Najbardziej z tego wyjazdu cieszy mnie to, że moja mama mogła się wyrwać w miejsce, którego odwiedzenie nigdy jej się nie marzyło. Tak jak nie myślała, że kiedykolwiek znajdzie się w San Francisco, tak podobnie było z Nowym Jorkiem i tym bardziej Karaibami.
Teraz jeszcze kolej na tatę i w ogóle chcę wysłać rodziców jeszcze w niejedną podróż, bo zależy mi na tym prawie tak jak na moich własnych.
Ta parasolka pięknie wkopmonowała się w kolory kamienicy.
Nazwa ulicy wyryta w ścianie.
Drukarnia.
Zajrzałam do baru. Ten mężczyzna wygląda jakby na mnie krzyczał, ale w rzeczywistości mówił coś do kogoś, odwrócił się i akurat spojrzał się w mój obiektyw.
Stoisko z lokalnymi słodyczami. Opierały się głównie na cukrze, karmelu, kokosie i orzechach. Spróbowałyśmy z mamą kilka słodkości, ale nie wszystkie były dobre.
Starsi panowie grający w domino? Przypomniała mi się St. Lucia. Swoją drogą fajnie, gdyby starsi panowie w Polsce też spotykali się wiosną/latem, żeby w coś pograć. Podobają mi się takie zwyczaje.
Bardzo spodobał mi się ten obrazek. Zadowoleni panowie, jedni grający, a inni obserwujący akcję siedząc na murku jak chłopcy na placu zabaw;).
Przeszłyśmy się aleją zarośnietą drzewami, gdzie zrobiło się naprawdę upalnie, bo nagle zabrakło wiatru.
Ostatni raz churros jadłam chyba w Meksyku i widząc je na ulicy nabrałam dużego apetytu. Kupiłam churro z dulce de leche.
Piragua, pokruszony lód polany syropami owocowymi, popularny chyba w całej Ameryce Środkowej i Południowej, skąd zresztą myślałam, że pochodzi. Okazuje się, że jest to portorykański deser.
Kiedy doszłyśmy do morza, usiadłyśmy na chwilę, żeby odpocząć, a ja puściłam mamie ten utwór ;).
Umocnienia El Morro ciągną się po obu stronach Starego San Juan. Wzdłuż nich znajduje się ścieżka spacerowa, którą szłyśmy, aż w końcu skręciłyśmy w jedną z uliczek, żeby powoli wracać.
Kobieta z długimi włosami wśród drzew.
Malutka kaplica.
Fajnie było móc przenieść się na jeden dzień do miejsca, które dla mnie było Hiszpanią. Tęsknię za Europą, zwłaszcza południową, więc takie miejsca aktualnie bardzo doceniam.
Na koniec zobaczyłyśmy uroczego jamniczka i porozmawiałyśmy z jego właścicielem. Okazało się, że latach 80tych był w Warszawie.
I tutaj skończył się nasz urlop. Jak na tydzień, to zobaczyłyśmy naprawdę sporo, a biorąc pod uwagę moje ograniczenia wizowe, to nie mogłam wymyślić chyba lepszego wyjazdu. Rejs okazał się też być idealnym rozwiązaniem na wakacje z mamą.
Dzięki za śledzenie relacji i za wszystkie miłe komentarze, jakie tu umieszczacie.
Co to za utwór? w Polsce jest niedostępny :(
OdpowiedzUsuńW Łodzi starsi panowie spotykają się w parku na szachy :D
Twoja mama mówi po angielsku?
OdpowiedzUsuńcudo, nie tylko to konkretne miejsce, ale cala wycieczka rzeczywiscia byla swietnym pomyslem - fantastycznie sie oglada te zdjecia, ja pamietam te miejsca ze zdjec mojego taty sprzed ok. 10 lat i widze, ze niewiele sie zmienilo :)
OdpowiedzUsuńsama chetnie sie tam kiedys udam - dopisuje do listy miejsc do zobaczenia przed 30 :)
aha - link nie dziala - tzn. filmik nie wyswietla sie w Polsce..
masz jakies zdjecia z tego cieplego dnia w NY ostatnio?
pozdrawiam!
