Zdjęcia zrobione analogiem, około półtora miesiąca temu.
Mały piknik nad rzeką Hudsona.
Widok z biura szkoły, do której składałam papiery. To wtedy jakoś nagle dotarło do mnie, że powinnam wrócić we wrześniu do Europy.
Z dachu naszego wieżowca.
Brooklyn Bridge.
Widok na Manhattan.
Powrót mostem nocą.
Cudne fotki :) Jak czytam Twojego bloga i widzę te wszystkie zdjęcia, to wstępuje we mnie wiara i mam ochotę przenosić góry :D Szkoda, że niedługo potem znowu tracę te wiarę :( Powinnam chyba 24/h siedzieć tutaj i czytać, czytać, czytać.... :D
Ulaaaaaaaaa!!! siedź w tych stanach ile możesz i spełniaj swój american dream :P wiele osób może ci tylko pozazdrościć tego gdzie mieszkasz;) ani mi się waż wracać do Europy! ;););) pozdrawiam tomek.
ostatnie zdjęcie - magiczne <3, powrót do europy już na 100 procent pewny? trudno mi pojąć taką decyzję, w ogóle nie przychodzi mi do głowy, że ktokolwiek z nowojorczyków mógłby zapragnąć zmiany lokalizacji... wszystkie te piękne miejsca, które uwieczniasz na fotografiach powodują u mnie gęsią skórkę, a jak pomyślę sobie, że Ty widzisz to wszystko na co dzień, spacerujesz tymi magicznymi ulicami, mijasz te żółte taksówki i jadasz w tylu ekscytujących miejscach te smakowite potrawy zaczynam żałować, że nie urodziłam się Tobą. Jesteś w miejscu,do którego każdy chce przyjechać, ale nie każdemu jest to dane i chcesz wyjechać... pewnie musialabym być tobą, żeby zrozumieć, a to niestety nie możliwe(a szkoda!). zapewne będę beczeć jak dziecko czytając Twojego ostatniego posta z NY.
Tomek-> Nie spełniam żadnego amerykańskiego snu, nie dorobiłam się majątku, nie buduję domu i nie tu zakładam rodziny;). A z Europą przywitam się we wrześniu;).
mulan-> Tak pewny. Jak się już tu mieszka, to jest zupełnie inaczej. Miasto nie wydaje mi się już tak magiczne jak wtedy, kiedy nigdy w nim nie byłam, chociaż nadal zaskakuje i jak najbardziej potrafi zachwycać. A u większości Nowojorczyków to miasto w ogóle nie wywołuje emocji, nie interesują się nim itp;).
Ula swietne zdjecia. Wszyscy ci odradzaja powrot ale to chyba troche tak jak w tym przyslowiu: wszedzie dobrze gdzie nas nie ma. Inaczej jest gdy jestesmy gdzies na urlopie a inaczej jak sie prowadzi codzienne zycie, pracuje lub uczy. A powrot do Europy ma tez kilka plusow, bedziesz blizej rodziny no i np. Bzu bedzie cie mogla czesciej odwiedzac dzieki tanim biletom. Sylwia
Mysle ze tak samo bym zrobila. Po 7 latach mieszkania na tym kontynencie nic innego mi sie nie marzy tylko Europa. Czego wiele osob nie potrafi zrozumiec...
Sylwia-> Co ciekawe, kiedy jeszcze ludzie dzielili się ze mną opinią co powinnam zrobić, wszyscy ze Stanów radzili mi, żebym jechała do Anglii, bo dla nich to wydawało się takie "wow!" w porównaniu do NYC;). Natomiast ludzie z Europy- wiadomo, byli za Nowym Jorkiem;).
Ja w pełni rozumiem decyzję. W Anglii będziesz mieć więcej możliwości do robienia czegokolwiek. W NY musiałabyś połączyć opiekę nad dziećmi ze szkołą. A gdybyś musiała zdecydować między SF, a Anglią, jaka by była Twoja decyzja?Pozdr.
