Czułam się w tym domu jak u siebie i mogę powiedzieć, że jak dla mnie ta rodzina jest najfajniejszą w USA:).
W sobotę piliśmy drinki;).
Shot z Kelsey, dziewczyną Josha, brata Jeffa. W tym domu przy toaście mówi się "na zdrowie";).
Myślicie o tym samym co ja? Jak to możliwe, że dwóch na dwóch braci w tej rodzinie jest przystojnych?;))) Josh (w tym roku skończy 20lat) i Kelsey (rok młodsza).
Jeff z rodzicami;).
Zanim zaczęliśmy oglądać film w sobotę wieczór, oglądaliśmy zdjęcia z urlopu na Hawajach rodziców.
W niedziele mama Jeffa przygotowała dla wszystkich śniadanie.
Bekon, jajka i masło jabłkowe (coś między musem a dżemem)
Tradycyjne południowe biszkopty, które niewiele mają wspólnego z tymi polskimi. Są czymś pomiędzy ciastkami a drożdżówkami;).
Grits, kolejne typowo południowe danie. To kaszka kukurydziana którą można jeść zarówno na słodko jak i słono. Mama Jeffa upiekła też muffiny.
Mmm...jestem właśnie przed śniadaniem i marzy mi się takie;).
Ja i Molly, ukochany pies Jeffa.
Jeff praktycznie w każdej wolnej chwili gra na gitarze;).
Wnętrze domu.
Jeff chciał, żebyśmy ugotowali jakieś polskie danie. Nie byłam zachwycona tym pomysłem, ale pomyślałam, że zrobimy pierogi ruskie. Pracowaliśmy nad nimi wszyscy razem. Niestety wyszły chyba najgorsze jakie kiedykolwiek jadłam. Wszystkim smakowały, ale oni nie wiedzieli jak smakują DOBRE pierogi;). Ciężko będzie mi się teraz zmusić do ugotowania czegokolwiek polskiego...
W poniedziałek rano opuściliśmy dom rodziców. Ponieważ mieliśmy dużo do zobaczenia, to ostatnią noc zdecydowaliśmy się spędzić w Atlancie.
Chciałabym tam kiedyś wrócić wiosną lub latem i godzinami huśtać się na tej ławce...
Las dookoła.
Zawsze marzyłam, żeby znaleźć się na takiej werandzie. Dom Jeffa podobał mi się bardzo, bo był w prawdziwym amerykańskim stylu, a ja nie miałam jeszcze okazji być w takim, choć zawsze chciałam:).
Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócę...
widok lasu i werandy rzeczywiście przeuroczy:) rodzinka Jeffa wygląda na sympatyczną, tak jak piszesz:) Wspaniale znaleść takich przyjaciół tak daleko od domu:D
OdpowiedzUsuńo wow dom i otoczenie kojarzy mi sie z serialem Supernatural :) fajnie wiedziec, ze takie klimatyczne domy na uboczu naprawde istnieja i to z krzeslem bujanym na werandzie ;D
OdpowiedzUsuńJeff jednak przystojniejszy z tej dwojki ;>
Długo czytam Twojego bloga, ale nigdy nie miałam okazji Ci tego napisać: piszesz świetnie.
OdpowiedzUsuńMoże to mało ambitne, ale tak jest i chyba nie da się tego inaczej wyrazić.
Twój blog niesamowicie wciąga, za każdym razem kiedy włączam komputer pierwsze co zrobię to patrzę, czy dodałaś nową notkę.
Podziwiam również Twoją odwagę (bo trzeba ją mieć zwiedzając tak wielki kraj samemu). I zazdroszczę, jak większość.
Pozdrawiam, życzę kolejnych tak owocnych wypadów i zapraszam do siebie (sprawiłaś, że odważyłam się założyć bloga ;))
weranda i widok z niej jest po prostu magiczny, jak z jakiegoś filmu ;D
OdpowiedzUsuńświetny blog śledze i bede śledzil! a dom Jeffa jest idealny
OdpowiedzUsuńten las wokoło i mgła, jak w horrorze :) takim właśnie amerykańskim... pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńto muszą być świetni ludzie. fajnie, że trafiliście kiedyś na siebie! :)
OdpowiedzUsuńcudownie :-) Uściski Uleczqo :* (Migdala)
OdpowiedzUsuń----> Kitten
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie domy, no i ta weranda.... Wyglądają na bardzo miłych ludzi, fajnie że mogłaś ich spotkać. Jeff jak dla mnie większe ciacho od brata :P
cześć! podziwiam cię za te podróże. naprawdę ci zazdroszczę, że zobaczyłaś już tyle miejsc :)
OdpowiedzUsuńpodróżujesz sama? czy te podróże dużo cię kosztują? jak ty to robisz, że znajdujesz rodziny i przyjaciół, którzy mogą cię "przygarnąć"? ;)
i jeszcze jedno: musisz dobrze znać języki, prawda? :)
z góry dziękuję za odpowiedzi :*
pozdrawiam
XOXO
Dziękuję Wam wszystkim!
