo chociaż zarezerwowałam pokój wieloosobowy, dostałam dwójkę, nie musząc nic dopłacać. Luksus niespotykany.
Untitled
Untitled Chapel St., ulica przy której mieszkałam przez pierwsze trzy dni.Untitled Untitled
Untitled Untitled Często widywałam w Australii wietnamskie piekarnie. Nie dlatego, że sprzedawane tam pieczywo jest fantastyczne, ale w Australii w ogóle słabo o dobry chleb i nawet Wietnamczycy mają o tym większe pojęcie ze swoimi bagietami z czasów bycia kolonią francuską.Untitled Untitled W second handach było sporo ubrań w stylu vintage, ale raczej w wyższych cenach, bo te tańsze przypominały już szmaty, które nawet w naszych ciucholandach nie byłyby nic warte.Untitled UntitledW tym miejscu nie pozostaje mi nic innego jak pozdrowić szanowną blogerkę, Kasię T.Untitled Do lodziarni Ben&Jerry's się nie chodzi, kiedy 0.5l lodów można kupić za tyle samo, ile jedną gałkę w lodziarni. Tylko z tego co pamiętam z jednego z supermarketów, akurat każde lody B&J's były w Australii okrutnie drogie.Untitled Na Chapel Street znalazłam sklep z damskim obuwiem w nieprzeciętnie dużych rozmiarach. Weszłam tam myśląc, że to zwykły sklep obuwniczy po czym w środku przywitała mnie prawie dwumetrowa kobieta pytając dla kogo szukam butów i wyjaśniając w czym się specjalizują. Tylu wielkich damskich butów w jednym miejscu jeszcze nie widziałam.
Untitled Książka na Dzień Matki.
Untitled Untitled Untitled Untitled Na zdjęciu z prawej przypadkowo pojawił się pan spacerujący na bosaka, co jest dobrą okazją, żeby napisać, że jeszcze w żadnym kraju (w którym stać ludzi na buty) nie widziałam tylu osób chodzących boso ile w Australii.Untitled

64 komentarze:

  1. spiac w hostelu nie boisz sie o parat? czytalam i sama znam przypadki, gdzie nawet sejf zostal obrabowany :) ja sie martwie o moj dlatego wybieram hotele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jak np. z tym, że ciągle się słyszy o ogromnej liczbie osób ginących na polskich drogach, a jednak mało kto wybiera pociągi, żeby zmniejszyć ryzyko śmierci;)
      Na hotele czy pokoje 1-2-osobowe mnie nie stać (poza bardzo tanimi krajami), ale nie wybrałabym hotelu z powodu troski o aparat, no chyba, że byłabym w jakimś wyjątkowo niebezpiecznym miejscu. Nawet w pokojach wieloosobowych rzadko zdarza mi się trzymać go pod kłódką. A żeby sejf został obrabowany to już trzeba mieć wielkiego pecha.

      Usuń
    2. myslalam o tym, ze mozna by spac z aparatem, zawiazac go sobie wokol ciala. Gdzie Ty go trzyamsz jesli mozna zapytac?

      Usuń
    3. Zawiązać wokół ciała?;) W 95% przypadków w pokoju z Tobą będą ludzie, którzy przyjechali tam z takim samym celem jak Ty, nie, żeby okraść, tylko się przespać. Ja trzymam swój w torbie po prostu, a gdybym uznała, że są ze mną w pokoju podejrzani ludzie, to bym go nie zostawiała samego w pokoju.

      Usuń
    4. zalozyc jak torbe wzdlzu ciala i isc spac. Wyciagnac z torby w nocy raczej latwo cos mozna szczegolnie podczas gdy ta osoba spi

      Usuń
    5. Skąd w was takie paranoje? Ludzie, trochę wiary w innych!

      Usuń
    6. wiary wiary az ktos Cie okradnie to wtedy zaczniessz dbac o swoje rzeczy. wiara traci naiwnoscia czasem '_

      Usuń
    7. 13:37-> Jest różnica między panicznym strachem, a ostrożnością. Można dbać o swoje rzeczy, a zostać okradzionym mimo wszystko. Z nastawieniem, że wszyscy dookoła kradna dla dobra wszystkich lepiej nie ruszaj się z domu.

