Te ostatnie dni nie byly najlatwiejsze. Pozegnania z miejscami i ludzmi, przypominanie sobie roznych wydarzen z minionego roku, smutek ze wszystko minelo ale i radosc ze sie zdarzylo. Do rozplakania sie wystarczyla plakietka z czterolistna koniczyna z baru z Florydy, bilet lotniczy do San Francisco, korek od wina wypitego w Limie, czy zwykle "zegnaj" lub "dziekuje" wypowiadane do roznych osob.
Czuje dziwna wewnetrzna pustke, bo opuszczam miejsce z ktorym bardzo sie zzylam.
Chyba nie bylo miasta, w ktorym czulabym sie lepiej niz w San Francisco i strasznie bede za nim tesknic.
Pozostawiam tu czastke serca, co znaczy, ze bede musiala po nia wrocic.
To jeszcze nie koniec postow o San Francisco, ale zegnam sie juz oficjalne, bo za trzy godziny wsiadam do samolotu.
Dziekuje, ze byliscie tu ze mna!
To byl najfajniejszy rok w moim zyciu.
Nie będę oryginalna pisząc że anonimowo i po cichu śledzę twoje życie i bloga, marząc o dalekich podróżach z zimnego, betonowego osiedla gdzieś w Polsce. Ulo, życzę ci powodzenia w nowym mieście, dużo szczęścia!
OdpowiedzUsuńnie dziwne, że odczuwasz pustkę, wiele się w ciągu tego roku przydarzyło, ale jeszcze wiele się wydarzy, strasznie Ci zazdroszczę. Tej otwartości i niezwykłej chęci poznania świata. Oby ten rok był lepszy niż poprzedni, życzę Ci tego z całego serca :)
OdpowiedzUsuńjako jedna z czytelniczek mogę powiedzieć, że to my dziękujemy za rok w cali :) powodzenia w podbijaniu manhattanu i brooklynu, przeczuwam że możesz pokochać NY jeszcze bardziej niż SF :^)
OdpowiedzUsuńUlka, trzymaj się wersji, że najpiękniejsze dopiero przed Tobą. I czekam, czekam na posty z NY, bo kocham to miasto. Ściskam mocno, piękna ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Twój rok w Nowym Jorku również będzie fantastyczny :) Z Twoich opowieści wynika, że San Francisco jest niesamowitym miastem (miastem moich marzeń tak btw), ale wydaje mi się, że niewiele zależy tu od miejsca, ale od człowieka. To jak spędzisz rok w Stanach (w San Francisco, Nowym Jorku czy w innym mieście) zależy od Ciebie samej i od tego jakim jesteś człowiekiem. Ty jesteś niezwykłą osobą, która w pełni wykorzystała swoją szansę w SF i zrobi to samo w NY. Korzystaj z życia i ciesz się nim tak jak do tej pory :) Być może drugą cząstkę swojego serca pozostawisz w Nowym Jorku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szczęścia :)
ja juz z niecierpliwością czekam na post NYC! :)
OdpowiedzUsuńA.
zdjęcie miazga, idealnie odzwierciedla to co teraz czujesz. powodzenia!
OdpowiedzUsuńJa także jestem jedną z osób, które po cichu, zza monitora obserwują Twoje ciekawe życie i same marzą o tym, by wreszcie wziąć się w garść i pójść w Twoje ślady. Jesteś naprawdę inspirującą i odważną osobą, jestem przekonana, że w nowym miejscu odnajdziesz się równie dobrze, jak w każdym innym.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i czekam na kolejne relacje z Twojego życia po drugiej stronie globu.
Pozdrawiam, Karolina.
Ten post i to zdjęcie, wystarczyło żeby łza się w oku zakręciła...
OdpowiedzUsuńFilipa,
Powodzenia na nowym etapie podróży :)
OdpowiedzUsuńBy ten rok okazał się dla Ciebie jeszcze lepszy i bogaty w coraz to nowsze doświadczenie i niezapomniane przeżycia. Byś bawiła się życiem i nie żałowała żadnej jego sekundy.
Życzę też wspaniałych zdjęć NY i dużo chęci do blogowania bym ja jak i każdy inny mogła przeżyć tą podróż razem z tobą.
