Wiem, że relacja jest dość monotonna, same budynki i spróbowane na miejscu jedzenie, ale nie czułam, żeby poza wspomnianymi elementami miała dużo do fotografowania.
Nowy Orlean, poza turystycznymi punktami wydawał się być dość pusty. Nie wiem czy wpływ na to ma zmniejszenie prawie o połowę miejskiej populacji po huraganie Katrina, czy to po prostu jedna z cech przeciętnego, amerykańskiego miasta, ale przychylam się do drugiej opcji.
Nowy Orlean leży poniżej poziomu morza, w delcie rzeki Missisippi, otoczony podmokłymi terenami i jeziorem Pontchartrain (na którym znajduje się najdłuższy most świata- 38km) i właśnie dlatego miasto zostało tak zalane w czasie słynnego huraganu.
Co do Katriny, ja nie zauważyłam żadnych jej śladów. Minęło już pięć lat i miasto zdążyło odżyć po katastrofie, ale wiem, że do dzisiaj te najbardziej zniszczone okolice nie zostały ponownie otwarte dla tamtejszych mieszkańców.
French Quarter.
Rozbawił mnie widok dwóch domów ustawionych tak blisko siebie, że stykają się dachami.
W Nowym Orleanie znajduje się słynna szkoła dla dziewcząt, założona przez siostry Urszulanki w 1727, stąd nazwa ulicy.
Eat, wyszukałam wcześniej, żeby spróbować ich kreolskich dań. Niedawno pisałam o tak samo nazwanej restauracji na Brooklynie, jednak nie mają one oczywiście ze sobą nic wspólnego.
Wnętrze.
Spróbowałam smażonych zielonych pomidorów i boulettes nadziewanych langustą. Obie przystawki były bardzo smaczne, podanich do nich sos był świetny.
Rzeka Missisippi.
Na deser lód na patyku domowej roboty o smaku ananasa i kolendry. Orzeźwiający.
Parking w drodze do hostelu.
Ten dom wyglądał fantastycznie, choć zdjęcie tego nie ukazuje. Szkoda, że nie mogłam zrobić sfotografować go od przodu, ale stało tam duże drzewo.
Domy na Magazine St.
Piękna weranda.
Sprzedawane choinki otoczone były drzewami bananowca.
Chyba po raz pierwszy trafiłam w Stanach na takie skomplikowane skrzyżowanie. Nie było w nim nic nadzwyczajnego, ale tutaj bardzo ciężko trafić na drogę nie krzyżującą się tylko i wyłącznie pod kątem prostym.
swietne zdjecia!
OdpowiedzUsuńzastanawiam sie kiedy ja w końcu zaczne oszczedzać żeby troche po stanach popodróżować :)
W Pittsburghu (bo w końcu po rematchu trafiłam do Pissburgha) jest sporo takich skrzyżowań. Ale Pittsburgh w ogóle czasami przypomina mi bardziej europejskie miasto niż amerykańskie.
ooo wow to w ogole nie wyglada dla mnie jak stany:D
OdpowiedzUsuńbtw, dziekuje za przepisy na foodmess:)
zrobilam dwa Twoje ciasta na Boze Narodzenia i byly hitem Swiat:P
J.
Piękna architektura, kocham taką. ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że masz okazję próbować przeróżnych dań z różnych zakątków świata.
Pozdrawiam. ;)
Lubię takie klimaty. Muszę tam kiedyś pojechać!.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Szczególnie podoba mi się to z pustym stołem, krzesłem i oknem. Super.
Ula powiedz mi jak Ty to robisz, że zawsze stamtąd gdzie jesteś masz tyle zdjęć.
OdpowiedzUsuńnie wstydzisz się (albo coś w tym stylu, nie wiem jak to ująć) robić zdjęć wszędzie.? albo nie obawiasz się, że ktoś Ci zwróci uwagę albo powie, że coś nie teges.?;D
bo ja aktualnie też nie mieszkam w Polsce, a jakoś tak nie mogę się przekonać do robienia tych zdjęć wszędzie... zawsze mam ze sobą aparat a od pół roku to może tylko kilka razy zdjęcia porobiłam.;/
"zarzuć" jakąś poradą cobym się mogła przekonać. :))
pozdrawiam. :)
Kaśka.
J.-> Serio? Z tego mojego marnego jedzeniowego bloga wygrzebałaś coś, co stało się hitem świąt?? Wow;)). Heh, dzięki:).
