Poranek pokazałam Wam w poprzedni wpisie, a teraz dalsza część, choć jeszcze nie ostatnia.
To był dzień najlepszego jedzenia odkąd jestem w USA. Wszystko było wspaniałe, a ja miałam wrażenie, że jedliśmy co chwilę, ale dzięki temu, że przeszliśmy prawie 15km, mój żołądek tego nie odczuł;).
Czwartkowa pogoda była wynagrodzeniem za wtorkową, wszystko poszło zgodnie z planem i Ula była niezmiernie zadowolona;).
Jeden z obowiązkowych punktów Castro, kawiarnia Cafe Flore. Istnieje od 1973 i jest lubianym miejscem spotkań, głównie gejów.
W drodze do Haight.
W jednym z moich ulubionych vintage sklepów na Haight St. zrobiłam sobie po raz kolejny czarno-białe zdjęcia w budce (tym razem sama). Mam nadzieję, że efekt pokaże Wam niedługo, jeśli tylko dorwę skaner;).
Ten chow chow spotkany na ulicy wyglądał jak lew;).
Tim i jego kawa na Irving Street.
Zanim doszliśmy tajskiej restauracji, przeszliśmy przez mini Chinatown na Irving.
Chińska piekarnia. Ja na zewnątrz, Tim wewnątrz, widziany przez mój cień;).
Niepozorna restauracja, z najlepiej ocenianym tajskim jedzeniem w San Francisco.
Sałatka z krewetkami, mango, awokado, kolendrą, orzeszkami nerkowca. Muszę zrobić podobną w domu, bo ta była super.
Summer rolls z krewetkami, ryżem i warzywami.
Curry z krewetkami, pędami bambusa, mango i kilkoma innymi składnikami;).
Każde danie było świetne.
Idąc dalej na zachód.
Przeszliśmy 48 alei, aż w końcu dotarliśmy do plaży.
Nasz cel znajdował się na północy, więc po dotarciu na plażę musieliśmy iść jeszcze jakieś 30min wzdłuż Oceanu. Nie wiem czym były 'znaki' które widzicie na zdjęciu, ale rysował je grabami ten ledwo widoczny człowiek;).
Pamiętam, że ostatni raz byłam tu z obiektywem 50mm i ujęcie tego było niemożliwe;).
Tim do samego końca nie wiedział gdzie idziemy, aż w końcu za zakrętem ukazał się niewidziany przez niego nigdy wcześniej most Golden Gate. Ucieszył się chłopak;).
Północna część zatoki.
Ale to ciągle nie było nasze miejsce docelowe. Kolejna niespodzianka wymagała dalszego spaceru.
Wiadomo, wszystko co najciekawsze jest zakazane;).
Tą górkę upatrzyłam sobie podczas pierwszej wizyty w tym parku, ale wejście na nią zostawiłam sobie na specjalną okazję, która nadeszła właśnie w czwartek.
Niestety, lub stety, nie uda się ukazać piękna tego miejsca... Trzeba tam po prostu być. Wysoko nad wodą z urywającą się za plecami ziemią, z widokiem na Golden Gate i północną część zatoki w świetle zachodzącego słońca...Kiedyś będę śniła o tym miejscu...
Mój pierwszy alkohol w papierowej torbie, przez miejsce spożycia na pewno go zapamiętam:).
Tim powtarzał, że jest to miejsce jest zbyt piękne, żeby pić piwo w papierowej torbie;).
Zjedliśmy też kupionego wcześniej przebojowego muffina z kremem waniliowym w jednej z piekarni na Irving St. Później cofnęliśmy się i złapaliśmy powrotny autobus. Relacja z wieczoru i ostatniego dnia w kolejnym poście.
Wyświetl większą mapę
tajska kuchnia to moj nr 2. Ula, nawet nie wiesz jakbym Cię chciała w tym SF odwiedzić:-)
OdpowiedzUsuńtfu, nr 1 miało być
OdpowiedzUsuńGosia, nawet nie wiesz jak ja bym chciała, żebyś mnie odwiedziła! To miasto jest zdecydowanie dla Ciebie:).
