Poza stolicą i kilkoma mijanymi miejscowościami, Macedonia wydawała się być niezamieszkanym krajem z ciągnącymi się w nieskończoność pasmami górskimi i żarem lejącym się z nieba...
Macedońskie widoki.
W przedziale poznaliśmy Danny'ego i Jimmy'ego, dwóch Anglików, którzy wakacje poświęcili na zwiedzenie ponad 20 europejskich krajów pociągiem i trochę samolotem. Odwiedzili również Polskę, byli zachwyceni jedzeniem, a Kraków uznali za miasto z najładniejszymi dziewczynami.
W przedziale pogrywali w szachy.
Dzieliliśmy też przedział ze stereotypowym macedońskim burakiem, przynajmniej tak go odebraliśmy;). Mina dobrze odzwierciedla jego piękno wewnętrzne;).
Popularne miejsce wspinaczkowe.
W pociągu poznaliśmy również starego Londyńczyka od lat mieszkającego w Macedonii. Później spotkaliśmy go też w mieście i dość długo rozmawialiśmy. Nie mam jego zdjęcia, ale muszę o nim wspomnieć, bo był bardzo charakterystyczną postacią naszej podróży.
Na dworcu nie było informacji turystycznej, ale udało nam się zdobyć jedyną na dworcu mapę miasta;). Ulice były oznaczone beznadziejnie, więc i tak musieliśmy skorzystać z pomocy miejscowych, żeby dotrzeć do hostelu.
Nasz hostel z daleka wyglądał na altanę;). Jeszcze w pociągu okazało się, że Jimmy i Danny śpią w tym samym hostelu, więc trzymaliśmy się razem.
Mieliśmy szczęście, małe zamieszanie w systemie komputerowym sprawiło, że zamiast 8-osobowego pokoju dostaliśmy osobne mieszkanko z kuchnią i łazienką, w 5-osobowym pokoju, w którym byliśmy sami! A to wszystko za 30pare złotych za noc.
Nie podobało mi się, że co krok na chodniku stały zaparkowane samochody i to tak, że nie dało się przejść.
Quo vadis? Do McDonald's oczywiście. Weszliśmy do środka, żeby z ciekawości spojrzeć na ceny i były wyższe niż w polskim 'Maku'.
Nie znosze blokowisk, to najbrzydsze stworzenia architektoniczne;).
Plac w centrum miasta.
Tą dziewczynkę i jej dwóch braci spotykaliśmy parę razy i wyglądało na to, że żyją na ulicy...
Poszliśmy na miejscowy bazar, jedna z największych atrakcji Skopje.
Stoisko ze słodyczami.
Bazar, częściowo symbolizujący dawne Skopje.
Na bazarze postanowiliśmy zjeść coś tradycyjnego. Powyżej sałatka szopska, bardzo popularna także w Bułgarii.
Kebapcze, grillowana papryka i frytki. Razem z sałatką i Pepsi za wszystko zapłaciliśmy 1,70euro za osobę! Wreszcie znalazłam się w kraju, w którym poczułam się bogata...;D
Bazar rozczarował nas niezliczoną ilością sklepów z biżuterią i...
sukniami ślubnymi oraz...
hmmm...wieczorowymi. W każdym razie doszliśmy do wniosku, że w tym kraju ludzie lubią się "pokazać", a na przeciętne wesela rodziny biorą pewnie kredyty dużo większe niż w Polsce;).
Macedońskie chłopaki;).
100 denarów to ok 7zł...Z taką ilością banknotów znowu poczułam się bogata!
Byliśmy głodni czy nie byliśmy, poszliśmy na deser bo było nas stać! Baklava w syropie cytrynowym i lemoniada. Polecam też macedońskie lody, gałka dobrej jakości lodów- za złotówkę.
Tradycyjny macedoński napój, nielubiany z reguły przez turystów. To mleko, mąka i kakao. Niektórzy uznaliby ten smak za obrzydliwy, dla mnie nie był najgorszy, choć nie dałabym rady wypić całej szklanki.
Centrum.
Stoisko ze starociami, tuż przy centrum handlowym. Skopje jest pełne kontrastów.
Przy okazji tego zdjęcia oburzony facet krzyczał do mnie standardowe "no photos!" i dodał, żebym fotografowała piękne rzeczy... - zamiast rzeczywistości...?
Wieczorami na ulicach centrum było widać więcej ludzi niż w dzień, kawiarnie i restauracje były niemal zapełnione.
Skopje leży u podnóża góry Vodno, na szczycie stoi krzyż, podświetlony nocą, widoczny na zdjęciu.
Syndrom spędzania wolnego czasu w supermarketach i centrach handlowych jest tam jeszcze silniejszy niż w Polsce. Nie da się nie zauważyć, że Macedonię ciągnie do "Zachodu".
Może to zabawne spostrzeżenie, ale podobały mi się produkty na półkach w supermarketach, zaskoczyła mnie ich różnorodność;). Jednym z hitów Macedonii okrzyknęłam z Kasią sproszkowane 'milkszejki', nie żadnej macedońskiej firmy, a powszechnego Dr. Oetkera, ale nigdzie wcześniej ich nie spotkałam;). Były pyszne, kilka przywiozłam do domu;).