OdpowiedzUsuńLady Gie.-> Chciałabym się wstydzić nawet jeszcze mniej, ale tak ogólnie to rada jest jedna: miej głęboko to, co pomyślą sobie o Tobie inni. A nawet jeśli ktoś mi mówi, że nie mogę robić zdjęć, to co? Mówię "przepraszam" i to wszystko. Nigdy więcej tej osoby nie spotkam. W tej restauracji Eat, z powyższych zdjęć po zrobieniu zdjęcia, grupka ludzi ze stolika obok z pewnością wzięła mnie za dziwaczkę, bo najpiew ściszyli głosy mówiąc coś o mnie, a później zaczęli gadać na temat robienia zdjęć itp.
Tak myślałam, że pewnie sobie myślisz: "mam gdzieś to co myślą inni". Generalnie na codzień też to praktykuję ale jeżeli chodzi o robienie zdjęć w miejscu publicznym to chyba serio serio zacznę tak myśleć. Fakt, już więcej tej osoby nie spotyka się zazwyczaj...
OdpowiedzUsuńno właśnie tak jak napiałas, że zaczęli obgadywać czy coś w tym stylu, to to jest najgłupsze w tym wszystkim.
ale w czwartek jadę po nowy aparat, więc biorę sobie Twoją radę do serca i z nowym sprzętem będę obfotografowywać świat. ;D
aż musiałam sprawdzić tą bloggerkę. faktycznie trochę jesteśmy podobne. :)
OdpowiedzUsuńale to pewnie przez to, że teraz mam krótkie włosy, bo jak miałam długie to podobieństwa chyba za dużego nie ma. :)
jakieś takie ubóstwo widać na tych zdjęciach- pomijam fakt Katriny.
OdpowiedzUsuńo prosze! czyli moje klimaty jezeli chodzi o Urszulanki, bo jestem wychowanka wlasnie zenskiego LO prowadzonego przez nie :))
OdpowiedzUsuńUla, interesuje mnie coś takiego :)
OdpowiedzUsuń- przechowujesz te wszystkie zdjęcia na kompie czy zgrywasz na płyty? Czy może jedyny ślad to na blogu?
Pozdrawiam
Mmmmmmmmm
Masz może w planach, albo chciałabyś zwiedzić Havane lub inne kubańskie miasto? :)
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno trochę wyczucia.Czym jest 5 lat dla ludzi którzy potracili całe swoje rodziny?Widzieli tyle śmierci?Wiedzą ,że nigdy nie będzie tak jak przed huraganem.A ty tu z takim-takie są przeciętne amerykańskie miasteczka.Nie ,moja droga, to jest jeden wielki nekrolog i tęsknota tych ludzi.W restauracji ludzie zwrócili na ciebie uwagę ale stań na ich miejscu: pewnie stracili kogoś a jak nie to odczuli to na pewno dotkliwie a tu przyjeżdża sobie taka robiąc zdjęcia ich tragedii.I to nie zdjęcia dla całego świata tylko do swojego bloga,żeby to pokazać gdzie to ona była.Trochę WYCZUCIA.
OdpowiedzUsuńczy mi się wydaje, czy pisałaś kiedyś że w Nowym Orleanie spotasz się z Timem ?
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twój blog !!
wyczuwa się smutek
OdpowiedzUsuńJakim aparatem robisz te świetne zdjęcia?
OdpowiedzUsuńzdjecia klimatyczne, dlatego czesto tu wchodze, ale w 100% zgadzam sie z emma, wyczucia czesto Ci brak :-(
OdpowiedzUsuńMmmmmmmm-> Przechowuję na komputerze i twardym dysku, nie ma serca ich usuwać;).
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 11:34-> Nie, bo dostać się tam ze Stanów jest ciężko. Lotów jest niewiele i są drogie, bo Amerykanie potrzebują wizy, żeby odwiedzić Kubę.
emma-> Ostro przesadziłaś;). Po pierwsze to porównanie do przeciętnego amerykańskiego miasta tyczyło się tylko ilości ludzi na ulicach, bo tutaj mało kto chodzi na piechotę, wszyscy jeżdżą samochodem.
Wspominasz ludzi z restauracji, że zwrócili na mnie uwagę, bo przyjechałam zrobić zdjęcia ich tragedii? ...Oni byli tylko zaskoczeni faktem robienia zdjęć własnemu talerzowi...
Będąc tam poznałam wystarczającą ilość faktów na temat Katriny, żeby zrozumieć jeszcze lepiej ból tych ludzi, poza tym mój przyjaciel sam musiał uciekać przed huraganem. Ale widzisz, ja nie widzę sensu sztucznego użalania się nad tym wszystkim na blogu, wystarczy, że mam to w głowie. Przykłady, które podałaś są słabe, a ja nie nie pojechałam tam robić fotoreportażu ze skutków huraganu niewzruszenie fotografując zwłoki.