OdpowiedzUsuńah sławny Golden Gate. jak miło popatrzeć
OdpowiedzUsuńnormalnie ... zgłodniałam .. i nie mówie tylko o jedzeniu! :(
OdpowiedzUsuńto ładny kawałek przeszliście..ale taki spacer to sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuńJaka Ty jesteś okrutna !! Najpierw robisz dziurę w żołądku ( a ja bez sniadania!!) a potem pokazujesz takie cuda :) Oczyma wyobraźni czuje, że tam jestem :) Byłam na punktach widokowych po drugiej stronie od Oceanu - ale to nie to samo, bo tam to wszyscy zwiedzajacy chyba byli (może oprócz Tima:)- ale on mial sie lepiej) Tak ja tez do Ciebie wpadne :) Wszyscy wpadniemy :)
OdpowiedzUsuńKamila
http://img718.imageshack.us/i/img0236jpgeffected.jpg/ - zatkało mnie :O.
OdpowiedzUsuńmapa na pewno kiedyś się przyda:D
OdpowiedzUsuńHej, a jakiego obiektywu teraz uzywsaz? :)))
OdpowiedzUsuńbtw. śliczne widoki
O właśnie zapomniałam Ci polecić bardzo fajnego kremu :) Neutrogena Ultra Sheer z filtrem chyba nawet do 80 SPF - jest super :) W ogóle nie tłusty - szybko się wchłania :) Do dostania tylko w America za ok $7-8:) Uratował mi życie :)
OdpowiedzUsuńKamila
cudnie! a jedzenie nie tylko smakuje (o czym nam napisałaś) ale równie pięknie wygląda:)
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy
kasia-krk
Ula doradź mi. Gdybyś mogła pojechać do Stanów ale tylko na dwa tygodnie, gdzie bys wolała się znaleźć: w Nowym Jorku czy w Kalifornii?
OdpowiedzUsuńmatko.. jak patrze na te dania z krewetkami to mam ochote polizac monitor:P Krewetki to jedno z niewielu rzeczy, które mogłabym jeść codziennie w każdej postaci;) yoasia
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam mieszkać w takiej kamienicy jak na 3 zdjęciu, uwielbiam taki styl architektoniczny. Zdjęcie Tim'a przez szybę bardzo mi się podoba, pomysłowe. A Golden Gate...mam nadzieję, że kiedyś też będę mogła napawać się takim widokiem.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę dnia :)
niebieski dom jest moim marzeniem.. w ogóle wszystkie te amerykańskie uliczki z amerykańskimi domami to moje marzenie:(
OdpowiedzUsuńDostałam ślinotoku:)))
OdpowiedzUsuńAle jedzenie. Chętnie pohasałabym po polaży:))
A ja mam takie pytanie.. skad jest Tim, skoro nie widzial tych wszystkich rzeczy, miejsc i Ty - Polka musisz go po SF oprowadzac? :P
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 10:48-> Tamron 17-50mm f/2.8
OdpowiedzUsuńAśa-> Ciężkie pytanie:). W Kalifornii jest niby więcej do zobaczenia, ale z Nowego Jorku też można wybrać się do kilku ciekawych miejsc. Rozumiem, że porą roku byłoby lato...Pod tym względem Kalifornia też jest przyjemniejsza... Na pewno wzięłabym w tej sytuacji pod uwagę koszt... No dobra, jeśli chcesz jednej odpowiedzi to głosuję za Kalifornią;).
kaj-> Tim jest z Nowego Orleanu, ale dorastał w Connecticut. Przez jakiś czas mieszkał też w Houston, no a teraz na Florydzie. Pamiętaj, że stany są ogromne i większość ludzi nie była w wielu zakątkach tego kraju;).
będąc w UK,zdarzyło mi się parę razy zaskoczyć Anglików zdjęciami z okolicznych miejsc, o których oni nie mieli pojęcia :) na początku mnie to zdziwiło,ale {niestety} sama wiele polskich miast znam tylko ze zdjęć, a pewnie i wiele nie znam wcale :)
OdpowiedzUsuńJestem tak piekielnie zazdrosna o twój pobyt w SF, kiedy oglądam twoje zdjęcia, może to głupoie ale czuję się jak w innym świecie ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję za poprawę humoru każdym nowym postem ;)
Wiesz, nie mówię nie:-) a nóż się uda. Na razie przeprowadzam się do uk...
