17 mar 2010

Burma Superstar.

Dzielnica Inner Richmond nazywana nowym Chinatown, pełna jest azjatyckich sklepów spożywczych i dobrych restauracji.
Ja wybrałam się tam w celu odwiedzenia birmijskiej restauracji i odhaczenia kolejnej pozycji z listy;).



Na wolny stolik musiałam czekać 20-30min, więc zdecydowałam się do tego czasu pospacerować po okolicy.

Weszłam do kilku azjatyckich sklepów.


W końcu znalazło się dla mnie miejsce. Byłam jedyną samotną osobą w restauracji, podobnie jak noc wcześniej w kinie;). Nawet kelnerowi musiałam zwrócić uwagę, że nie czekam na nikogo i oba dania są dla mnie;). Ciężkie jest życie singla (którym niby nie jestem, a jednak...;P)

Platha and Dip. Birmijski chleb serwowany z kokosowym curry z kurczaka.

A oto danie dla którego się tam pojawiłam. Sałatka z liśćmi zielonej herbaty, sprowadzanymi z samej Birmy. Przed rozpoczęciem jedzenia zostały one wymieszane z pomidorami, sałatą, sezamem, słonecznikiem, orzeszkami ziemnymi (i ostatnimi nasionami, których nazwy nie pamiętam.)

Siedząc sama w restauracji i fotografując talerze przed sobą zwracam na siebie uwagę, nie da się ukryć;). Najpierw kelner zainteresował się moim 'pstrykaniem' zdjęć, a później para ze stolika obok zapytała, czy pracuję dla jakiejś gazety/ jestem fotografem i czy może publikuję gdzieś zdjęcia. Oni akurat szukali fotografa do zdjęć ślubnych;).

Chodząc po sklepach (kiedy czekałam na stolik w Burma Superstar) kupiłam kilka rzeczy. Na zdjęciu koreańskie cukierki ryżowe. Dobre, ale nie wiem do czego porównać smak;).

Interesuje mnie wszystko, czego jeszcze nie próbowałam i taki był też powód kupienia tego napoju. Wyraz "pennywort" nic mi nie podpowiadał, a tłumaczenie na nic się zdało, bo "wąkrota" nie była żadną podpowiedzią. Dopiero wikipedia mi pomogła;). Napój smakuje trochę jak herbata z cukrem o dziwnym aromacie. Nie udało mi się wypić wszystkiego;).

I na koniec ciastka z zieloną herbatą. Bardzo smaczne, nieróżniące się znacznie od naszych nadziewanych ciastek

32 komentarze:

  1. cudownie zacząć po raz kolejny dzień z takimi pięknymi zdjęciami. aż zrobiłam się głodna. pozdrawiam serdecznie !!

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja tez zgłodniałam .. dobrze, że mam jeszcze kanapki w szufladzie :P hi hi hi hi ..

    besos y abrazos

    OdpowiedzUsuń
  3. rozumiem, ze liście herbaty w sałatce, to to zielone na środku? Wygląda trochę niepozornie, wiec ciekawi mnie czy warta jest polecenia i umieszczenia na liscie 'what to eat' :) nie zawiodłaś się? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Curry wygląda smacznie, sałatka już mniej. Ta herbata to wygląda jak to co wyrzucam po zaparzeniu z czajniczka ;) Dobre chociaż?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten napój bardzo mnie zaintrygował. Ciekawe czy w jakimś magicznym sklepie w Polsce typu "Kuchnie Świata" czy coś jest dostępny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. haha :D dobrze, że nie masz ze sobą dyktafonu, do którego szeptałabyś 'dziennik pokładowy, dzień 83' bo ludzie całkiem by powariowali ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Smacznie tam u Ciebie. Ja zawsze bardzo dziwnie się czuje gdy idę do jakiejś knajpy/ restauracji / kawiarni i fotografuję jedzenie.
    No ale czego się nie robi dla bloga , prawda?

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  8. cóż za apetyczne jedzenie ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. nie lubię jeść sama w restauracjach, bo mi głupio:P Ale do kina i teatru uwielbiam sama chodzić i robię to dość często:) yoasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Yummy, yummy!!! Ula czekam na więcej!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. To w końcu masz chłopaka czy nie ? :P Pozdrawiam, ciekawska :)

    OdpowiedzUsuń
  12. MAM pytanie czy na tej ''zakręconej'' liście są jakies polskie potraawy ?

    OdpowiedzUsuń
  13. dla nie nawet robienie zdjec zabytkom itp jest zazwyczaj nieco stresujące, rzadko kiedy prosze o zdjęcie typowo pamiątkowe ( typu ja na tle...) i zawsze wszystkich w mojej rodzinie dziwi że z podróży przywoze zdjecia starych budynków, obcych kotów itp a w kazdym razie takie na ktorych mnie nie ma;-) a nie korciło Cie żeby sie podać za fotografa ślubnego?;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. jestes niesamowita :) podziwiam cie :) i bardzo zazdroszcze :)


    pozdrawiam ;*

    CEli.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pamiętam, że w dniu naszego wyjazdu z San Francisco pojechaliśmy do Chinatown żeby coś zjeść. Przed Burma Superstar stał tłum ludzi w oczekiwaniu na wolny stolik. Wybraliśmy koreańską restaurację ale potem plułam sobie w brodę, bo wiadomo, że kolejka stała tam nie bez powodu. Dzięki Ula, teraz już sobie nigdy nie wybaczę...