Ciekawa jestem ile zdjęć na film średnio Tobie nie wychodzi? Moją zmorą są przypadkowe uderzenia w spust migawki po uprzednim niewykorzystanym naciągnięciu filmu.
a wlasnie, jak zamierzasz sie w UK utrzymywac? Birmingham zdecydowanie tanszy nizli londyn, ale pracka pewnie sie przyda. i walcz o te wszystkie kredyty, sporo mozna dostac. ja dostalam nic, bo glupia bylam niedoinformowana :(
Czy w tym NY nikt nie ma firanek? U nas to nie do pomyślenia, żeby sąsiedzi mogli sobie bez przeszkód zaglądać co na obiad ;p Co do Birmingham... typowe Brytyjskie miasto z miejscami ciekawymi oraz mniej ciekawymi(zamieszkanymi przez klasę robotniczą), najechane przez Polaków :). Na uczelni na pewno spotkasz rodaków, jeśli tylko czas pozwoli to polecam Ci ten projekt: http://polishexpats.org.uk/web/?page_id=517&lang=pl pozdrawiam, Natalia
beo-> Bardziej bym się skupiła na tym, że jak dobrze pójdzie, to PO Anglii będę mieć możliwość robienia czegokolwiek. W UK też będę musiała pracować. Natomiast Brimignham wybieram tylko i wyłącznie ze względu na szkołę. Gdybym mogła do niej pójść w SF czy NY, to wiadomo, że nawet nie wzięłabym możliwości wyjazdu pod uwagę.
Gosia-> Zazwyczaj wszystkie. Nie nacisnęłam jeszcze spustu migawki przypadkowo, ale w takiej Dianie czy Holdze, to czasem nawet zdarza mi się niechcący w torbie zrobić zdjęcie;).
sheep-> Będę musiała pracować, wiadomo;). A jakie kredyty masz dokładnie na myśli? Za szkołę nie muszę płacić, ale będę ubiegać się o pomoc finansową 'na życie', zresztą przyszłano mi już też w formularze.
Natalia-> Firanek to chyba nikt nie ma, ale przecież widać, że ludzie mają w oknach zasłony, a że nie zasłonięte, to co z tego? Mieszkają na 20 piętrze i wyżej, więc mogą sobie na to pozwolić;). U nas to nie do pomyślenia, bo ludzie w ogóle są zamknięci i lubią się odgradzać się płotem od innych. Polecam wycieczkę do Holandii;). Zresztą fragment tego artykułu też nawiązuje do podobnej sprawy: http://wyborcza.pl/1,76498,9723300,Wyrastamy_ze_wsi.html?utm_source=Facebook&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Co do Birmingham to niestety zdaję sobie z tego sprawę... Dziękuję też za linka. Multikulturowości doświadczam w sumie od dawna i mieszkałam już w Anglii, ale kto wie, możliwe, że się wybiorę:).
Mam do Ciebie pytanie zupełnie od czapy, ale jesteś światową osobą to pewnie będziesz wiedzieć :P Ostatnio w rozmowie ze znajomymi wyszło, że inaczej rozumujemy pojęcie "pokój gościnny". Niektórzy utożsamiali go z naszym polskim "dużym pokojem", inni znowu z osobnym pomieszczeniem przeznaczonym do przenocowywania gości. Jak Ty to rozumiesz?
Anonimowy z 22:04-> Wszystko zależy od tego z kim i gdzie bym rozmawiała;)). Jeśli w Stanach ktoś mówi o pokoju gościnnym, to z pewnością chodzi o osobne pomieszczenie w którym można przyjmować gości. W Polsce zrozumiałabym to jako "duży pokój" chyba, że rozmowa toczyłaby się wśród ludzi zamożnych, to domyślałabym się, że ktoś ma duży dom i dodatkowy pokój dla gości;).
Karola-> Zdaje się, że przegapiłaś tego posta: http://adamantwanderer.blogspot.com/2011/05/ch-ch-ch-ch-changes.html :)
Uwieeelbiam Twojego bloga! Robisz takie świetne zdjęcia i zazdroszczę Ci NY! Sama planuję wyjazd za granicę na studia. Lubię czytać Twojego bloga, bo wydajesz się być podobną osobą do mnie pod względem podróżowania :)
Jej jak ślicznie.... Podróż do NYC to moje marzenie... Byc może juz niedługo uda mi sie je zrealizować.:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga,Twoje zdjęcia.:)I jak wrócisz do Europy-to z pewnościa bede dalej czytała:)
'New York, New York...'
OdpowiedzUsuńmając taki widok nie rozumiem jak mogło Ci wpasc do głowy żeby wrócic do Europy :D
OdpowiedzUsuńkocham Twoje analagowe:)
OdpowiedzUsuńlittle-> ale to nie było dokładnie w tamtym momencie;).
OdpowiedzUsuńostatnie zdjęcie podoba mi się najbardziej
OdpowiedzUsuńCudne fotki :)
OdpowiedzUsuńJak czytam Twojego bloga i widzę te wszystkie zdjęcia, to wstępuje we mnie wiara i mam ochotę przenosić góry :D
Szkoda, że niedługo potem znowu tracę te wiarę :(
Powinnam chyba 24/h siedzieć tutaj i czytać, czytać, czytać.... :D
wow, piekne zdjecia!