      Usuń
  2. Ula, cholerka, nie wiem kompletnie, od jakiego czasu już śledzę Twój blog i Twój page na Facebooku, ale w końcu (po tym okrutnie długim czasie, jak mniemam) zdecydowałam, że muszę napisać coś od siebie. Miliard słów w tym momencie ciśnie mi się do głowy, ale wszystkie i tak sprowadzają się do jednego - jesteś niesamowita! Twoja determinacja, to całe podróżowanie, spełnianie marzeń, odhaczanie kolejnych miejsc na Twojej mapie wymarzonych miast, państw, kontynentów. Jestem pełna podziwu! A ja teraz, zamiast uczyć się do sesji, wybieram się z Tobą w kilkuminutową podróż do Melbourne - i okrutnie się cieszę, że odstawiłam książki i przeczytałam ten post. Już same zdjęcia zabrały mnie na chwilkę w inny świat, jakże daleki od miejsca w którym obecnie przebywam. Jestem niezwykle wdzięczna, że dzielisz się z czytelnikami tymi wszystkimi wrażeniami, kurcze, niesamowite jest to napięcie za każdym razem, zanim włączę Twój blog - "co tym razem Ula nam pokaże? Gdzie nas zabierze?". Nigdy mnie jeszcze nie zawiodłaś, Twoje ujęcia są genialne - niezależnie od tego, czy pokazujesz oceany, morza, zatoki, ludzi, jedzenie, sklepowe gadżety. Każdy mały drobiażdżek daje pole popisu dla wyobraźni. A przy okazji poprawia humor.
    Życzę Ci, żebyś nadal podróżowała, próbowała najlepszego jedzenia i cieszyła się każdą chwilą nawet jeśli wszystko inne się Tobie sprzeciwia. Już niejednokrotnie pokazałaś, że, koniec końców, i tak przezwyciężysz wszystkie trudności. I choć początkowo szargasz sobie nerwy to w efekcie i tak trafiasz gdzieś, gdzie dopisuje Ci humor :)

    Pozdrawiam Cię ciepło i czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne relacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za ten komentarz, komplementy i życzenia, Paulino! Dla mnie robienie tych postów też jest teraz odrywaniem się od rzeczywistości i wracaniem do pozytywnych wspomnień.
      Pozdrawiam i życzę powodzenia w sesji!:)

      Usuń
  3. wow, ale cieplusio
    mazy mi sie Australia, Nowa Zelandia i wszystkie te miejsca w ktorych bylas !!!
    Cudowne zdjecia i piekny klimat...
    rozmarzylam sie !

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne zdjęcia, potrafisz uchwycić na nich piękno Twoich podróżniczych celów, a do tego ciekawie piszesz, prztjemnie się czyta i ogląda ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle świetne zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula, czytałam twojego posta o Peru jako ze niedlugo się tam wybieram i potrzebuje porady...zabrałabys swojego Canona do Ameryki Południowej narażając się na kradzież? Bo ja juz sama nie wiem tym bardziej ze po powrocie mam wazne zlecenie fotograficzne...Duzo rzeczy nie zabieram, poza dzieckiem;) ale czytałam o naprawdę bezczelnych sposobach kradzieży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że bym zabrała. Wiesz, że jedziesz w miejsce, w którym trzeba być szczególnie czujnym, więc po prostu bądź ostrożna i wszystko będzie ok. Ja też nasłuchałam się historii o kradzieżach z pierwszej ręki, ale postępowałam rozsądnie, miałam na uwadzę, że ryzyko jest większa niż w innych miejscach i nic złego się nie stało:).
      Życzę miłego wyjazdu!

      Usuń
    2. no tak, chociaz w sumie raczej chcialam zadac pytanie czy zabralabys ten najdrozszy aparat, czy tez tanszy, jesli posiadasz + dobre szklo...choc jak sie jedzie w taka podroz to kusi zeby zabrac full frame:)
      bo o sam aparat, to jasne, ja to bym chyba za darmo tam nie pojechala gdybym nie mogla zabrac aparatu:)

      Usuń
    3. Jeżeli poza pełną klatką posiadasz coś z półki niżej (ja nie), to może i wziąc właśnie ten model? A z drugiej strony jest tak jak mówisz, zwłaszcza jeśli jedzie się w dalekie miejsce, do którego nie wróci się za szybko:)

      Usuń
  7. Ula, czy zrobisz wpis z odpowiedziami na pytania, które czytelnicy zadawali Ci przed Twoim wyjazdem do Australii?

    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie już się pojawiły, będą kolejne, tylko od czasu podróży nie mam za bardzo jak ich wcisnąć. Podejrzewam, że niedługo, w ramach przerwy w relacji dodam kolejną część odpowiedzi.

      Usuń
  8. Co za piękna okolica! Naprawdę niesamowita jest ta Twoja australijska relacja. Aż czuję promienie słońca na skórze patrząc na te zdjęcia, ale się rozmarzyłam... niech już będzie maj, bo nie wytrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  9. chodzenie na bosaka? odnalazłabym się tam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ula w jakim programie przerabiasz zdjęcia przed umieszczeniem ich na bloga i jakich narzędzi w nim używasz? Mają niesamowite kolory! Ja do tej pory swoje obrabiałam w standardowych narzędziach Picasy, ale tam nie da się uzyskać takich fajnych odcieni.

