Mialam okazję być w Budapeszcie latem i zimą. Wtedy było gorąco, teraz było bardzo zimno. Podobno Budapeszt najlepiej zwiedza się w maju lub wrześniu, więc nie miałam szczęścia z pogodą;).
Kurtos kalacs- słodki przysmak, pieczony na grillu, podawany na ciepło w różnych smakach (np. waniliowy, kokosowy, kakaowy itp). Smakuje trochę jak cienka, przypiekana i chrupiąca skórka drożdzówki. Strasznie mi smakowało!
Świąteczny jarmark
Langosz. Zapamiętałam go bardzo dobrze z ostatniego pobytu na Węgrzech, bo bardzo mi smakował:). Wtedy jadlam go z czosnkiem i solą, tym razem ze śmietaną.
Główna ulica handlowa- Vaci
Parlament
Baszta Rybacka
Sylwestrowa potańcówka pod gołym niebem;). To był dobry sposób na rozgrzanie się;). Później ruszyliśmy nad Dunaj, żeby przywitać Nowy Rok.
Najstarszy basen termalny w Budapeszcie- Széchenyi Gyógyfürdő. Łącznie (wewnątrz i na zewnątrz) znajduje się tam 15 basenów, sauny i np. komora siarkowodorowa, która odmładza, ale możecie się domyślić jak tam pachnie;).
Nie ma to jak siedzieć w wodzie (38'C), podczas gdy powietrze ma temperaturę -5'C ;)))).
Najśmieszniej jest, kiedy wychodzi się z wody. Włosy momentalnie stają się sztywne;). Przekonałam się też, że bieganie po śniegu na bosaka jest bardzo bolesne;))). Za to uczucie kiedy biegu na mrozie wchodzi się do gorącej wody- bezcenne;)))).
coat: H&M- 100zł
beanie: H&M- 19,90zł
trousers: Atmosphere- 8£
bag: Atmopshere- 8£
boots: Emu- 120zł
beanie: H&M- 19,90zł
trousers: Atmosphere- 8£
bag: Atmopshere- 8£
boots: Emu- 120zł
Widzę, że się świetnie bawiłaś. Cudne zdjęcia! ;))
OdpowiedzUsuńW wielu większych miastach Europy w sylwestra nie ma fajerwerków.
OdpowiedzUsuńBudapeszt jest na mojej liście miast, które kiedyś muszę zobaczyć. Na zdjęciach miasto prezentuje się fantastycznie.
Moją uwagę najbardziej przyciągnęły buty emu,(które sama posiadam) i czapka z pomponem.
OdpowiedzUsuńTy chyba byłaś już w każdym kraju w Europie... zazdroszczę Sylwestra, szczególnie, że sama bawiłam się nie najlepiej^^
OdpowiedzUsuńthose various food items looked delish!
OdpowiedzUsuńach, zazdroszczę sylwestra... ;)
OdpowiedzUsuńAch tez chce takiego langosza. W budapeszcie bylam kilka razy ale tylko latem:)))) Zazdroszcze tych wszystkich twoich podrozy!!!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie poczułam straszne ssanie w żołądku na widok tych pyszności...
OdpowiedzUsuńSuper to zdjęcie na kucaka i na wieży(?). Beret b. mi się podoba.
Rewelacyjna czapka z duzym pomponem i twarzowym kolorem:)
OdpowiedzUsuńmogłabys mi podac swoj program do przerobki zdjec .
