10 sie 2011

Harvard University.

Poniedziałek był dniem, w którym wybrałam się do Portland, ale zanim przejdę do kolejnego miasta, dokończę posty z Bostonu.


Po powrocie z Portland spotkałam się z Beth i pojechałyśmy do Cambridge zobaczyć Harvard. 

Spodobał mi się ogródek warzywny przed jednym z budynków.

Budynki szkoły znajdują się w kilku miejscach dzielnicy (i miasta).



Główny plac, który możecie skojarzyć z filmów.

W niektórych budynkach znajdują się klasy, inne to akademiki pierwszoroczniaków.

Rok studiów na Harvardzie kosztuje prawie 37tys dolarów, czyli nie różni się wiele od innych amerykańskich uniwersytetów. Nie trzeba być geniuszem, żeby tam studiować, może poza Harvard Medical School i Law School, które są bardzo prestiżowe, zwłaszcza jeśli chodzi o studia drugiego stopnia.
Poznałam kilka osób które Harvard mają za sobą, a wśród nich nawet kogoś, kto mimo wszystko od kilku lat ma problem ze znalezieniem odpowiedniej pracy.
Nasi najbliżsi sąsiedzi to małżeństwo lekarzy, które ukończyło tamtejszą szkołę medyczną.
Absolwentem Harvardu jest/ był niejeden prezydent, w tym Barack Obama (studiował na wydziale prawa). Pewnie niewielu Polaków przewinęło się przez tą szkolę, ale za to Czesław Miłosz był tam profesorem.

Biblioteka.

Harvard Square to okolica pełna barów, restauracji, coby studenci się nie nudzili.

Chociaż nie byłam głodna, to poszłyśmy do przyzwoitej restauracji Russell House Tavern.

Zdecydowałyśmy się tylko na przystawki. Włoski ser burrata z suszoną polędwicą i piklowanymi rodzynkami.

Widząc w menu szpik kostny (z wołowej kości goleniowej), wykorzystałam okazję do spróbowanie go. Kilka razy oglądałam Anthonego Bourdain wysysającego szpik z kości przez słomkę, więc sama byłam ciekawa jak smakuje.
Danie pewnie zainspiruje Was do wybrzydzania, ale w świecie kulinarnym to delicje;).  Porcja była bardzo mała, szpik na łyżeczce przypominał rosół, a w smaku był bardzo intensywnie mięsny, wołowy.

Trasa spaceru na koniec wieczoru przypadkowo przebiegała przez ulicę pełną ślicznych domów. Po drodze spróbowałyśmy jeszcze upatrzonych lodów, a później pojechałyśmy już do Beth.

29 komentarzy:

  1. To właśnie dlatego (dla takich posiłków) zaprzestałem wyszukiwania i smakowania i - tylko wtedy kiedy jestem naprawdę głodny - sięgania po to, co sprawdzone, coby się nie rozczarować i nie kusić swego podniebienie. Jak to mawiają, Polak głodny - Polak zły. Złość bardziej doskwiera, kiedy na dużym talerzu, podają Ci coś na ząb tudzież pół ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna relacja, zawsze ciekawiło mnie to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio czytałam w jakimś piśmie o polskich absolwentach Harvardu- ale oni (autorzy i sami absolwenci) nie pozostawiali złudzeń co do tego kto tam może studiować a kto nie, więc jestem zdziwiona tym co piszesz, acz Twoja wersja wydaje mi sie bliższa prawdy. Pewnie nie każdego stać, ale z inteligencją jako taką nie ma to aż takiego związku jak się powszechnie wydaje. Smak szpiku kojarzy mi się z dzieciństwem;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszukalam : "Obecnie na Harvardzie jest około 35 Polaków, z profesorami to 40 osób". Nie tak zle;)

    OdpowiedzUsuń
  5. skłamałabym gdybym napisała, że chciałabym spróbować tego szpiku :), niemniej jednak nie mogę się doczekac Twoich azjatyckich podróży i jedzenia, które będziesz wtedy pokazywała na blogu! jestem pewna, że to kiedyś nastąpi.
    Ula, jak zamierzasz przewieźć wszystkie swoje rzeczy do Europy? Jaki masz łączny limit bagażowy? Wysyłasz część rzeczy pocztą, dokupujesz drugą walizkę, zostawiasz je? Przecież sam sprzęt fotograficzny waży kilka kg!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super relacja. Te pieniądze które płaci się za studia w USA są kosmiczne, jak na nasze polskie realia :) Mam jednego znajomego który studiuje na Cambridge i jest naprawdę fantastycznym człowiekiem :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam, że Czesław Miłosz wykładał na Harvardzie, a wieczorami chodził na spotkania poetyckie gdzie razem z amatorami czytał swoje wiersze i przeżywał literackie upokorzenia. On tez wykładał chyba W Berekley w Kalifornii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam w Bostonie 3 razy (turystycznie oczywiście;d),2 razy odwiedziłam Harvard i trzymałam przez długi czas buta Johna Harvarda(widać ten pomnik w oddali na zdjęciu 8)gdyż zgodnie z tamtejszą legendą kto go dotknie zostanie w przyszłości studentem tej uczelni;d nie powiem że mi się nie spodobała atmosfera tamtejszego kampusu ale zgadzam się z Tobą że nie trzeba być geniuszem żeby rozpocząć tam naukę,poza tym zakochałam się w Bostonie bardziej niż w NYC,pozdrawiam!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze , a mnie jednak ten Boston ominął ;p

