Pod koniec przyszlego tygodnia powinno byc juz lepiej, bo dzieci zaczynaja szkole i zmienia mi sie troche godziny pracy.
Nie zrobilam jeszcze praktycznie zadnych zdjec w NYC. Jakos nie chce mi sie pstrykac bezsensownie fot na lewo i prawo. Inna sprawa to, ze jak wychodze z domu, to z komputerem torbie, wiec niepotrzebne mi dodatkowe kiloramy. Do tego wszystkiego dochodzi moj nastroj. Nie powiem, zebym byla obecnie najszczesliwsza osoba na swiecie. Nie chce mi sie plakac z radosci, ze jestem w NYC, a wszystko tutaj traktuje na razie tak, jak gdyby byla to moja codziennosc od wielu lat.
Minusami rozpoczynania zycia na nowo jest to, ze z dnia na dzien czlowiek staje sie samotny i nie ma przy sobie nikogo ani niczego, co dawaloby mu poczucie bezpieczenstwa. Niby mam dom i to mieszkanie w centrum Manhattanu, ale wszystko jest takie obce. Nie znosze byc u siebie i szukac w kuchni otwieracza do puszek, albo zastanawiac sie jak wlaczyc prysznic. Nie moge sie doczekac, az poczuje sie jak u siebie. Mam nadzieje, ze stanie sie to szybko i ze cala reszta spraw wroci do normy (choc nie wiem tak naprawde co), a wtedy ja bede mogla szczerze zaczac cieszyc sie Nowym Jorkiem.
Powrot do Kalifornii, czyli kolejny dzien z mama, ktory rozpoczelysmy od spaceru po Golden Gate Park.
Pozniej pojechalysmy do pobliskiej chinskiej restauracji, sprobowac skrzydelek z kurczaka z listy i obie z mama uznalysmy, ze byly to najlepsze jakie kiedykolwiek jadlysmy.
Bla bla bla, na koniec chinska wrozba dolaczona do rachunku;).
Stamtad pojechalysmy na Height Street. Weszlysmy do kilku sklepow, w tym mojego ulubionego z butami. Nigdy tam nic nie kupilam (glownie ze wzgledu na cene), ale maja tam calkiem niezly wybor butow Jeffrey'a Campbella. w tym powyzsze. Na pierwszy rzut oka te buty wydaly mi sie absurdem, w ktorym nie mozna zrobic ani kroku. Przymierzylam je wiec i z cala odpowiedzialnoscia musze powiedziec, ze byly WYGODNE! Sa niezwykle lekkie, a koturn i obcas chyba idealnie wywazony, bo zupelnie nie czuc tej wysokosci.
A to inne swietne buty, tez JC.
Haight.
Zajrzalam tez do nowo otwartego sklepu z ubraniami i dodatkami w stylu lat 50-60tych.
A pozniej udalysmy sie do peruwianskiej restauracji, ktora jest droga, ale wybralysmy sie tam w porze 'happy hour'. Zamowilismy wiec przy barze pisco sour, drink, ktorego smak natychmiast przywolal wspomnienia z Peru, a wedlug mamy byl rewelacyjny. Chcialam tez, zeby mama sprobowala ceviche, wiec zamowilysmy jedna porcje.
Stamtad przeszlysmy sie do Ferry Building.
I sprobowalysmy podwojnego espresso z listy.
Do wieczora spacerowalysmy po Market St i pozniej byla juz pora, zeby wracac do domu.
Nie martw się, z pewnością szybko się zadomowisz. Niedługo czeka mnie to samo, także wkrótce Cię zrozumiem dosłownie. Tymczasem mocno trzymam za Ciebie kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agata
to poczucie samotności to chyba normalne w nowym jorku... w końcu to 'miasto samotnych ludzi', tak słyszałam. wygląda na to, że coś w tym jest...
OdpowiedzUsuńKochana Ulu, nie martw sie. masz nas - wiernych czytelników, którzy zawsze służą Ci wsparciem:) sprawiasz, ze czujemy sie jak u siebie. nie czuj sie samotna. dużo uścisków:*
OdpowiedzUsuńAgata (ale inna niż powyżej:))
Ula, daj czas czasowi!
OdpowiedzUsuńByłam w takiej samej sytuacji (au-pair, całkowicie sama, czułam się obco w domu). Niedługo się przeprowadzicie, będziesz miała internet i nowych znajomych.