OdpowiedzUsuńbuty emu, góra !
fajna relacja z twojego sylwestrowego wypadu...ale jakie dobre jedzonko,zwłaszcza ta drożdżówka grilowana,mniam,mniam
OdpowiedzUsuńtolle bilder, die graue mütze hab ich auch :)
OdpowiedzUsuńwow, podziwiam wytrzymalosc, zeby na takim mrozie jeszcze miec czas zeby fotke pstryknac :D
OdpowiedzUsuńwidzę że sylwester się udał :) ja za rok też planuje gdzieś wyjechać
OdpowiedzUsuńja wspominam Budapeszt jako bajecznie romantyczne miasto, idealne na randki z ukochanym:) jest piękne, zwłaszcza centrum i mam nadzieje ze jeszcze kiedyś tam wrócę :))) a langosze - mmm, uwielbiam ;] nawet mam przepis i robię nieraz w domku ;)
OdpowiedzUsuńLooks nice!=)
OdpowiedzUsuńpo obejrzeniu Twoich zdjęć muszę koniecznie odwiedzić Budapeszt:-) i ten basen na mrozie! cudownie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam jaki kierunek obrać na tegoroczny wiosenny urlop. I za Twoim przykładem chyba udam się do Budapesztu...Bo to jedzenie wygląda przepysznie, a ja dobremu jedzeniu się oprzeć nie mogę.
OdpowiedzUsuńick! me too. school sucks.
OdpowiedzUsuńJa wolę chodzić boso po śniegu. Nikt mnie w życiu na zaprowadzi do gorących źródeł! Chyba że za 10 porządnych aparatów z setką obiektywów i darmowymi lekcjami fotografowania na rok.
OdpowiedzUsuńOsobiście zazdroszczę ci tych ciągłych wyjazdów...
bardzo fajna wycieczka, od razu widać, po tych zdjęciach jedzenia az jeść mi się zachciało :) fajny płaszczyk
OdpowiedzUsuńpamietam baseny termalne z pobytu na Slowacji. Achhhh, cudowne uczucie ;)
OdpowiedzUsuńTak myślę, że w weekend koniecznie muszę zrobić langosz. Narobiłaś mi smaku. :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę tej podróży. wchodząc na Twojego bloga zawsze czuję się taka mało światowa. ;)
OdpowiedzUsuńPS. mogłabym maila poprosić? :) bo chciałam napisać, a tu nie dostrzegłam adresu!
Płaszcz i czapa świetne no jak uszyte na ciebie:) wygląda na to że miałaś udana zabawę i życzę Ci żeby cały rok był równie udany:) zdjęcie z Holgą świetne:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Wow Ty to masz szczescie tyle wrazen na raz :)!!
OdpowiedzUsuńpiękne miasto, zazdroszczę wyprawy :0) wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńJuż chyba wszystko zostało napisane...ale masz komentarzy...fiu fiu!!!
OdpowiedzUsuńPS. widać, że wycieczka sie udała.
Pozdrawiam :)
ach... Ty i te Twoje podróże :) zazdroszczę Ci tej zaradności i pomysłowości :) tylko mi smaczku narobiłaś :)
OdpowiedzUsuńSkórka od drożdżówki pobudziła moją kulinarną wyobraźnię:)
OdpowiedzUsuńbudapeszt - piekne miasto! w podobnym basenie mialam kiedys okazje sie kapac...uczucie faktycznie dziwne, ale fajne:D ale jak patrze na ta ostatnia fotke...brrr Wariatka;p:D
OdpowiedzUsuńkurczeeee, chyba zrobie sobie jutro na obiad langosz no! :D
OdpowiedzUsuńthose are such awesome photos! I went to Budapest two years ago, and it's such a fantastic city. You looked great!
OdpowiedzUsuńJak zwykle fantastyczna wyprawa i fantastyczne zdjęcia. Najbardziej zazdroszczę Ci tych kąpieli w gorącej wodzie, przypomina mi to japońskie hot spring gdzie również siedzi się w gorącej parującej wodzie, a śnieg na wyciągnięcie ręki...aż się nie chce wychodzić z tej wody:-)
OdpowiedzUsuńLia
Tej goracej kapieli w mrozie to Ci zazdroszcze ponad wszytsko :))) I widze ze kupalm sobie wczoraj ta sama czapke z pomponem, ktora ty masz, tyle ze granatowa. Za 10 zł byla to kupilam :))
OdpowiedzUsuń