U mojej mamy jest to samo. Pewnie nigdy nie marzyla ze zobaczy Kanade, NYC, Meksyk, San Fran i Karaiby- a tu prosze.
OdpowiedzUsuńSwietne zdjecie z panami grajacymi w domino.
Anonimowy z 22:18-> A czy teraz działa link z utworem?
OdpowiedzUsuńW takim razie pozdrowienia dla panów grających w szachy w Łodzi:).
Asia-> Nie mam, był to dla mnie normalny dzień pracy i nic nie robiłam.
Anonimowy z 22:19-> Mama mówi po angielsku, ale nie płynnie. Jej pierwszym językiem obcym jest niemiecki, bo tego uczy.
OdpowiedzUsuńCudownie! Te piękne kolorowe kamieniczki :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą jak wcześniej oglądałam zdjęcia na których jest Twoja mama tak sobie pomyślałam, że pewnie jest nauczycielka jakiegoś obcego języka:) Nie wiem czemu tak sobie pomyślałam ale jak widać nie myliłam się.
Pozdrawiam z zimnego i białego Krakowa:)
Ania
Piragua też jest bardzo popularna we Włoszech tylko, że tam nazywa to sie Granita :)
OdpowiedzUsuńTo jak Pan macha do zdjęcia - urocze ;)
OdpowiedzUsuńA jaki to utwór? Bo jest zablokowany w Polsce...
Mój dziadek z kolegami grał w parku w szachu lub w karty ;) Były tam nawet specjalne kamienne stoliczki z namalowana szachownicą (miejscowość koło Lublina). Teraz rzadko tam bywam, więc nie wiem czy starsi panowie jeszcze praktykują ten zwyczaj.
OdpowiedzUsuńA podróży i wspomnień zazdroszczę!
w niemczech link tez nie dziala, ale polecam youtube proxy ;>>
OdpowiedzUsuńCHURROS! <3
Ula bardzo fajne(to nie jest odpowiednie słowo ale najodpowiedniejsze jakie mi teraz przychodzi do głowy) ,że tak kochasz swoich rodziców i chcesz upiększać także ich życie :) Też bym chciała umozliwić to swoim rodzicom,pewnie fajnie mieć taką córkę jak Ty :)
OdpowiedzUsuńA piosenka piękna.
Pozdrawiam
Marcelina
Te kolory, kamieniczki, uliczki, panowie w parku- och i ach! :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa, co to za utwór. ;) Nic nowego nie dodam, cała relacja podobała mi się bardzo, ale zdjęcia z końcówki wyprawy są najbardziej fantastyczne. Jak tam jest pięknie... *__*
OdpowiedzUsuńnat
Racja. Tam strszi ludzie wyglądają jakby byli na placu zabaw. U nas takiego czegoś raczej nie ma. Przynajmnij ja nie widziałam. Mówiłam, żę robisz łądne zdj. ;))
OdpowiedzUsuńUla, co to za utwór ?
OdpowiedzUsuńaach wspomnienia o hiszpanskim churros...powalające :) moje kubki smakowe szaleją;D
z tym, ze pamiętam je w trochę innej wersji - okrągły 'pączuszek' maczany w gęstej pyysznej czekoladzie :)ale Twoja wersja tez na pewno smakowita,
ps. w jakim języku porozumiewała się tam większość ludzi?
pozdrawiam, Ola:)
Pięknie!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jak południe Europy! pięknie!
OdpowiedzUsuńja też znam churros maczane w czekoladzie ale wyglądało dokładnie tak jak to na zdjęciach - długie. wspaniałe!
piosenka nie otwiera mi się niestety:(
Iza
Wszystkie zdjęcia z Karaibów są rewelacyjne, ale ta porcja podobała mi się najbardziej. Oglądając na wielu "zawiesiłam się" na dziwnie długą chwilę. ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś moją mamę móc zabrać w taką podróż!
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia:)
Dziewczyny utwór to Vaya Con Dios-Puerto Rico :)
OdpowiedzUsuńPzdr
Marcelina
W Powsinie koło Warszawy też grają! Jak nie w szachy,to w karty :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na te wszystkie kolory :)
OdpowiedzUsuńdalej nie działa: Ten film wideo zawiera treść od partnera Sony Music Entertainment, który zablokował go w Twoim kraju na mocy praw autorskich.
