Będzie też o osobie, która towarzyszy mi przez większość mojego czasu w USA, nie mająca przede mną tajemnic, którą rozumiem lepiej niż ktokolwiek inny i widzę jak zmienia się z dnia na dzień. Tej osobie mogę powiedzieć wszystko, bo wiem, że połowy nie zrozumie i nikomu nie powtórzy. Płacze, krzyczy, doprowadza mnie do szału i do śmiechu, a od czasu do czasu nazywa swoją "best friend", choć za kilka lat nawet nie będzie mnie pamiętać;). Oto powód codziennego zamieszania, niemalże trzyletnia Kylie.
8:00. Od środy do soboty zaczynam o tej porze pracę (czasami też w pon lub wt). Schodzę do kuchni. Czasami jest tam już moja host mama z Kylie i zaczyna przygotować dla niej jedzenie, a jeśli nie, to robię to ja. Zazwyczaj je owsiankę, czasami płatki z mlekiem. Ja w tym czasie też jem.
Ok 8:30 jesteśmy po śniadaniu i zazwyczaj przechodzimy do salonu, gdzie bawimy się, albo po prostu kręcimy po domu zabijając czas. W środy wychodzimy z domu o 9:45, w czwartki i soboty Kylie nie ma nic w planie, a w piątki od 9 do 10 ma gimnastykę, na którą chodzi z mamą
W zależności od tego o której musimy opuścić dom, ok 9-10 idziemy na górę. Poranna toaleta, ubieranie się itd. To nie tyczy się tylko Kylie, ale też mnie;). Jeśli nie mamy nic w planie to Kylie bawi się w swoim pokoju lub na dole, czytam jej książki i tak do ok. 11.
Jeśli opuszczamy dom, to zazwyczaj na kilka godzin, więc zawsze zabieram ze sobą przekąski/lunch. Zazwyczaj jest to klasyczna kanapka peanut butter & jelly (masło orzechowe i dżem), do tego jakieś owoce/warzywa, cheese sticks (serowe pałki(?):P), krakersy, rodzynki, wafle ryżowe, sok. Różnie to bywa, zależy co jest w domu;).
Wsadzanie Kylie do samochodu nie jest moją ulubioną czynnością, no bo najlżejsza nie jest;).
W środy o 10 chodzimy do księgarni Ink Spell na "story time". Miss Barbara, starsza pani, czyta książki dzieciom siedzącym na poduszkach dookoła niej. Kylie nie zawsze siedzi spokojnie co doprowadza mnie czasem do szału;). Czytanie trwa jakieś 30min, a później Kylie i inne dzieci bawią się w kąciku z zabawkami. Opuszczamy to miejsce ok 11.
Zazwyczaj około środy, czwartku lodówka zaczyna świecić pustkami i potrzebuję produktów do gotowania kolacji. Robienie zakupów wyszło głównie z mojej inicjatywy, bo to dla mnie przyjemny sposób na zabicie czasu oraz frajda wydawania nieswoich pieniędzy na to, na co się ma ochotę zjeść;). Moja host mama nie robi zakupów i tylko mój host tata się tym zajmuje.Praktycznie zawsze dostaję na zakupy 100$, co nie jest zbyt dużą sumą, ale zawsze mogę poprosić o więcej.
Kylie jest czasami marudna, potrafi płakać w sklepie i krzyczeć, ale ogólnie to nie jest źle. Przypominam jej, że jak będzie grzeczna to dostanie muffina, czy jakąś inną przekąskę i to działa;).
Ostatnio przepadam za avocado salad roll ze słodkim sosem chili, więc jeśli jesteśmy na zakupach, to kupuję to na lunch;).
Na placach zabaw spędzam z Kylie najwięcej czasu. W tym parku spotykam czasami inne au-pair z ich dziećmi. Jeśli pogoda jest ładna (a taka zazwyczaj jest), to jestem tam 1-5h, zależy od dziennego planu. Jeśli nie mamy nic do roboty, to siedzę tam czasem nawet 5h. Czasami coś czytam, słucham muzyki, bo bez tego ciężko byłoby przetrwać;). Ach, zapomniałabym o podjadaniu przekąsek Kylie (jako jednej z niewielu miłych przyjemności na placu zabaw), a co przy okazji zamienia mnie w grubasa;P.
A to plac zabaw w mojej miejscowości, na którym spędzamy najwięcej czasu. Jest tam mnóstwo rowerków i pojazdów, które rodzice oddają do parku, kiedy dziecku dana zabawka się znudzi/wyrasta z niej itd. Niektóre z nich są tam od początku mojego pobytu tutaj, więc jak się pewnie domyślacie, nikt nie kradnie, nie niszczy. Na placach zabaw są ławki (czasem też grill), bo często rodzice/opiekunki przynoszą ze sobą spory lunch dla dzieci.
Zaskoczeniem może być też dla Was to, że praktycznie przy każdym placu zabaw jest toaleta, a papier toaletowy jest na porządku dziennym, co również może być niespodzianką, jak sobie przypomnę publiczne toalety w PL...
Ten tydzień był tak ciepły, że dwa dni spędziłyśmy na plaży.