    Ula jak się czujesz? I co tam u ciebie?:)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  10. akurat tego szpiku bym nie zjadła, ponieważ jestem wegetarianką, ale włoska potrawa wygląda smakowicie. cudowne zdjęcia, a Harvardem bym nie pogardziła ;)
    xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co zamierzasz robić w anglii opprócz studiowania? Praca? Jeśli tak to jaka? Co będziesz szukała? I jeśli mozna zapytać to skąd wezmiesz kase na studia+ utrzymywanie się? To trochę kosztuje w uk.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ile razy ja marzyłam o Harvardzie.!37 tys dolarów to jednak próg nie do pokonania ;-p

    OdpowiedzUsuń
  13. Atrevete-> Ciężkie książki i zimowe rzeczy zamierzam wysłać paczką do Polski przez firmę, która transportuje je statkiem. Idą z miesiąc, ale niewiele kosztują. Poza tym to będę miała dwie duże walizki.

    Dominika-> Wszystko dobrze, minione wakacje były bardzo udane:). Mam nadzieję, że u Ciebie też wszystko ok!

    Anonimowy z 16:54-> Nie mam wyjścia, muszę pracować. Ciężko mi powiedzieć czego będę szukała, to zależy od ofert. Zapewne będzie to typowa studencka praca i niewielkie pieniądze;). Nie wukluczam bycia nianią, bo przez doświadczenie mogłabym mieć wyższą stawkę, ale zoabaczymy...
    Zarabiać będę musiała tylko na utrzymanie, bo o płacenie za studia nie muszę się martwić do czasu aż je skończę, czyli ten problem na razie w ogóle nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę ciekawiej wyobrażałam sobie ten Harvard, ale widzę, że niebo było zachmurzone i może dlatego też zdjęcia nie są takie inspirujące. Nie zmienia to faktu, że Harvard jest jednym z miejsc które chciałabym zobaczyć.
    A co do szpiku, to chętnie bym spróbowała. Lubie takie ciekawostki kulinarne.

    OdpowiedzUsuń
  15. dlaczego kupiłaś bilet lotniczy z NY do Amsterdamu a potem z Amsterdamu do Berlina ? nie wolałas bezposrednio do warszawy z NY a moze zostajesz w Berlinie? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. weasel-> Ogólnie to Boston fotografowałam trochę na przymus i żadne zdjęcia stamtąd niespecjalnie mi się podobają.

    Anonimowy z 18:34-> To nie ja kupuję sobie bilet tylko rezerwuje mi go agencja. Podaję tylko datę i lotnisko docelowe. Do Berlina mam 180km, do Warszawy 460km, więc nigdy nie latam z/do Wawy.
    Nie wiem czy rodzice będą mogli odebrać mnie z rana z lotniska, najwyżej zostanę w Berlinie u mojej ulubionej cioci na jeden dzień lub więcej;).

    OdpowiedzUsuń
  17. Na twicie napisałas ze bedziesz mieć w szafce lepszy aparat o co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  18. Przymierzam sie do zakupu Canona 5d m II jeszcze przed wyjazdem stad.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ula orientujesz się może jak wygląda sprawa podatku za pracę au pair? czy w stanach się coś płaci? i czy po przyjeździe do PL też?
    Mary

    OdpowiedzUsuń
  20. Mary-> Za rok płaci się niby ok 200$, ale tylko tutaj, w Polsce nie. Ja nie płaciłam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy przyjedziesz do Polski? ;) Ada

    OdpowiedzUsuń
  22. hmm, chodzi mi ten szpik po glowie od dluzszego czasu:-) w wietnamie 'wyssysa' sie kurze lapki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ile dalas za canona 5 d m II?

    OdpowiedzUsuń
  24. Sprzedajesz Canona 500d jeszcze przed wyjazdem ?
    Zamierzasz go opchnąć na allegro, czy w NY ?

    jak coś to byłabym zainteresowana, o ile mi się to w ogóle będzie opłacało z przesyłką i wszystkim co może mnie spotkać ;) oczywiście jeśli w ogóle bierzesz pod uwagę sprzedaż.

    Ola!

    OdpowiedzUsuń
  25. Ula gdy Twoja mama przyleciała do Ciebie do San Francisco to miała jakaś przesiadkę czy leciała np z Niemiec?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ada-> Ląduję 9 września.

    Anonimowy z 11:46-> 1960$ za używanego.

    Ola-> Tak, zamierzam go sprzedać, najchętniej jeszcze przed wyjazdem, żebym nie musiała go wozić, bo mam do niego całe pudełko i pewnie zrobię to na Allegro, a w cenę apartu wliczę część kosztu przesyłki, chociaż pewnie i tak nie będzie jakaś straszna.

    Anonimowy z 12:11-> Mama leciała z Berlina, miała przesiadkę w Amsterdamie (a w drugą stronę we Frankfurcie) i później Minneapolis. W powrotnej drodze w Nowym Jorku. Bezpośredni lot do SF z Frankfurtu czy Londynu jest możliwy, no ale kosztuje zazwyczaj więcej.

    OdpowiedzUsuń
  27. Super post. Przypomniał mi się własny wypad do Bostonu i Cambridge oczywiście by zobaczyć Harvard. Zdjęcie przed biblioteką obowiązkowo zrobione jeszcze analogiem i but też dotknięty:)

    OdpowiedzUsuń