Zaczęłyśmy od świetnej meksykańskiej knajpy, później poszłyśmy na kawę, pojechałyśmy metrem do centrum i spacerowałyśmy. W końcu część musiała wracać, a ja zostałam z kilkoma osobami na zakupach.
Spotkanie było bardzo udane i pewnie będziemy je powtarzać częściej.
Co do zakupów, to w Urban Outfitters kupiłam na wyprzedaży t-shirt. Może wydawać się Wam 'piżamowaty', ale dla mnie jest jedyny w swoim rodzaju.
Kiedy nigdzie nie można znaleźć ubrania, którego się szuka, trafienie na ten wyczekany sprawia jeszcze większą radość i daje wiarę w znalezienie kolejnych!;)
Po raz pierwszy trafiłam na t-shirt, w którym moje ramiona i ręce czują się świetnie i co ciekawe, nie jest to wcale męski fason w rozmiarze XL;).
Zdjęcia poniżej.
Tacos z kurczakiem, meksykańska salsa i guacamole + nachos i sałatka, które były niespodzianką na talerzu;). Najlepsze meksykańskie danie jakie kiedykolwiek jadłam, ale w końcu jeszcze nigdy nie byłam bliżej Meksyku niż jestem teraz i to w kraju, gdzie drugim narodowym językiem już zaczyna być hiszpański;).
Kawa w La Boulange de Cole. Bardzo fajne miejsce, muszę wybrać się tu na śniadanie.
Załoga też fajna;).
Wymieszałyśmy się narodowościowo, zaczynając od północnej i środkowej Europy, poprzez Meksyk, aż po Australię.
Ostatnio kupione tenisówki;).
Ferry Building.
Bay bridge, czyli dwupiętrowy most prowadzący do Oakland.
"So, where are we going now?"
Poszłyśmy do Chinatown, ale na szczęście nie musiałyśmy wspinać się na szczyt tej góry.
I oto wspomniany t-shirt. Pomijam już fakt, że ma obniżone szycie pod pachami, jest luźny a mimo wszystko kobiecy i ma uroczą kieszonkę. Mi chodzi głównie o rękawy. Dłuższe, luźne, niekończące tuż za ramieniem i niezamieniające moich rąk w serdele jak wiele t-shirtów. Kolejna długość to ta do połowy ramienia i takie właśnie rękawy mają wszystkie moje t-shirty. Ta długość też mnie nie zadawala w pełni, ale ta w nowym nabytku już tak:).
T-shirt: 10$
plimsolls: 10$
I met with ten au-pairs in San Francisco during the weekend. I also bought a t-shirt in Urban Outfitters that I was looking for.
też lubię takie bluzki :) maj maj, jaka Ty opalona jesteś!!! widzę wyraźnie na obojczyku białe paski spod bikini! Ulka! no weź, bo ja w końcu zacznę serio Ci zazdrościć :***
OdpowiedzUsuńten tee jest tak brzydki, a ty wygladasz w nim tak ladnie, ze no nie moge:), pozdrawiam, karolina
OdpowiedzUsuńKićka-> To resztki opalenizny z Zielonej Góry;P. Białe paski może i widać ale mojego koloru skóry do opalenizny już nie zaliczam;).
OdpowiedzUsuńKarolina-> dzięki;)
Fajnie znowu czytać o Twojej wycieczce... te miśki są fajne, chętnie bym sobie takiego kupiła, trochę przypominają te berliński, ale z mniejszym brzuszkiem.
OdpowiedzUsuńSuper t-shirt! Super relacja!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci wojaży! ekstra!!! z ciekawością oglądam Twoje fotki
OdpowiedzUsuńCzytając Twój blog czuję się jakbym brała udział w wycieczce, więc chyba stąd to niefortunna nazwa.
OdpowiedzUsuńNatomiast tak przyrządzone kurczaki zasmakują każdemu facetowi - gwarantuję.
to, co robisz, jest szalenie inspirujące!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę powodzenia :)
Fajnie, a t-shirt śliczniutki!!!
OdpowiedzUsuńwyglada jakbyś sie obrzygała...nawet może żółcią...;D ale krój faktycznie ma bardzo dobry, rekawy swietne. żarełooo <3 kiedy bedizesz na gadu zeby ze mną porozmawiac?:)
OdpowiedzUsuńPolecam wybrac się do Berkley :)
OdpowiedzUsuńgenialny jest...bardzo lubię jmex jedzenie, poza granicami naszego kraju oczywiście:-)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze : genialny t-shirt.
OdpowiedzUsuńi do tego tenisówki .. świetnie! ;)
Wygoda ponad wszystko!
OdpowiedzUsuńA tenisówki są prześwietne...
Widzę, że świetnie spędzasz czas w Stanach! Może i w tej uroczej kieszonce zmieszczą się jakieś wspomnienia? ;)
tą wspomnianą górę mam na tapecie hehe
OdpowiedzUsuńzajebiste te budki na gazety!!:D i trampki!!
OdpowiedzUsuńznam ból rękawów "zmieniających ręce w serdele"-cierpię przy kupowaniu wszelkiej maści T-shirtów ,które zamiast zakrywać podkreślają tą niewdzięczną część mojego ciała :P
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tenisówkach :)
Nigdy nie śledziłam Twojego bloga z tak zapartym tchem jak teraz ;-)
OdpowiedzUsuńLady M.
Znów zapierające dech w piersiach zdjęcia.
OdpowiedzUsuńA koszulka nie jest kobieca, ale na Tobie Ulu wygląda kobieco :)
oliwka-> W tym sensie kobieca, że dla kobiet, a nie przeznaczona dla facetów;). No bo sama w sobie rzeczywiście nie jest;).
OdpowiedzUsuńt-shirt ciekawy
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga i z niecierpliwośćią czekam na nowe posty! Pozdrawiam :)
Na meksykanskie jedzenie polecam Cha cha cha, jedzenie pyszne, sangrijjaaa rowniez :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.yelp.com/biz/cha-cha-cha-san-francisco-4
OdpowiedzUsuńAll nice photo:)
OdpowiedzUsuńUla napisz coś! :( od niedawna czytam twojego bloga, ale bardzo bardzo inspirujesz!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takich ludzi. :)
dariak.
Przeczytałam większość Twoich postów i jestem pod ogromnym wrażeniem !! Dziewczyno,ileś ty krajów pozwiedzała,wow ;o A ja sądziłam wcześniej,że sama mam się czym pochwalić,hehe ^^ Marzę o tym,żebym w wieku 21 lat też podróżowała tak często,i nie chodzi mi tylko o Europę :D pzdr ;**
OdpowiedzUsuńPS.Cudowne tenisówki *_*
o kurcze zazdrosze ];-> .. najlepsze są skrzynki z gazetami ! : D ahhh jak z filmu ;]
OdpowiedzUsuńHej, Ula! Nie daj się zakompleksionym staruszkom! ;} Czekam na więcej zdjęć hamburgerów i innego jedzenia, bo zawsze pokazujesz i opisujesz je tak, że wywołuje to u mnie ślinotok :)
OdpowiedzUsuńOj, dawno tu nie byłam, ale już nadrobiłam zaległości z Twojej wyprawy :) Świetne fotki!
OdpowiedzUsuńzAch.azdroszcze Ci tych podróży.
OdpowiedzUsuń