Do niedawna Kylie spała w dzien 1-2,5h, a ja wtedy miałam teoretycznie wolne, bo mogłam siedzieć w swoim pokoju i robić co chcę. Niestety te piękne czasy się skończyły i moja host mama chce oduczyć ją tych drzemek, więc ostatnimi czasy wracam z parku ok 15-16.Po 16 zabieram się za gotowanie a Kylie bawi się sama...
lub np. z jednym z psów, Libby;).
Ciągle trzeba jej przypominać, żeby była miła, bo czasami próbuje jeździć na grzbiecie Libby;).
A to nasz drugi pies, labrador Marley. Jak widzicie szlag go trafia kiedy Kylie jest w pobliżu, nie lubi jej i zawsze warczy, albo po prostu chowa się przed nią. Kiedy Kylie się urodziła, Marley wpadł w depresję, spędzał dni na wpatrywaniu się w jeden punkt i musiał łykać Prozac. Nie żartuję!:D
Gotowanie dla host rodziny nie jest żadnym obowiązkiem, mam za zadanie przygotować tylko jedzenie dla Kylie, ale ponieważ gotowanie sprawia mi więcej radości niż zabawa z małą, to wolę w ten sposób spędzać czas pracy:). Coś jeść i tak muszę, a gdybym miała czekać, aż mój host tata wróci z pracy i coś ugotuje, to byłaby godz. 20. Moja host mama nie lubi i nie umie gotować.
Kylie czasami 'pomaga mi', ale zdecydowanie częściej bawi się dookoła.
W pon i wt zaczynam o 12 i kończę o 5. W śro-pt pracuję od rana do 5:30, a w sobotę o 13.
I tak to mniej więcej wygląda.
Jest urocza. Jednak nie męczy Cię taka ciągła odpowiedzialność za czyjeś dziecko?
OdpowiedzUsuńJa sama jestem wolontariuszką i często wyjeżdżałam na obozy gdzie przez cały dzień musiałam opiekować się 3 - 5 latkami. Wspominam to tragicznie!
Lubię patrzeć na dzieci ale opiekowanie się nimi to już zupełnie inna bajka.
http://megwearsviolet.blogspot.com/
pozdrawiam
meg
wow super :) tylko tyle jestem w stanie napisać. Masz bardzo miły głos:)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że po takim dniu jesteś padnięta. Taka słodka odpowiedzialność może męczyć, dobrze wiem to po spędzaniu czasu z bliźniaczkami z rodziny, które są troszkę starsze od Kylie. Po kilku godzinach zasypiam na stojącą, a Ty opiekujesz się małą cały dzień, podziwiam ;)
OdpowiedzUsuńCzytając doszłam do wniosku, że jako au-pair nie masz źle. :) Tzn. praca na pewno jest wyczerpująca i odpowiedzialna. To nie podlega wątpliwości. Jednak wiem, że niektóre dziewczyny pracują dużo więcej. Świetnie, ze trafiłaś do takiej rodziny. Gdy sobie przypomnę czasy, kiedy to ja pracowałam jako opiekunka, to mnie ciarki przechodzą. :) Nie lubię pracy z tak małymi dziećmi. ps. Świetna sprawa z takimi placami zabaw. U nas by nie przeszło ;///
OdpowiedzUsuńczasem zwykłe, codzienne obowiązki i to, jak sobie z nimi radzimy, mówią o nas dużo więcej, niż nam się zdaje. Myślę ciepło o Tobie.
OdpowiedzUsuńUściski, Uleczqo...
A co do wcześniejszego postu to muszę Ci powiedzieć, że dla mnie słowo "marzenie" ma różne wymiary. Są marzenia duże i takie prozaiczne, malutkie. Można marzyć o podróżach, wielkiej miłości. Ja czasem marzę o zakupach albo zjedzeniu wielkiego gofra z bitą śmietaną i wiśniami (ech, odliczam już dni aż w 3mieście otworzą te magiczne budy). Może takie podejście sprawia, że częściej czuję się zadowolona lub szczęśliwa - w zależności od wielkości spełnionego marzenia. :)))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńKylie jest straaasznie słodkaaaa! Taka mała blondyneczka :) A tak poza tym, jakie miasta w US chciałabyś jeszcze zwiedzić? :D Kasia
OdpowiedzUsuńniesamowite to zdjęcie z psem za szybą :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że opieka nad dzieckiem to dla Ciebie udreka i raczej przykra koniecznosc ;-) Jest tak?
OdpowiedzUsuńPowodzenia w przygotowaniach do kolejnej podrozy marzen ;)
Ps. Powtorze sie... Genialne zdjecie Marley'a ;P
Justyna
Oby więcej takich postów! Uwielbiam ten blog. Jestem na nim kilka razy dziennie. Z niecierpliwością czekam na kolejne relacje :)
OdpowiedzUsuńJulita
Tekst o Marleyu rozłożył mnie na łopatki, ogólnie świetny i wcale nie nudny jakby się można było spodziewać post:)
OdpowiedzUsuńnie masz czasu się nudzić! ;)
OdpowiedzUsuńA dlaczego oducza ją już spania w dzień? A w przedszkolu (nie wiem, czy tam jest tak ja k u nas) dzieci nie śpią w południe? Ja mam nadzieje, że moja Jaga jeszcze będzie spać, nie oduczam, wręcz nalegam, żeby spała ...
