26 lut 2010

Crab feast.

Kilka dni temu host rodzice zabrali mnie na portugalskie święto jedzenia krabów. Klimat był raczej festynowo- stołówkowy, przeważali starsi ludzie, grał zespół na żywo, a wszystko odbywało się w budynku miejscowej wspólnoty portugalskiej. Nic nadzwyczajnego, ale przynajmniej najadłam się krabów za wszystkie czasy;).

Nie dodawałam nic ostatnio, bo cały wolny czas spędzałam w San Francisco. Odwiedził mnie Tim, którego powinniście pamiętać z postów z Florydy. Ostrzegam, że kolejne wpisy będą opierały się na jedzeniu, bo tak w skrócie właśnie spędziłam tych kilka dni;).


Każdy otrzymał taki śliniaczek.




Cioppino.

Bardzo lubię mięso kraba, zresztą jak każde inne, które żyje w wodzie;).

I po uczcie.

12 komentarzy:

  1. jeszcze nigdy nie jadłam kraba, czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. śliniaczki były urocze :)

    P.S. ja dziś jadłam smażone przez siebie krewetki :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj pamiętamy Tima, hmmmm;]
    Mam ochote spróbować takiego kraba, to musi być pyszne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne te śliniaczki :) i chociaż klimat stołówkowy, to kraby pewnie były pyszne ;) tak to właśnie jest zazwyczaj.

    OdpowiedzUsuń
  5. W Maryland dla odmiany kraby tradycyjnie gotowane sa na parze. Ale klimaty sa podobne: stoly zakryte cerata albo gazetami, sliniaki, no i kazdy ma swoj drewniany mlotek do rozlupywania. Tylko to amerykanskie piwo...
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszcze, i jak ja zazdroszcze tego jedzenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy Tim to "ten"? :P

    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam kiedyś, że w przyszłości chcesz nauczyć się portugalskiego. Myślisz że jest to język taki przystępny do nauczenia? Pytam Cię bo też kiedyś czytałam, że masz z Portugalii znajomych, i napewno już się troszke osłuchałaś w tym języku;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog jest przeapetyczny;);)
    Pozdrawiam i czekam na dalsze posty:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy mogłabyś napisać, skąd bierzesz siłę, jak Ci się udaje być tyle czasu bez rodziny, przyjaciół czy znajomych? Oprócz tego jak przezwyciężyłaś strach pt"co będzie jeśli sobie nie poradzę?"
    Przepraszam jeśli pytania są zbyt osobiste, zrozumiem jeśli nie odpowiesz. Po prostu mam teraz możliwość wjazdu za granicę, a jestem pełna wątpliwości, zaczynając od tego, że nigdy nie byłam przez tak długo tak daleko od domu i nigdy nie byłam za siebie przez tyle czasu odpowiedzialna(mam 18 lat i jestem jedynaczką;P) i myślę, że uwagi osoby z takim doświadczeniem jakie posiadasz mogły by mi w jakiś sposób pomóc.
    Z góry dziękuję i pozdrawiam,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  11. A. -> Haha...;>

    Anonimowy z 14:46-> Hiszpański uważam za najłatwiejszy język do nauki z jakim miałam styczność, a że portugalski aż tak bardzo się od niego nie różni, to podejrzewam, że i poziom trudności nie jest wyjątkowo wysoki. Problemem może być to, że nie jest to w naszych stronach powszechny obcy język, więc o ile nie mieszkasz w którymś z największych polskich miast, ciężko będzie znaleźć Ci kurs tego języka. Zawsze pozostaje jeszcze opcja samodzielnej nauki:).

    Magda-> Nie potrzebuję żadnej siły, naturalnie przychodzi mi to, że nie umieram z tęsknoty za rodziną, przyjaciółmi domem. Dobrze mi tutaj, a jeśli dobrze się gdzieś czujesz, to bez problemu radzisz sobie ze wszystkim sama:).
    Myśl "co będzie jeśli sobie nie poradzę" nawet nie przyszła mi do głowy przed wyjazdem, pewnie dlatego, że jestem tak obyta z przebywaniem poza domem. Kilka lat temu na pewno czułabym to co Ty i umierała ze strachu, ale już nie.
    Jeśli masz możliwość wyjazdu za granicę to korzystaj jak tylko możesz, bo jestem przekonana, że nie będziesz żałować. Początki zawsze są trudne, ale warto mimo wszystko!
    Po powrocie możesz wpaść na mojego bloga i napisać w komentarzu jak było super:).

    OdpowiedzUsuń