Tego co opisałam powyżej chyba nigdzie nie odczułam wyraźniej niż w Szwajcarii.
Wszystko zdaje się być perfekcyjne i aż ciężko sobie wyobrazić na co ludzie mogą tam narzekać;).
Co do zdjęć, to niestety w ostatni dzień odkryłam, że część z nich zniknęła. Obawiam się, że stało się to, kiedy pożyczyłam komuś na krótko aparat i może niechcący je wykasował. Niestety pierwsze zdjęcia jakie mam, są z drugiego wieczoru.
Baden, miejscowość praktycznie połączona z Wettingen (gdzie mieszkaliśmy). Położenie i klimat Starego miasta było zachwycające. 30min na zachód od Zurychu.
Ruiny zamku w Baden. Ciche, spokojne miejsce, gdzie jedzenie kanapek, wylegiwanie się na murku i podziwianie widoków sprawia wielką frajdę:).
Widok z mostu na Stare miasto rzekę Limmat.
Kolacja z naszą couch-rodziną. To była chyba najfajniejsza rodzina jaką kiedykolwiek poznałam. Zrobili na mnie duże wrażenie, każdy z osobna i rodzina jako całość. Po dwóch dniach, czułam się jakbym była członkiem tej rodziny i miałam ochotę zostać z nimi na zawsze;P.
Susan (na zdj) urodziła się w Szwajcarii ale wychowała w USA, natomiast jej mąż Andy, urodził się w USA, ale dorastał w Szwajcarii. Mają dwóch synów, Simeona (z lewej) i Lucasa (z prawej).
W ich domu mówi się po angielsku.
Wspólna kolacja. Spaghetti z fetą, pomidorami, oliwkami, ziołami i świeżo startym parmezanem. Susan świetnie gotuje!
Sałatka.
Lucas i Andy.
Zakochałam się w ich domu od pierwszego wejrzenia, a kuchnia była jak dla mnie idealna;).
Jeff w salonie.
Wiczorem Lucas zabrał mnie i Jeffa na koncert swojej dziewczyny. Później udaliśmy się na nielegalną imprezę w środku lasu;). Miejsce na imprezę wybrano bardzo fajne, bo otoczene było skałami, przez co dźwięk muzyki był mocniejszy.
Aline (dziewczyna Lucasa), on sam i Jeff.
W Baden porozstawianych było mnóstwo różnego rodzaju serc, oto jedno z nich;).
O 2 w nocy, po imprezie poszliśmy na plac zabaw, których okazał się chyba najlepszym na jakim kiedykolwiek byłam. Znajdował się pod wysokim mostem, był ogromny, a atrakcje rozbawiłyby każdego dorosłego.
*Pierwsze trzy zdjęcia są autorstwa stevesheriw
seems as if you guys had great fun together!:D
OdpowiedzUsuńByłam w Szwajcarii i zgadzam się całkowicie: jest przepiękna i czyściutka. Natomiast stwierdzenie, że wszystko funkcjonuje tam jak w szwajcarskim zegarku jest już chyba przesadą. :) Sporo współpracuję ze Szwajcarami i bywa baaaardzo ciężko. A może właśnie ich "akuratność" sprawia, że są mało elastyczni i nie potrafią zareagować adekwatnie w nowej sytuacji? Różnice kulturowe są bardzo interesujące, choć w pracy mogą doprowadzić do białej gorączki i rzucania mięsem pod nosem. ;)
OdpowiedzUsuńJak zawsze piękne zdjęcia Uleczko!
świetne zdjęcia a podróż wydaję się być niesamowicie przyjemna.
OdpowiedzUsuńW Szwajcarii byłam dwa lata temu. Muszę przyznać się, że do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem tego kraju.
ps. mi kiedyś skasowała się część zdjęć bo wyjęłam kartę z aparatu.Może osoba którą podejrzewasz o skasowanie zrobiła to przez przypadek?
http://megwearsviolet.blogspot.com/
pozdrawiam
me
Cudowne zdjęcia!! Zresztą jak zwykle ;-) Szkoda tylko, że nie masz tych innych zdjęć, z chęcią bym je zobaczyła...
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia :) fajnie, że sobie tak hulasz po świecie, ja uwielbiam mieszanki kulturowe :) chyba nic nie uczy / wzbogaca bardziej...choć ja powiedziałabym, że to nie koniecznie wyższy poziom kulturowy ... a może po prostu jest inaczej :) ale to tylko to tak z mojego, osobistego doświadczenia takiego trochę polonofila?... ps przybywaj na popołudniową herbatkę do Brighton! :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę podróży....
OdpowiedzUsuńfajne zdjęcia
Hazel-> bardzo możliwe, że przesadziłam (twoje doświadczenie jest zresztą tego przykładem) ale ja właśnie taką Szwajcarię poznalam i niech pozostanie dla mnie perfekcyjna;))))).
OdpowiedzUsuńszafa_godzilli-> jeśli jestes polonofilem, to na pewno nie dogadamy się w sprawie poglądów na Polskę i inne kraje;))))).
Ulu droga, ja jakoś tak z czasem (tj im dłużej mam status emigranta) nabywam bardziej zrównoważonego patrzenia na inne kultury, chociaż moje doświadczenie nie jest b. bogate :) wszędzie są dobrzy ludzie a to jest najważniejsze... co do poglądów.. z ich rozmaitości powstała współczesna Europa więc to chyba dobrze, że się między sobą różnimy :)
OdpowiedzUsuńgodzilla-> zgadza się:)
OdpowiedzUsuńZastanawiałem się co mądrego i fajnego by Ci tutaj napisać i oczywiście nic nie wymyśliłem. Standard.
OdpowiedzUsuńO wiem! Ten wpis ułożył mi się w całość z wczorajszą opowieścią o Szwajcarii, chociaż pewnie mogła byś tak opowiadać godzinami...
Czekam na pt.2 zdjęć :)
fajnie musiało być na takiej imprezie :)
OdpowiedzUsuńUmarłam kiedy zobaczyłam na jednym ze zdjęć koszulkę Simeona :D Bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńPlac zabaw cudowny ! Szkoda, że u nas w ZG takich nie ma :) a na te lepsze to nie wpuszczają takich staruchów jak ja ;( Pozdrowiennia :)
Patrycja-> Mi się ona też strasznie spodobała:). To Marc Jacobs we własnej osobie, zarówno marka jak i postać na t-shircie;)))
OdpowiedzUsuńPieknie tam! I jak zwykle cudne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńja też jestem w Szwajcarii zakochana- idealne miejsce dla tak niepozbieranej osoby jak ja. lubię jak świat jest względnie poukładany, a pociąg przyjeżdża wtedy kiedy powiniem, skoro ja jestem jednym wielkim chaosem. ;)
OdpowiedzUsuńthat pasta looks yummie :)
OdpowiedzUsuń<3
zazdroszcze podróżyyyy!
OdpowiedzUsuńpewnie się juz ktos pytasz, ale czy ty uprawiasz ten tzw. couch surfing?
bo chcialabym pojechac tez i zastanawialam sie jak to sie sprawdza:)
Mam wrażenie jakby pierwsze zdjęcie było żywe :O hehe.
OdpowiedzUsuńFajny blog z przyjemnością go odwiedzam...a te potrawy :O...Głodna jestem ciągle jak na to patrze :P
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :)
Jesteś moją inspiracją naprawdę ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zyczę dalszych podróży ;))