Chyba nigdy nie widziałam, żeby ktoś wywołał swoim wyjazdem tyle zamieszania.
Champ jest jedną z tych osób, których nie da się nie lubić, nawet jeśli by się chciało.
Jai, opiekun erasmusów uznał go za najfajniejszego studenta wymiany w historii szkoły i nie powstrzymał się od szlochania po jego wyjeździe.
W moim przypadku, następstwem pożegnania z Champem był solidny, godzinny płacz, ale później cała ekipa wróciła na nasze piętro i rozpoczęliśmy imprezę. Przypominała trochę stypę, bo całą noc wspominaliśmy bliską osobę, 'która na zawsze od nas odeszła', ale wszystko odbywało się na wesoło;).
Na tym zdjęciu dobrze widać sprzęt muzyczny Champa, chociaż nie ma tu największego syntezatora. Za wysłanie wszystkiego do domu musiał zapłacić prawie 250 funtów, auć.
W Tajlandii śpiewa/gra w zespole, a w Anglii muzykę tworzył sam.
Po drugiej stronie ściany wisiał jeszcze plakat Arctic Monkeys... A później Champ zgubił wszystkie na lotnisku...
Shisha.
Pierwszy dzień świąt, jeśli dobrze pamiętam.
Bardzo lubiłam ten t-shirt i na koniec go przejęłam haha.
Jedna z naszych tajskich kolacji, będzie mi ich brakować...
Te zielone, sfermentowane kacze jaja nazywałam alien eggs ;). Zdaję sobie sprawę, że wyglądają obrzydliwie, ale były całkiem smaczne, nie różniły się wiele od zwykłych jajek i używaliśmy ich jako dodatku do dań głównych.
Tę kolację zapamiętam na długo. Może wygląda banalnie, ale smaki jakie chowały się w tym daniu były absolutnie fantastyczne!
A to już wieczór po wyjeździe Champa. Koledzy przynieśli kilka butelek cydru.
W pewnym momencie puściłam dwa video nagrane kilka dni wcześniej z Champem, a Jai rozpłakał się jak dziecko.
Pokój Mindaugasa, kolegi z piętra i największego dziwaka w akademiku przypomina szpital. Nasunął sobie biurko na łóżku i leży w nim od rana do nocy.
Przez całą noc kręciliśmy filmiki z dedykacją dla Champa, piliśmy, graliśmy w beer ponga i robiliśmy różne dziwne rzeczy jak na powyższym zdjęciu, chociaż zrozumienie sensu wymagałoby wtajemniczenia;). Imprezę zakończyliśmy przed 6 rano.
W Tajlandii śpiewa/gra w zespole, a w Anglii muzykę tworzył sam.
Po drugiej stronie ściany wisiał jeszcze plakat Arctic Monkeys... A później Champ zgubił wszystkie na lotnisku...
Shisha.
Pierwszy dzień świąt, jeśli dobrze pamiętam.
Bardzo lubiłam ten t-shirt i na koniec go przejęłam haha.
Te zielone, sfermentowane kacze jaja nazywałam alien eggs ;). Zdaję sobie sprawę, że wyglądają obrzydliwie, ale były całkiem smaczne, nie różniły się wiele od zwykłych jajek i używaliśmy ich jako dodatku do dań głównych.
Tę kolację zapamiętam na długo. Może wygląda banalnie, ale smaki jakie chowały się w tym daniu były absolutnie fantastyczne!
W pewnym momencie puściłam dwa video nagrane kilka dni wcześniej z Champem, a Jai rozpłakał się jak dziecko.
Pokój Mindaugasa, kolegi z piętra i największego dziwaka w akademiku przypomina szpital. Nasunął sobie biurko na łóżku i leży w nim od rana do nocy.
Przez całą noc kręciliśmy filmiki z dedykacją dla Champa, piliśmy, graliśmy w beer ponga i robiliśmy różne dziwne rzeczy jak na powyższym zdjęciu, chociaż zrozumienie sensu wymagałoby wtajemniczenia;). Imprezę zakończyliśmy przed 6 rano.