Poza tym jak sama mówisz wszystko się ustabilizuje wraz ze szkolną rutyną i Twoim oswojeniem się w nowym miejscu.
Myślę, że najtrudniejsze w pracy au-pair jest mieszkanie i praca w tym samym miejscu, ale za to te wszystkie plusy... sama wiesz:)
Trzymaj się więc ciepło! Jesteś w Nowym Jorku!!!
czemu Nowy Jork dostaje minusa bo spotkalas polki?
OdpowiedzUsuńDzieki za wsparcie;).
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 21:18-> W Kalifornii przez caly rok nie slyszalam na ulicy tyle polskiego, ile tutaj przez godzine na placu zabaw w moj drugi dzien pobtu. Nie lubie spotykac Polakow zagranica.
A dlaczego nie lubisz spotykac Polakow za granica?
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 21:41-> Jak juz gdzies jestem to lubie chlonac klimat tego miejsca na tyle na ile sie da i nie chce sie czuc jak w kraju z ktorego wyjechalam, bo psuje mi to obraz calosci.
OdpowiedzUsuńwcale się nie dziwię, że nie lubisz Polaków za granicą...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak to będzie, kiedy wrócisz do ZG, która się rość dobrze rozwinęła przez te 2 lata, a i tak uznasz ją za wielką gigadziurę przy ameryce ;) na pewno poczujesz się jeszcze bardziej zagubiona tutaj, w polsce, niż w ny czy sf. Mam takie dziwne przekonanieże niby teraz jest ok, ale jak wrócisz, to albo długo nie usiedzisz, albo zgorzkniejesz... oby tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńDroga Ulu,
OdpowiedzUsuńjestem pewna, ze niedlugo sie zadomowisz w nowym miejscu, ale... nie czekaj na to! Nastawienie "kiedy w koncu" tylko wszystko przedluzy i nie bedzie to przyjemne. Sama sie niedlugo przeprowadzam (nie az tak daleko, bo tylko kilkanascie minut pieszo z miejsca, w ktorym mieszkam obecnie), ale tez sie denerwuje - jak to bedzie w nowym mieszkaniu, w nowym pokoju, z nowymi wspollokatorkami. Ale... jakos to bedzie! Byle nie czekac na dzien, w ktorym nareszcie bedzie lepiej, bo to samo przyjdzie. Na pewno! Moze kup sobie jakis gadzet (swieczke, figurke, obrazek), ktora wpadnie Ci w oko i serce, postaw ja gdzies w widocznym miejscu (np. niech wita Cie wracajaca do domu)?
Trzymam kciuki i pozdrawiam!
Livi-> Zdecydowanie masz racje. Jesli teraz wrocilabym do ZG to byloby mi bardzo ciezko...Nie chce na razie myslec o przyszlym roku, bo wszystko co z nim zwiazane przeraza mnie.
OdpowiedzUsuńrocktechnika-> No wlasnie, moze powinnam zwinac dzieciom jakas maskotke i przytulac sie do niej co noc;))).
Ula czy mogłabyś napisać jak wygląda teraz Twoja opieka nad dzieciaczkami? czy już Cie polubiły? i jak Cie tam traktują - hosci? ciekawa jestem :)
OdpowiedzUsuńzapoznałaś się chociaż z polskimi nianiami z placu zabaw?
a i mam jeszcze jedno pytanie: te 3-letnie dzieci mają też taki napięty grafik zajęć, jak to czasem opisują w gazetach, że od małego na same zajęcia latają ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 00:01-> Przepraszam, ze nie odpisalam ponizej, zrobilabym to dzisiaj;). W kazdym razie to do przyszlego czwartku, zanim dzieci zaczna szkole pracuje od 8 do 18. Pozniej troche plan sie zmieni i trzy razy w tygodniu bede zaczynac o 11:30. Dzieci mnie chyba polubily, choc dopiero minal drugi dzien pracy, wiec nie moge za wiele powiedziec;). Host rodzina trakuje mnie bardzo dobrze. Jak sie juz tu wszystko ustabilizuje, to napisze w jakims poscie wiecej o tych sprawach.