OdpowiedzUsuńZdradź tytuł piosenki, bo nadal nie działa ;-)
OdpowiedzUsuńLady M.
urocze te kolorowe kamienice !
OdpowiedzUsuńNawet nie potrafię sobie wyobrazić, co czułyście z Mamą słuchając tej piosenki właśnie tam... Popłakałam się :D zazdroszczę tak bardzo, bardzo, bo spełniasz MOJE marzenia!!!! Pozdrawiam ze skutej lodem Polski!
OdpowiedzUsuńNa churros zapraszam na Queens :) kolo Livii szkoly codzinnie hiszpanka sprzedaje churros wlasnej roboty, baaardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz podmieniłam linka z nadzieją, że zadziała tym razem. A jest to Vaya Con Dios- Puerto Rico.
OdpowiedzUsuńOla-> Ludzie porozumiewają się po hiszpańsku, ale zarówno hiszpański jak i angielski są językami urzędowymi, więc ludzie angielski też znają, jedni lepiej, inni gorzej.
Czytałam przed chwilą na Onecie że ponoć w Nowym Jorku wkrótce może być trzesięnie ziemi ! Słyszałaś coś o tym?
OdpowiedzUsuńJulita
Julita-> Nie słyszałam nic o tym, ale przeczytałam teraz ten artykuł. No nie byłoby fajnie zginąć w trzęsieniu ziemi tutaj, ale ciekawie byłoby je przeżyć, zwłaszcza gdyby nie było silne i nie byłoby zniszczeń. W San Francisco ziemia trzęsła się co chwile, ale ja jakoś nie miałam szczęścia tego doświadczyć.
OdpowiedzUsuńw rejonie SF jest największy(i chyba najbardziej niebezpieczny) uskok San Andreas dlatego tak czesto sie tam ziemia trzesie. przewidują ze jak sie za bardzo uaktywni to moze zgładzić najwieksze miasta z tamtego regionu. chyba z rok temu na Discovery o tym mówili.
OdpowiedzUsuńJa próbuje moja mame nauczyć angielskiego od 3 lat ale jest bardzo oporna na to i jak na razie rozumie tylko podstawowe zwroty po ang.
Marti
Marti-> Wiem;). Podobnie Tokyo leży na styku płyt tektonicznych, wiec prędzej czy pózniej oba miasta czeka katastrofa. Moja mama jest dużo bardziej ambitna do nauki niż ja, a 30lat temu miała nawet okazje uczyć angielskiego, no ale pózniej nie używała go długo i wiele zapomniała.
OdpowiedzUsuńleciałaś kiedyś wizzair'em??mam pytanie i nie wiem do kogo sie, z nim zglosic :-))
OdpowiedzUsuńola
kocham takie relacje:)
OdpowiedzUsuńola-> Leciałam, ale nie wiem czy będę pamiętała odpowiedź;).
OdpowiedzUsuńtu nie chodzi w sumie o wizzair, ale o lot ogolem ;-]
OdpowiedzUsuńchodzi o to ze lot w jedna strone trwa lekko ponad godzine, a w druga ponad trzy !!! nie mam pojecia jak i gdzie sprawdzic, dlaczego tak jest. moze ty wiesz??
ola-> Oba loty trwają tyle samo, tylko zmieniasz strefy czasowe. Gdzie lecisz?
OdpowiedzUsuńplanuję dopiero, do londynu .
OdpowiedzUsuńspojrz. to mialby byc moj pierwszy lot i troche sie denerwuje tymi trzema godzinami
http://i55.tinypic.com/svkx91.jpg
ola :)
oh, dopiero zrozumialam to, co napisalas!! strefy czasowe... musze sie duzo nauczyc przed podrozowaniem, bo nabawie sie ze stresu zmarszczek :D
OdpowiedzUsuńbardzo mi pomoglas, dziekuje!!
ola:)
bosz, ola, gdzie ty sie uchowalas, robaku?
OdpowiedzUsuńzalamka