Cieszę się, że twoje marzenia i cele się spełniają i marzę bym też mogła tyle osiągnąć.
Powodzenia! :*:*
ula, kasia teskni, wracaj już na komunikator! ;{
OdpowiedzUsuńUśmiechaj się, marz, szalej:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w NY. Niech pobyt tam sprawia ci tyle radości ile mnie marzenie, że niedługo się tam znajdę:)
rzadko trafiam na dobrą książkę, która pochłania mnie w całości, w której świecie rozpływam się do reszty, ale za każdym razem, kiedy kończę czytać taką książkę jest mi strasznie smutno, jakby skończyła się jakaś cząstka mnie - nie wiem jaka - marzenie?
OdpowiedzUsuńNa szczęście dawno temu odkryłam Twojego bloga i on jest dla mnie taką właśnie książką, ale jest ona niewypowiedzianie lepsza od innych, bo się nie kończy. Ula, jesteś dla mnie najciekawszą i najbardziej inspirującą z osób, których nie znam - żadem muzyk, pisarz, papież, malarz, kucharz, fotograf. Tylko Ty:)
Ola
Na pocieszenie mogę powiedzieć, że zostaną Ci z tego roku piękne wspomnienia, do których będziesz mogła w każdej chwili wrócić, a przed Tobą - wspaniała nowa, nowojorska przygoda. Trzymam kciuki, żeby była równie udana jak ta, którą dzisiaj kończysz. /hanneke
OdpowiedzUsuńA ja wierzę, że w Nowym Jorku będzie Ci równie dobrze :) I liczę na mnóstwo wpisów, bo kocham Nowy Jork i chciałabym się kiedyś tam znaleźĆ (dziwny komputer, nie mogę napisaĆ małego Ć :P )
OdpowiedzUsuńAż mi samej zrobiło się smutno i poczułam pustkę, papa Kylie, papa SF, witaj NY ;)
OdpowiedzUsuńsmutny ten wpis. ale za pare godzin jak zobaczysz manhattan to samopoczucie na pewno sie poprawi!
OdpowiedzUsuńto my dziękujemy Tobie!
OdpowiedzUsuńnie znoszę czegoś kończyć, zaczynać od początku.. nie lubię zmian i wyborów. Ale mam nadzieję, że Ty wyboru nie będziesz żałowała. Trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńW pełni rozumiem ten smutek, bo też się bardzo przywiązuję do miejsc. Ale jestem pewna, że przed Tobą świetny rok w NYC, głowa do góry!!
OdpowiedzUsuńjak to przeczytałam i zobaczyłam zdjęcie to mnie ciarki przeszły :)
OdpowiedzUsuńogólnie to odważna dziewczyna jesteś!
chyba dlatego śledzę Twój blog, bo ja bym nie umiała tak żyć...i nigdy nie będę.
Emilia D.
gdy znajdziesz się już w Nowym Jorku niech też łza Ci się zakręci w oku, ale łza szczęścia :) zostawiłaś w SF cząstkę siebie, ale pomyśl, ile cię czeka w NY. i być może za rok też będziesz mogła napisać "to był najfajniejszy rok w moim życiu".
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejne posty!
Ula, strach nigdy Cię nie powstrzymuje, tak trzymaj! Cieszę się na Twój rok w NY. Miękkiego lądowania, wietrznie dziś na Wschodnim Wybrzeżu!
OdpowiedzUsuńja też bym płakała. Na pewno. Podobnie jak Ty jestem wrażliwa. Nie lubię pożegnań... Do 'usłyszenia' z NY!