OdpowiedzUsuńanalogi mają super urok <3
OdpowiedzUsuńNew York moje marzenie
OdpowiedzUsuńUlaaaaaaaaa!!! siedź w tych stanach ile możesz i spełniaj swój american dream :P wiele osób może ci tylko pozazdrościć tego gdzie mieszkasz;)
OdpowiedzUsuńani mi się waż wracać do Europy! ;););)
pozdrawiam tomek.
ostatnie.. w ogóle cała notka, magia <3 uwielbiam to, w jaki sposób pokazujesz wszystko, nawet Nowy Jork odkrywasz codziennie :)
OdpowiedzUsuńostatnie zdjęcie - magiczne <3,
OdpowiedzUsuńpowrót do europy już na 100 procent pewny?
trudno mi pojąć taką decyzję, w ogóle nie przychodzi mi do głowy, że ktokolwiek z nowojorczyków mógłby zapragnąć zmiany lokalizacji... wszystkie te piękne miejsca, które uwieczniasz na fotografiach powodują u mnie gęsią skórkę, a jak pomyślę sobie, że Ty widzisz to wszystko na co dzień, spacerujesz tymi magicznymi ulicami, mijasz te żółte taksówki i jadasz w tylu ekscytujących miejscach te smakowite potrawy zaczynam żałować, że nie urodziłam się Tobą. Jesteś w miejscu,do którego każdy chce przyjechać, ale nie każdemu jest to dane i chcesz wyjechać...
pewnie musialabym być tobą, żeby zrozumieć, a to niestety nie możliwe(a szkoda!).
zapewne będę beczeć jak dziecko czytając Twojego ostatniego posta z NY.
I od razu w uchu brzęczy mi boska Alicia Keys :D
OdpowiedzUsuńpieknie, ile ja bym dala,zeby kiedys moc usiasc na trawie i miec taki widok przed oczami..
OdpowiedzUsuńwidok na manhattan - zakochałam się :D
OdpowiedzUsuńzdjęcia niesamowite..
OdpowiedzUsuńile bym dała żeby żyć tak jak ty.
chyba najlepsze zdjęcia NYC, jakie kiedykolwiek zrobiłaś!!!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy dotyczące zdjęć!:)
Tomek-> Nie spełniam żadnego amerykańskiego snu, nie dorobiłam się majątku, nie buduję domu i nie tu zakładam rodziny;).
A z Europą przywitam się we wrześniu;).
mulan-> Tak pewny. Jak się już tu mieszka, to jest zupełnie inaczej. Miasto nie wydaje mi się już tak magiczne jak wtedy, kiedy nigdy w nim nie byłam, chociaż nadal zaskakuje i jak najbardziej potrafi zachwycać.
A u większości Nowojorczyków to miasto w ogóle nie wywołuje emocji, nie interesują się nim itp;).
Ula swietne zdjecia.
OdpowiedzUsuńWszyscy ci odradzaja powrot ale to chyba troche tak jak w tym przyslowiu: wszedzie dobrze gdzie nas nie ma. Inaczej jest gdy jestesmy gdzies na urlopie a inaczej jak sie prowadzi codzienne zycie, pracuje lub uczy.
A powrot do Europy ma tez kilka plusow, bedziesz blizej rodziny no i np. Bzu bedzie cie mogla czesciej odwiedzac dzieki tanim biletom.
Sylwia
Mysle ze tak samo bym zrobila. Po 7 latach mieszkania na tym kontynencie nic innego mi sie nie marzy tylko Europa.
OdpowiedzUsuńCzego wiele osob nie potrafi zrozumiec...
jaką analogówką robisz zdjęcia?
OdpowiedzUsuńjaką analogówką robisz zdjęcia?
OdpowiedzUsuńSylwia-> Co ciekawe, kiedy jeszcze ludzie dzielili się ze mną opinią co powinnam zrobić, wszyscy ze Stanów radzili mi, żebym jechała do Anglii, bo dla nich to wydawało się takie "wow!" w porównaniu do NYC;). Natomiast ludzie z Europy- wiadomo, byli za Nowym Jorkiem;).
OdpowiedzUsuńE.-> Pentaxem K1000.
Ja w pełni rozumiem decyzję. W Anglii będziesz mieć więcej możliwości do robienia czegokolwiek. W NY musiałabyś połączyć opiekę nad dziećmi ze szkołą. A gdybyś musiała zdecydować między SF, a Anglią, jaka by była Twoja decyzja?Pozdr.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ile zdjęć na film średnio Tobie nie wychodzi? Moją zmorą są przypadkowe uderzenia w spust migawki po uprzednim niewykorzystanym naciągnięciu filmu.