OdpowiedzUsuńCo do ostatniego pytania, to jasne, niektore dzieci tak maja i to wcale nie tylko w NYC. Moje natomiast nie chodza jeszcze na zadne zajecia poza przedszkolem/szkola, ale od wrzesnia dziewczynka zacznie balet, a ten maly moze pilke nozna.
Polacy w Nowym Jorku to tez klimat tego miasta, jest tam nawet polska dzielnica, nowojorczycy uwazaja ja za swoja, tak jak chinatown czy little italy, bez tych dzielnic Nowy Jork nie bylby Nowym Jorkiem.
OdpowiedzUsuńA udało Ci się spróbować wszystkich dań z listy?:) Izabela
OdpowiedzUsuńUla - myślę, że to tylko chwilowe...
OdpowiedzUsuńz pewnością wszystko sie ułoży jak sobie zamarzysz :) a z Twoim niesamowicie pozytywnym podjeściem do życia będziesz najszczęśliwszym człowiekim w Nowym Jorku!!! kto jak kto, ale TY dasz radę!
a teraz pytanie z innej beczki: jakiego byś chciała iPhone'a? chodzi mi o kolor i który model? pytam, bo też planuje zakup (zastanawiałam się nad białym, ale 4, a z tego co mi powiedzieli w salonie to ten model jest w Polsce tylko w kolorze czarnym)
pozdrawiam Cię ciepło i pamiętaj, że /jak napisała wcześniej Agata/ MASZ NAS :)))
ale jestem też pewna, że szybko nawiążesz fajne znajomości
Just-a
wiesz co wydaje mi się, że przez to byc au pair i życie w ameryce wstydzisz się polski i tego, że jesteś polką. ok - rozumiem, że będąc w danym kraju/mieście chcesz chłonąc kilmat tego miejsca ale co widzisz złego w tym, że usłyszałaś na ulicy czy w parku polski?! jeżeli ja byłabym w takiej sytuacji to napewno na mojej twarzy pojawiłby się banan, że nie jestem sama, że dookoła 'mam swoich ludzi'! ale to wszystko zależy od człowieka ... bez polaków ny nie byłby ny tak samo jak bez chińczyków, japończyków etc. Dominika
OdpowiedzUsuńprzeprowadzka na upper east side? czy to ta najbogatsza dzielnica NY co kręcą w niej GG :)?
OdpowiedzUsuńzazdroszczę jeśli tak , to aż taka bogata ta rodzina? Gdzie pracują Ci Twoi host rodzice?
Zgadzam się kompletnie z komentarzem z 6:52 i Dominiką powyżej. Chyba wielu kręci międzynarodowość NY, Polonia to przecież też "obraz całości", no ale zależy, co kto lubi. Mnie osobiście zawsze rozwalają Polacy za granicą w pozytywny sposób. Zazwyczaj to miłe przypadkowe spotkania, a nawet jeśli nie... To traktuję to jako takie przejrzenie się w lustrze. Bez względu na to, jak aspirującym kosmopolitą się jest, resztki tożsamości zawsze będą w Tobie tkwić. Pozdrawiam i życzę przyjemnych spotkań z Polakami oraz udanej wycieczki na Greenpoint. Ewelina
OdpowiedzUsuńto tylko pierwsze dni. już niedługo się zadomowisz:) uszka w górę:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 6:52-> Wiem o Greenpoincie i spodziewalam sie tez takiego komentarza. Sama mam podobne zdanie do Twojego, bez tych wszystkich narodowosci Nowy Jork nie bylby Nowym Jorkiem, wiec ciezko mi tak naprawde wytlumaczyc czemu nie lubie spotykac Polakow zagranica.
OdpowiedzUsuńIzabela-> Nie, to bylo niemozliwe do osiagniecia;).
Dominika-> Bycie au pair nie ma z tym nic wspolnego, zapomnialas, ze moje podrozowanie i przebywanie za granica nie zaczelo sie od bycia au pair. 10 lat temu tez nie lubilam spotykac Polakow, kiedy bylam w innym kraju. Dla mnie 'swoi' to nie do konca ludzie mowiacy w tym samym jezyku, bo to nie czyni ich jeszcze moimi przyjaciolmi. Tak jak niektorzy maja potrzebe przebywania wsrod rodakow na obczyznie (stad przeciez wziely sie dzielnice podzielone na norodowosci w wielkich miastach), tak ja jej nie mam.
