4 lut 2010

The more surprises, the better.

To był prawdziwy dzień w stylu San Francisco. Zaczął się niepozornie, od urodzin 'host dziecka' Sary, na które poszłam z powodu pizzy i tortu;). Popołudniu znalazłyśmy się w barze, gdzie spędziłyśmy czas z z poznaną wieczór wcześniej sympatyczną parą gejów. Razem z nimi przenieśliśmy się do salonu fryzjerskiego, gdzie gadaliśmy, wygłupialiśmy się i tańczyliśmy. Dzień zakończyłam jedząc sushi w Castro i świętując urodziny Eweliny.
Im więcej niespodzianek w ciągu dnia, tym lepiej!



Od początku nie mogłam doczekać się zjedzenia tortu...


Urodziny Odessy były wyprawiane w muzeum w dzielnicy Twin Peaks, skąd jest fajny widok na miasto.

Załapałyśmy się na show magika;).

Podarunki dla zaproszonych dzieciaków.

Tort czekoladowy z masą malinową.

A to już w barze Harry's, na zdjęciu Irys i Sarah.

Steven zrobił sobie ten tatuaż w wieku 19lat. Teraz nie znosi tego buta;).

A to jego chłopak Paul. Są razem od 17lat, a mają prawie 50;).

Paul jest fryzjerem a jego salon znajduje się bardzo blisko Harry's więc zaproponował, żebyśmy przenieśli się tam na szampana;).

Steven naśladował Paula. Najpierw rozmowa z klientką a później cięcie na niby;).

Zabawa się rozkręciła, czyli zszywacz jako słuchawka od odbierania telefonów od klientów;).

Wszyscy wczuli się w role.

Widok z tarasu na ulicę.


Paul każdej z nas wybrał szampon i odżywkę. Są na tyle drogie, że zastanawiam się czy ich nie sprzedać bo aż szkoda mi używać;))). Co najlepsze, Paul zaprosił mnie i Sarę na cięcie do swojego salonu. Wie że nie stać nas (85$), więc z góry powiedział, że możemy przynieść drinki lub jedzenie;).

Potem spotkałyśmy się z solenizantką Eweliną, w bagażniku ukryłyśmy dla niej balony i kazałyśmy jej tam zajrzeć pod pozorem wyciągnięcia czegoś;).

Poszłyśmy na sushi.

Sushi z krewetkami i awokado.
Żałowałam, że dzień dobiegł końca...

31 komentarzy:

  1. O i już możesz coś poradzić na swoje "wiecznie splątane włosy", korzystaj, korzystaj ;)
    szalona :P
    Fi'j

    OdpowiedzUsuń
  2. Cięcie pomoże na krótko, a co do kosmetyków to nie wierzę w żadne;))).

    OdpowiedzUsuń
  3. K -> Na Twoich zdjęciach Stany wyglądają zupełnie tak jak pokazywane w filmach. To musi być niesamowite uczucie, kiedy okazuje się, że te wszystkie filmy mówiły prawdę o stylu życia Amerykanów ;) baw się dobrze ! pozdrawiam

    btw świetny blog :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę :) rzadko ma się okazję być na imprezie w salonie fryzjerskim :) W Polsce, zaraz by było "Coooo poszłaś gdzieś z dwoma obcymi mężczyznami...?AAAAAaaaa" :) Pozdrawiam i podpisuje się pod opinią przedmówczyni;) - karm nas dalej fajnymi wpisami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. smakowity tort i widac, że maga udany dzień :)
    ile ta Ewelina ma lat ? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na foto "cięcia" ,... jejku, jak Ci tam fajnie (wiem wiem, powtarzam się, so what?)
    i love you :*

    OdpowiedzUsuń
  7. a moje tatoo niedługo na mnie (na blogu zdjęcie oryginału - ja go troszku musze tylko zmienić) ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale miałaś szalony dzień. :) Ja bym się bała iśc gdzieś z obcymi mężczyznami ;)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę przygód. Para gejów wydaję się super ludźmi. Jak niektórzy mówią... bałabym się trochę pójść z obcymi mężczyznami .. no, ale Polska to nie Ameryka. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam Twojego bloga, wlasciwie ogladam zdjecia z zapartym tchem i glupawym, infantylnym usmieszkiem:) Dobrze, ze nikt nie widzi:D! Az zazdroszcze Ci wszystkich przezyc i miejsc, ktore zwiedzilas, ale oczywiscie to taka pozytywna zazdrosc:) Uwielbiam kazda notke i kazdy Twoj dzien zapisany na fotografii:)
    Pozdrawiam
    PE