OdpowiedzUsuńa wlasnie, jak zamierzasz sie w UK utrzymywac? Birmingham zdecydowanie tanszy nizli londyn, ale pracka pewnie sie przyda. i walcz o te wszystkie kredyty, sporo mozna dostac. ja dostalam nic, bo glupia bylam niedoinformowana :(
OdpowiedzUsuńCzy w tym NY nikt nie ma firanek? U nas to nie do pomyślenia, żeby sąsiedzi mogli sobie bez przeszkód zaglądać co na obiad ;p Co do Birmingham... typowe Brytyjskie miasto z miejscami ciekawymi oraz mniej ciekawymi(zamieszkanymi przez klasę robotniczą), najechane przez Polaków :). Na uczelni na pewno spotkasz rodaków, jeśli tylko czas pozwoli to polecam Ci ten projekt: http://polishexpats.org.uk/web/?page_id=517&lang=pl
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Natalia
beo-> Bardziej bym się skupiła na tym, że jak dobrze pójdzie, to PO Anglii będę mieć możliwość robienia czegokolwiek. W UK też będę musiała pracować.
OdpowiedzUsuńNatomiast Brimignham wybieram tylko i wyłącznie ze względu na szkołę. Gdybym mogła do niej pójść w SF czy NY, to wiadomo, że nawet nie wzięłabym możliwości wyjazdu pod uwagę.
Gosia-> Zazwyczaj wszystkie. Nie nacisnęłam jeszcze spustu migawki przypadkowo, ale w takiej Dianie czy Holdze, to czasem nawet zdarza mi się niechcący w torbie zrobić zdjęcie;).
sheep-> Będę musiała pracować, wiadomo;). A jakie kredyty masz dokładnie na myśli? Za szkołę nie muszę płacić, ale będę ubiegać się o pomoc finansową 'na życie', zresztą przyszłano mi już też w formularze.
Natalia-> Firanek to chyba nikt nie ma, ale przecież widać, że ludzie mają w oknach zasłony, a że nie zasłonięte, to co z tego? Mieszkają na 20 piętrze i wyżej, więc mogą sobie na to pozwolić;).
U nas to nie do pomyślenia, bo ludzie w ogóle są zamknięci i lubią się odgradzać się płotem od innych. Polecam wycieczkę do Holandii;). Zresztą fragment tego artykułu też nawiązuje do podobnej sprawy: http://wyborcza.pl/1,76498,9723300,Wyrastamy_ze_wsi.html?utm_source=Facebook&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Co do Birmingham to niestety zdaję sobie z tego sprawę...
Dziękuję też za linka. Multikulturowości doświadczam w sumie od dawna i mieszkałam już w Anglii, ale kto wie, możliwe, że się wybiorę:).
właśnie na takie zdjęcia czekałam, ujęcia budynków i panoramy NYC mnie zachwycają, oby więcej takich postów i zdj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ola! :)
Mam do Ciebie pytanie zupełnie od czapy, ale jesteś światową osobą to pewnie będziesz wiedzieć :P Ostatnio w rozmowie ze znajomymi wyszło, że inaczej rozumujemy pojęcie "pokój gościnny". Niektórzy utożsamiali go z naszym polskim "dużym pokojem", inni znowu z osobnym pomieszczeniem przeznaczonym do przenocowywania gości. Jak Ty to rozumiesz?
OdpowiedzUsuńUlu, chyba coś przegapiłam na Twoim blogu, czy Ty naprawdę wracasz do Europy ? Zostawiasz Stany ? i będziesz studiowała w UK?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karola :)
super fotki i blog :) zostawiam ślad.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 22:04-> Wszystko zależy od tego z kim i gdzie bym rozmawiała;)). Jeśli w Stanach ktoś mówi o pokoju gościnnym, to z pewnością chodzi o osobne pomieszczenie w którym można przyjmować gości. W Polsce zrozumiałabym to jako "duży pokój" chyba, że rozmowa toczyłaby się wśród ludzi zamożnych, to domyślałabym się, że ktoś ma duży dom i dodatkowy pokój dla gości;).
OdpowiedzUsuńKarola-> Zdaje się, że przegapiłaś tego posta: http://adamantwanderer.blogspot.com/2011/05/ch-ch-ch-ch-changes.html :)
Uwieeelbiam Twojego bloga! Robisz takie świetne zdjęcia i zazdroszczę Ci NY! Sama planuję wyjazd za granicę na studia. Lubię czytać Twojego bloga, bo wydajesz się być podobną osobą do mnie pod względem podróżowania :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!