OdpowiedzUsuńCzy Twoi rodzice czytają Twojego bloga?
OdpowiedzUsuńMam propozycje/pytanie/prośbę
OdpowiedzUsuńczy mogłabyś zrobić post na temat całej twojej drogi i życia w SF? chodzi mi o to abyś pokazała swoją podróż od Polski do tej chwili? gdzie byłaś itp
czy białe kropki na mapce oznaczają miejsce gdzie robilas powyzsze zjdecia?>
OdpowiedzUsuńon chyba lubi ten sweter :D
OdpowiedzUsuńsuper wycieczka..
ps. jesc mi sie chce
krewetki- najlepsze jedzenie pod Słońcem!:)
OdpowiedzUsuńależ Ci tego wszystkiego zazdroszczę!!
Anonimowy z 19:40-> Tak czytają, zarówno mama jak i tata;).
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 20:17-> Na pewno zrobię takiego posta na koniec mojego roku tutaj, a na chwilę obecną muszę się zastanowić:).Czy jest jakiś konkretny powód dlaczego o to prosisz? Jestem ciekawa:).
Anonimowy z 21:09-> Niekoniecznie, aż taka sprytna nie jestem i nie wpadłam na to;).
uwielbiam Twoje zdjęcia i ich opisy ! : ) chciałabym to wszystko zobaczyć na żywo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje wpisy z dalekiego świata... ale dzisaj to jedzenie mnie powala - bosko wygląda, aż mi monitor zapachniał :)
OdpowiedzUsuńCześć :) Właśnie trafiłam na twój blog. Jejku jakie ty masz życie! Normalnie odzwierciedlenie moich marzeń. Nie zdążyłam przejrzeć całego archiwum, ale zobaczyłam piękne zdjęcia i po prostu pasję jaką masz. Pomóż mi podsumować, studiujesz za granicą, natknęłam się też na couchsurfing, a właśnie interesuje mnie jak to robisz, że tyle zwiedzasz. Ja mam na razie 17 lat i właśnie chciałabym żeby moje życie wyglądało mniej więcej jak Twoje. Podróże to coś co siedzie tam głęboko we mnie i czeka na zrealizowanie... Uczę się angielskiego ale nie wiem czy byłabym w stanie studiować po angielsku. Dlatego myślałam o studiach w Polce, ewentualnie po licencjacie przeniesienie się za granice i tam dalsza nauka lub wyjazdy na erasmusa. Nie wiem sama, po prostu zachwycają mnie tacy ludzie jak Ty - odważni, z pasją, dążący do celu, mający pomysł na swoje życie. Podziwiam, trochę zazdroszczę, ale tak mam i życzę szczęścia! :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że podczas tych wspaniałych podróży towarzyszy Ci muzyka Coldplay ;) Chciałam także zapytać - jakie zespoły jeszcze lubisz i słuchasz? :)
OdpowiedzUsuńmój chłopak też tak robi ;d jutro przyjeżdża i na 99% jestem pewna, że będzie miał mój ulubiony jego sweter ze scotch and soda :D:D też mały plecak etc ;>
OdpowiedzUsuńconceivable.she-> Dziękuję za wszystkie miłe słowa:). Od września mieszkam w Kalifornii, jestem au-pair i jest to program na rok. Nie studiuję, jestem nieukiem, choć wiem, że kiedyś studia muszę skończyć... Szkoła jest częścią tego programu, muszę odbyć min. 72h kursów, a jakich to wybieram sobie sama.
OdpowiedzUsuńthescientist-> Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo Coldplay jest jedynym zespołem, który mogę wymienić z czystym sumieniem;). Większość muzyki jakiej słucham to pojedyncze piosenki, przeróżnych wykonawców, jest w tym również dużo amerykańskiej muzyki z lat 50-70.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń