W dzień powrotu pożegnałam Jeffa na dworcu kolejowym w Bazylei, gdzie odjechał do Berlina, a ponieważ ja miałam lot do Berlina wieczorem, to skorzystałam z okazji i pojechałam do Miluzy- francuskiego miasta, w południowej Alzacji, o 25min oddalonego od Bazylei.
Kiedy wysiadłam z pociągu i wyszłam przed dworzec pomyślałam "co ja tutaj robię?", ale zdecydowałam się iść przed siebie, aż do centrum. Po drodze jeszcze bardziej zwątpiłam w mój cel wizyty, ale kiedy znalazłam się na rynku na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Stare miasto okazało się piękne!
Pospacerowałam kilka godzin, zjadłam macaroons, weszłam do kilku sklepów, kupiłam kokardki do włosów, napiłam się malinowego koktailu.
Nasyciłam się odrobinę Francją i pojechałam lotnisko...:)
Ulka, Twoje zdjecia jedzenia... bomba! ja sie wstydze wyciagac aparat i fotografowac pysznosci, glupia ja. miasteczko przypomina mi te we francuskiej czesci Szwajcarii...ah az mi narobilas apetytu na moj weekend w PAryzu!
OdpowiedzUsuńPiękne są te Twoje zdjęcia. Baaardzo klimatyczne :)
OdpowiedzUsuńMmm ale pyszności w tej cukierni... ;-))
OdpowiedzUsuńurocze miasteczko... ;)
OdpowiedzUsuńmalinowy koktail we francji i czekoaldowe ciasta... mam takiego smaka na to :) ja we wrzesniu zasmakuje. piekne uliczki, francuski klimat.
OdpowiedzUsuńpiękne miasteczko...
OdpowiedzUsuńTylko... dlaczego zawsze kiedy wchodzę na twój blog, jestem glodna ? :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :)
Pozdrawiam:)
to miasto ma niesamowicie przyjazny klimat, albo takie jest, alebo Twoje zdjecia go tworzą :)
OdpowiedzUsuńpzdr!
uwielbiam te uliczki we Francji ;)
OdpowiedzUsuńmają niesamowity klimat.
Robisz piękne zdjęcia, dzięki którym mam okazję zobaczyć chociaż kawałek świata. Zazdroszczę podróżowania, przygód, zwiedzania nowych miejsc i okrywania tego co nieznane. Zastanawiam się tylko jak Ty to robisz? W sensie, że takie wyjazdy muszą pochłaniać wiele pieniędzy. Wygrałaś w totka?
OdpowiedzUsuńmiuska-> w poprzednim poście, w komentarzach znajdziesz odpowiedź skąd biorę na to pieniądze. Żeby podróżować, nie trzeba być bogatym. Wystarczy chcieć, być sprytnym i rozważnie postępować z pieniędzmi. Nie wiem też jakie jest twoje wyobrażenie na temat wydawanych przeze mnie sum na wyjazdy. No właśnie, ile według Ciebie kosztowała ta wyprawa?:)
OdpowiedzUsuńUla nie do mnie pytanie ale wydaje mi się,że cały pobyt w Szwajcarii ok.500 zł?
OdpowiedzUsuńza wszystko wyszło ok 300-400zł, przy czym bilet lotniczy wyniósł mnie więcej niż zawsze;).
OdpowiedzUsuńWięcej tzn. 5zł :D ?
OdpowiedzUsuńUlka, nie tylko ty kochasz takie uliczki.Wpadnij do mojego miasta, tu są niesamowite uliczki,mają niepowtarzalny klimat!Same pyszności, zjadłabym sobie ser , uściski dominika
OdpowiedzUsuńNieee;)))). Więcej czyli ok. 200zł;).
OdpowiedzUsuńsłodycze...mniam :)
OdpowiedzUsuńAaa czyli troszkę więcej niż zazwyczaj ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie ,że istnieje takie coś jak couchsurfing,to naprawdę daje jak widać wiele możliwości.
A Ty miałaś kiedyś jakiegoś podróżnika u siebie?
Nie, bo nikt nie chce odwiedzać mojego miasta;))). W zeszłym tygodniu prawie miałam ludzi ze Strasburga, ale ostatecznie zmienili plany. Jak mieszkałam w Warszawie to bylam przez jeden dzien przewodnikiem pewnego chlopaka z Buenos Aires z couchsurfing, ale spał u mnie.
OdpowiedzUsuńWiesz co ja bym bardzo chętnie się w Twoim mieście znalazła ;) chociażby po to by poznać taką fajną osobę.
OdpowiedzUsuńI jeśli mogę zapytać-ogólnie chwalisz sobie ten sposób podróżowania czy może kiedyś się tym sparzyłaś?
Dziękuję:). Jak narazie trafiałam na samych fajnych ludzi jeśli chodzi o ten sposób podróżowania:).
OdpowiedzUsuńAhhh... ale pyszności na tym zdjęciu z cukierni :)
OdpowiedzUsuń