A wczoraj połączyliśmy się przez Skype z Phuket i znowu udawaliśmy, że wszyscy jesteśmy w jednym pokoju. Champ zagrał dla nas na gitarze, daliśmy mu obejrzeć video, które nakręciliśmy i było wesoło.
Nie podlinkowałam w ostatnim poście kawałka Champa, do którego kręciliśmy 'teledysk', więc oto utwór.
A do tego kawałka ułożył tekst i podłożył wokal w ramach kolaboracji. Tyle się nasłuchałam tej piosenki, kiedy ją nagrywał, że naprawdę bardzo ją polubiłam.
aaaah Ula, mi też się łezka w oku zakręciła..
OdpowiedzUsuńRozstania są smutne to prawda, ale życie jest 'długie', więc można się jeszcze gdzieś i kiedyś spotkać!:) Nie ma się czym przejmować tylko wierzyć ,że kolejne spotkanie to tylko kwestia czasu!:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ja.
koszulek od tak nie daje się pierwszej-lepszej Uli :)
OdpowiedzUsuńkolega Mindaugas jest chyba dosc "krotki", bo tam nie ma gdzie nog klasc;P
OdpowiedzUsuńair
łał! jestem pod wrażeniem muzyki! koniecznie przekaż pozdrowienia Champowi przy najbliższej okazji i pogratuluj pielęgnacji talentu! super! :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci znajomości!! :) uwielbiam dźwięk syntezatora i te kosmiczno-astronomiczne doznania hehe, Twój kolega jest wielki!! :)
OdpowiedzUsuńDruga piosenka wpadająca w ucho! :-)
OdpowiedzUsuńUla, a wiesz może jak zrobić to danie z patelenki? to takie ponoć bardzo smaczne? Uwielbiam ryż, więc chętnie spróbuję :)
Pozdrawiam.
nie dziwię Ci się że przejęłaś koszulkę - jest obłędna :3 zgodzę się z MJKS, że takich fajnych koszulek nie oddaje się byle komu!
OdpowiedzUsuń:)
Czytając ten wpis zrobiło mi się bardzo smutno. Nie lubię pożegnań.. Ale nasuwa mi się automatycznie pytanie: to kiedy do Phuket? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo przyjemny utwór! Piękne wspomnienia, gratuluję!
OdpowiedzUsuńair-> Słuszna uwaga, ale niski nie jest, ma z 180cm! Może przez to, że jest bardzo chudy mieści nogi w tej szparze;).
OdpowiedzUsuńMjks i N.-> Haha, miał tyle fajnych koszulek, że tak naprawdę mogłabym przejąć wszystkie;).
sandrita i Anonimowy z 21:33-> Przekażę, ucieszy się chłopak;).
capitibus-> Tak, ostatnio robię dużo podobnych, ale ciężko będzie Ci dostać jeden z najważniejszych składników- świeże liście limonki. Ponadto potrzebowałabyś czerwoną pastę curry (tom yum nie wymagam), trawę cytrynową, mleko kokosowe, świeże chili i bardzo cienko krojoną wołowinę.
Iwona-> Zobaczymy...ciężko powiedzieć. Na co dzień Champ studiuje w Bangkoku, więc oba miasta wchodzą w grę;).
jak zobaczyłam White Star to mi się łezka w oku zakręciła hihihi ;)
OdpowiedzUsuńUla, wymiatasz!
M.
Powiem Ci, że całkiem przystojny ten Champ ;))
OdpowiedzUsuńChociaż może kiedyś uda Ci się go odwiedzić w Tajlandii? ;>
Uwielbiam Cię <3
OdpowiedzUsuńHm, czytam bloga od dawna, jest moim ulubionym, ale jeszcze nie komentowałam nic, o ile mnie pamięć nie zawodzi ;) w każdym razie tym razem muszę, bo nic mnie tak nie rusza jak MUZYKA:P a jak usłyszałam kawałek Champa to... no zapada w pamięć, genialny;P z tego wszystkiego aż zostawiłam komentarz pod jego utworem, napisałam, ze trafiłam tam od Ciebie, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko:) genialny kawałek. I Twój blog genialny i w ogóle;) Pozdrawiam ! Ania
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNikax-> Taki jest plan!