A ja mam pytanie dotyczace Twojej host mamy- czym sie zajmuje? Pracuje? No bo nie gotuje, nie robi zakupow, nie zajmuje sie dzieckiem...
OdpowiedzUsuńUla śniłaś mi się dziś! Przyjechałaś do mnie do domu, dobrze się razem bawiłyśmy. Wiem, że to troszke powalone ale jestem chora i widać na mózg też mi padło ;)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo dobry jak na moje amatorskie ucho, akcent.
E.
http://myfxadvice.com forex account</a ?
dzięki za tego posta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ula sniłaś mi się dziś! Przyjachałaś do mnie i się dobrze razem bawiłyśmy. Nie wiem skąd mi się to wzieło, i troszke to powalone ale jestem chora i pewnie mi na mózg też padło ;)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo dobry, jak na moje amatorskie ucho, akcen.
E.
Jak to ? Pies "od dzieci" nie lubi ich? Ale w sumie dobrzy host rodzice,ze sie go nie pozbyli..Niesamowita historia..Kupiłam wczoraj awokado.Oczywiscie nie wiedzialam ,ktore jest dojrzale i w sumie nadal nie jestem pewna:)(mam na wszelki wypadek 2).Zamierzam dzis zrobic salatke.Ostatnio staramy sie urozmaicic nasza diete bo jest jakas taka uboga i jeszcze utylam:( DLatego wczoraj kupilismy troche zieleniny w tym ananasa bo kosztowal tylko 3,75:) Pyszny,czerwony i slodki:)Musze pojsc na Twoj drugi blog to moze znajde jakis przepis-inspiracje:)
OdpowiedzUsuńA i jeszcze to zbieg okoliczności czy imie labradora jest zainspirowane książką "Marley i ja" Johna Grogana?
OdpowiedzUsuńMała jest strasznie słodka, jej zdjęcia z psem są świetne :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że ten post się pojawił, bo nam się zdawało, że między zwiedzaniem zajmujesz się małą a nie na odwrót ;) słodka ta Kylie, ale jak jest przekupna (muffiny) to jeszcze lepiej - można dać radę ;) A ta księgarnia jest niczym wyjęta z filmu "masz wiadomość"...
OdpowiedzUsuńDopiero teraz widze jak ciezkim zadaniem jest to cale "operowanie". Fajnie, ze jenak zamiescilas ten post, bo wczesniej mialam tylko wizje swietnych wyjazdow, fajnych miejsc i smakowitegojedzenia, o ktorych moge sobie co najwyzej pomarzyc. Ale jak zobaczylam to dziecko (nie, zeby to byla obelga, bo dziecko jak dziecko, raz slodkie, raz nieznosne) i wyobrazilam sobie tydzien w tydzien z nim od rana do wieczora ... Podziwiam Cie! Ale te wszytskie pozostale fajne dni pewnie rekompensuja Ci to z nadwiazka.
OdpowiedzUsuńKtoś napisał, że wydaje mu się, iż zajmowanie małą jest dla Ciebie przykrą koniecznością.
OdpowiedzUsuńTo wcale tak nie jest, wiem bo sama przez pewnien czas opiekowałam się dzieckiem w Italii:) Taka praca męczy najbadziej psychicznie, zwłaszcza na początku: nie masz przy sobie znajomych, rodziny, brakuje takiej odskoczni. I chociaż malucha kocha się jak swoje własne rodzeństwo, to czasami ma się po porstu wszytskiego dosyć.
Uwielbiam Twój blog, pozdrawiam serdecznie:)
małgośka
http://tigro697.pinger.pl/
Fajnie, że ten post się pojawił. Dla Ciebie może nie jest to tak ciekawe jak opisywanie podróży, nowych doświadczeń, ale dla mnie to też jest interesujące i inne życie :) Ciekawą masz pracę, ale też odpowiedzialną.
OdpowiedzUsuńPies z depresją? Prawie padłam ze śmiechu, myślałam, że żartujesz. Pewnie był jak dziecko, do czasu pojawienia się Małej. Zdjęcia z drugim psem przeurocze :)
łaał, i oni nie boją się trzymać w domu tego psa? przecież może stać sie tragedia! A.
OdpowiedzUsuńgenialne zdjecia psa za szyba i to pierwsze z libby :-)
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zszokowana Twoimi poczynaniami. Wiesz, czego chcesz i dążysz do tego, spełniasz swoje marzenia i brniesz dalej ;) Zazdroszczę takiego podejścia.
