4 sty 2009

New Year's Eve in Budapest.

Sylwester udany, głównie dlatego, że spędziłam go z grupą znajomych. Zawiodłam się na fajerwerkach nad Dunajem, bo liczyłam na najlepsze w życiu, a niestety praktycznie ich nie było. Sylwestra częściowo przetańczyłam, przechodziłam i spędziłam w kasynie;).
Mialam okazję być w Budapeszcie latem i zimą. Wtedy było gorąco, teraz było bardzo zimno. Podobno Budapeszt najlepiej zwiedza się w maju lub wrześniu, więc nie miałam szczęścia z pogodą;).

Zamek Vajdahunyad


Plac wolności

Kurtos kalacs- słodki przysmak, pieczony na grillu, podawany na ciepło w różnych smakach (np. waniliowy, kokosowy, kakaowy itp). Smakuje trochę jak cienka, przypiekana i chrupiąca skórka drożdzówki. Strasznie mi smakowało!

Wiśniowa kawa, chyba najlepsza jaką w życiu piłam:).

Bazylika św. Stefana

Pstrykałam fotkę holgą;)

Busz= bus ;)

Świąteczny jarmark

Langosz. Zapamiętałam go bardzo dobrze z ostatniego pobytu na Węgrzech, bo bardzo mi smakował:). Wtedy jadlam go z czosnkiem i solą, tym razem ze śmietaną.

Główna ulica handlowa- Vaci

Parlament

Baszta Rybacka


Sylwestrowa potańcówka pod gołym niebem;). To był dobry sposób na rozgrzanie się;). Później ruszyliśmy nad Dunaj, żeby przywitać Nowy Rok.


Najstarszy basen termalny w Budapeszcie- Széchenyi Gyógyfürdő. Łącznie (wewnątrz i na zewnątrz) znajduje się tam 15 basenów, sauny i np. komora siarkowodorowa, która odmładza, ale możecie się domyślić jak tam pachnie;).

Nie ma to jak siedzieć w wodzie (38'C), podczas gdy powietrze ma temperaturę -5'C ;)))).

Najśmieszniej jest, kiedy wychodzi się z wody. Włosy momentalnie stają się sztywne;). Przekonałam się też, że bieganie po śniegu na bosaka jest bardzo bolesne;))). Za to uczucie kiedy biegu na mrozie wchodzi się do gorącej wody- bezcenne;)))).

coat: H&M- 100zł
beanie: H&M- 19,90zł
trousers: Atmosphere- 8£
bag: Atmopshere- 8£
boots: Emu- 120zł


35 komentarzy:

  1. Widzę, że się świetnie bawiłaś. Cudne zdjęcia! ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. W wielu większych miastach Europy w sylwestra nie ma fajerwerków.


    Budapeszt jest na mojej liście miast, które kiedyś muszę zobaczyć. Na zdjęciach miasto prezentuje się fantastycznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moją uwagę najbardziej przyciągnęły buty emu,(które sama posiadam) i czapka z pomponem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty chyba byłaś już w każdym kraju w Europie... zazdroszczę Sylwestra, szczególnie, że sama bawiłam się nie najlepiej^^

    OdpowiedzUsuń
  5. those various food items looked delish!

    OdpowiedzUsuń
  6. ach, zazdroszczę sylwestra... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach tez chce takiego langosza. W budapeszcie bylam kilka razy ale tylko latem:)))) Zazdroszcze tych wszystkich twoich podrozy!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie poczułam straszne ssanie w żołądku na widok tych pyszności...
    Super to zdjęcie na kucaka i na wieży(?). Beret b. mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacyjna czapka z duzym pomponem i twarzowym kolorem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. mogłabys mi podac swoj program do przerobki zdjec .


    buty emu, góra !

