1 gru 2009

How I spent my Saturday afternoon.

Moje sobotnie popołudnie w San Francisco...

Miette Patisserie wewnątrz Ferry Building.


ich śliczne cupcakes...

...i torty.

Takimi autami jeździmy w San Francisco...;P

Słynna Lombard Street, najbardziej kręta ulica na świecie.

Weszłam z dziewczynami na górę...

...i zeszłyśmy na dół drugą stroną ulicy;).

Spacerowałyśmy i minęłyśmy uroczy ogródek.

Idąc do Columbus Ave doszłyśmy do skrzyżowania z Broadway. Wiszą nad nim książki symbolizujące pisarzy lat 50tych, którzy upijali się w okolicznych barach i zastanawiali nad sensem istnienia;).

Słynna kawiarnia, w której bywali przedstawiciele Beat Generation w latach 50tych.

Tuż przy kawiarni Vesuvio znajduje się uliczka chodzącego nią niegdyś Jack'a Kerouac'a.

Jedna z myśli wyrytych na chodniku.

Uliczka Kerouac'a prowadzi do Grant Ave, głównej ulicy Chinatown. Poza wierszami, cytatami na chodniku i suszącymi się w oknach gaciami Chińczyków, nic na niej nie ma;).

Grant Ave

Sklep rybny.



Usiadłyśmy w chińskiej piekarni/kawiarni i zaczęłam szukać czegoś egzotycznego do zjedzenia.

Kupiłam kostkę dziwnego 'puddingu' o intensywnym zapachu ruby z kawałkami krewetek oraz futrzaną bułkę;). Była chyba posmarowana smalcem na wierzchu, ale czym była ta 'sierść', to nie wiem do dzisiaj. Obie przekąski były znośne, ale nic zachwycającego;).

Ewelina wybrała kulkę ryżu zawijaną w liściu, która okazała się być nadziewaną wszystkim, zaczynając od ryby, aż po kiełbasę;).

Bułka nadziewana jakimś słodkim (ryżowym?) kleikiem i orzechami. Dobra.

Wąsaty chłopiec czekający na swoją bułkę rozmaitości?;)

Kiedy wyszłyśmy z piekarni/kawiarni na zewnątrz było już ciemno. Niektórzy zaczynali już sprzątać interes.

Pojechałyśmy do centrum handlowego. Na środku stała wielka choinka, a po jednej jej stronie siedział Mikołaj, z którym można zrobić sobie zdjęcie (drogo). To dla mnie taki bardzo 'filmowy' obrazek.

Zamówiłyśmy do podziału 12 california rolls z mięsem kraba i awokado;).

Ok.21 wróciłyśmy do Sary i zaczęłyśmy się szykować do wyjścia do klubu/baru. Sukienka jest z H&M.



This was my Saturday. I walked with my friends around SF and in the evening we were off to a club/bar.

39 komentarzy:

  1. Strasznie lubię czytać Twojego bloga , planuję sobie w przyszłości spróbować być au-pair, chociaż mam dopiero 14 lat, ale bardzo mnie to interesuje :)
    W tak w ogóle, to jestem ciekawa, czy masz rodzeństwo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Sliczna jest ta sukienka z H&Mu :) U nas takiej nie ma :/

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe fajny post,rozsmieszyły mnie twoje komentarze, bułka rozmaitości;p a tej włochatej to bym chyba do giemby nie wlożyła ale do odważnych świart należy :):) pozdro ula:)

    OdpowiedzUsuń
  4. jaka piekna cukirnia!!a mysl wyryta na chodniku- cudowna...po raz kolejkny- ula nie poznaje Cie- klub co tydzien?;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy-> Dziękuję! Mam brata, 5lat starszego;).

    Irenka-> w PL też były te sukienki, choć ja akurat kupiłam ją w Berlinie;).