Adrianna-> Awww dziękuję:).
Ania-> Jasne, że nie mam nic przeciwko, bardzo miło z Twojej strony, a Champ na pewno się ucieszy;). Dzięki za ten pierwszy komentarz!
a ja gdy naciskam na teledysk to pokazuje mi sie piosenka nie teledysk^^
OdpowiedzUsuńPod teledyskiem nie ma linka (nie jest też jeszcze gotowy), chodzi o utwór.
OdpowiedzUsuńhaha Ula,, Now I know how did I get loads of play in one day from Poland :D
OdpowiedzUsuńThanks for everything Ula! Keep up with your dream and one day we will meet again :D
Here is a very first video that I made in my room.. Not sure if you've seen it
http://www.youtube.com/watch?v=KJ_xpWRpHNs - Money River - MADMELLOZZ
Peace and Green !
:D
Champ'MADMELLOZZ
Hehe no proszę o Wilku mowa a Wilk TU! ;)
OdpowiedzUsuńWidać że masz naprawdę fajnych ludzi w ekipie:) Byłaś jedyną dziewczyną na "stypie";)
OdpowiedzUsuńMuzyka Champa jest naprawdę dobra:)
Beer pong? :D
OdpowiedzUsuństokrotka
czy na przesyłki czekasz tylko do 15 stycznia? moja wysle chyba dopiero jutro, wiec moze przyjsc spozniona ;)
OdpowiedzUsuńPatrycja
Anonimowy z 11:10-> Była jeszcze dziewczyna Pedro, ale poszła dość szybko spać.
OdpowiedzUsuństokrotka-> To taka gra alkoholowa;). http://en.wikipedia.org/wiki/Beer_pong
Patrycja-> No właśnie wygląda na to, że przesunę termin o jakieś 10dni, bo prosiło mnie już kilka osób i mi też bardziej to pasuje, także nie wysyłaj nawet priorytetem;).
A ile mniej więcej może iść taka przesyłka z PL do Ciebie?
OdpowiedzUsuńZarówno Champ jak i Jai wydają się przesympatyczni!:)
Pozdrawiam:)
no to super, postaram sie jutro wyslac ;)
OdpowiedzUsuńPatrycja
widzę Champa może 3 raz na twoim blogu, i już go lubię. Może przez ten jego sympatyczny uśmiech czy co?W związku z czym będzie mi go brakować w twoich relacjach z akademika. Muzyka całkiem całkiem. Czekam na video!
OdpowiedzUsuńten plakat I want to believe! Wypaśny! Ohh i Star Wars!;)
OdpowiedzUsuń16:02-> Zwykła przesyłka idzie do mnie z 4-6 dni. Hah, akurat Jai kiedy się nie uśmiecha wygląda jak staro i groźnie;))).
OdpowiedzUsuńJaga-> Nie wiem, ciężko powiedzieć, ale na pewno ma w sobie coś, co od początku budzi sympatię;).
Strasznie nie lubię pożegnań i bardzo smutno mi się zrobiło jak przeczytałam tego posta i zobaczyłam zdjęcia....no ale niestety czasem tak jest :) Ale najważniejsze, że macie ze sobą kontakt i jest Skype!!
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia,
Karola :)
ale masz dobrze z tymi chłopakami:) takie pyszności:)
OdpowiedzUsuńSfermentowane kacze jaja? Ale jak too? to się takie już kupuje czy jakoś przyrządza specjalnie?;)
OdpowiedzUsuńfajne kawałki! miło mi się słuchało dziś w pracy :)
OdpowiedzUsuń23:470-> Nie były takie od początku, w pewien sposób przyrządza się je właśnie tak, a my je po prostu kupiliśmy;).
OdpowiedzUsuńAleksandra-> Cieszę się;).
Jestescie jak z serialu Big Bang Theory : D
OdpowiedzUsuń