    OdpowiedzUsuń
  11. Musisz mieć niesamowicie pozytywne nastawienie do świata skoro kleją się do Ciebie te wszystkie przygody i kopa przyjaciół:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie lubie tortow ,ale ten cieszy oko :D Te dzieciaki musza tam miec dobrze - torebeczki , slodkosci, atrakcje..

    tych ostatnich widac, rowniez tobie nie brakuje ! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę nowych kolegów ;D I w ogóle cały dzień fajnie spędziłaś, tyle atrakcji na raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG! cudowny dzień. hehe ułatwiający życie polski stereotyp- "każdy straszy od ciebie obcy facet jest potencjalnym niezrównoważonym psychopatycznym mordercą". btw: ja wierzę w kosmetyki i marzę o takich prezentach :)

    OdpowiedzUsuń
  15. i nie mogę uwierzyć, że TAKIE torty nadają się do jedzenia, królika też pokrojono?:D

    OdpowiedzUsuń
  16. słodki ten torcik i te popakowane prezenciki :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. kosmetyki z kerastase są drogie, ale bardzo dobre i wydjane, ja miałam spray do włosów, zeby mi się robiły ładne loki a nie siano, starczył mi na prawie pół roku (buteleczka za 100zł), ale nie załuję wydawanej kasy i polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pola: kucze, rzeczywiście fajny dzień. po pierwsze tort wygląda bardzo samkowicie, po 2 my jednak jesteśmy 'sto lat za murzynami' (- zeby nie było nie jestem rasistką) ale te urodziny musiałbyc super, nie to co u nas, dla kilkulatki to super zabawa :), ahaa no i twoi znajomi - świetni :D
    mam jeszcze pytanie co do 'au pair' czytałam, że trzeba podjąc jakiś kurs, ty podjełaś, jeśli tak to mogę wiedziec co 'studiujesz' ? pozdrawiam :):)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowity dzień :) Już nie mogę doczekać się kolejnego wpisu... zaczynam chyba uzależniać się od twojego blogu ;) ale w końcu to nie takie złe uzależnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. moim jedynym i największym nałogiem jest czytanie Twojego bloga. Zaglądam tu co dzień!

    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jesteś wielką szczęściarą;)
    Tort Ci smakował?
    Jak zawsze piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wszystkie produkty z Kerastase są świetne, powinnaś używać i cieszyć się z takiego luksusowego prezentu ;) a jeśli chodzi o fryzjera, to co tu dużo mówić - gej wie jak zadowolić w tym temacie kobietę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Zazwyczaj kupne amerykańskie torty są za słodkie dla mnie, ale ten był bardzo dobry. Biała masa nie była mdła, taka sama była malinowa i był to jak na razie najlepszy tort jaki tu jadłam.

    Stevena i Paula poznałyśmy wieczór wcześniej a poza tym są oni kolegami przyjaciółki Irys (Paul pracuje z nią), więc nie miałam się czego bać;).

    Pola-> W nadchodzących dniach muszę podjąć pierwsze kursy. Chyba zacznę od travel writing i hiszpańskiego. Później pomyślę o innych.

    Dzięki za rady co do kosmetyków no i oczywiście za te wszystkie przemiłe komentarze!:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pola: ahaa czyli to nie jest tak, ze kurs musisz podjac zaraz po przyjezdzie ? :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Tort na pewno smaczny, a co do sushi to nie jadłam, bo boje sie spróbować ;p

    OdpowiedzUsuń
  26. Pola-> Nie, ale muszę uzbierać 6 kredytów przed ostatnim miesiącem pobytu tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pola: zasypię cię wiadomościami, ale mogłabyś wyjaśnic mi czym są te kredyty ? :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Pola-> W uproszczeniu 1 kredyt to 12h zajęć. Mogłabym zrobić jeden czy dwa kursy które są dłuższe i liczą wiecej kredytów albo powiedzmy 6 różnych krótkich kursów. Ja chyba wybiorę drugą opcję bo wyjdzie taniej;).

    OdpowiedzUsuń