Anonimowy z 14:17-> Tak, to najbogatsza czesc NYC i kreca tam GG. Ciezko powiedziec na ile host rodzina jest bogata, ale gdyby nie byli to nie byloby ich stac na mieszkanie tam;). Jeden host tata jest wice prezesem w firmie zajmujacej sie hotelarstwem, a drugi jest doradca do spraw tworzenia strategii firmy w organizacji non profit.
Ewelina-> Jasne, ze zawsze bede Polka i dobrze mi z tym, to co nie podoba mi sie w naszym kraju i w rodakach to juz inna sprawa.
Czwarte zdjęcie od góry: jakbym widziała siebie! Dokładnie dziś przeskoczyłam w jednym sklepie z trampek w bardzo wysokie obcasy :) Z tą różnicą, że je kupiłam (mam nadzieję, że się w nich nie zabiję).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Just-a -> Nawet sie nie zastanawialam nad kolorem, obojetne mi to, zapewne bedzie czarny;). Co do modelu to 4gb.
OdpowiedzUsuńHej. Nie mogę doczekać się Twoich postów z NY. Na pewno się przyzwyczaisz, chociaż po SF (które jest najfajniejszy na świecie, gdzie czujesz się jak "u siebie") może być ciężko. Ja sama, chociaż nie byłam tam długo czułam się jakby przytłoczona wszystkim. Ciekawa jestem jakie interesujące miejsca odkryjesz w NY, zwłaszcza z ciekawym jedzeniem;D Powodzenia! Beata
OdpowiedzUsuńUmiesz się ustawić. :)
OdpowiedzUsuńNie zginiesz w świecie... :)
Musiałam coś napisać na temat tego , że nie lubisz spotykać polaków za granicą to egocentryczne podejście przecież sama jesteś "polką zagranicą " czy siebie także nie lubisz ?
OdpowiedzUsuńa tak Cię zraziło usłyszenie polskiego języka na placu zabaw. Wiele polaków mieszkających w stanach jest nie tylko polakiem ale także ma amerykańskie obywatelstwo, jest wiele takich osób więc my jako polacy powinniśmy się cieszyć, że rozmawiają używając polskiego języka i nie wyrzekają się swoich korzeni mieszkając w Usa.
Pozdrawiam.
Anonimowy z 12:45-> Nie mowie o Polakach z amerykanskim obywatelstem, tylko o przyjezdnych. A siebie generalnie tez nie lubie i nie mowie tu o pochodzeniu, tylko o ogole. Na koniec dodam, ze wcale nie uwazam, zeby moje podejscie bylo odpowiednie, po prostu takie jest i niewiele moge z tym zrobic.
OdpowiedzUsuńkażdy ma prawo do własnych odczuć, więc nie wiem dlaczego tak na ciebie niektórzy naskoczyli tylko dlatego, że nie lubisz spotykać polaków za granicą. dobrze, że nie starasz się na siłe tego zmieniać, bo w takim razie polacy też powinni sie zmienić... wiadomo o co chodzi. nie każdemu odpowiada mentalność polaków. oczywiście sa zapewne i tacy którzy czuja się dobrze spotykając się w polsce z hamstwem na każdym kroku, nieuprzejmością pań pracujących w sklepach, urzędach itp.
OdpowiedzUsuńza granica przeżywamy szok kulturowy, bo nagle okazuje się, że na świecie istnieje mnóstwo uprzejmych, sympatycznych ludzi którzy cieszą się z życia i z chęcią dzielą się ta radością z otoczeniem. ja mam tak, że słysząc polski język za granicą czuję powiew polski i od razu przychodzą na myśl złe skojarzenia bez względu na to czy ci przyjezdni mają w sobie polską mentalność czy nie.
oczywiście nie sugeruję, że o to ci chodziło. wyraziłam tylko swoje zdanie.
K.
Co do tej mentalności polaków... tak mentalnością według mnie jest też myślenie stereotypowe ! a , że polak zagranicą to już "mentalny ma być" to jest właśnie stereotypowe myślenie i właśnie w Polsce jeszcze ludzie tak myślą stereotypowo tak jak ten komentarz powyżej przecież to stereotypowe myślenie POLAK = MENTALNOŚĆ = STEREOTYP! :( .
OdpowiedzUsuńa co do Ciebie Ula dziękuję za odp. przynajmniej potrafisz być szczera a to się ceni najbardziej!