    Byłabym wdzięczna za odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Photoshopie, kombinuję na różne sposoby, ale wolę nie pisać co i jak dokładnie:).

      Usuń
    2. program photoscape i robisz dekoloryzuj - wybierasz jak mocno zdjecie ma stracic kolory i wtedy traci :)

      Usuń
    3. Tylko, że Photoscape to jednak nie ta sama półka co Photoshop, zbyt wiele nie można oczekiwać.

      Usuń
  11. Zdjęcie kitesurfera jak z okładki magazynu. Inspirujesz jak zwykle;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Melbourne jest bardzo pieknym i zabytkowym miastem w Australii jest to pierwsze miasto w jakim sie moj maz osiedlil przeszlo 30 lat temu mieszkal w nim okolo 4 lat zanim wyprowadzil sie tu do Perth. proponuje udac sie The Great Barrier Reef Off the north-east coast of Queensland.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za polecenie, ale nie ma mnie już w Australii niestety.

      Usuń
  13. Ula zdjęcia są niesamowite, well done!! :)
    Nie mogę się zdecydować, które wybrać na tapetę na pulpit...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie bylam w wielu miastach w Australii ale Melbourne urzeklo mnie niesamowicie, podobalo mi sie tam o wiele bardziej niz Sydney, chcialabym tam jeszcze kiedys wrocic. W Melbourne jadlam tez przepyszna, jesli w ogole nie najlepsze jaka w zyciu jadlam wietnamska zupe PHO.
    Dziekuje Ula za piekne zdjecia z australijskiej wyprawy:):)

    OdpowiedzUsuń
  15. Melbourne to moje ulubione miasto ze wszystkich jakie zwiedziłam, a trochę ich było na te moje 20 lat, pewnie dlatego ze jest takie europejskie.
    Też mieszkałam na Chapel Street! W jakim hostelu mieszkałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że tak Ci się spodobało:). A mieszkałam w Back of Chapel Backpackers.

      Usuń
  16. spotkalas kasie tusk?

    OdpowiedzUsuń
  17. Drugie zdjęcie jest przepiękne. A jeśli chodzi o chodzenie boso to pamiętam jaki przeżyłam szok kilka lat temu na Mazurach w jednej małej miejscowości.. kiedy zaczęło padać wszyscy mieszkańcy wyszli z domów i postanowili pospacerować boso w ulewie, taki o zwyczaj, to był naprawdę spory szok. A prawda to, ze Australia jest droga? Jakiś czas temu oglądałam program, w którym ktoś był w Sydney i właśnie żalił się, że dojazd z centrum na jakąś plażę (cały czas w Sydney) komunikacją miejską to koszt rzędu 50 dolarów.. aż mi się niemożliwe wydało, no ale nie miałam okazji sama sprawdzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojazd na plażę za 50$ to chyba może kosztować tylko taksówką;). Przejazd autobusem kosztuje 3.50$, a nawet jeżeli jedzie się z najdalszego zakątka miasta to nie chce mi się wierzyć, że cena mogłaby wzrosnąć aż tak. Australia jest droga, ale przede wszystkich dla tych, którzy nie zarabiają w AUD. Ubrania są droższe niż w Europie czy Stanach, podobnie z jedzeniem w restauracjach. Koszt wynajęcia taniego pokoju w Sydney jest podobny do Manhattanu.

      Usuń
  18. Zdjęcia świetne, Melbourne rzeczywiście przypomina San Francisco. Jednak plaże Sydney, przynajmniej w Twojej relacji, wygrywają :)
    Ben&Jerry's są przepyszne. Gdy jestem u cioci w Belgii, to próbuję nowych smaków. I bardzo ubolewam nad tym, że nie ma ich w Polsce :(
    Ula czy byłaś w Barcelonie i mogłabyś polecić jakieś miejsca z dobrym i w miarę niedrogim jedzeniem? Wybieram się tam za tydzień i dobrze by było znać kilka poleconych lokali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam w Barcelonie, ale niestety nie znam miejsc godnych polecenia.

      Usuń
    2. No to trzeba będzie poszukać w internecie. Dzięki za odpowiedź!

      Usuń
  19. mmm, czuje że byłoby mi tam dobrze! mega fajny klima :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zazdroszczę Ci tych pięknych podróży! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Z każdym Twoim zdjęciem upewniam się,że Australia to moje miejsce na ziemi :)Chociaż bardziej ciągnie mnie na zachód Australii...