OdpowiedzUsuńJestem tylko ciekawa, gdzie nauczyłaś się tak dobrze mówić po angielsku? Poza tym nie mogę uwierzyć, że tak łatwo przychodzi Ci organizacja większych wyjazdów. Ja nawet nie byłam ani razu na dłużej za granicą, tak żeby swobodnie połazić po sklepach, czy pozwiedzać. Nie mam na to pieniędzy, ani okazji.
hej Ula:) bardzo fajnie to wszystko opisalas:)
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cie jeszcze bardziej bo naprawde ciezko pracujesz. mam takie pytanko, jak ta dziewczynka sie do Ciebie zwraca? po imieniu?
pozdrawiam, Spinka:))
Zazdroszczę :) Tzn wiem,że to pewnie ciężka praca, ale ile będziesz miała wspomnień dzięki niej! I te plaże, wc przy placach zabaw :P :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłodka ta Kylie :) Choć zapewne jako dziecko, czasem pokazuje też rogi i jak pisałaś potrafi doprowadzić do szału. A z psami to zabawna historia, hehe :)Dziekuję za ten opis, bo to ja też chciałam taki zobaczyć, w związku z tym, że też kiedyś chciałabym zostać Au pair. I chyba nie jest to takie trudne, a ważne jest to jakie wspaniałe wspomnienia zostają :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak jest z tym Twoim gotowaniem dla nich? Domyślam się, że to co Ty ugotujesz zazwyczaj jest bardziej wyszukane niż to co oni mieliby przygotować i tak się zastanawiam czy wcinają z zachwytem? Byli zdziwieni? :-)
OdpowiedzUsuń/Paulina
Kurcze, Ula, teraz to mnie przeraziłaś! Skoro tak bardzo męczy Cię mała 3-latka, to co dopiero mam powiedzieć ja, skoro wyjeżdżam w wakacje do trójki dzieci w róóóżnym przedziale wiekowym! Oj oj! Ale Twój przykład dodaje mi mimo wszystko tyle energii, że będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńJa nadal zazdroszczę Ci tego wyjazdu, sama chętnie bym się chciała podjąć czegoś takiego w przyszłości, mimo że widzę, że czasem może to być męcząca praca.. ;D Ale taka 3latka może być czasem baaardzo wdzięczna i wszystko wynagrodzi :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia Kylie pomagającej Ci w kuchni i to z Libby są słodkie:) W ogóle wygląda jak taki mały aniołek:)
OdpowiedzUsuńNa penwo ta praca jest czasami męcząca, ale zapewne po kilku latach zatęsknisz za tymi czasami i będziesz miło je wspominać:] Bardzo Ci zazdroszczę takiego życia, tak strasznie różni się od życia w Polsce.
Filipa,
Dlaczego napisałaś, że ten post nie powinien się tu pojawić?
OdpowiedzUsuńPrzecież jest świetny, teraz przynajmniej wiemy jak spędzasz czas w pracy:)
Ula a lubisz swoich host rodzicow? yoasia
OdpowiedzUsuńWow fajnie, ale musi to być męczące, bo wiem że dzieci potrafią dać człowiekowi w kość ;)
OdpowiedzUsuńUla za którym razem zdałaś prawo jazdy?
OdpowiedzUsuńL.
meg-> Nie męczy mnie może dokładnie 'odpowiedzialność' bo jestem dość wyluzowana w temacie dzieci, męczy mnie po prostu całodzienna praca, choć tylko czasami czuje się wykończona.
OdpowiedzUsuńKasia-> Najbardziej chciałabym odwiedzić Seattle, San Diego, Chicago i Boston.
Justyna-> Udręka i przykra konieczność to raczej za dużo powiedziane, ale oczywiście nie jest to też moja pasja. Praca, jak praca. Nie budzę się z nienawiścią do świata, że muszę pracować, więc nie jest źle;). W ciągu dnia mam dobry humor, więc to też coś znaczy.
Ellemo-> Moim zdaniem oduczanie jej spania jest bez sensu, bo ona ciągle potrzebuje tych drzemek. Moja host mama robi to chyba ze względu na to, że część jej znajomych dziwi się, że Kylie jeszcze sypia w dzień. Nie chce też, żeby miała problemy z zasypianiem wieczorem i budziła się w nocy.
Anonimowy z 11:07-> Moja host mama pracuje przede wszystkim w domu, w swoim biurze. Ma firmę, która zajmuje się wyprowadzaniem psów na spacery i hotel dla psów (psy nie biegają po domu, ale są w zagrodzie na zewnątrz, a w nocy w biurze mojej host mamy). Poza tym spotyka się z klientami i odbiera/zawozi psy do domu.
Była chyba wychowywana w dość stereotypowy amerykański sposób, więc nie lubi gotować i robić zakupów. Co do zajmowania się dzieckiem, to też nie da się ukryć, że nie jest wielką fanką dzieci, ale ja to rozumiem, bo pewnie będę podobna;).
Beti-> No właśnie, niby każdy mówi, że labradory są taaakie przyjazne;). Co do imienia to raczej pochodzi od Boba Marleya, choć ja na początku zadałam im to samo pytanie:D.
Awokado jadam tu praktycznie codziennie, zazwyczaj w sałatkach, czasami w zupach, na kanapkach czy jako guacamole. Pamiętaj, żeby było miękkie, ale też nie za mocno;).
A.-> A Ty byś się pozbyła starego psa z tego powodu? Ja nie, więc jestem za moimi host rodzicami;). Dla nich to członek rodziny. Pilnują, żeby Kylie trzymała się od niego z daleka, trzymają go w różnych miejscach. Ona lubi go zaczepiać i czasami się nie słucha, ale nie jest źle. Co ciekawsze, Marley ugryzł już kiedyś Kylie, jak była jeszcze bobasem, ale nic poważnego.
Le soir-> Na pytanie o angielski ciężko mi odpowiedzieć, bo niewiele się uczyłam angielskiego w szkole, to niemiecki był moim głównym językiem obcym. Trochę w szkole, na studiach, mieszkając w Londynie i tu.