OdpowiedzUsuńUla, trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńLady M.
my je przezywalismy ze sobą... wiesz nie jeden raz wzruszałm się oglądając zdjęcia na ty blogu?, bo jedno z moich wielkich marzeń to odwiedzenie stanów... twój blog uswiadomił mi jak wielki błąd zrobiłam wybierając po maturze studia zamiast au pair bo taki miałam zamiar... teraz sie mobilizuje, zdam w koncu prawko biore dziekanke i spełniam marzenia, dzieki temu blogowi jestem mega zdeterminowana, za co ci dziękuje i życze kolejnego niesamowitego roku w us - na pewno taki bedzie;)
OdpowiedzUsuńchyba jeszcze nic w sieci nie wywołało we mnie tylu emocji. pozdrawiam, życzę powodzenia i nie ukrywam, że zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Niu Jorku, tam tez na pewno bedzie cudownie, wspaniały blog wspaniałe zdjęcia super dziewczyna z Ciebie Ulu. Dzieki Tobie wierze ze jak się czegos chce to trzeba robic wszystko by spełnic marzenie.Pozdrawiam i trzymam kciuki za nowy rozdział zycia
OdpowiedzUsuńankaj
Uwielbiam te wpisy na blogu i Twitterze. Dzięki Tobie zwiedzamy wszyscy te miejsca. Powodzenia w NYC. mam nadzieję, że nadal będziesz relacjonować swój pobyt w USA.
OdpowiedzUsuńUla jesteś wspaniała. Podziwiam Cię, przede wszystkim za odwagę i zazdroszczę tylu pięknych wspomnień. k.
OdpowiedzUsuńUla, naprawdę dziękuję za te wszystkie wpisy, za te wszystkie zdjęcia. Niemal codziennie od roku wchodzę sprawdzić, czy nie pojawił się nowy post. Po prostu uwielbiam czytać Twojego bloga! Jesteś jednym z największych autorytetów w moim życiu. Naprawdę Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuń~~ szesnastolatka
:*** yoasia
OdpowiedzUsuńDzieki, Ula, za bloga, czekam z niecierpliwoscia na NY. Jestem mniej wiecej w wieku Twojej Mamy - i gratuluje Jej takiej Corki :-)
OdpowiedzUsuńMi.
Zdjęcie świetnie oddaje treść notki... czekam na relacje z NY :) ciekawe, czy za kilka lat dowiesz się jak Kylie wygląda itd... np za 15 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Zielonej Góry :D Właśnie winobranie się zaczeło ;)
Czytam twojego bloga prawie od początku i nie ma takiego dnia?tygodnia? zebym nie sprawdziła czy coś napisałaś :* i bardzo dziękuję za te wszystkie wpisy ;) mam nadzieję ze następny rok w twoim zyciu bedzie lepszy od poprzedniego! Pozdrawiam i czekam na relacje z NYC!
OdpowiedzUsuńoch. jestem uzależniona i sama już tęsknie za SF! nie wyobrażam sobie, co Ty czujesz! pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci abyś jeszcze nie raz miała okazję odwiedzać swoją cząstkę serca w SF i aby nowe miejsce okazało się kolejnym strzałem w dziesiątkę :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubilam zagladac do Ciebie.
OdpowiedzUsuńzycze Ci zeby to nie byl koniec Twojej przygody z SF, skoro czujesz ze to Twoje miejsce.
wiem o jakim rodzaju pustki mowisz.
tak jakby sie zostawilo tam kawalek pluc i teraz trudniej oddychac.
od mojego dluzszego pobytu w nyc minelo juz 5 lat i chyba nie ma dnia zebym nie wspominala w jakis sposob tego czasu. to byly najbardziej inspirujace i ksztaltujace chwile calego zycia. jak teraz tam jestem chociaz na 4 dni, czuje jak doladowuja mi sie akumulatory i jak rosnie energia i chec zycia.
podsumowujac- na pewno bedzie Ci tam dobrze i tego Ci zycze. bo juz chyba nie bede tu tak czesto goscic- lapie mnie ogromna tesknota i zal jak ogladam zdjecia z utesknionego miasta.
powodzenia!
xo
werka z eliwer
a- i te koniczynki i korki trzymaj do konca zycia. zamknij w puszce i otwieraj od czasu do czasu. nigdy nie wyrzucaj!
OdpowiedzUsuńPiszecie tak piekne komentarze, ze az brakuje mi slow, wiec nic nie napisze;).
OdpowiedzUsuńOdwdziecze sie w ramach przyszlych postow z NYC;) .