    OdpowiedzUsuń
  11. fajna relacja z twojego sylwestrowego wypadu...ale jakie dobre jedzonko,zwłaszcza ta drożdżówka grilowana,mniam,mniam

    OdpowiedzUsuń
  12. tolle bilder, die graue mütze hab ich auch :)

    OdpowiedzUsuń
  13. wow, podziwiam wytrzymalosc, zeby na takim mrozie jeszcze miec czas zeby fotke pstryknac :D

    OdpowiedzUsuń
  14. widzę że sylwester się udał :) ja za rok też planuje gdzieś wyjechać

    OdpowiedzUsuń
  15. ja wspominam Budapeszt jako bajecznie romantyczne miasto, idealne na randki z ukochanym:) jest piękne, zwłaszcza centrum i mam nadzieje ze jeszcze kiedyś tam wrócę :))) a langosze - mmm, uwielbiam ;] nawet mam przepis i robię nieraz w domku ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. po obejrzeniu Twoich zdjęć muszę koniecznie odwiedzić Budapeszt:-) i ten basen na mrozie! cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie się zastanawiałam jaki kierunek obrać na tegoroczny wiosenny urlop. I za Twoim przykładem chyba udam się do Budapesztu...Bo to jedzenie wygląda przepysznie, a ja dobremu jedzeniu się oprzeć nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja wolę chodzić boso po śniegu. Nikt mnie w życiu na zaprowadzi do gorących źródeł! Chyba że za 10 porządnych aparatów z setką obiektywów i darmowymi lekcjami fotografowania na rok.

    Osobiście zazdroszczę ci tych ciągłych wyjazdów...

    OdpowiedzUsuń
  19. bardzo fajna wycieczka, od razu widać, po tych zdjęciach jedzenia az jeść mi się zachciało :) fajny płaszczyk

    OdpowiedzUsuń
  20. pamietam baseny termalne z pobytu na Slowacji. Achhhh, cudowne uczucie ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak myślę, że w weekend koniecznie muszę zrobić langosz. Narobiłaś mi smaku. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. zazdroszczę tej podróży. wchodząc na Twojego bloga zawsze czuję się taka mało światowa. ;)

    PS. mogłabym maila poprosić? :) bo chciałam napisać, a tu nie dostrzegłam adresu!

    OdpowiedzUsuń
  23. Płaszcz i czapa świetne no jak uszyte na ciebie:) wygląda na to że miałaś udana zabawę i życzę Ci żeby cały rok był równie udany:) zdjęcie z Holgą świetne:)

    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  24. Wow Ty to masz szczescie tyle wrazen na raz :)!!

    OdpowiedzUsuń
  25. piękne miasto, zazdroszczę wyprawy :0) wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  26. Już chyba wszystko zostało napisane...ale masz komentarzy...fiu fiu!!!
    PS. widać, że wycieczka sie udała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. ach... Ty i te Twoje podróże :) zazdroszczę Ci tej zaradności i pomysłowości :) tylko mi smaczku narobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Skórka od drożdżówki pobudziła moją kulinarną wyobraźnię:)

    OdpowiedzUsuń
  29. budapeszt - piekne miasto! w podobnym basenie mialam kiedys okazje sie kapac...uczucie faktycznie dziwne, ale fajne:D ale jak patrze na ta ostatnia fotke...brrr Wariatka;p:D

    OdpowiedzUsuń
  30. kurczeeee, chyba zrobie sobie jutro na obiad langosz no! :D

    OdpowiedzUsuń
  31. those are such awesome photos! I went to Budapest two years ago, and it's such a fantastic city. You looked great!

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak zwykle fantastyczna wyprawa i fantastyczne zdjęcia. Najbardziej zazdroszczę Ci tych kąpieli w gorącej wodzie, przypomina mi to japońskie hot spring gdzie również siedzi się w gorącej parującej wodzie, a śnieg na wyciągnięcie ręki...aż się nie chce wychodzić z tej wody:-)
    Lia

    OdpowiedzUsuń
  33. Tej goracej kapieli w mrozie to Ci zazdroszcze ponad wszytsko :))) I widze ze kupalm sobie wczoraj ta sama czapke z pomponem, ktora ty masz, tyle ze granatowa. Za 10 zł byla to kupilam :))

    OdpowiedzUsuń