30 mar 2010

Last days of my vacation.

Powinnam zacząć od Salwadoru, ale stworzenie posta na ten temat zajęłoby mi pewnie kilka godzin, więc na prawdziwą relację będziecie musieli poczekać jeszcze kilka dni.
W miarę na bieżąco staram się uaktualniać Twittera, co możecie zaobserwować też na moim blogu, w kolumnie po prawej stronie.
Tak czy inaczej na poprzedniego posta nie mogę już patrzeć, więc postanowiłam napisać kilka słów;).
Od piątku byliśmy poza Limą, zwiedzając południowe wybrzeże, spędzając dwie noce w małej oazie na pustyni, a ostatnią w miejscowości otoczonej górami, słynącej z winnic i raftingu na tamtejszej rzece.
Dziś rano po raz pierwszy w życiu zmierzyłam się z raftingiem i bawiłam się świetnie.
Niedawno wróciliśmy do Limy. Tim nie czuje się teraz najlepiej i drzemie, a ja czekając na niego tworzę "szybkiego" posta. On jutro wieczorem leci do domu, a ja w środę rano. Już teraz wiem, że zabrakło nam czasu na wszystko co chciałam zrobić, ale mam nadzieję, że Tim się nie rozchoruje i jeszcze uda nam się co nieco nadrobić w ciągu ostatnich 24h.
Możecie się domyślać się, jak smutno mi z powodu kończących się wakacji i że wcale nie cieszę się na myśl o powrocie. Cieszę się jednak, że robiąc na blogu relację z wyjazdu będę mogła przeżyć wszystko jeszcze raz...


Dzisiejszy poranek i zdjęcia z drogi, po opuszczeniu Lunahuany.

To jakieś 3h na południe od Limy.

30 komentarzy:

  1. Nie myśl o tym, że coś się kończy tylko wyciśnij ostatnie chwile jak cytrynkę :)

    Kama

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa niedyspozycja i Tim poczuje się lepiej. Ciekawa jestem ile kart pamięci wypełniłaś zdjęciami? No i gdzie będzie Wasze kolejne spotkanie? Mój związek też przez pierwsze miesiące był 'long-distance", trzymam za Was kciuki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale to wygląda, już się nie mogę doczekać kolejnych zdjęć. Bawcie się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pozdrowienia dla Tima :) a Ty się nie smuć bo doskonale wiesz, że na miejscu nie wysiedzisz i zaraz znowu gdzieś wyruszysz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. eh .... się rozpłynąć można!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie - nie ma się co martwić, bo koniec jednego jest początkiem drugiego:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech Ula jestes niesamowita i tyle!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy wracasz?
    Maguśka

    OdpowiedzUsuń
  9. przepiękne widoki, zazdroszczę pobytu , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. nie myśl, że wakacje się kończą, tylko łap chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Korzystaj z ostatnich chwil! czekam z niecierpliwością na pełną relację! :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

  12. Gosia-> No właśnie problem w tym, że nie mamy pojęcia...Wychodzi na to, że za jakieś dwa miesiące...w San Francisco lub w innym amerykańskim mieście...

    Maguśka-> W San Francisco ląduję o 00:15, w nocy z środy na czwartek.

    OdpowiedzUsuń
  13. a kiedy kończy się Twoja przygoda z au-pair w USA? ;> Monika.

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne zdjęcia, kocham twój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rafting i noc spędzona w oazie, to brzmi imponująca i na pewno było nie lada przeżyciem, szczególnie to pierwsze, nie bałaś się?:)
    Filipa,

    OdpowiedzUsuń
  16. Co takiego dzieje się z twoją LCC?

    OdpowiedzUsuń
  17. To tylko przedsmak relacji z Peru, a ja już umarłam z zazdrości. Polly

    OdpowiedzUsuń
  18. No właśnie Ula już kilka razy LCC Ci psuła humor, o co chodzi w ogóle ? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. to ty i Tim coś teges?; o
    nie wiedziałam, szczęścia życzę:)
    Maja:)

    OdpowiedzUsuń

  20. Monika-> we wrześniu, a jeśli zdecyduję się na przedłużenie programu to we wrześniu 2011.

    Filipa-> Lubię sporty ekstremalne więc nie bałam się;).