PS. Pieniądze i okazję do wyjazdów można znaleźć zawsze!:)
Spinka-> Mówi na mnie Ula lub Ula-bula :).
Paulina-> Moja host mama niedawno mi wyznała, że kiedyś nie znosiła pory kolacji, a teraz nie może doczekać się tej pory dnia:). Host rodzice bardzo często chwalą moje umiejętności kulinarne i są wdzięczni, że zdrowo gotuję i posiłki są zbalansowane.
Anonimowy z 14:15-> No cóż, muszę przyznać, że ja bym nigdy nie wyjechała do rodziny z trójką dzieci, ale znam wiele au-pair które mają trójkę i każda jakoś sobie radzi;).
Anonimowy z 15:59-> Chodzi o to, że nie powinnam umieszczać zdjęć mojej host rodziny w internecie, więc nie czuję się pewnie dodając tego posta.
yoasia-> Bardzo ich lubię, są jak moi znajomi. Nie mogłabym sobie życzyć lepszego host taty niż mam, z mamą, jak to z kobietami jest trochę ciężej, ale też jest bardzo w porządku;).
OdpowiedzUsuńL.-> W Polsce? Za pierwszym:). Tutaj nie musiałam robić prawa jazdy, bo ubezpieczenie moich hostów tego nie wymagało, ale większość au-pair musi.
Baw sie dobrze w Peru, ula:)
OdpowiedzUsuńSpinka
filmik, który nakręciłaś pokazując dom poprawia nastrój, tzn chodzi oczywiście o tą część kiedy jesteś na dworzu ;> słońce świeci, ptaszki ćwierkają, zielona trawa, ohh tego nam w Polsce brakuje! xD
OdpowiedzUsuńHej:) Przypadkowo wpadłam na Twoj blog. Szczerze az miło popatrzec ze ktos tak zwiedza swiat i cieszy sie podrozami jak Ty:) Jestem badzo ciekawa (pewnie nie tylko ja) jak to sie dzieje ze potrafisz znalezc tak tanie loty. Znalazłam juz wzmianke o tym ze zrobic kiedys o tym post wiec jesli go pominełam to prosze o podpowiedz a jak nie to moze zdradzisz nam jak to robisz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! BECKY
BECKY-> Takich prawie darmowych lotów już nie znajdziesz, ale wciąż tanie ma ryanair.com...
OdpowiedzUsuńmyśle, że jednak nie powinnaś umieszczać zdjęcia tego dziecka w internecie. Nigdy nie wiadomo kto trafi na tą stronę.
OdpowiedzUsuńCo nie znaczy, że nie lubię Twojego bloga ;)
lola
Nie mogę się doczekać postu opisującego Twoją wyprawę do Peru. Anna
OdpowiedzUsuńOpiekowałam się dwójką amerykańskich dzieci przez rok, więc można powiedzieć, że jestem w temacie ;) Szkoda tylko, że robiłam to w W-wie, a nie w US.
OdpowiedzUsuńW każdym razie wiem jak bywa ciężko, w ogóle całodniowa opieka nad dzieckiem to nie lada wyzwanie, co przerabiam od ponad 6 miesięcy ze swoją Mają :)
Pozdrawiam,
eloteteie
Szkoda naprawde. Własnie śledze Ryanaira i w sumie Wizzaira i czasem trafia sie dosc tanie w granicach 50-100zł/os/tam i spowrotem. Miałas szczescie moc podrozowac za takie grosze:)
OdpowiedzUsuńNo nic to udanej kolejnej podrozy, czekamy na zdjecia:)
Pozdrawiam! BECKY
baw się dobrze
OdpowiedzUsuńMogłabyś dla tych nieangielskojęzycznych napisać co mówisz do Kylie i co ona Ci odpowiada? ;)
OdpowiedzUsuńOriko
Słodka ta Kylie,ale pewnie tylko na zdj :) A ja mam do ciebie małe techniczne pytanie i bardzo proszę o odpowiedź. Te hmm "migające" zdjęcia. O jak to ósme (chyba dobrze policzyłam ;p)z postu 'Another fine day' Jak powstają? Używasz jakiegoś programu graficznego czy może jakiejś strony?
OdpowiedzUsuńto już jutroo!! O której lecisz do Peru? Jak wogóle nastawienie do tej podróży? Mam nadzieje że nie zostawisz nas bez ostatniego przed Twoim wyjazdem posta:):)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńOriko-> Pytam się Kylie co ma dzisiaj na sobie, wymieniam sukienkę, jej buty, pytam się co ma na głowie, a ona mówi "kapelusz". Pytam co będzie dziś robić, a ona zbliża się do kamerki i zaczyna liczyć do czterech;). Mówię, że pogoda jest dziś bardzo ładna a Kylie mówi, że już ma dość kręcenia;).
Ania-> Te migające zdjęcia to gify, można je stworzyć praktycznie w każdym programie graficznym. Ja używam do tego pogramu Photoscape.
Anonimowy-> Lecę do Peru o 1:30 w nocy, czyli o 9:30 rano czasu polskiego;). Nastawienie do podróży jak najbardziej pozytywne, choć czuje już przedwyjazdowy stres;). Postaram się dodać jeszcze jednego posta przed wyjazdem;).
