Weekend minął bardzo szybko pewnie dlatego, że za dnia się obijałyśmy, a dopiero wieczorami coś się zaczynało dziać. Nie zawsze miałam ze sobą aparat, więc zdjęć z indyjskiej restauracji i wyjścia do klubu nie będzie.
Niedziela niespodziewanie okazała się zakupowym strzałem w dziesiątkę, bo kupiłam dwie rzeczy które od dawno chciałam. Prawdziwą spódniczkę tutu o niewyobrażalnych rozmiarach oraz jesienne buty.
Jak na razie to mogę powiedzieć, że zdecydowanie nie zamieniłabym tych wolnych dni na tydzień pracujący i 200$.
Aż żałuję, że nie mogę sobie częściej robić takich przerw, a na cały rok mam tylko dwa tygodnie (płatnego) urlopu...
Usmażyłam pancakes na śniadanie.
Popołudnie na plaży, w San Francisco.
Dziewczyna ze słuchawkami w uszach tańczyła na brzegu modern jazz.
Namówiłam dziewczyny na stworzenie kilku gifów;).
Zabawnie było;).
Mini piknik.
Jazda cabrio w słoneczny dzień sprawia naprawdę dużo frajdy:).
Here are some pictures from this weekend. I went with my friends to the Ocean Beach in San Francisco.
Ula - uwielbiam Twój blog!! i z niecierpliwością czekam na nowe wpisy ( oby było ich jeszcze wiecej i więcej )
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci na maksa tej wyprawy... żałuję ze nie byłam na tyle odważna, by tak jak Ty poleciec w świat :( no ale Twój blog mi to rekompensuj!
dziękuje!
e.
Przecudowny żakiet :) podobny widziałam w bershce ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... Bardzo amerykańsko.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia i oczywiście w dalszym ciągu zazdroszczę wyjazdu ;D
www.megwearsviolet.blogspot.com
pozdrawiam
meg
widać, że świetnie się tam bawisz. korzystaj z wolnych dni ile możesz (:
OdpowiedzUsuńuwielbiam odwiedzać Twój blog;)
OdpowiedzUsuńczekam na zdjecia w spódnicy :) A narazie zachwycam się gifami i Twoim staaałym uśmiechem :)
OdpowiedzUsuńach świetny blog ! :)
OdpowiedzUsuńpokaż co kupiłaś!
OdpowiedzUsuńskoro tylko dwa tyg to korzystaj ile wlzezie
OdpowiedzUsuńUlka, jak Ty wykobieciałaś i w ogóle!
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że jakby Ci się tam krzywda jaka dziać miała to do cioci Kasi jak w ogień, tak? :***
Bo że świetny blog i Cię kocham to oczywiste, tak? :)
Super, widać, że fajowo było!!!
OdpowiedzUsuńEhh zazdroszcze ci tej plaży, piekna, szeroka, u mnie nad Bałtykiem o tej porze roku wąziutka i jeszcze zniszczona sztormami. Bardzo lubię twój blog, masz świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńA jak tam nowa rodzinka??
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Was dziewczyny!! I jak już wrócicie to będzie się trzeba we trzy spotkać ;)
Jestem zachwycona Twoim blogiem ; ))
OdpowiedzUsuńAle masz świetne leginsy;o! Bardzo ladnie w tym San Francisco.
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie to zdjęcie z dziewczyną tańczącą na brzegu;)
piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńfajne leginsy i super marynarka :)
Ula, mogłabyś podać tu , albo na twoim drugim blogu przepis na takie amerykańskie pancakes? ;> Była bym bardzo bardzo wdzięczna!
OdpowiedzUsuńO.
e.-> To bardzo miłe, dziękuję i pamiętaj, że nigdy nie jest za późno!:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy 1-> Dzięki!
Anonimowy 2-> Pokażę, ale innym razem;).
Kićka-> Dobrze ciociu i wcale nie wykobiecałam;))).
hasita86-> Jeszcze nie wiem, przeprowadzam się w piątek. Pewnie, będziemy musiały się spotkać w trójkę;).
O. -> Te pancakes robiłam z gotowego mixu, ale postaram się niedługo podać przepis.
A ja jutro też pojadę sobie na plażę tyle, że w Polsce:P
OdpowiedzUsuńPrzecudowne jest to zdjęcie z dziewczyną tańczącą modern jazz.. :) A tak poza tym to napiszę juz których raz z rzędu, że zazdroszczę :) powodzenia u nowej rodziny :)
OdpowiedzUsuńJej - ja naprawdę znam tego bloga od 24 godzin i mogę szczerze powiedzieć, że Cię podziwiam!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przypadkiem, buszując wśród szafiarskich blogów, ale u Ciebie znalazłam o wiele więcej - właściwie wszystko co kocham - niekończące się podróże, modę, kuchnię i szczerą radość z życia!
Przeczytałam dwa wpisy, po czym siedziałam pół wieczoru wpatrzona w komputer, przeglądając Twój blog strona po stronie, od samego początku, przez Bułgarię, Barcelonę, po Frisco.
I czytając pomyślałam sobie 'Boże, chciałabym, żeby kiedyś moje życie wyglądało tak jak tej dziewczyny!'. Obawiam się, że mam za mało odwagi, ale kto wie, może dzięki tym wesołym zdjęciom i kultowym naleśnikom znajdę trochę samozaparcia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis!
:)