Zazdroszczę Ci bardzo :( no ale do rzeczy. zawsze chciałam się Ciebie spytać jakie języki znasz??
OdpowiedzUsuńP.
Piekne zdjęcia i wspaniała relacja!!!
OdpowiedzUsuńSuper relacja! Bardzo fajne zdjecia, w szczegolnosci te czarno -biale...
OdpowiedzUsuńteż nie widziałam tych shake'ów w proszku, rewelacja! :) Ach, zazdroszczę Ci tych podróży. Ja może i mogłabym zwiedzać, ale musisłabym się móc teleportować, bo podróże mnie przerażają zazwyczaj... :(
OdpowiedzUsuńkocham Twój blog:)
OdpowiedzUsuńpaulina
jak zwykle pięknie...czekam na dalsze relacje...
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wycieczki
OdpowiedzUsuńKebapcze, grillowana papryka i frytki... pyyycha! ;D
OdpowiedzUsuńZaglądam tutaj od dłuższego czasu i w końcu muszę to z siebie wyrzucić-jesteś fanastyczną dziewczyną! Mega pozytywna osoba,która czerpie z życia garściami! Niesamowicie inspirujesz. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńP. -> angielski- płynnie we wszelakich sytuacjach życia codziennego, pomijając różne specjalistyczne słownictwo, które kuleje u mnie ogólnie mówiąc;).
OdpowiedzUsuńniemiecki- poziom powyżej-średniozaawansowany. Jeszcze rok temu niemiecki znałam lepiej od angielskiego, ale teraz dużo więcej używam ang, a niemieckiego niewiele.
Hiszpański i francuski znam na poziomie podstawowym. Zależy mi na dojściu do poziomu przynajmniej średniozaawansowanego jeśli chodzi o hiszpański, natomiast francuski może zostać taki jak jest, chociaż może kiedyś się do niego bardziej przyłożę;).
paulina-> a ja kocham takie komentarze!;) Dzięki:*
Anonimowy-> zaczerwieniłam się;))). Wielkie dzięki!
"Jak będę duża, będę taka jak Ula"
OdpowiedzUsuńJesteś dla mnie wieeeelką inspiracją, chciałabym kiedyś tak podróżować. To zupełnie co innego niż wykupiona w biurze podróży wycieczka. Niesamowite uczucie...i taaakie piękne :D (Chociaż nie mam nic przeciwko wycieczkom z biura pordóży;) )
Życzę Ci miliona kolejnych cudownych i niezapomnianych wycieczek i tego żeby twoja mapa 'Traveled' kiedyś była w 100% czerwona ;)
Klaudia
Klaudia-> Już nie wiem jak dziękować...;D
OdpowiedzUsuńPS. Czy to jakiś dzień dobroci dla Uli?;D Wiem, że wczoraj było święto leworęcznych (to ja;P), ale o wyjątkowości dzisiejszego dnia nic nie wiem!;D
Dzięki Ula za propozycje :)
OdpowiedzUsuńA u Ciebie kolejny post z innego kraju, szczęka mi opada z posta na posta;) Zastanawia mnie, czy Ciebie takie podróże wogóle nie męczą? Nie masz czasem potrzeby odpoczywania w domu i spania we własnym łóżku? ;)
Pozatym Twoje zdolności fotograficzne wyewoluowały, robisz piękne zdjęcia! :)
Przejeżdżałam przez Macedonii bedąc w Grecji. Naprawde dziwny kraj.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia robisz pierwszorzędne! Bez dwóch zdań! :))
Jesteś naprawdę niesamowitą osobą! Z dnia na dzień rozumiem, że jednak moda, zakupy etc. to nic w porównaniu z prawdziwym szczęściem jakie dają podróże i jedzenie!
OdpowiedzUsuńW dodatku jesteśmy prawie sąsiadkami- mieszkam 70 km od Ciebie ;)
Pozdrowienia i życzę powodzenia w zdobywaniu świata!
ooo... ja też mieszkam całkiem niedaleko od Ciebie, do Zielonej zazwyczaj jeżdżę na zakupy, a poważniejsze sprawy to już Wrocław ;)
OdpowiedzUsuńpraktyczne pytanie,bo właśnie też jadę w tym kierunku i zatrzymamy się na noc w M..:)Wymieniałaś euro na denary czy nasze "popularne" na całym świecie złotówki ;).Tam są kantory czy należyudać się do banku?
OdpowiedzUsuńByłaś w jakimś ciekawym muzeum? Wydrukowałam sobie mapkę a tam forty,meczety, etnograficzne muzeum, bulwary..nic z tego u ciebie nie ma..przereklamowane???
nie wiem jak to robisz, ale nawet ta bieda na zdjęciach dodaje magii tym miejscom! szalenie zazdroszczę wypraw:)
OdpowiedzUsuń