    OdpowiedzUsuń
  16. hehe, to musiało być ciekawie w restauracji ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Za ile i gdzie kupiłaś swojego Canona?

    OdpowiedzUsuń
  18. Droga Ulu :)

    Postanowiłam, że również spełnię swoje marzenie co do podróży do USA.
    Przyznam Ci się, że gdyby nie Ty pewnie by się tak nie stało!

    Mam jednak małe pytanie:)
    Ile wyniosły Cie koszta wyjazdu? Na wielu stronach o au pair znalazłam wiele wersji:) jedni wydali na wyjazd 1500zł inni więcej niż 3000!

    Nie rozumiem też o jakie wtyczki chodzi? Tzn. że trzeba kupić jakąś nakładkę do USA na kontakt? i jak z telefonami komórkowymi? ;>


    P.S. Zastanawiałam się ostatnio jakie są Twoje ulubione perfumy, i z chęcią bym się dowiedziała:))


    Pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń

  19. maddie-> Nie, nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim smakiem, a te liście odgrywały rolę czegoś w rodzaju intensywnego w smaku dressingu;).

    oliwka-> Wątpie, bo ja spotkałam się z nim pierwszy raz w życiu;).

    Anonimowy z 12:27-> Mam, mam, ale co z tego skoro jest daleko...

    fanpir-> Nie, w SF nie ma polskiej restauracji. Podobno była całkiem niezła, ale już nie istnieje.

    Julia-> Nie korciło;).

    Gosia-> Haha, rozbawiłaś mnie;))).

    Anonimowy z 15:39-> Body kupiłam na Allegro, za ok 1000zł.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ala-> Wszystko zależy od tego, jakie ubezpieczenie wykupisz, ja mam rozszerzone, ale trafiłam na promocję, że nie musiałam płacić opłaty programowej.

    Z wtyczkami jest tak jak myślisz, po prostu są inne, podobnie jak w UK (choć nie te same). Kup kilka takich 'nakładek', bo w USA są droższe.
    Telefon oczywiście będzie Ci działał, no ale wysyłanie smsów za ok 2zł nie jest najkorzystniejsze. Od swojej host rodziny dostaniesz najprawdopodobniej telefon z amerykańskim numerem.
    Co do perfumów to nie wiem, nie mam ulubionych choć np. lubię popularne zielone jabłko DKNY ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. heja :) widze ze trafilas w moje rejony :) 3 lata i co dzien te widoki :) pozdrawiam
    zerknij na liste z 2010 moze cos sie zmienilo : http://www.7x7.com/2010-big-eat-sf-100-things-try-you-die

    OdpowiedzUsuń
  22. O, tym razem zdecydowanie jedzenie, które trafia w mój gust :) Haha, wyobrażam sobie zainteresowanie tych ludzi, i sama coś o tym wiem bo pstrykam ich mnóstwo na wyjazdach.

    OdpowiedzUsuń
  23. :) jedzonko wygląda całkiem smacznie :) zazdroszcze pogody, bo u nas jeszcze zimno :( trzymaj się tam słońce :) czekam na kolejny post :)

    OdpowiedzUsuń
  24. I znowu oglądając zdjęcia zrobiłam sie głodna :)

    OdpowiedzUsuń
  25. ten chleb z curry wygląda nieprzyzwoicie pysznie

    OdpowiedzUsuń
  26. dlaczego zawsze widze te foty, kiedy jestem glodna? :) wszystko takie apetyczne

    OdpowiedzUsuń
  27. Ula a jak to jest z tym 13stym miesiącem pobytu na podróże?

    Wawi

    OdpowiedzUsuń
  28. Marcin-> Dzięki! Myślałam, że listy z 2010 jeszcze nie ma, choć przyznam się, że nawet nie szukałam;). Wygląda na to, że powinnam przerzucić się właśnie na tą aktualną:).

    Izulka-> Nie wiesz co mówisz;P.

    Wawi-> A o co dokładnie pytasz? 12 miesięcy pracujesz, a w 13stym masz ważną wizę (tak naprawdę to zależy od celnika który przywita Cię na lotnisku na początku roku, bo moja wiza ważna jest tylko 2tygodnie a nie miesiąc), więc możesz podróżować jeśli masz ochotę (ale tylko po USA, bo opuszczenie kraju wiąże się z niemożliwością powrotu), możesz wrócić do domu zaraz po skończeniu pracy czy zostać na trochę z host rodziną jeśli się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  29. No właśnie o to bo czytałam,że 13 miesiąc pobytu można sobie tam zostać i pojeździć po kraju trochę ale myślałam ,że jest to jakoś bardziej organizowane przez agencję,że ona nadal ma Cię pod skrzydłami ale jak widzę jest to indywidualna kwestia :) Dzięki za odp.

    Wawi

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie wstydzisz sie , jak robisz te zdjęcia?

    Przez Ciebie znowu jestem głodna :/ Asia

    OdpowiedzUsuń