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 20:44-> Polecam przeczytać tego posta: http://adamantwanderer.blogspot.com/2009/10/my-answers.html, odpowie Ci na wiele pytań;).
Na zdjęciu z pieskiem wyszłaś niebiańsko dobrze :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia werandy są niesamowite, jak z filmu, dobrze ktoś wczesniej zauwazył.
OdpowiedzUsuńUla ślę Ci mroźne buziaki z syberyjskiej Łodzi (jest minus 20) ;)
Wszystko mi się podoba w Twoim blogu, wszystko. A o ile mam jakieś śmieszne stereotypowe podejście do Amerykanów (I prefer the British), to ci mi się podobają. A ich dom już nawet bardzo :)
OdpowiedzUsuńlokalizacja tego domu to dobra miejscówka na foty mogła by być.
OdpowiedzUsuńTwój post sprawił, że się szeroko uśmiechnęłam - fanie, że tak spędzasz czas i nie marnujesz ani chwili pobytu w USA. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńoniemiałam z zachwytu. Tam jest wspaniaaale. Czekam na następną notkę; ))
OdpowiedzUsuńMaja
no co .. I LOVE YOU! Cieszę się, że i ja tu się zadomawiam powoli1 i będę Cię tu zawsze odwiedzac! Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńprzejrzalam wszystkie posty, piekne zdjecia, cudowna przygoda, pozazdroscic:)
OdpowiedzUsuńpiękny dom i jak się domyślam wspaniała panuje w nim atmosfera ;)
OdpowiedzUsuńPiękny maja dom i ten las, marzenie;)
OdpowiedzUsuńomg omg omg omg... z kazdym postem zazdroszcze Ci coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńokolica domu jest przepiekna. dom w takiej okoliy to moje marzenie.
pieny dom..a te zdjecia z werandy sa po prostu przepiękne- jak na razie- moje Twoje ulubione.
OdpowiedzUsuńŚwietny dom, ale przede wszystkim świetni ludzie! Do widać:)
OdpowiedzUsuńjak to? ta dziewczyna ma 19 lat i pije? kiedy byłam w USA nie do pomyślenia było picie alkoholu przez osoby które nie skończyły 21 roku życia!
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga całkiem przypadkiem ale tak mnie zafascynowały twoje fotki, opisy, podróże że siedziałam przed kompem chyba do 4 rano... Niesamowita z Ciebie osoba, trzeba mieć 'jaja' żeby ruszać w świat i nie bać się nowych, znanych dotąd z tv rzeczy, miejsc...naprawdę Cię podziwiam. Najbardziej urzekły mnie zdjęcia z USA z każdego zakątka tego cudownego miejsca na Ziemi, odkąd sięgam pamięcią zawsze marzył mi się lot za ocean a teraz kiedy patrze na Twoje fotki czuję się wręcz jakbym tam była...wiem to wyda się śmieszne ale miło jest oderwać się od Polskiej codzienności i nudy choćby przed monitorem własnego komputera a wszystko za Twoją sprawą. Twój blog przywrócił mi uśmiech, bo ostatnio dawno go u siebie nie widziałam :D
Pozdrawiam Cię z baaaaardzo mroźnej Polski.
DIANA
Pola: hej :) na twojego bloga jak więkoszśc pewnie trafiła przypadkiem, muszę przyznac, że jest bardzo interesujący i wyciągający (może nie tyle blog co opisywane na nim twoje życie i 'przygody') :). to dzięki tobie chyba jednak zdecyduję się na program 'au pair' już od jakiś 6 miesięcy zastanawiam się nad tym bardzo poważnie, ale po przejrzeniu twoich zdjęc, przeczytaniu historii - chyba się zdecyduję :)! mam do ciebie pytanie czy w twoim wyjezdzie 'pośredniczyła' ci strona culturalcare.com ? to z niej wyjechałaś - o ile można tak powiedzie, a raczej napisac ? i jeszcze jedno widzę po notkach że ciągle gdzieś cię nosi :) ile dni wolnych ma opiekunka 'au pair' ? pozdrawiam, 3maj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńDom Jeffa jest fantastyczny! A weranda niesamowita, siedziałabym na niej cały dzień słuchając Mumford & Sons ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiekne robisz zdjecia!!!!
OdpowiedzUsuńten dom jest cudowny, totalnie amerykański:)
OdpowiedzUsuńhah, co tam dwóch, ja znam trzech braci i wszyscy są piękni! ;D co do ryb-uwielbiam je pod każdą postacią (pod warunkiem, że nie jest to wigilijny karp),z ryżem też mi się nieźle żyje, bo jednak jest moją obiadową bazą 3 razy w tygodniu.. :) to coo..mam zaryzykować i spróbować mówisz..? :))
OdpowiedzUsuńJesteście super:D.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 23:10-> W Polsce nie do pomyślenia jest picie alkoholu przez osoby poniżej 18roku życia, a jednak 90% próbuje alkoholu przed ukończeniem 18stki;). Wszędzie jest w tej kwestii podobnie, nie ma się co oszukiwać;).