    Pozdrawiam, plo :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ula nie masz wśród znajomych kogoś kto chcę sprzedać Canona 550d ? Jakoś boję kupować się na eBayu chociaż ceny są tam najbardziej kozystne..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, niestety nie. Nie bój się eBaya, ja kupiłam tam większość swojej elektroniki ;)

      Usuń
    2. Ale pewności nigdy nie ma i dwa tysiące złotych może szlag trafić ;((

      Usuń
  23. A może post związany z lataniem samolotem? Był już taki o pakowaniu to co powiesz na ten? Sądzę, że bardzo przydatny a ty masz za sobą sporo lotów więc może nam podpowiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki konkretnie temat związany z lataniem? Post o pakowaniu nie miał być żadnym poradnikiem, tak jakoś powstał, z braku innych tematów;)

      Usuń
    2. Mam na myśli wszystko- dosłownie :D Od podręcznego przez bramki, trudności z trafieniem do właściwej, turbulencje do końca. Ale pewnie Ci nie pomogłam tą odpowiedzią? :)
      PS wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin!

      Usuń
    3. Urodziny mam za miesiąc, ale dziękuję;)
      Jak trafić do bramki - no kurczeee, to tak jakbym miała pisać poradnik o tym jak chodzić;)

      Usuń
    4. haha! wbił mi się do głowy ten 22, a, że ostatnio przeglądałam Twoje pierwsze posty to ooo ;)
      Z tą bramką to tak ciut ironicznie było :) Sądzę, że taki post ze szczegółami naprawdę się przyda :)

      Usuń
  24. Nie mam zielonego pojęcia jak na tanich lotach (esky) rezerwujesz tak tanie loty.. Możesz mi to wytłumaczyć? Najtańszy lot do Amsterdamu w obie strony kosztowałby mnie ponad tysiąc zł, a sprawdzałam loty na lipiec ;< Czy Ty masz tyle szczęścia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Propo latania :D Wykupujesz ubezpieczenie podróżne przy rezerwowaniu biletów?

      Usuń
    2. Wiedziałam ze to nie jest takie cudowne jak się wydaje!! Co z tego ze bilet w dwie strony mozna kupic za kilka złotych skoro za to ze płaci się za bilet wyłudzają 70 zł!!! + Opłata transakcyjna i duuużo innych na które naciągają. Ulka pisząc o tych tanich lotach mogłaś napisać o tym wszystkim bo to jest wprowadzanie ludzi w duzy błąd!

      Kasia.

      Usuń
    3. Nie esky tylko ryanair. Ale tak czy siak Ula mogłabyś podzielić się ze swoimi czytelnikami JAK REZERWUJESZ te TANIE LOTY za grosze? Prooooszę.

      Usuń
    4. Anonimowy z 23:09-> Nigdy nie rezerwuje biletów na esky. Tanich biletów po Europie nie szuka się u standardowych linii, tylko tanich typu Ryanair czy Wizzair. Dodaj do obserwowanych na FB profil Fly4Free, to dostaniesz wszystko na tacy.

      Anonimowy z 23:19-> Nigdy.

      Kasia -> Zamiast robić awanturę i zarzucać mi kłamstwo posiedź dłużej nad tematem i poczytaj o co w tym wszystkim chodzi. Bilety za kilka zł nie leżą na ulicy, trzeba się trochę wysilić, żeby je znaleźć, albo być gotowym na lot z bagażem podręcznym itp. Każdą z wymienionych opłat można pominąć, nie zawsze nie u każdych linii, ale da się.

      Usuń
    5. może napisz to raz w POŚCIE, a nie będziesz się już tak 'męczyć' ze wszystkimi....

      Usuń
    6. Anonimowy z 00:05-> Tylko czemu nikt nie wpada na to, żeby zapytać Google?
      https://www.google.co.uk/search?q=jak+szuka%C4%87+tanich+lot%C3%B3w&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:en-US:official&client=firefox-a

      Nie chce mi sie robić posta na temat na który odpowiadałam tysiąc razy i na który odpowiedzi bez problemu, po polsku można znaleźć w necie. Skoro ja nikogo nie pytałam jak szukać tanich lotów i wszystkiego nauczyłam się sama, w czasach, kiedy nie było żadnych poradników, to tym bardziej inni mogą teraz.

      Usuń
    7. Już nawet książki powstały w Polsce na ten temat!

      Usuń
  25. Bardzo klimatycznie. Nie ma to jak zaatakować czytelników zdjęciami lata w środku zimy. Podziwiam Cię i po raz kolejny zazdroszczę.
    PS coraz bardziej przekonuje mnie podróżowanie w pojedynkę. między innymi dzięki Tobie. chyba w końcu wypróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. A zawsze latasz z ryanair??

    OdpowiedzUsuń