Końcówka Twojej wypowiedzi też nie jest zbyt mądra. Musisz zaakceptować fakt, że życie toczy się dalej, mieszkańcy funkcjonują normalnie, a Nowy Orlean nadal przyciąga turystów. I co, każdy kto jedzie tam zobaczyć miasto i robi sobie zdjęcia jest bez serca, bo chce tylko pokazać gdzie to on nie był? No proszę Cię...
Anonimowy z 12:36-> Tak, pojawi się w następnym poście z Nowego Orleanu;).
Anonimowy z 13:28-> Canonem 550d z obiektywami Canon 50mm f/1.8 i Tamron 17-50mm f/2.8
OdpowiedzUsuńprzeglądam, przeglądam i miło się ogląda ;), a piszę, bo nie mogę nie zwrócić uwagi na poprzednie komentarze. Nie zgadzam się z tym brakiem wyczucia, fakt, mieszkańcy Nowego Orleanu na pewno przeżyli tragedię, ale to nie znaczy, że nie można tam robić zdjęć przez następne 10 lat, tym bardziej, że opublikowane fotografie nie są ani skandaliczne, ani niesmaczne ;/... nie sądzę też, że Ula prowadząca bloga robiła te zdjęcia z myślą, żeby się nad kimś użalać tudzież dokumentować czyjąś tragedię, a ludzie w restauracji też raczej nie pomyśleli od razu, że przyszła jakaś dziewczyna, żeby pokazać na zdjęciach jak im jest źle po minionych doświadczeniach. Osobiście również apeluję o wyczucie,... ale w interpretowaniu zdjęć i wpisów.
OdpowiedzUsuńUla a jakie masz plany na Sylwestra?
OdpowiedzUsuńDzieci się za Tobą stęskniły? Podobały im się prezenty?
Nie widzę niczego smutnego w tych zdjęciach i tym bardziej niesmacznego... Podobają mi się bardzo. Gdyby użalanie się nad każdą tragedią na świecie leżało w zakresie naszych powinności to każda podróż byłaby niczym droga krzyżowa, bo zawsze gdzieś działo się coś strasznego i smutnego.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
nep
Bardzo uogólniasz. Mówię o TYM jakie są MOJE odczucia względem twoich wypowiedzi. Jeżeli się myliłam to PRZEPRASZAM ale miej na względzie jak jesteś (i to co piszesz) odbierana przez osoby postronne pisząc bloga.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy widocznie umieją przelewać myśli na 'papier'.
To co pisze nie ma nic wspólnego ze zdjęciami, które są naprawdę ciekawe.
...Myślicie, że wszystko co myśli, czuje Ula pisze na swoim blogu? To nie jest osobisty pamiętnik tylko blog o podróżach.
OdpowiedzUsuńOjjj...
Jack Daniels, pudełko było pełne?:D
OdpowiedzUsuńczytając o smażonych zielonych pomidorach przypomniał mi się film o tej samej nazwie, który kiedyś oglądałam.. Bardzo wzruszający dramat, nakręcony na podstawie książki Fannie Flagg. Szczerze polecam, choć początek może nie zachęcać to nie warto się zrażać..
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam, wierna czytelniczka pisząca po raz pierwszy komentarz, (choć czytająca Twój blog od ponad roku), Beata!
Anonimowy z 15:45-> Nie mam jeszcze planów. Dzieci o dziwo stęskniły się za mną i oczywiście ucieszyły się z prezentów.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 18:16-> Puste:).
Beata-> Mi też smażone zielone pomidory kojarzą się ze wspomnianą przez Ciebie książką i filmem, chociaż nie czytałam, a filmu oglądałam tylko kawałek. Muszę obejrzeć go w całości, bo jest na mojej liście.
Ulu, powiedz mi jak Ci sie sprawuja te czarne koturny, ktore kiedys kupilas? (chociaz zapewne teraz przy takiej pogodzie w nich nie chodzisz ;)) Chce sobie kupic cos w tym stylu i sie tak wlasnie zastanawiam...
OdpowiedzUsuńmusisz płacić jakiś podatek od swojej pracy w usa? bo podobno operki teraz juz muszą...
OdpowiedzUsuńKasia-> Dobrze sie sprawują. Są wygodne, lekkie i jestem z nich zadowolona.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 23:16-> Nie muszę. W zeszłym roku wyszła ta sprawa, ale sie w nią nie zaglebialam, bo nasza LCC powiedziala, ze nic nie musimy płacić.