3 lip 2009

Switzerland- part one.

Wreszcie przekonałam się czy powiedzenie związane ze szwajcarskim zegarkiem faktycznie zawiera dużo prawdy. Jak najbardziej! Wszystko jest tu lepiej zorganizowane, bardziej estetyczne, ulice są czystsze a od ludzi bije uprzejmość. Nie muszę oglądać zabytków pomalowanych sprayem a szczęka opada mi, kiedy o 2 w nocy przechodząc obok zamkniętej kwiaciarni, widzę wystawione przed sklep kwiaty, w nienaruszonym stanie.
Tego co opisałam powyżej chyba nigdzie nie odczułam wyraźniej niż w Szwajcarii.
Wszystko zdaje się być perfekcyjne i aż ciężko sobie wyobrazić na co ludzie mogą tam narzekać;).

Co do zdjęć, to niestety w ostatni dzień odkryłam, że część z nich zniknęła. Obawiam się, że stało się to, kiedy pożyczyłam komuś na krótko aparat i może niechcący je wykasował. Niestety pierwsze zdjęcia jakie mam, są z drugiego wieczoru.


Baden, miejscowość praktycznie połączona z Wettingen (gdzie mieszkaliśmy). Położenie i klimat Starego miasta było zachwycające. 30min na zachód od Zurychu.

Ruiny zamku w Baden. Ciche, spokojne miejsce, gdzie jedzenie kanapek, wylegiwanie się na murku i podziwianie widoków sprawia wielką frajdę:).

Widok z mostu na Stare miasto rzekę Limmat.

Kolacja z naszą couch-rodziną. To była chyba najfajniejsza rodzina jaką kiedykolwiek poznałam. Zrobili na mnie duże wrażenie, każdy z osobna i rodzina jako całość. Po dwóch dniach, czułam się jakbym była członkiem tej rodziny i miałam ochotę zostać z nimi na zawsze;P.
Susan (na zdj) urodziła się w Szwajcarii ale wychowała w USA, natomiast jej mąż Andy, urodził się w USA, ale dorastał w Szwajcarii. Mają dwóch synów, Simeona (z lewej) i Lucasa (z prawej).
W ich domu mówi się po angielsku.


Wspólna kolacja. Spaghetti z fetą, pomidorami, oliwkami, ziołami i świeżo startym parmezanem. Susan świetnie gotuje!

Sałatka.

Lucas i Andy.


Zakochałam się w ich domu od pierwszego wejrzenia, a kuchnia była jak dla mnie idealna;).

Jeff w salonie.

Wiczorem Lucas zabrał mnie i Jeffa na koncert swojej dziewczyny. Później udaliśmy się na nielegalną imprezę w środku lasu;). Miejsce na imprezę wybrano bardzo fajne, bo otoczene było skałami, przez co dźwięk muzyki był mocniejszy.

Aline (dziewczyna Lucasa), on sam i Jeff.

W Baden porozstawianych było mnóstwo różnego rodzaju serc, oto jedno z nich;).

O 2 w nocy, po imprezie poszliśmy na plac zabaw, których okazał się chyba najlepszym na jakim kiedykolwiek byłam. Znajdował się pod wysokim mostem, był ogromny, a atrakcje rozbawiłyby każdego dorosłego.

*Pierwsze trzy zdjęcia są autorstwa stevesheriw

19 komentarzy:

  1. seems as if you guys had great fun together!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w Szwajcarii i zgadzam się całkowicie: jest przepiękna i czyściutka. Natomiast stwierdzenie, że wszystko funkcjonuje tam jak w szwajcarskim zegarku jest już chyba przesadą. :) Sporo współpracuję ze Szwajcarami i bywa baaaardzo ciężko. A może właśnie ich "akuratność" sprawia, że są mało elastyczni i nie potrafią zareagować adekwatnie w nowej sytuacji? Różnice kulturowe są bardzo interesujące, choć w pracy mogą doprowadzić do białej gorączki i rzucania mięsem pod nosem. ;)
    Jak zawsze piękne zdjęcia Uleczko!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne zdjęcia a podróż wydaję się być niesamowicie przyjemna.
    W Szwajcarii byłam dwa lata temu. Muszę przyznać się, że do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem tego kraju.

    ps. mi kiedyś skasowała się część zdjęć bo wyjęłam kartę z aparatu.Może osoba którą podejrzewasz o skasowanie zrobiła to przez przypadek?

