W piątek miałam okazję być na swoim pierwszym pokazie mody. Zabrała mnie na niego Aneta, którą znam stąd, że czyta mojego bloga. Jej mąż pracuje w collegu LIM, mającym w ofercie kierunki ściśle związane z modą, a pokazy organizowane są co roku przez studentów.
Podobało mi się, aranżacja była dobra, muzyka też, a wszystko razem wyszło całkiem profesjonalnie.
Każda z osób na widowni dostała torbę upominkową, a tam m.in. skarb w postaci truskawkowo-waniliowych trufli Godivy, mniam!
Wow, rewelacyjny pokaz. Żeby ktoś u nas coś takiego wymyślił: bardziej na luzie, bez zadęcia! Pomarańczowa sukienka wspaniała, wyglądała jakby płynęła!
OdpowiedzUsuńpyszny upominek;) Od dawna czytam Twojego bloga, ale ani razu jeszcze nie dodawałam swojego komentarza. Twój blog jest naprawdę insirujący! Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńLudzie z pasją, fenomenalne stroje, piękne zdjęcia...ale nic nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak ostatnie zdjęcie...Ulu kusisz mój zmysł smaku, nie ma się co dziwić- dziś światowy dzień czekolady;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Ushi
bardzo profesjonalnie to wygląda. a dziewczyna z trzeciego zdjęcie... jaka piękna!
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że w krajach anglojęzycznych ludzie często odnoszą się do postaci lady godivy (w różnych powiedzeniach, porównaniach etc), przy czym np w Polsce mało kto o niej słyszał.
OdpowiedzUsuńola
Stroje na 4, 5 i 7 bardzo udane. I jaki pyszny prezent! :)
OdpowiedzUsuńŁadne projekty. U mnie, czyli na Edinburgh College of Art pokazują same dziwadła niestety.
OdpowiedzUsuńuuu, pamiętam jak weszłam do sklepu Godiva na Rodeo Drive i nagle stwierdziłam, że chrzanić to całe Los Angeles, ja zostaję z czekoladą :D
OdpowiedzUsuńmi się najbardziej podoba model w pomarańczowych spodniach :) i sukienka stylizowana na strój futbolisty - o ile to nie tylko moje skojarzenie :)))
śliczna ta pierwsza etniczna sukienka, a i pokaz wygląda ciekawie, chętnie bym taki zobaczyła :)
OdpowiedzUsuńaaaa!! super!!! poprosze pomaranczowa sukienke!!! ;D
OdpowiedzUsuńFood swapping in NY:
OdpowiedzUsuńhttp://www.alwaysorderdessert.com/2011/04/food-swapping-in-brooklyn.html
Od razu pomyslalam o Tobie ;)
Ula miałam trochę zaległości w czytaniu postów, nadrobiłam właśnie i nie ominęłam także Twojego Twittera. Napisałaś tam coś o tym, że czytelnicy bloga K.Tusk proszą ją porady w spawie paznokci itp. wyśmiałaś to. Nie sądzisz, że to trochę jak z tym, ze ludzie proszą Cie o poradę w sprawie obiektywu czy aparatów? a że dziewczyna ma się czym pochwalić jeśli chodzi o urodę to ja proszą o rady w takich sprawach ;) Nie chciałabym abyś źle to odebrała, ale ona nie narzeka cały czas, że jest gruba czy coś jej w sobie nie pasuje :)
OdpowiedzUsuńte słodkości wyglądają świetnie!
OdpowiedzUsuńMaja-> Podoba mi się, dziękuję za linka!:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 14:13-> Ha, gdybym wyglądała tak jak ona, to też nie miałabym powodów do narzekania! Poza tym nawet nie wiesz, czy ona również nie narzeka, różnie to jest z kobitami;).
Rady udzielamy obie, ale ja śmieje się z tych o urodzie, bo mnie ogólnie często żenuje ten temat. Co za różnica, jakiej odżywki do paznokci, farby do włosów czy konturówki do ust używa Kasia Tusk. Jak wypróbujesz taką taką samą, to i tak nie będziesz wyglądała jak ona...
Wolę więc podziwiać urodę innych zamiast robić sobie nadzieję, że jak użyję tego samego pumeksu co Kasia Tusk, to będę mieć tak piękne stopy jak ona.
"jak użyję tego samego pumeksu co Kasia Tusk, to będę mieć tak piękne stopy jak ona. " Ula jesteś mistrz ;)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować może mi pomoże:P
OdpowiedzUsuńUla, bardzo mi się podoba twoja odpowiedź na post Anonimowego 14:13 o Tuskównie :D
OdpowiedzUsuńFajne ciuchy!
OdpowiedzUsuńBylam na podobnym pokazie w Calgary...uff, nic bym nie zalozyla z tego pokazu, wszystko bylo udziwnione.
Szczerze powiedziawszy, jakbym nie wiedziała ile Kasia Tusk ma lat, to pomyślałabym, że notki pisze gimnazjalistka. Jej sposób pisania trąci infantylizmem.
OdpowiedzUsuńI tak, przepiękna jest:)
I nie, nie interesuje mnie jaką pastą myje zęby.
Anonimowy z 23:06-> Wiem o czym mówisz... Zarówno sposób pisania Kasi jak i Zosi jest dla mnie zbyt 'słodki i dziewczęcy', chociaż moim zdaniem można tak pisać mając nawet 40 lat.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej zaglądam na tego bloga i prędzej jestem gotowa bronić tych dziewczyn niż je atakować.
Ula, nie wszystko, co dobre, wymyślili Amerykanie. GODIVA, firma produkująca czekoladę, została założona w Brukseli w 1926 roku.
OdpowiedzUsuńSerio?? W życiu bym nie pomyślała.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 7:53-> No to było głupie z mojej strony, bo wystarczy, żebym trochę intensywniej pomyślała, żeby wiedzieć, że Godiva nie jest amerykańska. Teraz pamiętam jej sklepy z Brukseli.
OdpowiedzUsuńMogłaś tylko sobie odpuścić to pierwsze zdanie, zwłaszcza że amerykańskie słodycze są beznadziejne i nie równają się europejskim. I to już był wystarczający powód, żeby wiedzieć, że Godiva nie jest stąd.
Haha, no i oczywiście na blogu też już pisałam o Godivie i jeszcze okazało się, że starałam się tam o pracę :P.
OdpowiedzUsuńhttp://adamantwanderer.blogspot.com/2009/03/wyjazd-do-brukseli-okaza-sie-duzo.html
Przynajmniej mam dowod, że warto prowadzić bloga, bo pewne rzeczy się zapomina, ale można do nich wrócić, bo są gdzieś zapisane...