    OdpowiedzUsuń
  6. świeetnie prowadzisz swojego bloga, fajnie poczytac i pooglądac sobie co ktoś zwiedził ; ) chociaż pewnie fajniej byłoby samemu zwiedzac : D i robisz śliczne zdjęcia. może trochę posłodziłam, ale wszystko szczerze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. o matko, jakie klimatyczne foty. uwielbiam twórczość beatników,więc z chęcia przeszłabym się tropem ich twórczości/ pozdrawiam cieplo ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. no teraz to cie kocham! Fascynuje sie bitnikami, masz wiecej zdjec z tej ulicy? Szczegolnie uwielbiam Bukowskiego. RRobilas moze jakies zdjecia cytatom jego autorstwa?? Nie wiem czy znasz piosenkarza Toma Waitsa, nie jest moze do konca bitnikiem ale moze byly tam jakies rzeczy zwiazane z nim??

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dla mnie, to możesz zostać jeszcze kilka lat w San Francisco ;) Bylebyś tylko zamieszczała jak najwięcej takich zdjęć, które choć odrobinę zrekompensują mi to, że ja tam raczej nigdy nie zamieszkam, mimo, że bardzo bym chciała. Pozdrawiam serdecznie i czekam z utęsknieniem na każdą nową notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A tak w ogóle, to widzę, że w komentarzu do góry piszesz, że masz brata starszego i tak mi się przypomniało: kiedyś zamieściłaś tu swoje zdjęcie z nim i ja miałam baaardzo silne wrażenie, że go skądś znam :) I się tak zastanawiam, czy twój brat nie był może kiedyś harcerzem? albo może studiował w Poznaniu i kojarzę go skądkolwiek...?

    OdpowiedzUsuń
  11. ależ ty masz boskie włosy! na tym zdjęciu wyglądają zniewalająco! :) zazdroszczę... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie... Potrafisz sprawić, że czytelnicy spacerują po SF razem z Tobą. Warto pomyśleć jak to wykorzystać...

    OdpowiedzUsuń

  13. gosia-> Sarah wychodzi wieczorami średnio 4 razy w tygodniu, więc jakie mam wyjście?;) Za granicą jakoś bardziej chce mi się wychodzić, jak wrócę do Polski to znów przestanę;P.

    Anonimowy-> Było tam tylko kilka cytatów i z tego co wiem, to żadnych Bukowskiego. Toma Waitsa nie znam i nie eksplorowałam tej okolicy na tyle dokładnie (dopiero zamierzam i wtedy też zrobię więcej zdjęć), żeby wpadło mi w oko coś z nim związanego.

    Dziękuję wszystkim za komplementy!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. pozazdrościć tych wojaży, największe wrażenie zrobiła na mnie ta kręta ulica, cos niesamowitego !

    OdpowiedzUsuń
  15. In the company of best friends there's never enough wine... ;))
    Piękne

    OdpowiedzUsuń
  16. Po pierwsze zazdroszczę pogody, po drugie
    czy te foty były cykane nowym obiektywem??

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy-> Tak. Spytam z ciekawości, zauważasz jakąś różnice?

    OdpowiedzUsuń
  18. Moje słowa są jak najbardziej szczere :) A jeśli chodzi o Twojego brata... to cały czas mam dziwne wrażenie, że widzę go w mundurze harcerskim :) Ale wydział prawa też nie jest od rzeczy, bo miałam tam swego czasu sporo zajęć. Albo może po prostu on ma sobowtóra ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. pokręcona ulica wymiata! jest niesamowita! nie mogli zrobić jej prostej? chyba że za bardzo stromo by bylo :) hehe

    OdpowiedzUsuń
  20. wreszcie znalazłam Twojego bloga! Genialne zdjęcia! I zazdroszczę Ci tych widoków i SF :)
    ps. mogłabyś podać przepis na jakieś najprostsze muffinki, takie, żeby każdy mógł je zrobić i żeby były dobre :)
    bardzo Cię proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne zdjęcia :) jak zwykle przeniosłam się do innego świata na chwilę... heheh ten dziwak ze smalcem i sierścią przypomniał mi regionalną "bułkę" z Czarnogóry, miałam wrażenie, że przepis obejmuje całonocne moczenie w smalcu... bleehhh. Bardzo ładnie Ci w tej sukieneczce :)