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    me

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne zdjęcia!! Zresztą jak zwykle ;-) Szkoda tylko, że nie masz tych innych zdjęć, z chęcią bym je zobaczyła...

    OdpowiedzUsuń
  5. cudne zdjęcia :) fajnie, że sobie tak hulasz po świecie, ja uwielbiam mieszanki kulturowe :) chyba nic nie uczy / wzbogaca bardziej...choć ja powiedziałabym, że to nie koniecznie wyższy poziom kulturowy ... a może po prostu jest inaczej :) ale to tylko to tak z mojego, osobistego doświadczenia takiego trochę polonofila?... ps przybywaj na popołudniową herbatkę do Brighton! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszczę podróży....
    fajne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hazel-> bardzo możliwe, że przesadziłam (twoje doświadczenie jest zresztą tego przykładem) ale ja właśnie taką Szwajcarię poznalam i niech pozostanie dla mnie perfekcyjna;))))).

    szafa_godzilli-> jeśli jestes polonofilem, to na pewno nie dogadamy się w sprawie poglądów na Polskę i inne kraje;))))).

    OdpowiedzUsuń
  8. Ulu droga, ja jakoś tak z czasem (tj im dłużej mam status emigranta) nabywam bardziej zrównoważonego patrzenia na inne kultury, chociaż moje doświadczenie nie jest b. bogate :) wszędzie są dobrzy ludzie a to jest najważniejsze... co do poglądów.. z ich rozmaitości powstała współczesna Europa więc to chyba dobrze, że się między sobą różnimy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. godzilla-> zgadza się:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zastanawiałem się co mądrego i fajnego by Ci tutaj napisać i oczywiście nic nie wymyśliłem. Standard.
    O wiem! Ten wpis ułożył mi się w całość z wczorajszą opowieścią o Szwajcarii, chociaż pewnie mogła byś tak opowiadać godzinami...
    Czekam na pt.2 zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. fajnie musiało być na takiej imprezie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Umarłam kiedy zobaczyłam na jednym ze zdjęć koszulkę Simeona :D Bardzo pozytywnie :)
    Plac zabaw cudowny ! Szkoda, że u nas w ZG takich nie ma :) a na te lepsze to nie wpuszczają takich staruchów jak ja ;( Pozdrowiennia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Patrycja-> Mi się ona też strasznie spodobała:). To Marc Jacobs we własnej osobie, zarówno marka jak i postać na t-shircie;)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Pieknie tam! I jak zwykle cudne zdjecia:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też jestem w Szwajcarii zakochana- idealne miejsce dla tak niepozbieranej osoby jak ja. lubię jak świat jest względnie poukładany, a pociąg przyjeżdża wtedy kiedy powiniem, skoro ja jestem jednym wielkim chaosem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. zazdroszcze podróżyyyy!
    pewnie się juz ktos pytasz, ale czy ty uprawiasz ten tzw. couch surfing?
    bo chcialabym pojechac tez i zastanawialam sie jak to sie sprawdza:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam wrażenie jakby pierwsze zdjęcie było żywe :O hehe.
    Fajny blog z przyjemnością go odwiedzam...a te potrawy :O...Głodna jestem ciągle jak na to patrze :P
    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś moją inspiracją naprawdę ;))
    Pozdrawiam serdecznie i zyczę dalszych podróży ;))

    OdpowiedzUsuń