W takim razie trzymam Cię za słowo a propo nowego posta;)
OdpowiedzUsuńUdanej podróży życzę:) Obyś jak najwięcej zwiedziła, no i jak najwięcej zdjęć zrobiła:):)
Masakra ze sa tu jakies mlode osoby ktore nie znaja podstaw angielskiego!
OdpowiedzUsuńbo może uczą się innych języków? Jeny
OdpowiedzUsuńdla mnie to też masakra, już kiedyś chciałam tu komuś odpisać... angielski to dzisiaj podstawa, nawet moja mama się uczyła sama z siebie, a do szkoły już dawno nie chodzi, więc powinniście się wstydzić, że nic nie umiecie, przykro mi :D rozumiem, że możecie się uczyć innych języków, ale od liceum w górę obowiązkowo są dwa języki (conajmniej), w tym prawie zawsze jeden to angielski. nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie znać angielskiego - on jest WSZĘDZIE. gdziekolwiek nie pojedziesz, każdy zna ten język, czego nie można powiedzieć o niemieckim, hiszpańskim, francuskim i innych. :)
OdpowiedzUsuńuff.
co do notki, jak dla mnie BARDZO ciekawa! biedny host tata, jak ta host mama nic nie robi :) zdjęcie z psem za szybą genialne :D i też bym go nie oddała... a pracę masz świetną, nie ma co narzekać, chętnie bym się zamieniła
Do Elizove: Napisałaś: "biedny host tata, jak ta host mama nic nie robi". Z tego, co Ula pisała oboje host rodzice pracują zawodowo. Jeśli lodówka zdarza się świecić pustkami, to znaczy, że host tata również tak często zakupów nie robi. Kto powiedział, że kobieta musi chcieć/lubić gotować. I czemu zakładasz, że jeśli nie gotuje i nie robi zakupów, to "nic nie robi?". Przecież nie wiesz o niej tak wiele. Ciekawa jestem, odpowiada Ci tradycyjny polski model, w którym podział obowiązków domowych wygląda tak, że kobieta pracuje na dwie zmiany: zawodowo i w domu, a mężczyzna tylko na jedną i do domu wraca odpocząć?
OdpowiedzUsuńGośka
Haha, zdjecie z Marleyem jest boskie! Biedny piesek ... Na pierwszym zdjęciu Kylie wyglada słodko,ale chyba niezły z niej rozrabiaka ;)
OdpowiedzUsuńAsia
Do elizove: Wyobraź sobie, że świat nie składa się tylko z 19-latek, które mają teraz obowiązkowy angielski w szkole. Mam 10 lat więcej od Ciebie i - prawda, miałam dwa obowiązkowe języki w szkole ileś tam lat temu i były nimi rosyjski i niemiecki [jako język dodatkowy]. Nie przyjmuj, że każdy, kto nie zna angielskiego to nieuk. Potrafisz posługiwać się sprawnie rosyjskim i niemieckim? Nie, "a to dla mnie masakra" ...
OdpowiedzUsuńPost bardzo interesujący :)
S.
co prawda się nie upominałam, ale byłam bardzo ciekawa Twojej pracy :)
OdpowiedzUsuńMoi drodzy, wydaje mi się, że spór językowy jest tu nie na miejscu. Ale skoro już się rozpętał... Trzymam stronę popierających angielski. Słyszeliście o czymś takim jak lingua franca? Nie? Łaciny też nie uczą? "Ja posługuję się niemieckim i rosyjskim". Ja też - a oprócz tego, przede wszystkim właściwie, angielskim. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCo wy tam wiecie o niemieckim, francuskim czy angielskim?
OdpowiedzUsuńMasakrą w dzisiejszm świecie jest brak znajomości łaciny. Dopiero potem wchodzą inne języki.
frouwe
Elizove: Może nie każdemu przychodzi z łatwością nauka angielskiego. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach języki to podstawa, ale żeby od razu się oburzać, że ktoś nie zna angielskiego, i mówić że ci z tego powodu przykro??
OdpowiedzUsuńJakbyscie poswiecaly tyle czasu na angielski co na czytanie tego bloga to moglybyscie zrozumiec co ula mowila do 3 letniej dziewczynki. no ale latwiej sie tlumaczyc ze "nie kazdemu przychodzi nauka jezykow". Nic latwo nie przychodzi w zyciu. Przy okazji troche wiocha jak jedziecie za granice nie?
OdpowiedzUsuńMasz racje nic w życiu nie przychodzi łatwo, niektórym też nauka nie przychodzi łatwo. Nie rozumiem jak można mówić że jak ktoś nie zna angiielskiego to powinien się wstydzić..
OdpowiedzUsuńNo tak to są gify. ;) Czasem strasznie wolno kojarzę ;p
OdpowiedzUsuńgośka: napisałam, że host tata musi być biedny, bo ula napisała " Moja host mama nie robi zakupów i tylko mój host tata się tym zajmuje.", "Była chyba wychowywana w dość stereotypowy amerykański sposób, więc nie lubi gotować i robić zakupów", "Moja host mama nie lubi i nie umie gotować." - zrozumiałam to tak, że to właśnie on musi robić te wszystkie rzeczy, a wg mnie powinno być PO RÓWNO. przecież host tata też ma swoją pracę. poza tym napisałam to trochę w żarcie, dodałam nawet ":)", nie sądziłam, że ktoś się może o to oburzyć.