    Anonimowy z 18:46 i J.-> Czasami moja host mama zamiast powiedzieć mi wprost, że coś jej nie pasuje, mówi mojej LCC, a ona przekazuje mi. Nie znoszę takich sytuacji.

    Maja-> Jesteśmy od niedawna parą.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie będę anonimowa :P
    Jestem Olga i mam pytania dotyczące twoich zdjęć. Głównie ze względu na nie lubię tu zaglądać; są świetne. Jakiego sprzętu obecnie używasz, i czy obrabiasz jakoś zdjęcia, a jeśli tak, w jakim programie? Ciekawią mnie częste akcenty błękitu na Twoich fotkach, zwłaszcza na zdjęciach zrobionych na zewnątrz, muszę przyznać, ze bardzo mi to odpowiada; obraz jest wtedy niesamowicie "czysty". Czy to kwestia obróbki, czy po prostu tamtejszego powietrza?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj, tu ponownie Olga. Znalazłam już wszystkie potrzebne mi informacje w "Answers&Questions". Pozdrawiam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Aż mnie ciarki przeszły, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowego posta. :) Czekam na "pawdziwą" relację. I jak Tim? Mam nadzieję, że się nie rozchorował. :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć;) odwiedzam twojego bloga juz od dawna ;) jest super i w ogóle pozazdrościć tobie Pobytu w USA to moje marzenie i tez mam zamiar je spełnić jednym z nich jest wizyta w Tennessee dokładnie Chattanoga ;) I oto nawiązujące pytanie miałaś kiedyś okazje tam być ?
    moze nie konkretnie w Chattanooga ale tennessee lub atlanta ?
    Pozdrawiam Maci ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajniutko,że tak sobie podrózujesz,kiedyś Cię zarzucem gradem pytań "Co,jak,za ile?!" jak będę miała chwilkę,bo naprawdę ciekawi mnie to jak udaje Ci się tak tanio latać wszędzie itp.no i właśnie aplikuję jako Au Pair,więc fajnie by było jakbyś mi udzielila paru wskazówek niczym Starsza Siotra ;)

    Szczęścia wam życzę,widać,że oboje macie podobne zainteresowania (chyba :D)!

    OdpowiedzUsuń
  26. Wybacz mi moją 'znajomość' angielskiego, ale co oznacza to co masz napisane w 'o mnie'?
    K.

    OdpowiedzUsuń
  27. http://dessertfirst.typepad.com/dessert_first/2010/03/national-food-bloggers-bake-sale-in-san-francisco-.html

    AG

    OdpowiedzUsuń
  28. stało się coś z Timem? ;o

    OdpowiedzUsuń
  29. Twój twitter .... nie napawa optymizmem ... coś się stało z Twoją host rodziną ?? 3maj się !

    OdpowiedzUsuń

  30. Aśa-> Rozchorował się odrobinę, ale nie było najgorzej;).

    Maci-> Byłam w Atlancie i też pamiętam stamtąd znaki kierujące do Chattanoogi, ale tam nie dotarłaml). Posty z Georgii znajdziesz tutaj:
    http://adamantwanderer.blogspot.com/search/label/Atlanta

    K.-> Oznacza mniej więcej to: "Sypiam lekko, marzę ciężko. Dołuje mnie rzeczywistość, muszę odnaleźć świat fantazji i przenieść się do niego."

    AG-> Dzięki za linka! Przyjrzę się jemu dzisiaj dokładniej;).

    Anonimowy z 11:21-> W końcu się odnalazł, jest już w domu, ale jeszcze nie znam szczegółów z jego lotów;).

    wonderful-> Nic się nie stało, trzeba po prostu pamiętać, że są również moim szefem, a dodatkowo mamy nałożone zasady z Cultural Care.

    OdpowiedzUsuń