    OdpowiedzUsuń
  22. och ależ Ci zazdroszczę tej Ameryki:)
    cudne zdjęcia, ta kręta uliczka jest nieziemska! a Mikołaj w centrum handlowym rzeczywiście jak z filmów o świętach, kojarzy mi się od razu z Kevinem (chociaż tam chyba nie było takiego epizodu)
    Twoje zdjęcia świetnie oddają klimat tych wszystkich miejsc(tak mi się wydaje bo nigdy w nich nie byłam)
    Twój blog ogląda mi się jak reportaż w telewizji o najsłodszych i najciekawszych miejscach w Ameryce
    SU PER:)

    OdpowiedzUsuń
  23. ja jakos nie moge sie przelamac do cupcakes...
    A Tobie smakuja??

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj jak fajnie - mistrzowskie widoki!!!
    I fajna sukienka:)

    OdpowiedzUsuń
  25. o, bitnicy, wąsaty chłopiec i dziwne jedzenie :D
    dziwnego jedznenia to ja bym się bała zjeść, podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zachwyciła mnie ta kręta ulica! ;))

    OdpowiedzUsuń
  27. Zdjecia z Lombard Street sa cudne, takie wakacyjne... W ogole Twoje fotki kojarza mi sie zawsze z latem i jego najpiekniejszymi chwilami.

    OdpowiedzUsuń
  28. a ja tam bym tej bułki spróbowała, nawet jakby miała być niedobra, jak mam okazję, to próbuję wszystkiego (ostatnio dopiero pierwszy raz jadłam sushi i się o mało niechcący nie udusiłam :))

    OdpowiedzUsuń
  29. veroni-> dokładnie, była zbyt stroma więc zdecydowali się zrobić krętą:).

    Anonimowy-> Ja korzystam często z tego przepisu: http://kuchnia.tv/kuchnia_przepis_0-0-329_muffiny-z-malinami-i-biala-czekolada.html

    Dzięki dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  30. zanim odpowiem na twoje pytanie odnośnie różnicy w jakości zdjęć, muszę się najpierw zapytać, czy w jakiś sposob obrabiałaś te dzisiejsze foty? mam na myśli filtry w photoshopie itp.
    Z tego co zauważyłam przy poprzednim obiektywie koloryzowałaś zdjęcia, także naprawdę ciężko jest to wtedy ocenić, oczywiście widać w tych nowych fotach inną ogniskową, większy zakres obrazu (zwłaszcza ostatnie zdjęcie), ale żeby porównać je jakościowo musiałabyć zamieścić nieobrobione foty:)

    OdpowiedzUsuń
  31. aha... zapomniałam dodać, świetna sukienka;)

    OdpowiedzUsuń
  32. nie wiem...bo cupcakes dla mnie pieknie wygladaja i zawsze spodziewam sie jakiegos zaskoczenia w nich...i zawsze mnie rozczarowywuja.
    Dla mnie cupcakes to tylko muffin z kremem...
    Ale ja w ogole nie lubie tutejszych wypiekow- jedyny wyjatek stanowi pumpkin pie.
    Tutaj ludzie lubie straszna slodycz, nie dbajac o smak.
    A dla mnie to zadna przyjemnosc!
    Ciasta i wypieki- zdecydowanie wole made in poland!

    OdpowiedzUsuń
  33. Oglądając Twojego bloga, przez chwilę mam wrażenie, że tez jestem w SF;)
    śliczna sukienka!

    OdpowiedzUsuń
  34. nawiązując do jednego z twoiego poprzedniego wątku, wiesz może czy te buty z ebaya przysysyłają do Polski? będę bardzo wdzięczna za odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Czarujące są te małe dzieła sztuki cukierniczej ;) Torty, ciasteczka, wystrój ... :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ula...ja Cie proszę, nie pokazuj jedzenia..:)

    OdpowiedzUsuń
  37. ta kręta ulica wygląda jak namalowana, coś pięknego!

    OdpowiedzUsuń
  38. nie tylko Mikołaj w centrum jest jak z filmu, fotorelacja z Chinatown również:) i piękna ta kręta ulica!

    OdpowiedzUsuń