OdpowiedzUsuńanonimowy: daruj sobie te złośliwości, doskonale wiem, że świat nie składa się tylko z 19nastolatek uczących się angielskiego. w odpowiedzi na twoje pytanie: rosyjskiego nie znam, niemiecki natomiast całkiem nieźle, ale niestety za granicą się w tym języku prawie z nikim nie dogadam i właśnie o to mi chodziło. :) w dzisiejszych czasach to uciążliwe nie znać tego języka, widzisz - jego nieznajomość przeszkadza ci nawet podczas czytania bloga uli. :]
p.s. ten mój pierwszy komentarz o angielskim był w odpowiedzi na komentarz jakiegoś anonima i tyczył się przede wszystkim osób MŁODYCH, czyt. uczących się. "Anonimowy pisze...
OdpowiedzUsuńMasakra ze sa tu jakies mlode osoby ktore nie znaja podstaw angielskiego!" "elizove pisze...
dla mnie to też masakra, już kiedyś chciałam tu komuś odpisać..." i stąd moje oburzenie, bo jak można mieć angielski w szkole i nie zrozumieć czegoś tak prostego. /a moją opinię na temat tego, że w dzisiejszych czasach dla własnej wygody każdy powinien znać jakieś podstawy już wytłumaczyłam./ dziękujędowidzenia.
Hey:) Witam Cie serdecznie. To jej mój pierwszy komentarz, chociaż przeglądam Twojego bloga już od jakiegoś czasu:) muszę powiedzieć, że jestem oczarowana:) Ja też pracuje jako au-pair, tyle, że we Francji. Zainspirowałaś mnie i chyba też wezmę się za prowadzenia bloga;)
OdpowiedzUsuńTwojego czyta się łatwo i przyjemnie. Jest ciekawy. A to, co zamieściłaś dzisiaj na prawdę jest interesujące (na pewno dla mnie:)
jesli chodzi o kamere to bardzo fajna:) zamieszczaj duuużo filmików, bo masz bardzo miły głos (i wcale nie nudny, jak twierdzisz;P
Pozdrawiam Cię serdecznie
Dorota:*
Jeszczę odpisze ANONIMOWI adekwatnie "WIOCHY" nieznajomości języka. Ja np jak wyżej wspomniałam wyjechałam do Francji właśnie po to, by się nauczyć języka. Szkoła językowa plus obcowanie przez cały czas z tym językiem daje genialne efekty. Jakoś nie czuję wstydu, ani żebym robiła wiochę. Bo niby czemu? Człowiek się przez całe życie uczy. Wiochą jest raczej zachowanie niektórych osobników...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorota
Świety blog, mogę go przeglądać tysiące razy i chyba nigdy mi się nie znudzi :) Urocza na pani blondyneczka :)
OdpowiedzUsuńZdaje mi się Ulu, czy zniknął jeden post?
OdpowiedzUsuńLady M.
Zedcydowanie zniknał, bo dzisiaj rano mielismy juz mala wzmianke o Peru:)
OdpowiedzUsuńzniknął. widziałam go rano przed wyjściem do szkoły, ale że nie miałam już czasu to nie obejrzałam filmiku, a po powrocie niestety już nie było ;>
OdpowiedzUsuńZniknął, bo nie lubię robić nic na siłę i reakcja niektórych osób zniechęciła mnie do dodawania postów z Peru na bierząco. Coś dodam przed powrotem, ale nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuńPomyśl, że masz też wiernych fanów, którzy wchodzą tu codziennie i czekają na nowe relacje.. :P
OdpowiedzUsuńLudzie spokojnie, nie naciskajcie. Ula jest na wakacjach i nie będzie siedzieć przed komputerem, bo zrobienie takiego postu co jak co ale trochę zajmuje.
OdpowiedzUsuńPS Ula miłych wakacji ;D
Kasia
Genialne jest to zdjęcie z Kylie i wyszczerzonym Marleyem, swoja droga chyba nazwali go po obejrzeniu filmu lub rpzeczytaniu ksiazki o tym. Twoj komentarz do sytuacji choc bardzo niewesolej rozbawil mnie i byl bardzo trafiony! fajnie ze go jednak zostawili w domu mimo ze on ma wyrazny uraz do malej...pies jak czlowiek depresja i antypatie...
OdpowiedzUsuńTo teraz zwiedzaj, wypoczywaj i po powrocie prosimy o dokładną relacje z podróży wraz z dużą ilością zdjęć;)
OdpowiedzUsuńUla , nie wierzę, że usunęłaś post z powodu jakiś głupich komentarzy. To po prostu nie w Twoim stylu. :*
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 18:02-> Po prostu zdałam sobie sprawę, że w tym wypadku nie warto poświęcać wakacji dla dobra bloga.