Ula czytam Cię juz od dawna ( zaczełam jeszcze w Klubie Glamour ) i jestem pod wielkim wrażeniem jak odważnie idziesz przez świat:) Jednak zdecydowałam się napisać dopiero teraz bo dzisiejszy post idealnie odzwierciedla moje uczucia do US!!! Spedziłam tam ponad 3 miesiace w 2006r. i również czuje że czastka mnie została za oceanem:( Tęsknie za tą "lekkością bytu" teraz założyłam rodzinę i zostałam mamą i wątpię że uda mi się tam jeszcze wrócić.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego roku ale mam nadzieję że ten rok również przywoła we mnie wiele wspomnień gdy będe czytać Twojego bloga:)
Pozdrawiam
p.s Ile ja bym dała za paczkę M&Msów z masłem orzechowym (te czerwone;)!!!!
O co chodzi z klubem Glamour?
OdpowiedzUsuńsa jaszcze ggm skaype , tel ale to nie samo jak przebywanie w miejscy gdzie się spędziło tyle dni, godzin
OdpowiedzUsuńzapraszam do się
zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://czaary-maary.blogspot.com/
Coś się kończy, a coś zaczyna. Tak to już bywa, że musimy przetrwać trudny moment rozstań i pożegnań, by rozpocząć nową przygodę, nową historię. Choć teraz może być Ci ciężko, pamiętaj że w nowym miejscu też poznasz ciekawych ludzi. Twój niebywały charakter i osobowość na pewno nie pozwolą zapaść w śpiączkę radości, którą zarażasz innych. Wierzę, nie, ja nawet wiem, że w NY także znajdziesz swoje miejsce na ziemi i tam również pozostawisz kawałek serca. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Bogusza
To jaka różnica czasu nas teraz dzieli? :)
OdpowiedzUsuńOriko
ja sie nie zniżyłam, ja sie wysiliłam! ;)
OdpowiedzUsuńPożegnania nigdy nie są łatwe i fajne. Nie lubię i już. Czytając Twój post naprawdę widać jak duży sentyment masz do SF ale nowe miejsca nowe przygody przyniosą jeszcze wiele wiele miłych przygód a później wspomnień! I zdecydowanie zgadzam się z powiedzeniem, że nie ma co płakać że coś się skończyło ale cieszyć się że się wydarzyło! :)
OdpowiedzUsuńtroche, polowicznie czesciowo wiem co czujesz bo za 3 tygodnie konczy sie moja czteromiesieczna przygoda na teneryfie. tez smutek bo koniec ale i radosc, ze sie zdarzylo. zycie.
OdpowiedzUsuńUla, czytam te komentarze i mi się płakać chce.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że wśród nas są ludzie, którzy potrafią w drugim człowieku odkryć coś fascynującego, podziwiać go, uznawać za guru. Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią powiedzieć coś miłego, pocieszyć, pozdrowić, podziwiać, a nie jedynie zazdrościć.
Pozdrawiam Cię i cóż - również nie będę oryginalna, bo czytam oczywiście Twojego bloga non stop.
Powiem więcej - takich jak ja są tysiące, ale po przeczytaniu posta nie zawsze wiadomo co napisać, człowiek jest pod takim wrażeniem, że odbiera 'mowę' :) Pozdrawiam Cię i życzę podróży w miejsca o których marzysz, bo wiem, że to jest właśnie Twoje życie :)
Domyślam się, że San Francisco jest wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju, ale Nowy Jork... NY wydaje mi się najwspanialszym miejscem na świecie. Miałam okazję zobaczyć to miasto, spędziłam tam tydzień i mimo, że od tego wyjazdu minęło już pół roku, to prawie obsesyjnie myślę o tym, żeby tam wrócić :) Nie ma tygodnia, żebym nie miała snów związanych z Nowym Jorkiem. Niesamowite miasto, tętniące życiem, zróżnicowane, porywające i w jakiś fascynujacy sposób przytłaczające (podczas wyjazdu często przypominałam sobie opowiadanie Melville'a, "Bartleby, the Scrivener: A Story of Wall Street"), po prostu niesamowite. Wiem, że będę czytać kolejne posty zielona z zazdrości :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńten blog uzależnia, seriously.
OdpowiedzUsuń