Pola-> Tak, z culturalcare.com. Au pair należy się półtora dnia wolnego w tygodniu i jeden cały wolny weekend w miesiącu. Niedużo.
ślicznie wygladasz na tym zdjeciu z pieskiem. chata niesamowita. mials bardzo fajna wycieczke.
OdpowiedzUsuńTen dom wyglada jak z bajki.... Boze, ale cudnie !
OdpowiedzUsuńKingaF
Hej Ulaaaaaaaaa:)
OdpowiedzUsuńbardzo dziekuje Ci za Twojego bloga, bo dostarcza mi dużo radości,a ostatnio mam naprawdę ciężko czas, więc taka radośc jest bezcenna:)
o ludzie jaki przystojny ten Jeff i jakis wysoki?czy mi sie wydaje?
a i tak z ciekawości zapytam, czy Amerykanie zupełnie normalnie wymawiają Twoje imie czy jakos troche inaczej to brzmi?
dzieki i pozdrawiam
Jola
Jola-> Cała przyjemność po mojej stronie!:) Jeff ma ok 185cm wzrostu. A co do mojego imienia to wymawiają je normalnie, co najwyżej przy "L" widać różnicę , no bo trochę inaczej się je wymawia;).
OdpowiedzUsuńZazwyczaj ludzie są zdziwieni moim imieniem, póki nie powiem im, że to zdrobnienie od Urszuli;).
na twojego bloga wchodzę kilka razy dziennie,
OdpowiedzUsuńczytam archiwalne wpisy, oglądam zdjęcia.
Sposob w jaki opisujesz to wszystko i do tego rejestrujesz za pomocą aparatu (genialne zdjęcia!) to coś niesamowitego.
You're making my day, serio... czytam, czytam i czuję się jakbym była tam razem z Tobą, czuję smak tych wszystkich pysznych dań na zdjęciach.
Nie zazdroszczę Ci, bo czytając Twojego bloga podróżuję razem z Tobą.
pozdrowienia, Paulina :)
wiesz Ula taks ie zastanwialam... nie obraz sie to jej poprostu moja ciekawosc. w pl zostawilas chlopaka, albo? nie jest on zazdrosny ze jestes tak daleko i w dodatku szfedasz sie z jakimis kolesiami ktorych nie zna? wiesz przyjaciel przyjacielem ale faceci to zazdrosnicy? nie tesknisz za swoim chlopakiem?
OdpowiedzUsuńbuba
świetny post
OdpowiedzUsuńAnonimowy pisze...
OdpowiedzUsuńweranda i widok z niej jest po prostu magiczny, jak z jakiegoś filmu ;D
Tak, z filmu THE ROAD :DDD
Super, jestem twoja wielka fanka!~157
Twoj blog to świetny sposób na popołudniową nudę (czasem i na te poranna, gdy 'przypadkiem' uda mi się wstać troszkę wcześniej :) ) i oderwanie się od codzienności.
OdpowiedzUsuńZdjęcia kolejny raz bardzo mi sie podobają , a z dwójki przystojnych braci jednak wole Jeff'a ;)
buba-> Mój chłopak jest przyzwyczajony, że od zawsze lepiej dogaduje się z chłopakami niż z dziewczynami i mam dużo kolegów. Jeffa akurat zna z Polski. Nie jest osobą, która toleruje zazdrośników, więc nie mógłby być na serio zazdrosny, choć to naturalne, że odrobinę jest;).
Pola: ahaa, ale pomimo to widzę, że ciągle jesteś w drodze :) to jakiś urlop ?
OdpowiedzUsuńPola: i jeszcze jedno czytałam, że au pair musi wypracowac 45 h tygodniowo czyli ile dziennie, jak jest z resztą dnia jest wolna ? :)
OdpowiedzUsuńPola-> Moja rodzina poleciała do Seattle na tydzień, a ja zamiast jechać z nimi urządziłam sobie własną wyprawę. Zgodzili się dać mi wolne bez zabierania dni z urlopu, więc byłam 10dni w podróży. Tak w ogóle to w ciągu roku au pair przysługuje dwa tygodnie płatnych wakacji, czyli będę jeszcze mieć 2tyg wolnego.
OdpowiedzUsuńA co do drugiego pytania to zależy indywidualnie od planu rodziny. W każdym razie au pair nie może pracować powyżej 10h dziennie. Reszta dnia jest wolna.
Magia! weranda, wnętrze.. świetne!
OdpowiedzUsuńdom w srodku lasu? wieczorami balabym sie wychodzic, taka jestem strachliwa.. ;) ale dom piekny, faktycznie typowo amerykanski. Rowniez chcialabym posiedziec na takiej werandzie...
OdpowiedzUsuńkasia-krk
bożesz ty mój czemu polska to takie zadupie :/
OdpowiedzUsuń