Anonimowy z 9:27-> Nie usuwam negatywnych komentarzy, co widać pod postami. Usunęłam całego posta, bo okazał się bez sensu. Tylko też wiedz, że krytyka, a głupie komentarze to wie różne rzeczy. Krytykę mogę przyjąć, ustosunkować się do niej i czasami wśród tych wszystkich pozytywnych komentarzy wręcz czytam ją z przyjemnością na tym blogu. Nie mam natomiast zamiaru odpowiadać na pytania w stylu "czy pokażę filmik z sikania pod palmą" i z różnych powodów nie muszę tego typu komentarzy zostawiać na blogu.
Mam 4 wolne dni i muszę je przeżyć bez nowego posta na Twoim blogu.. :D Ale całkowicie to rozumiem, ja jak gdzieś wyjeżdżam to jestem totalnie odcięta od świata, w życiu bym nie wpadła na pomysł zabrania laptopa, a Ty się poświęcasz dla czytelników/lub we własnym interesie :) Najlepszego ceviche pod słońcem Ci życzę.
OdpowiedzUsuńA ja sobie cząsto czytam tego posta i ciągle nie mogę napatrzeć się na te zdjęcia, szczególnie Kylie:) Tak bardzo zazdroszczę Ci takiego życia. Dla mnie jest tak wyjątkowe, a dla Ciebie to zwykła codzienność.
OdpowiedzUsuńUdanych Wakacji:)
jakie mialas wyniki z matury? :)
OdpowiedzUsuńWiadomość na twitterze bym trochę zmodyfikowała i zamiast słówka "może" napisała bym "na pewno!" 
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 19:47-> Z biologii rozsz. miałam ok. 50%, z polskiego podst. 56%, z niemieckiego rozsz. 75% i z angielskiego rozsz. 76%.
Anonimowy z 21:28-> Jednak się nie udało...Przepraszam i pozostaje mi prosić o cierpliwość;).
Kiedy będziesz już w CA?
OdpowiedzUsuńHej! swietny blog i job! Weszłam tu dzięki stylio, dodaję do ulubionych i zamierzam obserwować codziennie! Strasznie Ci zazdroszczę pracy! Będę chętnie czytać Twoje posty, kiedyś też byłam nianią u amerykańskiej rodziny, która przyjechała do Polski, nianią byłam tylko taką weekendową, co było niesamowitym doświadczeniem, na dodatek nauczyłam się angielskiego! Zazdroszczę, że masz tą możliwość bycia tam 24 H! Ale nie czujesz się czasami samotna?
OdpowiedzUsuńxo
Pozdrawiam Cię serdecznie
Jessica z bloga:
http://jemerced.blogspot.com
Zawsze inaczej wyobrazalam sobie Twoj glos :) Twoj akcent rzadzi :D
OdpowiedzUsuńA Twoja host rodzina wie, że prowadzisz bloga? Odwiedza go czasami?:)
OdpowiedzUsuńUla, post zniknął, ale moje pytanie nadal aktualne i jak najbardziej poważne: znając zamiłowanie do Twoich prób kulinarnych, czy zamierzasz w Peru skonsumować świnkę morską, skoro są powszechnie dostępne w restauracjach ? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
fij
Jesteś fenomenalna. Niby taka niepozorna osóbka, głowa pełna pomysłów.
OdpowiedzUsuńDodatkowo marzenia u Ciebie stają się jawą. Oby tak dalej!
Może mój koment zginie w morzu innych, ale życzę Ci samych sukcesów.
Niecierpliwie czekam na post z Peru. "podróżuję" razem z Tobą!
Całuję,
Stała czytelniczka i oglądaczka ;) - Malina.
Jeżeli ktoś uważa, że pytanie, które Ula przytoczyła to konstruktywna krytyka to niech się zastanowi. Odważni anonimowi są teraz z siebie dumni, że może zrobili komuś przykrość. I owszem nie wszyscy muszą słodzić, ale pokazywać swojego debilizmu też nie muszą. Blog jest o życiu Uli - jej podróżach i pasjach i jeżeli kogoś to nie interesuje to nie musi tu wchodzić a tym bardziej zostawiać pokazujących bezdenną głupotę komentarzy. A i zazdrości też się nie da wyrazić złośliwiej niż "myślałam, że podróże kształcą", zapewniam, że kształcą i taki komentarz pokazuje tylko, że dana osoba nie widziała więcej świata niż własny czubek nosa, nawet jeżeli zawiozła ten nos na drugi koniec świata.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, Ula, że Cię to nie zrazi do dalszego pisania bloga. Nie znam Cię, ale robisz tu kawał dobrej roboty.
Renata
PS. Tęsknię za Tobą ;)
Anonimowy z 11:05-> W CA będę w środę w nocy.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 17:25-> Nie, zazwyczaj mało komu mówię o prowadzeniu bloga i host rodzinie też raczej nie chcę o tym wspominać.
fij-> Zostało mi niewiele czasu bo tylko dziś i jutro, ale chcemy z Timem spróbować. Zobaczymy czy się uda;).
Aaaa przeciez napisalas w dziale answers ze nigdy nie sprobujesz swinki morskiej! Przylapana!
OdpowiedzUsuń157-> O, masz racje, choć ja nie pamiętałam odpowiedzi do tamtego pytania;))). Minęło trochę czasu od tamtego posta i kilka rzeczy się zmieniło, więc również tą odpowiedź muszę edytować.
OdpowiedzUsuń